Gdybym w sprawach męskich zakupów konsultował się z Żoną, to nie tylko tych paru zegarków bym nie miał ale i laptopa, porządnego (powiedzmy) telewizora, DVD itp. nie mówiąc już o np. paralotni
Pomógł: 12 razy Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 3828 Skąd: Myszków - miasto, które wykończył kapitalizm
#17 Wysłany: 2010-02-06, 22:56
Podobny temat wywiązał się kiedyś na kmziz w dziale radzieckim i tam koledzy doszli do wniosku, że żonie należy powiedzieć - lepiej, że zbieram zegarki, niż miałbym być alkoholikiem - zamiast na zegarki wydawałbym na wódkę. Metoda okazała się dobra, żony zegarków się nie czepiają. Sam żony nie mam, tak więc jeden problem z głowy , rodzina i znajomi wiedzą o moim zegarkowym hobby, nikt się nie czepia, a nawet wręcz przeciwnie - podoba im się to , jak się komuś coś popsuje, czy trzeba wyregulować, lub doradzić przy zakupie, to wszyscy lecą do mnie
Pomógł: 112 razy Wiek: 46 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 37156 Skąd: Bone China
#20 Wysłany: 2010-02-07, 19:56
Wlasnie czasem te hobby to krzyz ... . Co chwile ktos potrzebuje porady , lub chca bym jakies stare rodzinne zegarki naprawial , a ja nie jestem w tym biegly , tylko czyszcze i zkrecam , reguluje.
Doradzam dobrze wszyscy zadowolenie , ale ile sie marudzenia naslucham, generalnie wszyscy uwazaja ze za kase na syrenke to kupia kosmodrom , i trzeba im wtedy doradzac i edukowac , opornie to czasem idzie
U mnie prosta sprawa - zegarki nie obchodzą zbyt nikogo w rodzinie i nikt nie ma pretensji ale gorzej jest już z czasem spędzanym przed kompem, na bazarkach itp. U mnie czas jest bardzo deficytowym towarem więc każda chwila spędzona na zegarkowych poszukiwaniach jest chwilą nie spędzoną z rodziną i czasem są o to pretensje
Moje kochanie przejawia dualizm - z jednej strony co jakiś czas dostaje mi się, że znowu X złotych poszło na zegarki z drugiej dość często słuszę:
wersja A:
- O jaki śliczyny, kupiłeś? Dasz mi go prawda? (trzepot rzęs)
- Nie (;P)
- (foch) To będę pożyczała ok? (dużo rzęs)
- Nie ma sprawy
- (buzi)
Wersja B:
- jaki śliczy... Kupisz mi taki prawda? (rzęsy)
Generalnie to mam przerąbane, bo z kobiety, która nie nosiła zegarka zrobiłem kobietę, która ma ich kilkanaście (+ to, co stale mi podbiera) i chce więcej...
Ostatnio znalazła nawet nowe wychowawczo-finansowo-zdrowote zastosowanie dla mojego hobby: mianowicie zaczęła mnie brać pod włos mówiąc, że gdybym nie palił miałbym więcej kasy na zegarki...
U mnie tylko babcia przeżywa jak sprzedaję zegarek po kilku dniach od zakupu Rodzice natomiast nic nie mają do mojej pasji, ba nawet otwarcie mówią, że lepiej jak mnie zegarki interesuje niż co innego xD Pod "co innego" kryją się złe rzeczy typu używki itp tak czuję Ale looz.
Jeszcze jedna jest dobra...."ten zegarek tak trzyma cene ze za kilka lat sprzedam go za tyle samo lub nawet z malym zyskiem wiec nie ryzykuje nic tym zakupem"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach