#1 Wysłany: 2010-02-19, 22:26 Jak to jest i było z kopiowaniem przez chińczyków
Oczywiście jestem po lekturze dość obszernego wątku z znajomego forum, którego imienia nie wymówię, a po której to treści straciłem doń jakikolwiek animusz i chęć pisania na jego stronicach. Wiem jak wątek niechlubnie się zakończył i został zamknięty. Jedynym pozytywnym akcentem tamtejszego wątku jest fakt, że trafiłem tutaj .
Nie o tym chciałem jednak napisać ale o ciekawej rozmowie jaką miałem niedawno z jednym z Panów.
Zanim zacznę chcę nadmienić, że ów Pan nie miał zielonego pojęcia, że temat kopiowania przez chińczyków jest mi w jakikolwiek znany.
Otóż osoba z którą rozmawiałem ma około 60lat i jest wielokrotnym mistrzem Polski i Europy w modelach latających, swą największą świetność przeżywał w latach siedemdziesiątych obecnie zajmuję się sprzedażą wszelkiego rodzaju modeli od samochodów po kolejki i wagoniki do sklejanek z papieru czy śmigłowców, asortyment powalający .
Bardzo zaciekawił mnie śmigłowiec robiący piorunujące wrażenie zapytałem o cenę też była piorunująca 1500zł po czym Pan oznajmił, że to produkt chiński a tam dalej stoi produkt europejski kosztuje 4500 ale Panie mówi jak chcesz Pan polatać to europejczyka nie bierz.
Zaciekawił mnie tym i pociągnąłem go trochę za język i co zaczął mówić. Otóż Chińczycy w latach osiemdziesiątych kupowali europejskie zdalnie latające modele i kopiowali na potęgę, byli za to wyśmiewani szkalowani, ale nic sobie z tego nie robili tylko produkowali masowo i tanio przede wszystkim. I co się kazało, że po trzydziestu latach kopiowania najlepsze modele latające pochodzą z Chin od połowy lat dziewięćdziesiątych zaczęli wprowadzać własne innowacje i poszli dużo dalej niż europejczycy. Pan stwierdził, że gdyby nie oni to modelarstwo stało by w miejscu. Jako przykład opowiedział zdarzenie jak w 2004 roku zaproponował europejskiemu producentowi pewne modyfikacje jego modelu, które według niego usprawnią w znacznym stopniu jego sterowność, europejczyk (czyt. Niemiec) odpowiedział bardzo kulturalnie że tak ma być i nie będzie nic zmieniał w swoim modelu. Natomiast zgłosił podobne modyfikacje u Chińskiego przedstawiciela na Polskę i co się okazało, że za trzy miesiące nie dość, że miał model latający z tymi modyfikacjami to jeszcze otrzymał cztery takie modele gratis.
Chciałem podzielić się z Wami tą rozmową bo myślę, że idealnie można ją wpasować w kopiowanie wzorów czy rozwiązań zegarkowych.
A od kopiowania czy imitacji do innowacji droga nie jest już daleka.
Sawim [Usunięty]
#2 Wysłany: 2010-02-19, 22:32 Re: Jak to jest i było z kopiowaniem przez chińczyków
wozignuj napisał/a:
A od kopiowania czy imitacji do innowacji droga nie jest już daleka.
Vide Japonia, lata 50-60`te... Swoją drogą bardzo ciekawy temat poruszyłeś, ekhmmm, Wozignoju.
andre [Usunięty]
#3 Wysłany: 2010-02-19, 22:40
No cóz Amerykanie sprezentowali Japończykom tranzystor bo uwazali ze Japonia jest tak jak obecnie dzisiaj Chiny zródłem taniej siły roboczej Co Japończycy zrobili z tranzystorami wiadomo
Wozu [Usunięty]
#4 Wysłany: 2010-02-19, 22:52 Re: Jak to jest i było z kopiowaniem przez chińczyków
Pomógł: 112 razy Wiek: 47 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 37156 Skąd: Bone China
#5 Wysłany: 2010-02-19, 22:53
historia stara jak swiat .. wygra nie ten co wymyslil i spoczol na laurach , lecz ten co postawi na rozwuj i inowacyjne projekty.
Nauczyc sie i wyjsc o krok przed reszte , ciagle ewaluowac.
Swietny temat !
Wiek: 110 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 357 Skąd: Polska
#6 Wysłany: 2010-02-19, 22:56 Re: Jak to jest i było z kopiowaniem przez chińczyków
wozignuj napisał/a:
Chciałem podzielić się z Wami tą rozmową bo myślę, że idealnie można ją wpasować w kopiowanie wzorów czy rozwiązań zegarkowych.
A od kopiowania czy imitacji do innowacji droga nie jest już daleka.
Kolega "Specjalista od Transferu Nawozu Naturalnego" może mieć rację wobec tego, co może zdarzyć się w przyszłości.
Obecnie jednak trudno twierdzić, że chińskie klony lub zgoła podróbki produkcji europejskiej powstają po to, by chińska innowacyjność technologiczna znalazła w nich ujście.
Zegarki te, o czym wszyscy wiemy, mają zupełnie inne zalety!
A nieco z boku tematu - w kwestii granicy pomiędzy podróbą a naśladownictwem:
Jak ocenić roleksowaty model Alphy noszący skromną nazwę Alpha Daytona?
Wozu [Usunięty]
#7 Wysłany: 2010-02-19, 23:09 Re: Jak to jest i było z kopiowaniem przez chińczyków
A. ...wski napisał/a:
Kolega "Specjalista od Transferu Nawozu Naturalnego" może mieć rację wobec tego, co może zdarzyć się w przyszłości.
Obecnie jednak trudno twierdzić, że chińskie klony lub zgoła podróbki produkcji europejskiej powstają po to, by chińska innowacyjność technologiczna znalazła w nich ujście.
Zegarki te, o czym wszyscy wiemy, mają zupełnie inne zalety!
A nieco z boku tematu - w kwestii granicy pomiędzy podróbą a naśladownictwem:
Jak ocenić roleksowaty model Alphy noszący skromną nazwę Alpha Daytona?
Nie kolego jak ja Cię lubię tak wspaniale to mnie jeszcze nikt nie nazwał jestem zaszczycony .
Natomiast nie wiem od kiedy Chińczycy kopiują zegarki, ale to przejście w przypadku modeli według mojego rozmówcy też nie trwało rok ale prawie trzydzieści lat.
A na znajomym forum o którym nie wspomnę strasznie mnie irytowały wypowiedzi negujące właśnie wytwory chińskie (mowa o zegarkach oczywiście). Kurczę, żebyśmy w Polsce chociaż dwie firmy mieli co by takie podróbki produkowały to byłbym dumny. A gdybyśmy mieli chociaż jedną firmę, która produkowałaby zegarki z prawdziwego zdarzenia ( w obecnych czasach ) to jeszcze bym tych "Aryjczyków" mógł zrozumieć. A tak fascynaci "czystej krwi" "fachowcy" w swoim "Ku Klux Klan" twierdzą i krzyczą tak jakbyśmy najmniej na swoich zegarkach swiss made mieli napisane. I co najgorsze nie pozwalają się wypowiadać swobodnie a do tego chyba forum służy nie?
Nie no nerwa mam ale już przechodzi.
Pomógł: 90 razy Wiek: 62 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 31014 Skąd: Zielona Góra
#8 Wysłany: 2010-02-19, 23:44
Pozwolę się nie zgodzić z kumłotrem A....wskim, jeśli porównamy zegarki w podobnych kategoriach to chińska innowacyjność technologiczna może nie znajduje ujścia w swej innowacyjności , ale też nie ustępuje jakością wykonania i nie mówię tu o tanich homarkach, i tak dla porównania Sea Gull M 186 nie ustępuje w niczym ML który jest wielokrotnie droższy, Luis Dubatch/Sea Gull M190S nie ustępuje w niczym rosyjskim chronografom na 3133, znowu nie wspomnę o zachodnim odpowiedniku bo go najzwyczajniej po prostu w tej chwili nie ma. Kilka modeli Parnisów jest tak wykonanych że gdyby miały na tarczy jakikolwiek inne zacne logo, to wszyscy nie posiadaliby się z zachwytu, a o Chińskich "turbinach" to tylko napomknę. Oczywiście jedna czy dwie jaskółki wiosny nie czynią, ale od czegoś trzeba zacząć.
Wiek: 110 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 357 Skąd: Polska
#9 Wysłany: 2010-02-20, 00:05
svedos napisał/a:
Pozwolę się nie zgodzić z kumłotrem A....wskim, jeśli porównamy zegarki w podobnych kategoriach to chińska innowacyjność technologiczna może nie znajduje ujścia w swej innowacyjności , ale też nie ustępuje jakością wykonania i nie mówię tu o tanich homarkach, i tak dla porównania Sea Gull M 186 nie ustępuje w niczym ML który jest wielokrotnie droższy, Luis Dubatch/Sea Gull M190S nie ustępuje w niczym rosyjskim chronografom na 3133, znowu nie wspomnę o zachodnim odpowiedniku bo go najzwyczajniej po prostu w tej chwili nie ma. Kilka modeli Parnisów jest tak wykonanych że gdyby miały na tarczy jakikolwiek inne zacne logo, to wszyscy nie posiadaliby się z zachwytu, a o Chińskich "turbinach" to tylko napomknę. Oczywiście jedna czy dwie jaskółki wiosny nie czynią, ale od czegoś trzeba zacząć.
OK, OK - ale to wciąż naśladownictwo, a kolega "Specjalista od Transferu..." robi nam nadzieje na tworzenie czegoś nie tylko skośnego i taniego, ale i nowego!
Wozu [Usunięty]
#10 Wysłany: 2010-02-20, 00:18
A. ...wski napisał/a:
OK, OK - ale to wciąż naśladownictwo, a kolega "Specjalista od Transferu..." robi nam nadzieje na tworzenie czegoś nie tylko skośnego i taniego, ale i nowego!
Eeee.. no tak dla uściślenia jestem ostatnią osobą na tym forum, która komukolwiek mogła by robić jakąkolwiek nadzieję na cokolwiek wyszło mi chyba . Ot przypadkowa rozmowa z obcym człowiekiem i luźne przyrównanie do świata zegarków. A swoją drogą przecież Pan wyraźnie mówił że przez 15 lat psy wieszano na Chińczykach. Może faktycznie jak komuś się lepiej zrobiło (chociaż wątpię) po przeczytaniu postu to chyba dobrze .
Sawim [Usunięty]
#11 Wysłany: 2010-02-20, 00:37
A. ...wski napisał/a:
OK, OK - ale to wciąż naśladownictwo, a kolega "Specjalista od Transferu..." robi nam nadzieje na tworzenie czegoś nie tylko skośnego i taniego, ale i nowego!
OK, OK, ale... Nie bądź sobiesiakiem, nie udawaj, że nie rozumiesz kontekstu ;P
OK, OK - ale to wciąż naśladownictwo, a kolega "Specjalista od Transferu..." robi nam nadzieje na tworzenie czegoś nie tylko skośnego i taniego, ale i nowego!
No i ma rację.
Zwróć uwagę na dwie kwestie.
Po pierwsze, opisał coś na przykładzie historycznym. Ścieżka od masowego kopiowania do własnych produków lepszych niż te z "ugruntowanych demokracji"
Możemy dyskutować w którymmiejscu analogicznej drogi w kwestii zegarków znajduja się oni obecnie.
Po drugie, trzeba pamętać o jakiej branży mówimy Tutaj nikt koła nie wymyśli - pewne standardy zostały stworzone, i aż do kolejnej rewolcji technologicznej nie spdziewam się zegarków naręcznych z własnym reaktorem jądrowym W takich "koleinach" Chińczycy radzą sobie, powiedziałbym że od mniej-więcej dekady, całkiem dobrze. Spójrz na liczbę NIEZALEŻNYCH projektów mechanizmów najwyższej klasy-każda chińska licząca się w tej chwili fabryka PRODUKUJE własne projekty turbillionów, niektóre KILKA typów ... Pekin ma swojego repetiera kwadransowego. Mechanizmy kwarcowe ... Hmm ... Ja nie wiem czy teraz wogóle ktoś jeszcze je produkuje z częsci innych niż chińskie. W segmencie popularnym mocno chwycili rynek, produkują masowo naprawdę doskonałe mechanizmy. My tutaj jak jeden maż zachwyceni jesteśmy ST25 - jest to mechanizm z cała stanowczością dużo lepszy od swoich odpowiedników, czyli Miyoty 8200, ETA2824 i 2892, Wostoka 2416/2432 - jest z dwukierunkowym naciągiem, dokręcaniem i mechanizmem blokującym o legendarnej już dokładności chodu...
Blaz [Usunięty]
#14 Wysłany: 2010-02-21, 16:02
Ciekawy temat, który wielokrotnie próbowaliśmy poruszać na kizi, ale wiadomo jak to u talibów - wystarczy, żeby człowiek choć wspomniał o możliwości zaistnienia takiej sytuacji, jaką przedstawia wozignuj, a już dźgają nożykami.
My w ogóle powinniśmy zauważyć całą tą sytuację w znacznie szerszym kontekście. Zastanawialiście się dlaczego to właśnie Azja wschodnia, południowo-wschodnia jest miejscem, gdzie ludy prymitywne (że się tak wyrażę) w stosunkowo krótkim czasie zmieniają się w społeczeństwo technologiczno-innowacyjne? Korea, Singapur, Hong-Kong, Japonia, teraz Chiny. Można jeszcze do tego doliczyć Indie. To ich mentalność kumotrowie. Mentalność małej mróweczki, która może sama potrafi bardzo mało, ale w kupie, no powiedzmy w większym gronie, to zrobi wszystko. Dla nas jest to może kompletnie niezrozumiałe i nie do przyjęcia, ale tam się nikt nie skarży na to, że jest uczony do tego, żeby przez całe zawodowe życie przykręcał jedną przysłowiową śrubkę. On to ją będzie przykręcał i to w taki sposób, jakby od idealnego jej przykręcenia zależał los całego świata.
Tam nie ma świadomości indywidualności jak u nas. Tam idziesz do fabryki, biura z poczuciem, że stanowisz mały trybik wielkiej maszyny. Masz działać na rzecz tej wielkiej maszyny, choćbyś miał pęknąć. Koniec, kropka. Nie ma kłótni, robienia związków zawodowych a'la dzisiejsza Solidarność, myśli, że szef to dureń.
I w tak nastawiony proletariat wchodzi sobie szef i mówi: mamy stworzyć zegarek, samochód, deskę do krojenia, viagrę. Co tam komu potrzebne. Ty masz się nauczyć kopiować trzonek, ty potestować viagrę, ty wymyślić nowy kształt mostka. I proletariat to robi z uśmiechem na ustach. Samodoskonala się, by po kilkunastu-kilkudziesięciu latach zrobić coś lepszego od pierwowzoru. Tak było z Japonią, z Singapurem, Koreą. Tak będzie z Chinami. Zwłaszcza, że ich największe rynki zbytu są związane z kulturą zachodnią.
I jeszcze jedno, co zresztą się wiąże z tym, co napisałem powyżej, czyli niezrozumieniem mentalności Wschodu przez Zachód i odwrotnie. Znałem taki przypadek: mój kolega miał szefa. Szef miał głupiutką blondyneczkę, która, no co tu dużo mówić, miała nogi i miała finansowe potrzeby. I na Walentynki zrobiła niespodziankę swojemu misiowi-pysiowi. Cały mianowicie jego gabinet (a to poważna firma jest, góra warszawskiej giełdy) udekorowała różowymi misiami, poduszkami i podobnymi ohydami, które łączyło jedno: napis "I love you". I na tą całą scenerię zwalili mu się bardzo ważni kontrahenci z Chin. On przy nich udawał przed tą blondyneczką, że jest wszystko OK, że super i że w ogóle to po prostu każdego tego misia kocha.
Kontrahenci z Chin po kilku miesiącach wyjechali do siebie bardzo zadowoleni z podpisanych kontraktów. Aby się odwdzięczyć to... co zrobili? Na Walentynki przysłali temu szefowi wagon misiów i poduszek. Różowych oczywiście. Uznali, że skoro się tak cieszył z tego, to z wagonu będzie jeszcze bardziej zadowolony.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach