Moje zdanie w temacie, trochę z drugiej strony barykady, z autopsji. Od prawie trzech lat pracuję w salonie zegarmistrzowskim i niestety nie mogę potwierdzić zdania o kiepskich ETAch i świetnej reszcie innych producentów mechanizmów, a przynajmniej nie w całości. Przez te prawie trzy lata, na gwarancji wróciło może z 25 zegarków mechanicznych na 2824, z czego większość z winy użytkownika. Na zasadzie, że przywalił ktoś zegarkiem, rozszczelnił, przez co dostały się syfy do mechanizmu na przykład. Był okres, że Atlantic dawał do Worldmasterów bodajże Claro, co było totalnym nieporozumieniem. Większość nie trzymała czasu lub się zatrzymywała. Atlantic przeszedł na ETY i po problemie. O rosyjskich szkoda wspominać. Wraca 80% zegarków. Problem nie dotyczy 3133 i jego wersji rozwojowych. A skąd pochodzi 3133 wiemy. Są czasem tacy, którym nie pasuje, że 3133 przyspieszył 2 minuty na miesiąc , ale to rzadkość. Inną kwestią są mechanizmy japońskie i chińskie. Te pierwsze praktycznie nie wracają, ale ich odchyłki są znacznie większe niż np w 28XX. Brak w nich powtarzalności regulacji fabrycznej, jaka jest w szwajcarach, w których co ciekawe, Certiny od nowości robią -1, -2 sek., Tissoty, tak jak Orisy robią max. + 5 sek., oczywiście wszystko na dobę. Z kolei chińskie... tutaj jest różnie. Albo nie ma z nimi żadego problemu, albo klienci wracają co jakiś czas ponieważ naprawy gwarancyjne nie przynoszą żądanego efektu.
Inna spraw dotyczy również traktowania zegarków przez ich właścicieli. Często zapominają, nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, że zegarek mechaniczny jest urządzeniem precyzyjnym, o które należy dbać, a nie używać jak G-Shocka
_________________ Time is meaningless, and yet it is all that exists.
No i to jest pełen i absolutnie prawdziwy obraz rynku napraw gwarancyjnych, czyli 24 miesiące od daty zakupu A czasami 12, bo są ludzie którzy kupują zegarki na firmę.
Co ciekawe, podobne spostrzeżenia dotyczyły odchyłek Seiko 6R i 2892 - czyli że Seikacz miał większą amplitude odchyłek niż 2892, pomimo tego - suma sumarum ich dokładność była taka sama.
Mogę się również wypowiedzieć w temacie serwisu pogwarancyjnego ponieważ mamy swojego zegarmistrza. Jeżeli trafia do niego ETA przyniesiona przez właściciela, dość szybko, po zauważeniu, że zaczyna zwalniać, kończy się na czyszczeniu, smarowaniu i regulacji. Jak właściciel olewa pierwsze symptomy i używa zegarek dalej, aż zacznie się zatrzymywać lub bardzo mocno spóźniać, kończy się wymianą kół automatu (minimum).
Z kolei np Seiko trafia najwyżej na regulację (7SXX).
Co potwierdza tylko to, że mechanizmy Seiko mają większe tolerancje oraz wolniej pracują, co przekłada się na wydłużony okres międzyprzeglądowy.
_________________ Time is meaningless, and yet it is all that exists.
Jacek. Klon Właściciela Kilku Fabryk Ryżu Sfermentowanego.
Pomógł: 99 razy Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 15379 Skąd: że by...
#112 Wysłany: 2012-01-26, 11:58
Blaz napisał/a:
Jesteśmy tak naprawdę w przededniu rewolucji "świadomych klientów", co opisał Alamos wyżej.
Partyzantki co najwyżej. Większość będzie dalek klikała w 'uwielbiam to' i słuchała jak świnia grzmotu reklam z syrenim głosem, zapewniającym że jest właśnie tak, jak lubią. Za duże zapotrzebowanie społeczne na to jest.
Pomógł: 12 razy Wiek: 50 Dołączył: 27 Maj 2011 Posty: 3763 Skąd: Poznań
#113 Wysłany: 2012-01-26, 12:15
Trudno powiedzieć Jacku, Internet naprawdę się rozrasta i coraz więcej ludzi również świadomość zegarkową tutaj znajduje. Mój przyjaciel np, miłośnik wszelkich Omeg, ale także jeszcze jakiś czas temu nie stroniący od podróbek (tak, tak, traktował to jak świetną zabawę), dał się ostatnio namówić na trochę więcej uświadamiających rozmów przy whisky, a w rezultacie na automatyczne Sottomarino i jest przezachwycony. Dwa już sobie kupił. Owszem, nadal go ciągnie do Omegi, bo przecież kumple wiedzą co to Omega, a Sottomarino to raczej już nie. No, ale przynajmniej na zawsze wyleczyłem go z podrób, bo skoro w cenie podróby ma fajne, ładnie wykonane Sottomarino nikogo nie udające, to aż głupotą byłoby ładowanie się w żenującą podróbę.
Teraz muszę mu tylko wytłumaczyć, w którym momencie i dlaczego tak frajersko przepłaca. To dość trudne zadanie.
Kupowanie zegarków dla prestiżu i tzw. świadome zakupy to dwa nie przenikające się światy moim zdaniem.Ktoś kto dla prestiżu kupi przykładową Omegę i tak to zrobi.Luka jest tylko taka,że internet może go skłonić do kupienia czegoś co jest warte swojej ceny ale oprócz,a nie zamiast zakupu dla prestiżu.
Jacek. Klon Właściciela Kilku Fabryk Ryżu Sfermentowanego.
Pomógł: 99 razy Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 15379 Skąd: że by...
#116 Wysłany: 2012-01-26, 13:17
split napisał/a:
Trudno powiedzieć Jacku, Internet naprawdę się rozrasta i coraz więcej ludzi również świadomość zegarkową tutaj znajduje.
To dalej będzie kropelka w morzu. Znacznie szybciej rośnie ilość ludzi, których interesuje tylko ile tysięcy zeta maja na sobie i czy odpowiednio dobrze to widać. Nie oszukujmy się: ogromna większość ludności to pustaki.
Zabawną rzecz obserwuję w pracy, w grupie z którą się stykam. Kilkaset (po Polsce) osób stosunkowo zamożnych, nie uwikłanych w zależności prestiżowe; wolno im łazić w pracy w dzinsach z frędzlami, ukochanych "sweterkach bezpieczeństwa", smokingach do gaci w groszki itp. Dużo ich nosi "lepsiejsze" zegarki, rozmawiają o nich, porównują, dyskutują zakupy. Reakcja na zuo, które noszę: ładny, stylowy, dobre wykonanie. ale to nie Certina czy Omeśka - nie widać co to jest, nikt tego nie zna.
Pytania o cenę nie raczej padają. Jeśli już, to robi sie OT w stylu: a X za to gówno, które kupił 3 miechy temu, to wywalił <integer> złotych. I tak już <inna marka>, bo tamtym żona w <dowolny obiekt> wjechała
Cytat:
Teraz muszę mu tylko wytłumaczyć, w którym momencie i dlaczego tak frajersko przepłaca. To dość trudne zadanie.
Jest nadzieja
Gburek.
PS: zastrzegam, że do owej grupy nie należę, a już szczególnie pod względem zarobków. Rachunkiza grudzień płaciłem metodą losowania
Ostatnio zmieniony przez Jacek. 2012-01-26, 13:25, w całości zmieniany 1 raz
Kurczę, przecież to takie proste! Wiele (większość?) osób kupuje to co ludzie sobie pomyślą widząc dany zegarek na moim nadgarstku, a nie technologię, wytrzymałość, bezawaryjność, zastosowane materiały itp. Kto się na tym zna? Kto się na tym chce znać? Po co to komu?
Nie istotne, że jakaś tam omega pyli, nie trzyma czasu, czy jest zrobiona z aluminium, skoro inni widząc ten zegarek mają w głowie hasła "precyzja", "dokładność", "prestiż", "luksus", "klasa" i co tam jeszcze.
Na zegarkach znają się i chcą się znać pasjonaci, zapaleńcy, entuzjaści tematu, czyli tacy zboczeńcy co spędzają, jak my, godziny na forach internetowych. Albo pracują w branży. Jaki to procent popytu na zegarki? 0,0001%?
Pozostali to użytkownicy, używacze, prawdziwa siła nabywcza, segment docelowy. I właśnie oni kupują wizerunek, prestiż, styl, gębę Leonardo DiCaprio czy George'a Clooney'a. A nie ETĘ, Spring Drive i takie tam.
I szwajcarzy dobrze o tym wiedzą. I po co im innowacje technologiczne, skoro po mistrzowsku uprawiają marketing? Upraszczając - dopóki Brad Pitt nie zacznie reklamować chińskich zegarków dopóty nic nie grozi pozycji marek takich jak TH, Omega czy Rolex.
_________________ Segoy
Blaz [Usunięty]
#118 Wysłany: 2012-01-26, 13:24
Przypominam, że tu jest dyskusja o Ecie i innych mechanizmach. Temat o świadomości zegarkowej już mamy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach