Bąk, agent wywiadu CW (numer 54321*6) poznał tajemniczą "KS Automatic Mechanical 3 Dial Men Steel Wrist Watch BN" podczas wirtualnego rejsu pod muchą w pewnej Zatoce koło Hong Kongu. Bąk pierwszy raz w życiu widział ją na plakacie niszowego filmu dla dorosłych w jednym z małych kin w chińskiej dzielnicy Hong Kongu, specjalizującym się w życiu morskich mięczaków:
Wyglądała zjawiskowo, 42 mm w talii, taka akurat smukła, choć szósty zmysł Bąka podpowiadał mu (szóstym jego zmysłem było rozpoznawanie podrupek), że gdzieś w niej tkwi jakiś podejrzany haczyk. Siódmym zmysłem (którym było uodpornienie na sugestie podpowiadaczy), odrzucił od siebie złe myśli.
Zamówiwszy kolejne, dwudzieste już chyba wytrawne martini, Bąk wygodnie oparł się o reling jachtu i zapatrzył w zapadający zmrok nad górzystym, brzegiem morza. Kątem oka dojrzał na pokładzie znajomą sylwetkę.
To ona. Tajemnicza "KS Automatic Mechanical 3 Dial Men Steel Wrist Watch BN". Tajemnicza, ale jednocześnie jakaś taka znajoma, jej "hands" wydawały się takie smukłe i charakterystycznie ostro zakończone, jej "dial" także przywodziła Bąkowi wiele skojarzeń. I ta "bezel" fryzura". I ten pomarańczowy, cyfrowy makijaż indeksowy na "dialu"... Bąk poczuł się trochę niepewnie. Przegryzł oliwkę i zamówił kolejnego drinka.
* * *
"KS Automatic Mechanical 3 Dial Men Steel Wrist Watch BN":" podeszła do niego.Oparła się o reling, seksownie poruszając stopą o tekowy pokład.
- Jestem Kronen&Sohne, KS dla znajomych - jej uśmiech natychmiast rozwiał wszelkie wątpliwości Bąka.
- Bąk, Dżem Bąk. Jak zdrowie syna? - zagaił ze znaną w środowisku swadą i taktem.
- Syna? Nie, skąd ten pomysł, głuptasku. Jestem naprawdę koszerna. Zagrasz ze mną w interesującą grę? - i widząc błysk w jego oku, niewątpliwe wywołany przeczytaną lekturą, kontynuowała. - Ty wchodzisz za 34,99$, ja się zjawiam u Ciebie w realu. Wierz mi, mam wiele do zaoferowania... - KS zgrabnym ruchem wcisnęła w butonierkę jego marynarki małą karteczkę.
Bąk się zadumał. To nie było mało. To się wiązało z ryzykiem. Dolar drogi, mogą wejść służby celne. Co gorsze, żaden z kolegów z wywiadu CW wcześniej nie zdecydował się na tę misję. To nie była bezpieczna gra. Nie w czasach takich jak te. I jeszcze ten upadek Grecji.
- Sziping drogi, mała, waluta niepewna, złoto drożeje, nie mogę odmrażać depozytów. Zresztą - wzruszył ramionami - Prawdziwi mężczyźni pewne rzeczy dostają za darmo - upił łyk martini. Lód zatrzeszczał między zębami.
- Wiem skarbie. Sziping do Europy za 2,99$.
Bąk i tak wiedział, że ją weźmie. Tak czy siak. Z promocją czy bez. Ale, jeśli można ugrać coś więcej... Przecież to sedno jego zawodu. Puścił KS oko i zszedł do swojej kajuty. Z butonierki wyjął zwitek papieru. Rozwinął:
Toy. 5$. "Pomysłowa dziewczynka" - pomyślał. Niemal niezauważalnie dla zwykłego obserwatora jeden kącik jego ust powędrował w górę. Ale w głębi jego umysłu odzywały się natarczywe, małe dzwoneczki minutowego repetiera - uważaj, uważaj Dżem, to może być zdradziecka zabawa. I co, do cholery, oznaczają te krzaczki....
* * *
Czas wlókł się dla Bąka niemiłosiernie. 3 tygodnie oczekiwania w niepewności. W międzyczasie kilku agentów CW zdążyło podważyć umiejętności Bąka, co więcej - uznali, że Kronen&Sohne to jakaś "wirtualna marka" i nie ma żadnej KS. Nie chciał odwoływać się do Zarządu Wywiadu CW. "Za wcześnie, wytrzymaj" - myślał. Na szczęście kilku kolegów z Wywiadu poparło go w dążeniu do wypełnienia misji.
Niemniej Bąk się nudził, kilka razy skoczył do Zatoki w poszukiwaniu okazji i nawet złapał w swoją sieć dwie sztuki - Włoszki z Sottomarino. Nawet niezłe - jedna czarnulka, druga seksowna platynowa blondynka. Ale... jego ambicje szły znacznie dalej. Ta Planeta - myślał.
No i jeszcze ta afera z "podwunastym" agentem Adim. Znów odezwały się głosy o "wrogich obozach". Za murem szalał polityczny sztorm, wierchuszka polityczna rezygnowała, znów wracała, i tak w kółko. Na końcu po prostu wyłączyli media publiczne. Wszystko to mocno frustrowało Bąka. "Nie tak miało być" - myślał - "Czyżby znów zimna woja? Nikt tego nie chce w naszym świecie".
* * *
W końcu się pojawiła. Dowiózł ją osobisty kierowca w żółtej pancernej ciężarówce Poczty Polskiej. Na rękach wniósł do jego potrójnego apartamentu w Hiltonie (zawsze zastanawiał się, po co mu trzy sypialnie, ale instynkt podpowiadał - "na zapas, na zapas, jakbyś nagle musiał mieć więcej kont!").
Była ubrana w czarny, pod kolana płaszczyk z kartonu. "Mała czarna, kruca fiksa" pomyślał Bąk i podpalił Dunhilla.
- Ciao - puścił Bąk kółeczko. - Usiądź proszę i rozgość się. Drinka?
- Poproszę. Duża whisky na lodzie - KS powoli zdejmowała płaszcz.
"A przyda ci się, he he" - pomyślał Bąk i sam sobie też nalał.
Pod płaszczem miała na sobie krótką sukienkę z folii bąbelkowej, zawieszkę i plastikową kartę.
- Duży kredyt? - zagaił Bąk.
- Dzięki takim jak Ty - całkiem pokaźny - KS mrugnęła okiem.
W tle cicho grał Barry White. Światła świec niewiele pokazywały. Bąk przystąpił do działania:
- Więc, długo cię nie było... Co masz mi do zaoferowania.
- Dużo - szepnęła i wolnym ruchem zatańczyła na satynowej, stalowej podłodze jego apartamentu w Hiltonie.
"Nieźle" - pomyślał Bąk. "Całkiem nieźle, tylko nie zrób mi dziur w podłodze, bo zastrzelę".
W świetle świec jej twarz rzucały cienie na jej "dial". "Hands" i "Bransolet" tańczyły w rytm czasu i Barry'ego White'a:
Bąk czuł, że jego broń powoli się naładowuje. Wiedział, że jego Walther PP jest już nabity i wkrótce może wystrzelić. Silnym ruchem chwycił delikatną KS. Niemal biegiem pobiegł z nią do łazienki (łazienki, phi, mało powiedziane... łazienki, halo!), gdzie już czekał gorący prysznic.
- Jesteś diverką, prawdziwą? Zaraz się przekonamy - ni to szeptał, ni to krzyczał w ucho KS Bąk.
- O taaak, uwielbiam prysznice. I wanny. Głębokie wanny, bardzo błęęębokieeee waaaannnyyyy, takie "Water resistant up to 3 ATM (Not suitable for swimming, diving, shower etc.)" - KS lubieżnie wypinała swój zakręcany dekielek:
- Co???!!! What??!!! - Bąk stanął jak wryty. Byli już w łazience, a w zasadzie w apartamencie łazienkowym spa w Hiltonieo wymiarach 10 metrów na 5 metrów i 3,5 metra wysokości. Ostre światło halogenowo-jarzeniowe przenikało niemal przez Bąka i KS. - Was??!! - powtórzył. - 3 atmosfery? Zero prysznica?? No swimming and diving???"
- Ależ, ależ misiu! To nie tak jak myślisz!! - krzyknęła KS.
W świetle lamp oczom Bąka zaczynał ukazywać się coraz gorszy widok....
- Co... co Ty masz na bezelu - wyjąkał. Widoczne rysy na elementach aluminiowych, niedoróbki, kiepsko położona farba, którą mógł zetrzeć paznokciem, jakaś taka krzywa kropka na czole. - Co, co to jest?
- Ale, ale... będziepanzadowolony przecież. Plakat był, no był? Był przecież. Plakat taki ładny był - stękała KS.
Dotknął jej bezela. Ruszał się na wszystkie strony, nawet zaczął robić kliki do tyłu, choć był jednokierunkowy.
- Masz perukę??? - wrzasnął i aż go odrzuiło na mahoniowe drzwi amartametu łazienkowego spa Hiltona.
- Nie, nie! To nie peruka Dżemie! To jest brawdziwy bezel, tylko trochę mi się przekręcił - w jej głosie słychać było rozpacz.
_ O najjaśniejsza Królowo Brytyjska, Niemiecka i Rosyjska oraz Carze Wielkiej Mongolii - w oczach Bąka widać było przerażenie. - A to. O to! - pokazał palcem - Ten tu, cellulit na twoich nogach... - Bąk wciąż wskazywał na bransoletę. - To żyje?!
- Ale o ssso chodziiii - z KS wyraźnie ulatywało powietrze. Z pięknej pani niewiele już zostało. - Takie tam.. ryski... małe. Zaraz cellulit...
- A te nóżki to w ogóle pełne, czy na pół puste, bo jakieś lekkie takie??!! - Bąk chwycił się za głowę.
- Nooo, w sumie.... Sama już nie wiem - w oczach KS wyraźnie już widać było łzy. - Na plakacie ładnie, będziepanzadowolony - dukała z opuszczonym cyferblatem.
Nagle oczy Bąka zrobiły się jak dwie małe szparki. Wiedział już niemal wszystko. Misja się wypełniała. Czuł dumę, alkohol szumiał w głowie, a wypalony Dunhill zwisał z ust.
"Jeszcze jedna, ostatnia próba" - elektrony w mózgu Bąka próbowały przebić się przez gigantyczne fale wypalonych szarych komórek. Jedną ręką błyskawicznym ruchem wyciągnął Walthera podwieszonego na skórzanej kaburze pod pachą , drugą zaś, niemal w niewidoczny sposób wyłączył światło w apartamencie łazienkowym spa. Zapanowały ciemności, ale tylko na sekundę. Przyklejona taśmą dwustronną 3M do Walthera latarka z sześcioma diodami led przeszyła ciemności kierując snop światła na KS.
"Teraz, albo nigdy" - pomyślał Bąk.
Ostre światło przeszyło KS. Przez kilka sekund panowała wręcz namacalna cisza, w której słychać było tylko delikatne cykanie mechanizmu KS. Bąk wstrzymał majeranek w płucach. Powoli nacisnął wskazującym palecem spust latarki. Zapanowały ciemności.
* * *
"Tak myślałem". Bąk patrzył w ciemności wprost przed siebie. KS wyglądała naprawdę żałośnie, nic nie zostało z tego, co wcześniej widział na plakatach w dzielnicy chińskich filmów w Hong Kongu:
- A więc to prawda. To ty, agent CW 54321*6. Więc co, Agencie CW 54321*6, zatem myślisz, że jesteś taki dobry? Że umiesz, tak jak niektórzy rozpoznawać syf, nie mając czegoś dłużej w ręce niż minutę? Że tak bardzo nie lubisz, jak to robią niektórzy, przepłacać za Ambasadorów, DNA i legendy o wyprawach okrakiem na torpedach? Że w życiu nie trzeba ryzykować? Że trzeba spróbować wszystkiego, żeby się wypowiadać rzetelnie? Otóź nie. Nic nie wiesz. Musisz się jeszcze dużo uczyć, agencie Bąk. I dużo ryzykować, żeby być obiektywnym. I żeby nie obrażać przy tym innych, czyniąc im przykrość i krzywdę - głos z ciemności był cichy, pozbawiony emocji. - Tak, Dżemie.
W tym ostatnim słowie jednak usłyszał coś więcej. Bąk podszedł bliżej patrząc w blednące "hands" (indeksy na "dial" jednak w ogóle się jej nie świeciły). Podniósł Walthera na wysokość głowy KS. Wycelował. Ręka zawisła w powietrzu wypełnionym wonnymi olejkami i majerankiem na dłuższą chwilę. W oczach Dżema widać było mieszaninę różnych uczuć. Ale głównie zrozumienie. Jednym szybkim ruchem Bąk posłał kolbę Walthera w kierunku głowy KS. Odwracając się słyszał upadek bransolet na marmurową podłogę łazienkowego apartamentu spa w hotelu Hilton. Zamknął za sobą drzwi.
* * *
Siedząc w ulubionym fotelu Bąk się zadumał. "Misja wykonana, a ja znów zostałem z planami na posiadanie Planety... Cóż, misji przede mną jeszcze sporo. Na pewno ją w końcu złapię. Przecież w moim fachu nie chodzi o to, żeby mieć króliczka, ale żeby go gonić, prawda?" - zadowolony dolał sobie wytrawnego Martini. Przez ramię zerkną w kierunku zamkniętego apartamentu łazienkowego. "A póki co, może by tak tej KS założyć jedną z tych modnych sukienek od Łysego, Nicka albo Stacha...?" Bąk uśmiechnął się pod trzydniowym wąsem - "Dla mnie jednak nie ma przegranych spraw".
* * *
Ajan Flaming, 2011, po lekturze Metaxy.
Dżem Bąk wróci w odcinku "Infantry. Zemsta tanich rzeźników z niewiadomo skąd".
* Powód edycji - udoskonalanie scenariusza oraz poprawianie literówek po wrednej, ale faktem jest - marnie opłaconej - stenotypistce. Chyba wszystko.
_________________ hrg.pl
Ostatnio zmieniony przez Dominik 2011-11-29, 06:01, w całości zmieniany 9 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach