Demagnetyzer.
W zegarmistrzowskim warsztacie taki przyrząd czasem się przydaje, a czasem jest niezbędny.
Któż nie miał kłopotów ze śrubeczkami lepiącymi' się do pęsety lub śrubokręta. To jeszcze można
ścierpieć, ale co zrobić, gdy sklejają się zwoje włosa balansowego, a nie pomaga płukanie w benzynie
ekstrakcyjnej? Mnie również dopadł ten problem. Próbowałem zrobić coś w rodzaju cewki
rozmagnesowującej do kineskopów. Cewkę zasilałem napięciem przemiennym 230V, jako ogranicznik prądu
służyła żarówka 100W. Niestety, efekty działania takiej cewki były raczej mizerne.
Rozpocząłem poszukiwania opisu demagnetyzera w necie. W końcu znalazłem stronę
http://sound.westhost.com/clocks/demagnetiser.html
której autor opisuje stary posiadany przez siebie demagnetyzer oraz zmiany, jakie wprowadził do jego konstrukcji.
Na podstawie tego opisu wykonałem własny demagnetyzer, którego opisem chciałbym się podzielić z
uczestnikami tego forum. Chciałbym również zachęcić do zbudowania własnego urządzenia. Jednocześnie
przestrzegam, że we wnętrzu demagnetyzera występują napięcia niebezpieczne dla życia, nawet po
odłączeniu źródła zasilania.
Na początek schemat.
Demagnetyzer składa się z dwu części.
Pierwsza część służy do naładowania kondensatora o dużej pojemności do wysokiego napięcia ponad 600V.
Zbudowana jest z diodowego podwajacza napięcia z diodami wytrzymującymi napięcie co najmniej 700V.
Rezystor 220 ohm ogranicza prąd ładowania kondensatora, zabezpieczając diody przed przepaleniem. Ze
względu na możliwość przebicia napięciowego między końcówkami, należy użyć rezystora o mocy co
najmniej 0,5W. Kondensator wejściowy powinien być przystosowany do napięć 400V.
Drugą część demagnetyzera stanowi obwód rezonansowy LC. Kondensator 6uF naładowany do napięcia ponad
600V rozładowuje się oscylacyjnie poprzez cewkę 4,7mH. Oscylacyjny zanikający prąd przepływający
przez cewkę wytwarza przemienne, zanikające pole magnetyczne - czyli to, na czym nam zależy.
Ponieważ w trakcie oscylacji na kondensatorze występuje napięcie na przemian dodatnie i ujemne, nie
można zastosować wysokonapięciowego kondensatora elektrolitycznego. Kondensator musi również
wytrzymywać wysoki prąd rozładowujący. Najbardziej odpowiedni jest kondensator rozruchowy do silników
elektrycznych, mający postać plastikowego białego walca ze śrubą mocującą na jednym końcu i
wyprowadzeniami elektrycznymi w postaci blaszek lub przewodów na drugim końcu.
Cewka rezonansowa została wykonana przy użyciu starego transformatora z rdzeniem EI60. Z karkasu
cewki transformatora zostały usunięte wszystkie uzwojenia i zostało nawinięte nowe uzwojenie drutem
emaliowanym DNE1, czyli drutem nawojowym emaliowanym miedzianym o średnicy 1 mm. Należy ściśle
nawinąć uzwojenia warstwami, aż do całkowitego wypełnienia karkasu transformatora. Nawiniętą cewkę
należy umieścić w rdzeniu, używając jedynie kształtek typu E, natomiast elementy typu I można
wyrzucić.
Można użyć podobnego transformatora z rdzeniem typu EI, o przekroju kolumny środkowej około 4 cm2,
nawijając karkas cewki do pełna drutem nawojowym o średnicy 0,8 do 1 mm. Przy cieńszym drucie, a
zatem większej liczbie zwojów, kondensator obwodu rezonansowego winien mieć nieco mniejszą pojemność,
np. 4,7uF.
Kondensator przyłączany jest wpierw do obwodu ładującego. Po naładowaniu kondensator odłączany jest
od obwodu ładującego i włączany w obwód rezonansowy. Zastosowałem włącznik zasilania typu C1553AL,
stosowany w listwach zasilających. Ma on przycisk podświetlany neonówką oraz podwójne styki 16A/250V.
Włącznik ten przerobiłem tak, by stał się włączająco-rozłączającym. W tym celu, po wyjęciu czerwonego
przycisku, przełożyłem styk numer 4 w miejsce numer 6. Ponadto wymieniłem rezystor zasilający
neonówkę na 1,2 Mohm.
Świecenie neonówki sygnalizuje obecność ładunku w kondensatorze.
Wszystkie elementy demagnetyzera umieściłem w plastikowym pudełku o rozmiarach 145x90x50 mm.
Przełącznik wcisnąłem w dopasowany otwór wycięty w górnej części pudełka. Transformator przykręciłem
4 śrubami do dolnej części. Osobno umocowałem blachę wsporczą z kondensatorem oraz płytkę drukowaną z
pozostałymi elementami. Wykonując płytkę należy pamiętać o dużych odstępach między ścieżkami, ze
względu na niebezpieczeństwo przebicia spowodowanego występowaniem wysokich napięć. Zaleca się, by
elementy metalowe (śruby) wystające na zewnątrz obudowy, były uziemione.
Aby rozmagnesować jakiś element, np. końcówkę śrubokręta, należy położyć go na obudowie ponad kolumną
środkową transformatora. Po włączeniu zasilania naciskamy przełącznik do pozycji ŁADOWANIE, a gdy
zaświeci się neonówka, przełączamy do pozycji IMPULS. Rozmagnesowanie większych elementów może
wymagać kilku impulsów magnetycznych.
Ostatnio zmieniony przez TOS 2010-09-21, 14:16, w całości zmieniany 1 raz
zupełnie nie wiem o co chodzi ale wygląda profesjonalnie i działa!
Dzięki za artykuł - człowiek całe życie się uczy. Jakkolwiek jeszcze nie miałem potrzeby używać ale jakby co to będę wiedział do kogo uderzać!
W robocie mam profesjonalne urządzenie do magnetyzowania i demagnetyzowania pasków magnetycznych wklejanych w książki
No i pytanie do "fizyków"- czy bez obaw mogę korzystać z tego urządzenia mając zegarek na ręce? Tzn. magnetyzować paski/demagnetyzować je.
A ja mam demagnetyzer zrobiony z chińskiej maszynki do strzyżenia:
Rozkręcamy i wyrzucamy części ruchome - zostawiamy tylko elektromagnes (cewka z rdzeniem) i włącznik.(na obudowie zaznaczamy miejsce w którym skupia się pole magnetyczne)
Jak używać - włączamy (buczy!!) zbliżamy do rozmagnesowywanych części (popatrzmy jak sobie podskakują ) i nie wyłączając (ważne!!!) oddalamy na jakieś 20cm (minimum) i wyłączamy "maszynkę"
Jest jeszcze prostszy patent
Tylko trzeba mieć staru monitor kineskopowy z funckją odmagnetyzowywania. Degaussing z zasady jest opisana. Zbliżamy pacjenta do obudowy, naciskamy, robi się "pyk", i po problemie. Ja tak ćwiczyłem śrubokręty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach