#1 Wysłany: 2010-10-31, 13:01 Javelle Power Reserve
Przed chwilą mieliście okazję poczytać o bateryjce, teraz schodzimy na Ziemie i lecimy to co kręci nas najbardziej.
Na wstępie zaznaczę iż zakup tego zegarka, to pierwszy w mojej historii zakup spontaniczny. Zakup całkowicie nieprzemyślany, wykonany pod wpływem dziwnego zwierzęcego impulsu typu „Bierz go!”. Ale mimo wszystko niekiedy owo zezwierzęcenie wychodzi na dobre, w związku z czym przedstawiam wam chińskiego imigranta z Dusseldorfu – Javelle.
Dotarł szybko, bo w 4 dni od zakupu, więc zakupem byłem jeszcze mocno podekscytowany. I powiem szczerze, że trochę się bałem, bo raz że kupiłem na Ebayu od Niemców, a dwa, że na fotkach producenta był mocno dopieszczony. Tak mocno, że aż podejrzanie za mocno. Ale ku radości mojej i mojego portfela, nie rozczarowałem się.
Najlepszym i jednocześnie najważniejszym elementem tego zegarka jest tarcza, czysta i bez niedociągnięć, fantastycznie ozdobiona falbankami (mam nadzieję że widać je na zdjęciach ). Do tego jest bardzo czytelna i właściwie niemalże wszystko ze sobą współgra. Piszę niemalże gdyż od zawsze irytowały mnie pozjadane indeksy, tutaj żółci zadecydowali o skonsumowaniu fragmentu siódemki oraz 5 na rzecz czytelniejszego wskaźnika rezerwy naciągu. Nie ma tragedii, ale można było tego uniknąć poprzez zrobienie kreskowych indeksów, takich jakie widzimy w przypadku godziny 9 i 3. Datownik czytelny otoczony błyszczącą srebrną obwódką subtelnie dodaje elegancji Javelle’mu. Nawet logo, które z początku mi się nie podobało, ze względu na spore podobieństwo do uskrzydlonej klepsydry Longinesa pasuje do tarczy.
Zegarek jest dosyć spory, gdyż 44mm średnicy (z koronką 47) i 8mm grubości trochę odbiegają od optymalnych standardów zegarka eleganckiego. Ponadto twórcy zadecydowali się osadzić czasomierz w bocznie prążkowanej kopercie, co trochę go szpeci, bo od razu przypominają mi się niektóre chińskie regulatory w takich samych kopertach. Do nich to i owszem pasuje, ale do niego nie bardzo.
Bebeszki to również mocna strona tego zegarka. W środku mamy 21 kamieniowy DG2813 czyli słynny klon Mioty 8215, zmodyfikowany o wskaźnik rezerwy i najbardziej idiotyczny wskaźnik 24 godzinny. Werk mi dobrze znany z paskudnego Timexa, z którym nigdy nie było problemów i zawsze chodził dobrze, w tym przypadku jest podobnie. Drobna odchyłka 3 sekund na dobę jakoś mi zbytnio nie przeszkadza. Poza kilkoma plamkami na warniku, zastrzeżeń nie mam.
Jest bardzo dobrze. Kupiłem zegarek który niczego nie udaje, jest nieźle wykonany, pracuje na dobrym werku, a przede wszystkim kosztował nieco ponad 260zł, gdzie jego starszy kolega Paskudny Timex kosztuje niemalże 2 razy tyle. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości po raz kolejny pojawi się u mnie ów wcześniej omawiany zwierzęcy impuls, który spowoduje iż następne nabytki będą jeszcze lepsze.
I uzupełnienie o fotę nadgarstkową:
_________________ Wzorem kilku innych Kumotrów wypisałbym tutaj marki i modele swoich zegarków, ale obawiam się że mogłoby zabraknąć miejsca
Ostatnio zmieniony przez Swissmaker 2010-10-31, 13:13, w całości zmieniany 2 razy
jedyne co jest zdecydowanie na nie to indeksy - kombinacja rzymskich i arabskich i jeszcze zjedzona 5 i 7 - mogli sobie odpuścić! gdyby miał nienumerowane indeksy byłoby miodzio a tak to tylko tak sobie.
Jestem na umiarkowane TAK.
Marna jakość nadruków, ale sama tarcza fajna. A jakości nadruków gołym okiem - i tak nie widać więc czym się martwić
Niech sie nosi !
Pomógł: 90 razy Wiek: 62 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 31014 Skąd: Zielona Góra
#6 Wysłany: 2010-10-31, 23:04
Z indeksami faktycznie przekombinowali, ale zegarek sympatyczny i może się podobać, co do jakości nadruku to bym się nie czepiał, nieuzbrojonym okiem i tak tego nie widać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach