Czajka 3050KR
Odpowiedz do tematu

: Czajka 3050KR
Dziś kilka słów o zegarku, który w zasadzie nikomu nie kojarzy się z rzeczywistym pochodzeniem – zarówno pod kątem stylistyki, jak i czasu powstania.



Lata '70 to kwarcowa rewolucja. Rewolucja realizowana na wszystkich frontach – zatem nie dziwi że w ZSRR, który był trzecim światowym producentem, prace te trwały równolegle z konkurencją.

Pierwszy zegarek zasilany bateryjnie w ZSRR to tranzystorowa Sława, opisana już tu :
http://czwarty-wymiar.pl/viewtopic.php?t=1848

Lata '70 to kolejne prace, dwukierunkowe. Kierunek pierwszy, to rozwiązanie chodu zegarka bez zastosowania silniczka krokowego. W ten sposób powstał kaliber 3045, będący de facto licencyjnym Junghansem Ato-Chron. Na jego bazie, powstał nietypowy 3055, z kołem balansu.

Kierunek drugi, to mechanizmy z zastosowaniem silniczków krokowych – i tutaj dochodzimy do bohatera naszego opracowania, czyli Czajki 3050KR – od „kwarcowyj riezonator”.



Mechanizm 3050KR powstał w wyniku szeroko zakrojonych prac badawczo-rozwojowych radzieckiego przemysłu. Dwa wydzielone zespoły badawcze od 1974 roku pracowały równolegle w NII Czasprom. Pierwszy, opracowywał legendarny mechanizm LCD elektronika B6-02, jedyny i do dzisiaj stosowany kwarcowy mechanizm LCD w ZSRR/Białorusi/Rosji. Jego wariantem „rozwojowym” był – także jedyny – mechanizm LED Elektronika-1. Drugi zespół opracowywał w pocie czoła właśnie 3050KR, przy wsparciu zakładów w Ugliczu/Czajka i Pietrodworcu/Rakieta. Prace dały efekt około roku 1975 – zegarek w całości był prezentowany na targach lipskich w 1976, wraz z pozostałymi dwoma zegarkami LCD i LED.






Większość dostępnych źródeł mówi o dwóch seriach produkcyjnych – pierwsza z lat 1976-1977, bardzo mała. Można ją rozpoznać po sposobie działania stop-sekundy, w starszych następowało fizyczne przerwanie zasilania. W nowszych blokowało tylko koło, i powstawały w latach 1978-1983, kiedy to zakończono ich produkcję. Druga wyraźna róznica, to taka że oscylator w wersji starszej jest pokryty ceramiką, w nowszej zaś plastikiem – jest czarny. No i jeśli wexmiemy już takiego delikwenta w łapki, to w starej wersji data zmienia się skokowo o 12, a w nowej „przechodzi” przez 3 godziny.



Sam mechanizm jest wyjątkowo ciekawy. Jest to bez wątpienia własna konstrukcja zakładów w Ugliczu, wykonana z dostępnej w ZSRR w tamtym okresie bazy materiałowo-technicznej. Silnik krokowy jest zwyczajnie duży. Jest podobny w założeniach do szwajcarskiego projektu Beta 21 i powstałego w jego wyniku mechanizmu 9180, a właściwie jego wersji produkcyjnej ESA 9181 – chodzi głównie o fakt posiadania czterech cewek w dużym silniku krokowym. Ale tak samo jest „podobny” do Girard Perregaux 352, czyli wynika z tego – po raz kolejny – że wszyscy rżnęli od wszystkich co się tylko dało, a komu się to wypomina to już rzecz polityczna :-)



Łożysko uzbrojone jest w kamień.

W roku 1976, produkt nie był jeszcze gotów do wprowadzenia na rynek – wymagał dopracowania które zajęło blisko rok, i finalnie pierwsze egzemplarze seryjne wypłynęły – to najlepsze słowo – w 1977. Zegarek był w zasadzie niedostepny dla zwykłych śmiertelników, przy tym jego awangardowy, kosmiczny styl powodował drastyczny wzrost ceny na rynku wtórnym.

Przechodząc do samego zegarka – nie sposób przejść koło niego obojętnie.
Zaczynając od masywnej koperty 35x44x13 mm, wykonanej standardowo dla tamtego okresu – chromowany mosiądz ze stalowym deklem, uszczelnianym zakręcanym pierścieniem dociskowym.

Tarcza zegarka to po prostu poezja. Dwuwarstwowa, z zagłębioną częścią centralną, a zewnętrzny pierścień posiada nakłądane, potężne indeksy godzinowe.



Wskazówki są fazowane, ich końcówki wypełniono luminoforem.




Okno kalendarza obramowane jest nakładaną ramką.



Ponieważ krawędzie boczne indeksów są polerowane, w codziennym użytkowaniu odbijają one błekit tarczy – wygląda to obłędnie.



Mechanizm zasila standardowa bateria LR44, dobrej jakości obecnie zapewnia użytkowanie przez około rok – całkiem już nienajgorzej.


Reasumując, kapitalny kawałek historii wzornictwa oraz techniki, wart każdej złotówki :-)


:
I pomyśleć, że obecnie kupi się werk kwarcowy za 2$ i będzie działał tak samo, albo i lepiej.

:
Ostatnio takiego widziałem na sprzedaż jak szukałem czajki dla żony :P

:
jaro19591 napisał/a:
I pomyśleć, że obecnie kupi się werk kwarcowy za 2$ i będzie działał tak samo, albo i lepiej.

Postęp ;) Technika idzie do przodu .. Na tamte czasy to była rewolucja :))

Ciekawe, co będzie za 50 lat ? Poza tym, że rynek zdominują smartwatche :twisted:

:
To może głupie i nieracjonalne, ale zegarek z takim werkiem mógłbym nosić. Również jakiś porządny, wypasiony kwarc nowej generacji, z dwudolarowym werkiem jakoś było by mi nijako hmmm .

:
On tyla jak zegar kuchenny :-) Silniczek "skacze" co sekundę.

:
Jak na radzieckie wzornictwo jest bardzo nowoczesny. Jakby go wyprodukowano w 2013.

Gb.

:
Wzornictwo jest ponadczasowe , tylko teraz z rozmiarami typu XXL poszaleli .

:
ALAMO napisał/a:
On tyla jak zegar kuchenny :-) Silniczek "skacze" co sekundę.


W latach 80 miałem Czajkę "nurka" z tym modułem. Mam wrażenie, że do silkika idą tylko dwa druty, co oznaczałoby, że w zasadzie konstrukcja była taka, jak dzisiejsze, ale solidna jak diabli.

Gb.

:
Istotnie, 2 druty :



Podobno one były jakoś izolowane, ale ta izolacja się "wypalała" - więc dodatkowym środkiem zapobiegawczym jest ich sztywność i wyprofilowanie takie, żeby się nie zwarły.

A co do stylistyki, to Czajka miała odjechane stylistycznie projekty, zresztą ten akurat model i te wysokie indeksy to kwintesencja lat '70 w ZSRR.

:
Jakby ktoś szukał :P
https://www.etsy.com/list...ew_type=gallery

:
Ożesz...
Każdy drucik zakończony oczkiem na wkręt do płytki :shock:

Gboo.

[ Dodano: 2014-12-07, 12:55 ]
ALAMO napisał/a:

Podobno one były jakoś izolowane, ale ta izolacja się "wypalała" - więc dodatkowym środkiem zapobiegawczym jest ich sztywność i wyprofilowanie takie, żeby się nie zwarły.


Druty idą " jednym ciagiem" z cewek i standatdowo są izolowane lakierem. Wtedy do drutu nawojowego stosowano przaie wyłącznie podwójne malowanie szlakiem z różnymi dodatkami. To miało prawo się kruszyć i przecierać.
BTW teraz malują drut różnymi pierdylami i srajflonami. Jest zabawa, jak trzeba to usunąć do lutowania z cieniutkiego drucika.

Gboo.

:
Tak, faktycznie wyglądają trochę jakby były pokryte kalafonią.

:
ALAMO napisał/a:
Tak, faktycznie wyglądają trochę jakby były pokryte kalafonią.


Tak nieśmiało: zapewne miałeś na myśli politurę. Kalafonia to topnikdo lutowania.

Gb.

:
Jacek. napisał/a:
Kalafonia to topnikdo lutowania.


Owszem, ale o konkretnym kolorze i przejrzystości, prawda? No i to własnie tak wygląda - stąd opis.

Odpowiedz do tematu
Skocz do:  

Pełna wersja forum
Powered by phpBB © phpBB Group
Design by Vagito.Net | Lo-Fi Mod.