Przeglądając forum natknąłem się na ten wątek. Poztanowiłem się dopisac, bowiem i ja mam podobną historię. Od dziecka pamiętałem mojego ojca zawsze na ręku z doxą. Była ona w rękach różnych majstrów no i oczywiście mocno zmęczona życiem. Postanowiłem więc około 9 lat temu zrobic ojcu niespodziankę i ją odnowic. Nie było wtedy jeszcze takich forów ani renowacja nie była tak dostępna i powszechna. Skorzystałem z pomocy moich przyjaciół w Szwajcarii i oni po poszukiwaniach warsztatu oddali go do renowacji w Muzeum Zegarków w Lozannie. Po kilku miesiącach jak zegarek wrócił i wręczyłem go ojcu to... tak wzruszonego nie widziałem go dawno. Przypomniały mu się jego lata młodości, bo tak ponoc wówczas ten zegarek wyglądał. Niestety, mój tato zmarł kilka miesięcy później
Dziś ja go dumnie nosze i to tylko na specjalne okazje. Na inne - zakładam droższy
A oto ten zegarek. Fotki zrobione trochę pośpiesznie i nie do końca oddają jego wygląd. Za to wspomnienia są bezcenne!
Każdy TAKI zegarek - nie ma ceny, poza naszą własną godnością.
Mam w kolekcji kilkanaście zegarków po moich przodkach, niektóre reanimowałem za kwoty większe, niz ich rynkowa wartość.
Na tym forum każdy zegarek jest wart tyle, ile sam go cenisz.
Zimek po przeejśćiach jest taki sam, jak cacusiana Calatrava. Bo to nie zegarek stanowi człowieka, wbrew pozorom.
A twoja Doxa - a właściwie Doxa twojego Taty - jest bezcenna, i dziękuję że nam ją pokazałeś
asarko, większość z nas ma takie zegarki, których wartość nie liczy się w pieniądzach a wspomnieniami o czasie spędzonym z naszymi najbliższymi, którzy odeszli - a tego na żadne pieniądze przeliczyć się nie da!
Dzięki za podzielenie się z nami wspomnieniami i zegarkiem!
Dzięki za ciepłe słowa. Cieszę się, że dołączyłem do tego forum. Zauważyłem bowiem, że trochę inne podejście do zegarków tutaj można znaleźc. Inne niż na niektórych innych forach i to nie oznacza, że tamte są gorsze, tylko takie traktowanie zegarków jakie tu widzę jest mi trochę bliższe.
Kadarius - to prawda z zegarkami po (od) najbliższych. Dodam tylko, że jak od niedawna zająłem się trochę zegarkami, to kilku moich kolegów poprosiło mnie o pomoc w renowacji ich zegarków. I tak: roamer mamy z 1. komunii, delbana ś.p. dziadka, atlantic kupiony za 1. pensję (kolega idzie za dwa lata na emeryturę). I nie są to jak widac jakieś 'wypasione szwajcary'. Każdy z nich zarabia duuuużo powyżej średniej krajowej. Ale jak patrzę jak od czasu do czasu jak dumnie je noszą - to ich zadowolenie jest bezcenne!
A za renowację zapłacili przelewem
Pomógł: 112 razy Wiek: 47 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 37156 Skąd: Bone China
#22 Wysłany: 2011-04-30, 09:26
asarko też mam rodzinne zegarki , Rakietę po dziadku , tata dał mi swojego Glashutte , Teść podarował Komandira .
Te zegarki są najfajniejsze na świecie
Pies czy kot?: pies Pomógł: 7 razy Wiek: 31 Dołączył: 19 Mar 2010 Posty: 5768 Skąd: ta Pani tutaj?
#23 Wysłany: 2011-04-30, 16:31
Takich pamiatek po prostu sie nie pozbywa.Mam Zenitha po pradziadku, prostego Q&Q po prababci (oba zegarki nosili do smierci) i seiko 5 od dziadka (moj pierwszy zegarek, dostalem jak mialem 12 lat). Te zegarki nie maja ceny.I chocby nie wiem jak mnie kusilo wpakowac ten 18.28.1.PE z tego Zenitha do koperty Marysi to tego nie zrobie,wlasnie ze wzgledu na to,ze nosil go moj pradziadek,ktorego nie mialem przyjemnosci poznac.Nie zmieniam nawet pozolklego,celuloidowego szkla.Ba,mam nawet skorzana kieszonke, ktora moja prababcia uszyla pradziadkowi (byla przyszyta do marynarki dziadka).Takie pamiatki znacza dla mnie o wiele wiecej,niz inne zegarki.
Dopoki nie umieramy z Iga z glodu, to zostana u mnie.Sprzedam je tylko, gdy zycie mnie do tego zmusi.
_________________ "Let's plot log against log. It's a physicist's favourite plot, since everything looks straight... "
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach