Kilka pytań do "starszych" zegarkomaniaków ^
Odpowiedz do tematu

:
TomekR napisał/a:
W drugiej połowie lat 80-ych za $20 umarłbyś z głodu. Jako stażysta w Banku Handlowym miałem w 1985r ok. $30 miesięcznie (to była płaca minimalna), po trzech miesiącach dałem sobie spokój z karierą w komunistycznej bankowości i w prywatnym zakładzie ślusarskim dostałem pensję "na dzień dobry" ponad trzykrotnie wyższą.


A nie liczysz po oficjalnym kursie ?? Bo to by się nawet zgadzało.
Pensja mojego ojca wynosiła w 1986 roku (kiedy wujas jechał do Libii na kontrakt) 25 dolców. Oczywiście po przeliczeniu na kurs czarnorynkowy, bo po oficjalnej mogłeś kupić tylko walutę jeśli jechałeś za granicę, i to jakieś grosze. Resortowa pensja, więc nie najgorsza. Pod koniec lat '80 - już około 150.

:
Nie, nie po oficjalnym. To już był ten etap w moim życiu, że kupowałem bony/dolary pod Pewexem w celu zakupu Żytniej Mazowieckiej w tej wielce szacownej instytucji. Za pierwszą moją pensję w BH (to była moja pierwsza praca) kupiłem sobie parę Wranglerów w Pewexie za $24,50, kilka paczek fajek (były, pamiętam jak dziś, po 65 centów) i kilka butelek wódki (zgodnie z zasadą łabędziej szyi) i było po wypłacie.
A co do oficjalnej ceny: mam gdzieś jeszcze swoją książeczkę walutową i bony na zakup paliwa w NRD :grin: , po 87 roku sporo jeździłem do RFN :grin: .

EDYTA: jeśli dobrze pamiętam, to każdemu ( ) obywatelowi naszego komunistycznego raju przysługiwał zakup po kursie oficjalnym kwoty $50 rocznie przy wyjeździe do państw tzw drugiego obszaru płatniczego.

Ostatnio zmieniony przez Tomek 2010-08-23, 15:54, w całości zmieniany 1 raz
:
za pierwszą wypłatę z praktyk w liceum kupiłem sobie kurtkę skurzaną używaną .. TYLE zarobiłem :neutral:

Blaz
[Usunięty]
:
A ja pamiętam podróż pociągiem PKP na Śląsk celem przywiezienia wielu kilogramów serdelków. :mrgreen: W pociągu siedziałem z ojcem i wujkiem w kiblu, bo już w Bydgoszczy (pociąg był z Gdyni) wchodząc do wagonu można było zrobić tylko kilka kroków. :mrgreen: Z powrotem było łatwiej: za trzy serdelki konduktor ustąpił nam miejsca w swoim przedziale. Pamiętam, że razem było 50 kilo serdelek: mam liczną rodzinę i wszyscy zrobili zamówienie. :mrgreen:

Wtedy w Katowicach - pamiętam jak dziś - naprzeciwko Dworca Głównego w takiej bocznej uliczce po lewej stronie od kładki był Pewex. Ojciec tam kupił kawę i... elektronika Montanę. Drogi był. :mrgreen: Jaki byłem wtedy dumny, bo byłem jednym z pierwszych w podstawówce z elektronikiem na ręku. :mrgreen:

:
Blaz napisał/a:
A ja pamiętam podróż pociągiem PKP na Śląsk celem przywiezienia wielu kilogramów serdelków. :mrgreen: W pociągu siedziałem z ojcem i wujkiem w kiblu, bo już w Bydgoszczy (pociąg był z Gdyni) wchodząc do wagonu można było zrobić tylko kilka kroków. .....

Czyli, w ówczesnej nomenklaturze, mieliście podróż I klasą z miejscami siedzącymi :mrgreen: :mrgreen: . Ile ja się najeździłem w podobnych warunkach tzw "rzeźnią" (dla nie znających tematu: pociąg osobowy) do Zakopca w zimie czy nad morze w lecie. Np podróż do Zakopanego z Warszawy trwała ok. 18 - 22 godzin. Miejsce w kiblu czy na korytarzu (siedzące) to był luksus.

:
@TomekR. Ja pamietam cene dolara [pod pewexem] z lat 1986-1987. to bylo okolo 1000zl
Moja pensja wynosila 15000zl , to byla jedna para jeansow tureckich, do kupienia na katowickim "szaberplacu". Sredni zarobek w FSM to bylo 25000-27000zl. Zanim mnie do woja wzieli, troszke dolcow kupilem, zeby miec na zas. W listopadzie 1988 czesc sprzedalem po 5000zl za dolara. W 1989 we wrzesniu dolar szalal po 12000. W pazdzierniku
1989 wyszedlem z woja, sprzedalem 200 dolcow po 10000zl, a moja pierwsza wyplata po woju, za listopad 1989 , to bylo 750000zl

Noze tez lubie
:
Odkopie :) mój wujek mi opowiadał, że kupił molnie kieszonkę za 100, a zarabiał 1200. Popytam go jeszcze. Mówił też że Rosjanie przywozili zegarki na kilogramy od siebie. Nauczycie histori też opowiacał jak to się jeździło za granicę i kupowało elektroniczne zegarki na kilogramy :)

:
Posiadam na stanie Mołnię którą kupiłem kiedyś na ruskim bazarku za równowartość dzisiejszych 10 PLN :mrgreen:

:
No tak, ale zależy o jakich czasach mówimy i o jakim wykonaniu. Bo pewnych molnii to ja bym nawet za 10 zł nie chciał :mrgreen: Z drugiej strony dostałem na komunię poljota budzika i to było wtedy coś

Ostatnio zmieniony przez Aronus 2011-04-27, 08:47, w całości zmieniany 1 raz
:
To była nówka sztuka nie śmigana z pięknym okrętem na deklu.

Edyta

mam go do dzisiaj

Ostatnio zmieniony przez Svedos 2011-04-27, 08:53, w całości zmieniany 1 raz
:
Też kupiłem na stadionie mołnie , była tak tania że mi z kieszonkowego na kieszonkę starczyło .

:
Ja nie mam zadnej kieszonki, pasowało by miec :)
Może wujek nie czuje sentymentu :)

:
Mi znajomy opowiadał że, jego dziadek jeździł kiedyś do byłego ZSRR w celach handlowych , kupował zegarki i chował je w wentylatorze od nawiewu , następnie przywoził do polski i sprzedawał :twisted: , póki co próbuję mu zreanimować prawie nową Slave na 3056 (odpadł jej napis kwarc) po za tym jest w świetnym stanie :wink:

:
Darecki napisał/a:
No to aż tak dużo to się nie zmieniło. Jak ktoś miał pieniądze to i wtedy mógł kupić dobry zegarek

No nie bardzo - raczej wszystko się zmieniło. Ja pamiętam tylko lata 80-te. Wtedy pieniądze były czysto umowną kwestią, bo w sklepach nie było absolutnie nic. Proste przeliczniki cena/zarobki tego nie oddają. Nie kupowało się - się zdobywało. Kupno zwykłej srajtaśmy to była skomplikowana operacja logistyczna. Kupno szwajcarskiego zegarka, zakładając, że miało się jakimś cudem na niego pieniądze, to była by akcja o skomplikowaniu wyprawy po złote runo, angażująca wszystkie możliwe znajomości do stopnia ministerialnego włącznie :wink: Ok - jeśli ktoś miał farta i miał jakieś "wejście", to może było to osiągalne. Moja rodzina takich wejść nie miała i nie szukała - bo naprawdę były inne zmartwienia, np. zdobycie wyżej wymienionej srajtaśmy.

Ostatnio zmieniony przez bEEf 2011-05-04, 20:49, w całości zmieniany 1 raz
Odpowiedz do tematu
Skocz do:  

Pełna wersja forum
Powered by phpBB © phpBB Group
Design by Vagito.Net | Lo-Fi Mod.