






Tarcza w tym zegarku, ilekroć na niego patrze niesamowicie cieszy moje oko. Fakt faktem, jest identyczna co do wyglądu z szwajcarskim Panerai, mimo to jednak na tle niektórych moich szwajcarów wypada rewelacyjnie. Nie jest brudna, indeksy nałożone dokładnie, nic nie jest rozmazane. Moje niedowierzanie w ten jakże udany egzemplarz było tak wielkie, że cyferblat oglądałem pod światło żeby znaleźć chociaż najmniejszy mankament – nie udało się
Zegarek jest dosyć spory, gdyż z koronką to równe 50mm, gruby zaś na 15mm szkło mineralne, jednakże nie podoba mi się to uwypuklenie, które wcale nie jest wypukłe ponad powierzchnię szkła (szczerze powiedziawszy przyzwyczaiłem się wizualnie do tej wypukłości u Timexa)
Jako posiadacz, podobnie jak zresztą większość z Was, wielu zegarków, często je zmieniam i zdarza się, że przez okres kilku dni dany model leży i w końcu się zatrzymuje. Co mnie ucieszyło, twórcy MM dodali na lewej ściance koperty mały przycisk – szybką zmianę daty – niesamowicie praktyczne.
Co do werku to dokładnie nie wiem co to, na pewno jakiś SGek, w każdym razie Miss Piękności, głownie ze względu na walącą po oczach ilość niebieskich śrubek. Poprawnośc chodu ok. 3-4s na dobę, zegarek staje w momencie gdy wskaźnik będzie wskazywał nie „0” a literkę „o” przy wyrazie „Power”, w pełni nakręcony działa 46h czyli całkiem całkiem.



Teraz trochę pomarudze, bo nie ma i nigdy niestety nie będzie róży bez kolców (przynajmniej dla Nas – maniaków). Po pierwsze – wskazówki główne. Niby wszystko fajnie ale jednak, mają po bokach takie krzywizny, widać je tylko z bliska, aparatem tego nie uchwycę bo ze mnie żaden fotograf. Wygląda to co najmniej tak jakby zostały wycięte z papieru i nie do końca wyrównane nożyczkami.
Datownik – koszmar… białe cyfry, ledwo widoczne, na czarnym tle. Jeszcze jakoś tak dziwnie zachodzą w prawą stronę i często ich nie widać w całości.
Pasek zarówno w MM jak i w Parnasie to jeden wielki badziew, od razu do kosza, jedyne co przygarnąłem to motylek, ale jego konstrukcja i nieporęczność jest tak wielka, że nie wiem czy go kiedykolwiek wykorzystam. W zamian za to dokupiłem u sprzedawcy Bandfever fajny pasiorek, który jak dla mnie pasuje i wygląda idealnie z tym zegarkiem.
Podsumowując, wydatek w sumie niecałych 300zł (zegarek + pasek), jak dla mnie daje więcej radochy niż drogi szwajcar. Strasznie go lubię nosić, przykuwa uwagę, i pomimo iż jego wartość wcale nie jest ogromna to i tak za nic w świece go nie oddam
