Autor skromny, to pozwoliłem sobie za Niego taki zbiorczy temat zrobić.
IMO świetne relacje, świetne zdjęcia - prosimy o więcej!
Lazurowe Wybrzeze:
http://www.czwarty-wymiar...p=933582#933582
Piza:
http://www.czwarty-wymiar...p=953523#953523
Mediolan:
http://www.czwarty-wymiar...1035100#1035100
Norymberga:
http://www.czwarty-wymiar...1035478#1035478
Świebodzin: 😃
http://www.czwarty-wymiar...1038190#1038190
Wenecja:
http://www.czwarty-wymiar...1050858#1050858
Rzym:
http://www.czwarty-wymiar...1059665#1059665
Lubeka:
http://www.czwarty-wymiar...1131024#1131024
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
: Składakowe podróże Uminusa
: LAZUROWE WYBRZEŻE
A mi się znów trafił weekend w dosyć fajnym miejscu, więc pomyślałem, że to znów dobra okazja do wyciągnięcia składaczka Parę fotek z wczoraj:
No i cóż mogę powiedzieć, fajne trasy mają na Lazurowym Wybrzeżu Parę widoczków:
Widać, że nie tylko mi się tu podobało, pani również
A mieszkańcy, to chyba tak generalnie bidy nie klepią
Rowerek znów dał radę
Trasa widokowo naprawdę super, rowerzystów, motocyklistów zatrzęsienie Tylko ja pochodzę z nizin, a tu ciągle góra-dól, góra-dół, z jednej strony fajnie, bo tak z połowa trasy sama się przejechała, grawitacyjnie ale jak już zjeżdżałem z takiej 3km górki, to sobie myślałem, "no fajnie fajnie, ale nie ma się z czego cieszyć, trzeba będzie potem pod nią podjechać" Da się jakoś bez endomondo sprawdzić takie fajne wykresy jak Wy macie, "łącznie w górę, łącznie w dół"? I tu odpowiem Faziemu, że mam smartfona z gps, ale jak jadę tutaj gdzieś w nieznane, to zależy mi na długości życia baterii, a takie endomondo to pewnie trochę jednak zjada? i nie potrzebuje czasem połączenia z netem?
Trasa wyglądała mniej więcej tak:
No i jak przygotowałem mapkę, to widzę, że sam sobie odpowiedziałem, jest ile górek po drodze czyli licząc że w dwie strony tą samą trasą, jakieś 900m pod górę, chyba nieźle
Cytat: |
UMINUS |
A mi się znów trafił weekend w dosyć fajnym miejscu, więc pomyślałem, że to znów dobra okazja do wyciągnięcia składaczka Parę fotek z wczoraj:
No i cóż mogę powiedzieć, fajne trasy mają na Lazurowym Wybrzeżu Parę widoczków:
Widać, że nie tylko mi się tu podobało, pani również
A mieszkańcy, to chyba tak generalnie bidy nie klepią
Rowerek znów dał radę
Trasa widokowo naprawdę super, rowerzystów, motocyklistów zatrzęsienie Tylko ja pochodzę z nizin, a tu ciągle góra-dól, góra-dół, z jednej strony fajnie, bo tak z połowa trasy sama się przejechała, grawitacyjnie ale jak już zjeżdżałem z takiej 3km górki, to sobie myślałem, "no fajnie fajnie, ale nie ma się z czego cieszyć, trzeba będzie potem pod nią podjechać" Da się jakoś bez endomondo sprawdzić takie fajne wykresy jak Wy macie, "łącznie w górę, łącznie w dół"? I tu odpowiem Faziemu, że mam smartfona z gps, ale jak jadę tutaj gdzieś w nieznane, to zależy mi na długości życia baterii, a takie endomondo to pewnie trochę jednak zjada? i nie potrzebuje czasem połączenia z netem?
Trasa wyglądała mniej więcej tak:
No i jak przygotowałem mapkę, to widzę, że sam sobie odpowiedziałem, jest ile górek po drodze czyli licząc że w dwie strony tą samą trasą, jakieś 900m pod górę, chyba nieźle
: PIZA
Jak być może pamiętacie, 2 tygodnie temu w sobotę marudziłem w dziale "nie jest ok", że przyszło mi stać we Włoszech, jest 43 stopnie wewnątrz kabiny mojego "domku" i nie da się żyć Dzień później, w niedzielę, przebazowałem się do Z_bycha ukochanej Toskanii, ale tam też zimno nie było No ale doszedłem do wniosku, że po co gotować się w kabinie, jak można gotować się na powietrzu Wyciągnąłem więc maszynę:
i ruszyłem w drogę, po drodze, po jakichś 20km, zakrzyknąłem "o curva!" i nie było to przekleństwo tylko moim oczom ukazałą się taka oto serpentynka, a ja zakrzyknąłem o tych zakrętach i zawijasach
W tę stronę było łatwo, bo z góry, gorzej było na powrocie Z tej serpentynki było już widać cel główny wycieczki:
Jak widać, kierowałem się na Pizę, z daleka już widać, że faktycznie coś im nie poszło tak jak zaplanowali przy tej budowie. Ale to dobrze, jakby poszło zgodnie z planem, to komu by się chciało jakąs tam Pizę odwiedzać
No to zjechałem z tej serpentynki, dojechałem do granic miasta, i kieruję się na Centro, to chyba gdzieś tam
No i jestem, ot wieżyczka, zawsze jak odwiedzam jakieś takie atrakcje, to zawsze coś musi być w remoncie
Dobrze, że samą więżę oszczędzili, pamiątkowa fotka składaka, że tu też już był
a Tu ludzie, bez których heroicznej pracy, wieża dawno by się obaliła :
No nic, główna atrakcja zaliczona, to pojeżdżę sobie po mieście, zobaczyć jak tam ludzie żyją, okazuje się, że sztuka uliczna całkiem podobna do naszej
Uciekałem jednak stamtąd czym prędzej, bo ostatnim razem jak zaparkowałem pod blokiem na którym namalowany był fallus, to rano miałem wybitą szybę a z autka ukradziono mi Radio, GPS i chleb razowy Było to co prawda z 5 lat temu w Gdańsku na ul. Batorego, ale lepiej nie kusić losu
Następnie pojechałem na lotnisko, co by na swoją galerię coś z nowego ciekawego miejsca wstawić, ale okazało się, że po pierwsze głównie Ryanairy tam latają, czyli tak jak w mojej Bydgoszczy a po drugie było tak gorąco, że falowanie powietrza zabiłoby każdą fotkę, jeden tylko przykład:
Więc nadał się tylko jeden ruski bizjet ze stojanki:
No i co tu dalej robić? 11km od Pizy jest Morze Tyrreńskie, co zrobić, trzeba jechać
No to dojechałem
Współczesny statek piracki:
i piraci
W tym momencie miałem już przejechane 50km, a 40km drogi powrotnej na parking, pomyślałem więc, że rozsądnie będzie wejść do wody i się trochę ochłodzić No to na plażę!
Jest i plaża:
No to idę, popływać, się ochłodzić! Wchodzę, a tu taki wuj Woda cieplejsza chyba niż powietrze nawet i tyle było z ochłodzenia, w dodatku dno kamieniste, no ale co sobie popływałem to moje Nadmienię, że pływać nauczyłem się zupełnie niedawno, z 3-4 lata temu I nie przyszło mi to łatwo Za to w takiej wodzie jak tu, byłoby sto razy łatwiej, robiłem różne eksperymenty naukowe, na wydechu itp, ale ta woda jest tak słona tu, że nie da się w niej utopić, do nauki pływania to na pewno super Bym wiedział wcześniej, to tu bym się uczył, a nie w panice w naszych jeziorkach
No nic, wylazłem z wody, ostatni rzut okiem na plażę Kto pije i pali ten nie ma robali, za to jakieś żelastwo się przyczepiło
No i wracać trzeba było, po drodze rzuciło mi się w oczy takie ciepłe okno w ciepłym domku, pewnie lokatorzy by pogardzili panią ze zdjęcia powyżej
Widziałem też trochę samochodów oflagowanych wstążeczkami w kolorze flagi z okna, sorry, taki mają klimat
Po drodze powrotnej jeszcze ta nieszczęsna serpentyna, niestety już pod górę a miałem w nogach już 70km, więc mówiłem sobie w głowie to samo co w pierwszą stronę, ale już po polsku
Ogółem wycieczka zakończyła się wynikiem 89,82km dopisanych do przebiegu składaka, mapki nie dodaję, bo za dużo pktów pośrednich
I w ramach epilogu, jutro miną 2 tygodnie od wycieczki, a mi ciągle po niej złazi skóra, zdjęcie z wczoraj:
Nie lubię upałów
i ruszyłem w drogę, po drodze, po jakichś 20km, zakrzyknąłem "o curva!" i nie było to przekleństwo tylko moim oczom ukazałą się taka oto serpentynka, a ja zakrzyknąłem o tych zakrętach i zawijasach
W tę stronę było łatwo, bo z góry, gorzej było na powrocie Z tej serpentynki było już widać cel główny wycieczki:
Jak widać, kierowałem się na Pizę, z daleka już widać, że faktycznie coś im nie poszło tak jak zaplanowali przy tej budowie. Ale to dobrze, jakby poszło zgodnie z planem, to komu by się chciało jakąs tam Pizę odwiedzać
No to zjechałem z tej serpentynki, dojechałem do granic miasta, i kieruję się na Centro, to chyba gdzieś tam
No i jestem, ot wieżyczka, zawsze jak odwiedzam jakieś takie atrakcje, to zawsze coś musi być w remoncie
Dobrze, że samą więżę oszczędzili, pamiątkowa fotka składaka, że tu też już był
a Tu ludzie, bez których heroicznej pracy, wieża dawno by się obaliła :
No nic, główna atrakcja zaliczona, to pojeżdżę sobie po mieście, zobaczyć jak tam ludzie żyją, okazuje się, że sztuka uliczna całkiem podobna do naszej
Uciekałem jednak stamtąd czym prędzej, bo ostatnim razem jak zaparkowałem pod blokiem na którym namalowany był fallus, to rano miałem wybitą szybę a z autka ukradziono mi Radio, GPS i chleb razowy Było to co prawda z 5 lat temu w Gdańsku na ul. Batorego, ale lepiej nie kusić losu
Następnie pojechałem na lotnisko, co by na swoją galerię coś z nowego ciekawego miejsca wstawić, ale okazało się, że po pierwsze głównie Ryanairy tam latają, czyli tak jak w mojej Bydgoszczy a po drugie było tak gorąco, że falowanie powietrza zabiłoby każdą fotkę, jeden tylko przykład:
Więc nadał się tylko jeden ruski bizjet ze stojanki:
No i co tu dalej robić? 11km od Pizy jest Morze Tyrreńskie, co zrobić, trzeba jechać
No to dojechałem
Współczesny statek piracki:
i piraci
W tym momencie miałem już przejechane 50km, a 40km drogi powrotnej na parking, pomyślałem więc, że rozsądnie będzie wejść do wody i się trochę ochłodzić No to na plażę!
Jest i plaża:
No to idę, popływać, się ochłodzić! Wchodzę, a tu taki wuj Woda cieplejsza chyba niż powietrze nawet i tyle było z ochłodzenia, w dodatku dno kamieniste, no ale co sobie popływałem to moje Nadmienię, że pływać nauczyłem się zupełnie niedawno, z 3-4 lata temu I nie przyszło mi to łatwo Za to w takiej wodzie jak tu, byłoby sto razy łatwiej, robiłem różne eksperymenty naukowe, na wydechu itp, ale ta woda jest tak słona tu, że nie da się w niej utopić, do nauki pływania to na pewno super Bym wiedział wcześniej, to tu bym się uczył, a nie w panice w naszych jeziorkach
No nic, wylazłem z wody, ostatni rzut okiem na plażę Kto pije i pali ten nie ma robali, za to jakieś żelastwo się przyczepiło
No i wracać trzeba było, po drodze rzuciło mi się w oczy takie ciepłe okno w ciepłym domku, pewnie lokatorzy by pogardzili panią ze zdjęcia powyżej
Widziałem też trochę samochodów oflagowanych wstążeczkami w kolorze flagi z okna, sorry, taki mają klimat
Po drodze powrotnej jeszcze ta nieszczęsna serpentyna, niestety już pod górę a miałem w nogach już 70km, więc mówiłem sobie w głowie to samo co w pierwszą stronę, ale już po polsku
Ogółem wycieczka zakończyła się wynikiem 89,82km dopisanych do przebiegu składaka, mapki nie dodaję, bo za dużo pktów pośrednich
I w ramach epilogu, jutro miną 2 tygodnie od wycieczki, a mi ciągle po niej złazi skóra, zdjęcie z wczoraj:
Nie lubię upałów
: MEDIOLAN
I ja zacząłem sezon, w zeszłą niedzielę Tym razem tak się złożyło, że weekend wypadł w pobliżu stolicy mody - Mediolanu. No to głupio nie pojechać, zwłaszcza, że wziąłem składaczka pierwszy raz po zimie
Ruszyłem więc, mijając po drodze osady mniejsze i większe. Właśnie w jednej z tych większych zauważyłem, że Włosi dziękują swoim pupilom za zrobienie wiadomej sprawy
Nic to, jadę dalej, pogoda dopisuje
więc kilometry same lecą, już tylko 5,5km do centrum
Ale zanim do centrum, musiałem, po prostu musiałem odwiedzić miejsce dla mnie historyczne i symboliczne Otóż kiedyś już w Mediolanie byłem, typowo turystycznie, samolotem zamiast roweru Zatrzymaliśmy się wtedy ze znajomymi w jednogwiazdkowym przybytku - Hotel Paganini luksusów nie było, ale były łóżka. Tzn duży postęp, bo na wcześniejszych podróżach za 1zł Ryanairem po Europie, spaliśmy na lotniskach, w cyklu lotniskowe podłogi świata Nie mogłem więc nie odwiedzić tego symbolu Nowej Ery w naszej turystyce Zajeżdżam na miejsce, a tam:
Nie wiem o co chodzi, mam nadzieję, że to nie oznacza walki o drugą gwiazdkę, tak się zabija legendę
Tam gdzie te kabelki wystają, tam wisiał szyld "Hotel *", a ten balkonik był od naszego pokoju, więc chociaż takie symboliczne zdjęcie niech będzie
Po tym niepowodzeniu, czekało mnie kolejne zaskoczenie. Taka sytuacja:
Ucieka motorniczy pustym tramwajem, ucieka też policjant na motorze, a gonią ich uchodźcy
Dopiero potem się okazało, że to jednak jakiś półmaraton
Biegaczy było naprawdę dużo i z całego świata, popatrzyłem na to z 10 minut, a końca nie było widać, więc nie doczekałem do końca, tylko ruszyłem dalej.
Krótki postój i odpoczynek pod Muzeum Historii Naturalnej
Wprawne oko dostrzeże na dole, przy wejściu, murzyńskiego... tzn afroamerykańskiego kapłana
Zbliżenie na niego:
Jak ich nie znacie, to lepiej na nich uważajcie Jak byliśmy tu te parę lat temu, to taki kapłan z tymi sznureczkami do nas(do mnie i dziewczyny) podszedł, zanim zdążyliśmy coś powiedzieć tu już nam te sznurki poprzywiązywał do nadgarstków i powiedział że udzielił nam właśnie ślubu i należy się 5euro I że w ogóle Polonia-Senegal best friends, więc dawaj majfriend chociaż te 2euro No i okazał się proroczy ten mediolański ślub od senegalskiego kapłana, bo dziewczyna teraz jest żoną . Więc mówię, uważajcie na nich, jak nie chcecie takich ciężkich zmian w życiu No ale ja już ich znam, więc dziś będę się trzymać w bezpiecznej odległości, dlatego też zdjęcie z ukrycia i z daleka
Nic to, za muzeum jest całkiem fajny park, pojechałem zwiedzić W parku występy artystów ulicznych:
Chyba pomieszkiwał trochę w Krakowie, bo tym zachęcał do wręczania mu euro
Kolejni:
Ten zapomniał, że jego też grawitacja obowiązuje i sobie lewituje
Dobra, dojechałem do Centrum właściwego Oto Duomo di Milano - Katedra w Mediolanie
Pod tym dachem jest Galleria Vittorio Emanuela II, to tam ubierają się Anja Rubik i Grycanki
Nie mogło zabraknąć tradycyjnej fotki składaka w znanym miejscu:
No i jak sprawdzałem jak mi zdjęcie wyszło, chwila nieuwagi, usłyszałem tylko coś o majfriend i bach:
Na nic zdały się tłumaczenia, że ja już tu byłem, że ślubowałem, sznureczek co prawda jest tym razem gratis, free, ale że Polonia-Senegal best friends to należy się 2euro
Nie wiem co tym razem ślubowałem tym tęczowym sznureczkiem, wtedy przynajmniej byłem z kobitą, a teraz??? lepiej się nie zastanawiać no ale eeehhhh, niech będzie, przynajmniej każdemu następnemu będę pokazywać, że już mam i będę bezpieczny, do pewnego momentu nawet działało
Dobra, zobaczymy co tam grają w La Scali:
Jakiś Mozart, nie znam, pewnie jakieś 2/10 Jakby była Metallica albo Social Distortion to bym poszedł
Nawet fajne te ich zabytkowe tramwaje w ścisłym centrum, podobny latem po Bydgoszczy jeździ, ale tylko jeden
A to już Zamek Sforzów - Castello Sforzesco, to stąd Królowa Bona przywiozła nam ziemniaki i kapustę
Za zamkiem kolejny całkiem fajny park, w którym zresztą jest Viale Adamo Mickiewicz
Trochę tu podobnie do londyńskiego Hyde Parku, albo bydgoskiego Myslęcinka
Jakiś spontaniczny koncert, dokonał się chyba na nim jakiś cud - ktoś wstał z wózka, czyżby gitarzysta? niestety samego momentu cudu nie widziałem
Zaczęło się robić późno, powoli ruszyłem w drogę powrotną, dookoła zamku tym razem, a tam znów szaman. No to pokazuję swoje tęczowe oznaczenie A ten, zamiast powiedzieć że super, jak poprzednicy, po czym życzyć miłego dnia, to tylko zakrzyknął coś w stylu - "JU łont sekond for friii siuuuur, Polonia Afrika Best Friends, GIW MI SOM MANEJ"
Double Rainbow in the Sky, what does it mean?!?! (kto nie zna, temu polecam https://www.youtube.com/watch?v=OQSNhk5ICTI )
W drodze powrotnej do Piazza del Duomo:
A tonic gdzie?
Z tego wszystkiego zgłodniałem, postanowiłem spróbować czegoś typowo włoskiego, we Włoszech Pizzą kilka lat temu byłem rozczarowany, wolę polską włoską pizzę Więc tym razem będzie Ravioli:
Kurde, chyba kupili to w Lidlu i polali sosem też z Lidla. Nie to, żeby jakieś niedobre było, no ale spodziewałem się czegoś lepszego, jednak włoską kuchnię wolę w polskim wydaniu A już na pewno nie było to warte 18e które zapłaciłem. Na domiar złego przyszedł taki oto jegomość:
I to był znak, że naprawdę trzeba wracać do DAFika
Na koniec, też już tradycyjnie zdjęcie licznika po wycieczce:
A o godzinie 18:09 było jeszcze ciepło:
Tak to można Italię polubić, bo te ich 50 stopni latem, to przesadzają
Ruszyłem więc, mijając po drodze osady mniejsze i większe. Właśnie w jednej z tych większych zauważyłem, że Włosi dziękują swoim pupilom za zrobienie wiadomej sprawy
Nic to, jadę dalej, pogoda dopisuje
więc kilometry same lecą, już tylko 5,5km do centrum
Ale zanim do centrum, musiałem, po prostu musiałem odwiedzić miejsce dla mnie historyczne i symboliczne Otóż kiedyś już w Mediolanie byłem, typowo turystycznie, samolotem zamiast roweru Zatrzymaliśmy się wtedy ze znajomymi w jednogwiazdkowym przybytku - Hotel Paganini luksusów nie było, ale były łóżka. Tzn duży postęp, bo na wcześniejszych podróżach za 1zł Ryanairem po Europie, spaliśmy na lotniskach, w cyklu lotniskowe podłogi świata Nie mogłem więc nie odwiedzić tego symbolu Nowej Ery w naszej turystyce Zajeżdżam na miejsce, a tam:
Nie wiem o co chodzi, mam nadzieję, że to nie oznacza walki o drugą gwiazdkę, tak się zabija legendę
Tam gdzie te kabelki wystają, tam wisiał szyld "Hotel *", a ten balkonik był od naszego pokoju, więc chociaż takie symboliczne zdjęcie niech będzie
Po tym niepowodzeniu, czekało mnie kolejne zaskoczenie. Taka sytuacja:
Ucieka motorniczy pustym tramwajem, ucieka też policjant na motorze, a gonią ich uchodźcy
Dopiero potem się okazało, że to jednak jakiś półmaraton
Biegaczy było naprawdę dużo i z całego świata, popatrzyłem na to z 10 minut, a końca nie było widać, więc nie doczekałem do końca, tylko ruszyłem dalej.
Krótki postój i odpoczynek pod Muzeum Historii Naturalnej
Wprawne oko dostrzeże na dole, przy wejściu, murzyńskiego... tzn afroamerykańskiego kapłana
Zbliżenie na niego:
Jak ich nie znacie, to lepiej na nich uważajcie Jak byliśmy tu te parę lat temu, to taki kapłan z tymi sznureczkami do nas(do mnie i dziewczyny) podszedł, zanim zdążyliśmy coś powiedzieć tu już nam te sznurki poprzywiązywał do nadgarstków i powiedział że udzielił nam właśnie ślubu i należy się 5euro I że w ogóle Polonia-Senegal best friends, więc dawaj majfriend chociaż te 2euro No i okazał się proroczy ten mediolański ślub od senegalskiego kapłana, bo dziewczyna teraz jest żoną . Więc mówię, uważajcie na nich, jak nie chcecie takich ciężkich zmian w życiu No ale ja już ich znam, więc dziś będę się trzymać w bezpiecznej odległości, dlatego też zdjęcie z ukrycia i z daleka
Nic to, za muzeum jest całkiem fajny park, pojechałem zwiedzić W parku występy artystów ulicznych:
Chyba pomieszkiwał trochę w Krakowie, bo tym zachęcał do wręczania mu euro
Kolejni:
Ten zapomniał, że jego też grawitacja obowiązuje i sobie lewituje
Dobra, dojechałem do Centrum właściwego Oto Duomo di Milano - Katedra w Mediolanie
Pod tym dachem jest Galleria Vittorio Emanuela II, to tam ubierają się Anja Rubik i Grycanki
Nie mogło zabraknąć tradycyjnej fotki składaka w znanym miejscu:
No i jak sprawdzałem jak mi zdjęcie wyszło, chwila nieuwagi, usłyszałem tylko coś o majfriend i bach:
Na nic zdały się tłumaczenia, że ja już tu byłem, że ślubowałem, sznureczek co prawda jest tym razem gratis, free, ale że Polonia-Senegal best friends to należy się 2euro
Nie wiem co tym razem ślubowałem tym tęczowym sznureczkiem, wtedy przynajmniej byłem z kobitą, a teraz??? lepiej się nie zastanawiać no ale eeehhhh, niech będzie, przynajmniej każdemu następnemu będę pokazywać, że już mam i będę bezpieczny, do pewnego momentu nawet działało
Dobra, zobaczymy co tam grają w La Scali:
Jakiś Mozart, nie znam, pewnie jakieś 2/10 Jakby była Metallica albo Social Distortion to bym poszedł
Nawet fajne te ich zabytkowe tramwaje w ścisłym centrum, podobny latem po Bydgoszczy jeździ, ale tylko jeden
A to już Zamek Sforzów - Castello Sforzesco, to stąd Królowa Bona przywiozła nam ziemniaki i kapustę
Za zamkiem kolejny całkiem fajny park, w którym zresztą jest Viale Adamo Mickiewicz
Trochę tu podobnie do londyńskiego Hyde Parku, albo bydgoskiego Myslęcinka
Jakiś spontaniczny koncert, dokonał się chyba na nim jakiś cud - ktoś wstał z wózka, czyżby gitarzysta? niestety samego momentu cudu nie widziałem
Zaczęło się robić późno, powoli ruszyłem w drogę powrotną, dookoła zamku tym razem, a tam znów szaman. No to pokazuję swoje tęczowe oznaczenie A ten, zamiast powiedzieć że super, jak poprzednicy, po czym życzyć miłego dnia, to tylko zakrzyknął coś w stylu - "JU łont sekond for friii siuuuur, Polonia Afrika Best Friends, GIW MI SOM MANEJ"
Double Rainbow in the Sky, what does it mean?!?! (kto nie zna, temu polecam https://www.youtube.com/watch?v=OQSNhk5ICTI )
W drodze powrotnej do Piazza del Duomo:
A tonic gdzie?
Z tego wszystkiego zgłodniałem, postanowiłem spróbować czegoś typowo włoskiego, we Włoszech Pizzą kilka lat temu byłem rozczarowany, wolę polską włoską pizzę Więc tym razem będzie Ravioli:
Kurde, chyba kupili to w Lidlu i polali sosem też z Lidla. Nie to, żeby jakieś niedobre było, no ale spodziewałem się czegoś lepszego, jednak włoską kuchnię wolę w polskim wydaniu A już na pewno nie było to warte 18e które zapłaciłem. Na domiar złego przyszedł taki oto jegomość:
I to był znak, że naprawdę trzeba wracać do DAFika
Na koniec, też już tradycyjnie zdjęcie licznika po wycieczce:
A o godzinie 18:09 było jeszcze ciepło:
Tak to można Italię polubić, bo te ich 50 stopni latem, to przesadzają
: NORYMBERGA
Tak jakoś wyszło, że święta spędziłem w pracy. Na ochotnika. Ale za to kolejny weekend na wyjeździe, to kolejna okazja do wycieczki Tym razem wypadło przystanąć w okolicach Norymbergi. Chciałem Monachium, ale tachograf był innego zdania, trzeba było się zatrzymać wcześniej. Nie będę się z nim kłócić
Niedziela w tych okolicach była raczej zimna, wietrzna i pochmurna, a poniedziałek wg prognoz miał być lepszy. Rano faktycznie, bezchmurnie, no to ruszyłem wzdłuż kanału
Mój rumak
No ale jednak Niemcy, to nie Italia, więc mimo słońca, jednak chłodno było:
Aż napotkana zwierzyna się dziwiła, gdzie ja w taki mróz jadę
Norymberga to jak wiadomo kolebka NSDAP, więc tutaj nawet owce muszą być czyste rasowo
Ok, koniec z tym zoo, jedziemy dalej
W tym momencie muszę powiedzieć, że nie lubię jeździć po Niemczech. I nie chodzi mi o rower, bo akurat tak się złożyło, że to moja pierwsza trasa rowerowa w tym kraju. Nie lubię jeździć po Germanii samochodem, ich drogi są najbardziej przereklamowane ze wszystkich w Europie. Pokutuje u nas mit wspaniałych niemieckich Autobahn, a ja uważam, że każdy kto twierdzi, że niemieckie autostrady są super, ten nigdy nie jechał niemiecką autostradą Zimą jest jeszcze w miarę spoko, ale latem porozkładają te swoje Baustelle(zwężka, roboty drogowe) przez co stauy(korki) nierzadko mają po 20km. A jak już przebrniemy przez zwężkę po zmarnowaniu np 1-2h, to czeka nas pewno jakiś Umleitung(objazd), bo podrzędne drogi też w wiecznym remoncie, więc znów tracimy czas i nerwy. No ale do czego zmierzam? Ano do tego, że przecież czym ja się przejmuję, dziś jestem rowerem, to mnie to nie dotyczy. I co?
No nie mają dla mnie litości A samochody spoko, mogą sobie jeździć pod mostkiem, nie ma sprawiedliwości
Skoro już wspomniałem o NSDAP, to zwiedzanie postanowiłem zacząć od Terenu Zjazdów NSDAP, które mieści się trochę na obrzeżach miasta, akurat od strony z której jechałem. Co ciekawe, jak do różnych zabytków czy atrakcji z daleka prowadzą znaki drogowe/rowerowe, tak tutaj nic takiego nie zauważyłem. Pewnie wyszli z założenia, nie bez racji zresztą, że nie bardzo jest się czym chwalić No ale od czego jest mapa, jakoś znalazłem bez ich znaków
Prawdę mówiąc, niewiele tam zostało zachowane w dobrym stanie, najlepiej wygląda Hala Kongresowa(Kongresshalle):
Wewnątrz:
Co ciekawe, obecnie działa tam między innymi Orkiestra Symfoniczna(Nürnberger Symphoniker):
Jak widać, pogoda się zepsuła, tak to wyglądało już prawie do końca wycieczki, nic słońca
Ale nie ma co się mazać, zwiedzam dalej te tereny. Całkiem spore te zjazdy były, zdjęcie tablicy informacyjnej:
Ale zaraz, przecież niedawno zawiązał się fanklub mojego składaka Spróbuję ustawić się jak Adolf, zobaczymy, ilu będzie fanów, zobaczymy, jak prężny ten klub jest
Tłumów nie widać. Dobra, zapomnijmy o tym, to się wytnie
Jedźmy lepiej dalej Jak dorosnę, będę Harleyem
Ok, zostawmy to NSDAP, jedziemy na Stare Miasto.
I tu muszę powiedzieć, że Stare Miasto mnie rozczarowało. Nie wiem czy to wina brzydkiej, szarej pogody, czy czego innego. No ale niby nie jest brzydkie, no bo nie jest Ale jednak, jak można na rynku staromiejskim poustawiać takie straganiki śmieszne:
No sami powiedzcie, jak to wygląda? Jak w Toruniu Nie wyobrażam sobie, żeby taki bazar powstał choćby pod Katedrą w Mediolanie, prezentowanej w relacji jedną stronę wstecz Przez co nie dało się zrobić choćby jednego porządnego zdjęcia tego kościółka, a jest to kościół Najświętszej Marii Panny (Frauenkirche).
No to skoro z rynkiem staromiejskim się niezbyt udało, to może chociaż sfotografuję jakichś artystów ulicznych. Widzę jakieś zgromadzenie, ludzie obserwują, to i ja sprawdzę co się dzieje:
Przedstawienie się skończyło, zanim się zaczęło Nie ma pozwolenia od władz miasta, nie ma przedstawienia Akurat na zdjęciach tego nie widać, ale niedoszli artyści wyglądali tak samo aryjsko, jak te owce wcześniej A język niemiecki znali tak samo jak ja, a ja wiem tylko jak jest "halt", "hande hoch" i "niśt szisen" Nauka z czterech pancernych nie poszła w las
Skoro i tu niepowodzenie, to ruszyłem pod górę w stronę zamku:
Pod samym zamkiem dom Albrechta Dürera, podobno najwybitniejszego artysty niemieckiego renesansu. Ciekawe czy miał pozwolenie od miasta
Naprzeciwko restauracja jego imienia:
Podobnych w całym mieście pełno, miasto żyje Albrechtem Dürerem Jest też taki pomnik:
Więc tak wyglądał sprawca całego zamieszania
Ok, idziemy na zamek:
Dom Albrechta z innej perspektywy, ten w głębi, jakby co
Panorama miasta widziana z zamku:
Dobra, wracam na dół
Co tam ciekawego w sklepikach?
Szymon zdecydowanie się nie doceniał, tak powinien wycenić taką biżuterię zegarkową, jaką tworzył, a może nadal tworzy
Kawałek dalej ktoś jednak zapłacił za pozwolenie, to byli jedyni artyści uliczni jakich spotkałem tego dnia:
Ja też czasami bekam, hausgestapo twierdzi nawet, że zdecydowanie zbyt często, ale się tak nie chwalę i takich szyldów jednak nie wywieszam
Ok, dotarliśmy do ostatniego zaplanowanego na dziś pktu, Ulica Praw Człowieka:
Zobaczymy, co tam mi przysługuje
Sporo tych praw na słupkach tam poustawiano, ja pokażę tylko kolumnę nr 6, bo jest w naszym języku
No i taki pokażę, kto przetłumaczy?
Ok, powoli ruszyłem w stronę "domu", ale spotkałem jeszcze marsz. Nie wiem, czy marsz poparcia czegoś, czy marsz przeciw czemuś, obstawiam, że raczej to drugie
Jak kogoś bardzo interesuje, o co im chodziło, to dostałem jeszcze jakąś ulotkę, mogę obfotografować na życzenie. Ale uprzedzam-ulotka w dzikim języku(niemieckim)
Włosi byli wdzięczni swoim pieskom, a Niemiec to niewdzięcznik
No i jak na złość, wyjechałem z miasta, po jakichś 3h w chmurach i wietrze, i co? i wyszło słońce i się ociepliło
Jakby nie mogło tak być cały dzień
Tradycyjnie, zdjęcie licznika na koniec, tym razem wynik niezbyt imponujący:
No ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że pogoda była gorsza, też bardziej wietrzna niż ostatnio, nie wspominając o letniej Pizie i Lazurowym Wybrzeżu No i przede wszystkim dlatego, że mnie ta Norymberga nie urzekła, co chyba było widać w tym opisie. Oprócz tego co już napisałem, tzn jakieś straganiki w reprezentacyjnym miejscu, to nie podobały mi się też wszechobecne samochody poupychane gdzie się da. Jakoś się już przyzwyczaiłem, że w centrach turystycznych samochody mają zakaz wjazdu, bez nich jakoś tak ładniej jednak
Znów mi długi post wyszedł i pełno zdjęć, jak za dużo tego wszystkiego, to piszcie, bo na komórce pewnie może być ciężko to wszystko ogarnąć
Niedziela w tych okolicach była raczej zimna, wietrzna i pochmurna, a poniedziałek wg prognoz miał być lepszy. Rano faktycznie, bezchmurnie, no to ruszyłem wzdłuż kanału
Mój rumak
No ale jednak Niemcy, to nie Italia, więc mimo słońca, jednak chłodno było:
Aż napotkana zwierzyna się dziwiła, gdzie ja w taki mróz jadę
Norymberga to jak wiadomo kolebka NSDAP, więc tutaj nawet owce muszą być czyste rasowo
Ok, koniec z tym zoo, jedziemy dalej
W tym momencie muszę powiedzieć, że nie lubię jeździć po Niemczech. I nie chodzi mi o rower, bo akurat tak się złożyło, że to moja pierwsza trasa rowerowa w tym kraju. Nie lubię jeździć po Germanii samochodem, ich drogi są najbardziej przereklamowane ze wszystkich w Europie. Pokutuje u nas mit wspaniałych niemieckich Autobahn, a ja uważam, że każdy kto twierdzi, że niemieckie autostrady są super, ten nigdy nie jechał niemiecką autostradą Zimą jest jeszcze w miarę spoko, ale latem porozkładają te swoje Baustelle(zwężka, roboty drogowe) przez co stauy(korki) nierzadko mają po 20km. A jak już przebrniemy przez zwężkę po zmarnowaniu np 1-2h, to czeka nas pewno jakiś Umleitung(objazd), bo podrzędne drogi też w wiecznym remoncie, więc znów tracimy czas i nerwy. No ale do czego zmierzam? Ano do tego, że przecież czym ja się przejmuję, dziś jestem rowerem, to mnie to nie dotyczy. I co?
No nie mają dla mnie litości A samochody spoko, mogą sobie jeździć pod mostkiem, nie ma sprawiedliwości
Skoro już wspomniałem o NSDAP, to zwiedzanie postanowiłem zacząć od Terenu Zjazdów NSDAP, które mieści się trochę na obrzeżach miasta, akurat od strony z której jechałem. Co ciekawe, jak do różnych zabytków czy atrakcji z daleka prowadzą znaki drogowe/rowerowe, tak tutaj nic takiego nie zauważyłem. Pewnie wyszli z założenia, nie bez racji zresztą, że nie bardzo jest się czym chwalić No ale od czego jest mapa, jakoś znalazłem bez ich znaków
Prawdę mówiąc, niewiele tam zostało zachowane w dobrym stanie, najlepiej wygląda Hala Kongresowa(Kongresshalle):
Wewnątrz:
Co ciekawe, obecnie działa tam między innymi Orkiestra Symfoniczna(Nürnberger Symphoniker):
Jak widać, pogoda się zepsuła, tak to wyglądało już prawie do końca wycieczki, nic słońca
Ale nie ma co się mazać, zwiedzam dalej te tereny. Całkiem spore te zjazdy były, zdjęcie tablicy informacyjnej:
Ale zaraz, przecież niedawno zawiązał się fanklub mojego składaka Spróbuję ustawić się jak Adolf, zobaczymy, ilu będzie fanów, zobaczymy, jak prężny ten klub jest
Tłumów nie widać. Dobra, zapomnijmy o tym, to się wytnie
Jedźmy lepiej dalej Jak dorosnę, będę Harleyem
Ok, zostawmy to NSDAP, jedziemy na Stare Miasto.
I tu muszę powiedzieć, że Stare Miasto mnie rozczarowało. Nie wiem czy to wina brzydkiej, szarej pogody, czy czego innego. No ale niby nie jest brzydkie, no bo nie jest Ale jednak, jak można na rynku staromiejskim poustawiać takie straganiki śmieszne:
No sami powiedzcie, jak to wygląda? Jak w Toruniu Nie wyobrażam sobie, żeby taki bazar powstał choćby pod Katedrą w Mediolanie, prezentowanej w relacji jedną stronę wstecz Przez co nie dało się zrobić choćby jednego porządnego zdjęcia tego kościółka, a jest to kościół Najświętszej Marii Panny (Frauenkirche).
No to skoro z rynkiem staromiejskim się niezbyt udało, to może chociaż sfotografuję jakichś artystów ulicznych. Widzę jakieś zgromadzenie, ludzie obserwują, to i ja sprawdzę co się dzieje:
Przedstawienie się skończyło, zanim się zaczęło Nie ma pozwolenia od władz miasta, nie ma przedstawienia Akurat na zdjęciach tego nie widać, ale niedoszli artyści wyglądali tak samo aryjsko, jak te owce wcześniej A język niemiecki znali tak samo jak ja, a ja wiem tylko jak jest "halt", "hande hoch" i "niśt szisen" Nauka z czterech pancernych nie poszła w las
Skoro i tu niepowodzenie, to ruszyłem pod górę w stronę zamku:
Pod samym zamkiem dom Albrechta Dürera, podobno najwybitniejszego artysty niemieckiego renesansu. Ciekawe czy miał pozwolenie od miasta
Naprzeciwko restauracja jego imienia:
Podobnych w całym mieście pełno, miasto żyje Albrechtem Dürerem Jest też taki pomnik:
Więc tak wyglądał sprawca całego zamieszania
Ok, idziemy na zamek:
Dom Albrechta z innej perspektywy, ten w głębi, jakby co
Panorama miasta widziana z zamku:
Dobra, wracam na dół
Co tam ciekawego w sklepikach?
Szymon zdecydowanie się nie doceniał, tak powinien wycenić taką biżuterię zegarkową, jaką tworzył, a może nadal tworzy
Kawałek dalej ktoś jednak zapłacił za pozwolenie, to byli jedyni artyści uliczni jakich spotkałem tego dnia:
Ja też czasami bekam, hausgestapo twierdzi nawet, że zdecydowanie zbyt często, ale się tak nie chwalę i takich szyldów jednak nie wywieszam
Ok, dotarliśmy do ostatniego zaplanowanego na dziś pktu, Ulica Praw Człowieka:
Zobaczymy, co tam mi przysługuje
Sporo tych praw na słupkach tam poustawiano, ja pokażę tylko kolumnę nr 6, bo jest w naszym języku
No i taki pokażę, kto przetłumaczy?
Ok, powoli ruszyłem w stronę "domu", ale spotkałem jeszcze marsz. Nie wiem, czy marsz poparcia czegoś, czy marsz przeciw czemuś, obstawiam, że raczej to drugie
Jak kogoś bardzo interesuje, o co im chodziło, to dostałem jeszcze jakąś ulotkę, mogę obfotografować na życzenie. Ale uprzedzam-ulotka w dzikim języku(niemieckim)
Włosi byli wdzięczni swoim pieskom, a Niemiec to niewdzięcznik
No i jak na złość, wyjechałem z miasta, po jakichś 3h w chmurach i wietrze, i co? i wyszło słońce i się ociepliło
Jakby nie mogło tak być cały dzień
Tradycyjnie, zdjęcie licznika na koniec, tym razem wynik niezbyt imponujący:
No ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że pogoda była gorsza, też bardziej wietrzna niż ostatnio, nie wspominając o letniej Pizie i Lazurowym Wybrzeżu No i przede wszystkim dlatego, że mnie ta Norymberga nie urzekła, co chyba było widać w tym opisie. Oprócz tego co już napisałem, tzn jakieś straganiki w reprezentacyjnym miejscu, to nie podobały mi się też wszechobecne samochody poupychane gdzie się da. Jakoś się już przyzwyczaiłem, że w centrach turystycznych samochody mają zakaz wjazdu, bez nich jakoś tak ładniej jednak
Znów mi długi post wyszedł i pełno zdjęć, jak za dużo tego wszystkiego, to piszcie, bo na komórce pewnie może być ciężko to wszystko ogarnąć
: ŚWIEBODZIN
Dziś okażę litość i miłosierdzie dla bliźniego, relacja będzie krótka
Ostatni weekend się trafił w miejscu, którego bym się nie spodziewał Którego nawet składak się nie spodziewał Nobody expects The Składak's Inquisition w tym miejscu w weekend
Nevada. Po analizie mapy wyszło, że Nevada jest pośrodku niczego, tylko jeden pkt jakby góruje tajemniczo nad pozostałymi. Trzeba pojechać zobaczyć
Flip i Flap
Kilka widoczków z legendarnej Route 66
Dojeżdżam pomału do tajemniczego wzniesienia Miasto Monitorowane. Z cokołu.
No i jestem
Staram się Was nie męczyć widokiem swojej gęby Ale z nim, nie mogłem sobie odmówić
Dawno nikt nie wstawiał zdjęć samolotów na przelotowej 747 Korean Air
Widok monitorowany już niespecjalnie imponujący
Upssss, teraz mi mówią, jak już wszystko objechałem?
No i to w zasadzie byłoby na tyle
W drodze powrotnej spotkałem pierwszy raz w tym roku takiego oto osobnika
Na razie był sam, bez rodziny W ogóle trochę tych gniazd po drodze mijałem, a tylko to jedno było zamieszkałe. Pierwszy Pan Wiosna
Droga powrotna
I żeby tradycji stało się zadość Licznik:
Ehh, szkoda, że trochę przestrzeliłem, za daleko mi się pojechało 66,6km na koniec wyglądałoby znacznie lepiej
Jakby ktoś nie wiedział, co to za Nevada, chodzi oczywiście o Nevada Center przy starej dwójce(www.nevadacenter.pl, żeby nie było, że jakieś bzdury wypisuję)
Ostatni weekend się trafił w miejscu, którego bym się nie spodziewał Którego nawet składak się nie spodziewał Nobody expects The Składak's Inquisition w tym miejscu w weekend
Nevada. Po analizie mapy wyszło, że Nevada jest pośrodku niczego, tylko jeden pkt jakby góruje tajemniczo nad pozostałymi. Trzeba pojechać zobaczyć
Flip i Flap
Kilka widoczków z legendarnej Route 66
Dojeżdżam pomału do tajemniczego wzniesienia Miasto Monitorowane. Z cokołu.
No i jestem
Staram się Was nie męczyć widokiem swojej gęby Ale z nim, nie mogłem sobie odmówić
Dawno nikt nie wstawiał zdjęć samolotów na przelotowej 747 Korean Air
Widok monitorowany już niespecjalnie imponujący
Upssss, teraz mi mówią, jak już wszystko objechałem?
No i to w zasadzie byłoby na tyle
W drodze powrotnej spotkałem pierwszy raz w tym roku takiego oto osobnika
Na razie był sam, bez rodziny W ogóle trochę tych gniazd po drodze mijałem, a tylko to jedno było zamieszkałe. Pierwszy Pan Wiosna
Droga powrotna
I żeby tradycji stało się zadość Licznik:
Ehh, szkoda, że trochę przestrzeliłem, za daleko mi się pojechało 66,6km na koniec wyglądałoby znacznie lepiej
Jakby ktoś nie wiedział, co to za Nevada, chodzi oczywiście o Nevada Center przy starej dwójce(www.nevadacenter.pl, żeby nie było, że jakieś bzdury wypisuję)
: WENECJA
Gdy składak wyłania się z DAFa, wiedz, że coś się dzieje
Wycieczka się dzieje
Znów jestem w Italii, pogoda rano, ok 9:00 nawet jeszcze do przyjęcia:
ale im później, tym gorzej
W pierwszych kilometrach spotkałem współczesnych Wilhelmów Tellów
A ta pani, chyba jest w początkowym okresie szkolenia
Lepiej jadę dalej, bo jeszcze jej łuk dadzą, nie chciałbym dostać jakimś rykoszetem
No i dojechałem do mostka - Ponte Della Liberta, długości bagatela 3,85km, a bimba na mostku zdradza, dokąd rzeczony mostek prowadzi
Tutaj chwila przerwy, bo pod mostem ptasie Jezusy
To pod mostem, a nad mostem ścieżka podejścia do lotniska Marco Polo
Katar z Doha (Airbus A330)
Ok, po tej krótkiej przerwie, dojechałem
Zanim wyruszyłem, poczytałem jakieś poradniki o zwiedzaniu Wenecji. Trafiłem na informację, że zwiedzać rowerem nie warto, z powodu ciasnoty, tłumów, a przede wszystkim z powodu setek małych mostków bez żadnych podjazdów - same schodki. Te dwa zdjęcia powyżej zrobione są z pierwszego mostu, obok którego był parking dla motocykli i rowerów właśnie. Ale jako że do parkingu z którego ruszałem stąd jest 30km, a Włochom generalnie nie ufam(tydzień temu ukradli mi łańcuchy na koła ), postanowiłem się ze składakiem nie rozstawać, nie chciałoby mi się wracać pieszo No ale to chyba był błąd jednak, bo nie kłamali-tych mostków naprawdę jest dużo, naprawdę nie mają podjazdów, naprawdę są na nich dzikie tłumy A zmierzam do tego, że rower mi przeszkadzał, dlatego niestety zdjęcia stąd w 90% będą z komórki, bo nie chciało mi się już wyciągać aparatu, warunki do tego niezbyt sprzyjające. OK, to idziemy na spacer, a rower prowadzimy przy boku
Vaporetto - tramwaj wodny
Uliczny grajek - bo na jednym gryfie to każdy głupi potrafi grać
Pierwsza z napotkanych gondol:
Nie dosłyszałem, dokąd popłynęli, ale cena była 80e, a gondolier nie chciał opuścić ani pół centa. No ale podobno jest ich, licencjonowanych gondolierów uprawnionych do wdzianka w paski, w całej Wenecji tylko pięciuset, a licencja najczęściej przechodzi z ojca na syna. To się cenią
Taxi:
Gondolierzy muszą uważać, chwila nieuwagi i może wyrżnąć w mostek
Biznes, jak widać, idzie dobrze
Uliczki, jak już mówiłem, nie za szerokie
W kościele ślub, złotówa(eurówa? ) liczy na zarobek Tak pokazuję te taksówki, bo sam byłem złotówą w Bydgoszczy, ale moja taksówka była mniej fajna niż te tutaj, może to dlatego splajtowałem?
W takich uliczkach, rower naprawdę nie pomagał
Ale niech ma pamiątkową fotkę
Przystanki przyozdobione przez artystów ulicznych podobnie jak u nas
No i po dosyć długim spacerku, pokonaniu ze stu mostków, w końcu dotarłem na Plac św. Marka
Pani z rogów dwóch zdjęć, wydała mi się interesująca, więc wyciągnąłem jednak aparat
Zwyczajowa fotka:
w kadr mi wlazła małolata
Idzim dalej
Po lewej stronie widzimy jakichś burżujów, rozładunek z dwóch taksówek do hotelu A te panie po prawej też się załapały nieproszone
No i co, jak sobie pomyślałem, że trzeba wracać, przez kolejne 100 mostków, w tym upale, w te tłumy... Doszedłem do wniosku, że nie można będąc w Wenecji nie skorzystać z transportu wodnego
Skorzystałem więc z tego, że składak się składa
I jestem w Vaporetto, tramwaju wodnym
Fakt, że niezbyt często przemieszczam się tramwajami, ale mimo wszystko, pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby wyprzedził mnie inny tramwaj, w Bydgoszczy to się raczej nie zdarza Niech spróbuje tak na torach, cfaniak jeden
Pani władza
Tak wyglądają przystanki:
Na ręku miałem Rangemana, żeby nie było, że już nic w tematyce forum nie piszę Gondolier Range
Jak być może pamiętacie, w Mediolanie pod Muzeum Historii Naturalnej stali Afroamerykańscy szamani ze sznureczkami ślubnymi, tutaj chyba się utopili, bo o dziwo nigdzie nie spotkałem żadnego
Na tej łódce Sonore trwał jakiś koncert:
I to byłoby na tyle, przystanek końcowy jest przy moście wjazdowym, rozłożyłem składaka z powrotem, czas wracać Widok z mostu w stronę lądu tym razem:
Po drodze już mi się nie chciało robić fotek, jeszcze tylko tradycyjnie dystans na koniec:
Podsumowując Wenecja, fajne miejsce, warto odwiedzić i zobaczyć, ale niekoniecznie z rowerem Ale podobało mi się i tak, wycieczki absolutnie nie żałuję. Słyszałem też, że w Wenecji jest brudno i śmierdzi, ale nie mogę tego potwierdzić, przynajmniej nie na dzień 28.5., bo byłem tam właśnie wczoraj Pewnie jak jest jakiś okres przekwitania wody czy coś w tym stylu, to wtedy musi śmierdzieć.
A teraz piecze mnie skóra i pewnie niedługo będzie złazić, raz jeszcze napiszę, że nie lubię upałów
Gdy składak wyłania się z DAFa, wiedz, że coś się dzieje
Wycieczka się dzieje
Znów jestem w Italii, pogoda rano, ok 9:00 nawet jeszcze do przyjęcia:
ale im później, tym gorzej
W pierwszych kilometrach spotkałem współczesnych Wilhelmów Tellów
A ta pani, chyba jest w początkowym okresie szkolenia
Lepiej jadę dalej, bo jeszcze jej łuk dadzą, nie chciałbym dostać jakimś rykoszetem
No i dojechałem do mostka - Ponte Della Liberta, długości bagatela 3,85km, a bimba na mostku zdradza, dokąd rzeczony mostek prowadzi
Tutaj chwila przerwy, bo pod mostem ptasie Jezusy
To pod mostem, a nad mostem ścieżka podejścia do lotniska Marco Polo
Katar z Doha (Airbus A330)
Ok, po tej krótkiej przerwie, dojechałem
Zanim wyruszyłem, poczytałem jakieś poradniki o zwiedzaniu Wenecji. Trafiłem na informację, że zwiedzać rowerem nie warto, z powodu ciasnoty, tłumów, a przede wszystkim z powodu setek małych mostków bez żadnych podjazdów - same schodki. Te dwa zdjęcia powyżej zrobione są z pierwszego mostu, obok którego był parking dla motocykli i rowerów właśnie. Ale jako że do parkingu z którego ruszałem stąd jest 30km, a Włochom generalnie nie ufam(tydzień temu ukradli mi łańcuchy na koła ), postanowiłem się ze składakiem nie rozstawać, nie chciałoby mi się wracać pieszo No ale to chyba był błąd jednak, bo nie kłamali-tych mostków naprawdę jest dużo, naprawdę nie mają podjazdów, naprawdę są na nich dzikie tłumy A zmierzam do tego, że rower mi przeszkadzał, dlatego niestety zdjęcia stąd w 90% będą z komórki, bo nie chciało mi się już wyciągać aparatu, warunki do tego niezbyt sprzyjające. OK, to idziemy na spacer, a rower prowadzimy przy boku
Vaporetto - tramwaj wodny
Uliczny grajek - bo na jednym gryfie to każdy głupi potrafi grać
Pierwsza z napotkanych gondol:
Nie dosłyszałem, dokąd popłynęli, ale cena była 80e, a gondolier nie chciał opuścić ani pół centa. No ale podobno jest ich, licencjonowanych gondolierów uprawnionych do wdzianka w paski, w całej Wenecji tylko pięciuset, a licencja najczęściej przechodzi z ojca na syna. To się cenią
Taxi:
Gondolierzy muszą uważać, chwila nieuwagi i może wyrżnąć w mostek
Biznes, jak widać, idzie dobrze
Uliczki, jak już mówiłem, nie za szerokie
W kościele ślub, złotówa(eurówa? ) liczy na zarobek Tak pokazuję te taksówki, bo sam byłem złotówą w Bydgoszczy, ale moja taksówka była mniej fajna niż te tutaj, może to dlatego splajtowałem?
W takich uliczkach, rower naprawdę nie pomagał
Ale niech ma pamiątkową fotkę
Przystanki przyozdobione przez artystów ulicznych podobnie jak u nas
No i po dosyć długim spacerku, pokonaniu ze stu mostków, w końcu dotarłem na Plac św. Marka
Pani z rogów dwóch zdjęć, wydała mi się interesująca, więc wyciągnąłem jednak aparat
Zwyczajowa fotka:
w kadr mi wlazła małolata
Idzim dalej
Po lewej stronie widzimy jakichś burżujów, rozładunek z dwóch taksówek do hotelu A te panie po prawej też się załapały nieproszone
No i co, jak sobie pomyślałem, że trzeba wracać, przez kolejne 100 mostków, w tym upale, w te tłumy... Doszedłem do wniosku, że nie można będąc w Wenecji nie skorzystać z transportu wodnego
Skorzystałem więc z tego, że składak się składa
I jestem w Vaporetto, tramwaju wodnym
Fakt, że niezbyt często przemieszczam się tramwajami, ale mimo wszystko, pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby wyprzedził mnie inny tramwaj, w Bydgoszczy to się raczej nie zdarza Niech spróbuje tak na torach, cfaniak jeden
Pani władza
Tak wyglądają przystanki:
Na ręku miałem Rangemana, żeby nie było, że już nic w tematyce forum nie piszę Gondolier Range
Jak być może pamiętacie, w Mediolanie pod Muzeum Historii Naturalnej stali Afroamerykańscy szamani ze sznureczkami ślubnymi, tutaj chyba się utopili, bo o dziwo nigdzie nie spotkałem żadnego
Na tej łódce Sonore trwał jakiś koncert:
I to byłoby na tyle, przystanek końcowy jest przy moście wjazdowym, rozłożyłem składaka z powrotem, czas wracać Widok z mostu w stronę lądu tym razem:
Po drodze już mi się nie chciało robić fotek, jeszcze tylko tradycyjnie dystans na koniec:
Podsumowując Wenecja, fajne miejsce, warto odwiedzić i zobaczyć, ale niekoniecznie z rowerem Ale podobało mi się i tak, wycieczki absolutnie nie żałuję. Słyszałem też, że w Wenecji jest brudno i śmierdzi, ale nie mogę tego potwierdzić, przynajmniej nie na dzień 28.5., bo byłem tam właśnie wczoraj Pewnie jak jest jakiś okres przekwitania wody czy coś w tym stylu, to wtedy musi śmierdzieć.
A teraz piecze mnie skóra i pewnie niedługo będzie złazić, raz jeszcze napiszę, że nie lubię upałów
: RZYM
W Polsce ulewy, to trzeba jakieś cieplejsze miejsce pokazać
Otóż poprzedni weekend trafił się w okolicach Rzymu, z parkingu do Koloseum było 25km. Wiadomo, trzeba jechać. Wyciągnąłem rower, ruszyłem... i mało brakowało, żebym musiał wracać po pokonaniu 100m W niektórych krajach, nie da się wyjść z autostrady, często te stacje i parkingi są pośrodku niczego i wyjazd jest tylko z powrotem na autostradę. Ale we Włoszech akurat nie ma problemu, zawsze jest jakaś furtka, parking dla pracowników, jakaś mała uliczka zawsze prowadzi do świata zewnętrznego Dojeżdżam więc do furtki, a tu niespodzianka:
Drzwi obrotowe zabezpieczone łańcuchem:
Druga bramka normalnie, na klucz:
I co teraz? Poszedłem na stację, spytać obsługi czy by mnie nie wypuścili, po dobroci Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: "noo, nooo, nooooo open, no noo". Głupi wuj Już miałem pomysł, żeby i rower i siebie przerzucić przez płot, ale akurat jakaś pani przyjechała do roboty, to wykorzystałem element zaskoczenia i wyszedłem, jak ona wchodziła Coś tam mówiła, że jak chce to niech sobie jadę, ale jak wrócę? To zmartwienie na później Ruszyłem, była godzina 8:30, temperatura jeszcze poniżej 30 stopni, więc całkiem ok
Później wolałem już temperatury nie sprawdzać, po co się denerwować
Ujechałem niecały kilometr, myślałem, że to już świat zewnętrzny, ale nie! Kolejna brama, tym razem duża, solidna, z każdej strony monitoring, jak podjechałem bliżej, to sama zaczęła się otwierać, na czujkę jakąś. Miałem chwilę zawahania, no bo naprawdę, wyjadę, a jak wrócę? Ale nic to, będziemy się martwić później
Wyjechałem, to ta brama, widziana od zewnętrznej strony
No i jak tak się zastanawiałem, czy to aby na pewno było mądre, minęły może 2 minuty i już Carabinieri byli koło mnie Ja nie mówię po włosku, oni nie mówili po angielsku Ale jakoś językiem włosko-angielsko-migowym się udało dogadać, że nie jestem terrorystą, tylko kierowcą i mam zamiar zwiedzić Rzym, pokazałem rower, aparat i mapę, z trudem, ale uwierzyli I ostrzegli, że to bardzo daleko, ale puścili wolno Naprawdę, pierwszy raz spotykam się w Italii z takimi trudnościami, żeby się z parkingu wydostać, dziwna sprawa
Ok, po tym przydługim wstępie, wycieczka zaczęła się naprawdę. Tramwaje niespecjalnie imponujące tam mają, Swing z Pesy to to nie jest
Inżynier który projektował tę ścieżkę rowerową, musiał być tak samo pilnym studentem, jakim ja byłem
Ale przynajmniej piesi nie mają krawężnika
Mimo tych przeciwności losu, udało się dojechać do pierwszego pktu:
Jest i Koloseum, to wiadomo, musi być zwyczajowa fotka bicykla
Niech będzie ze znakiem, jakiego nie lubię
O tej godzinie słońce jest po złej stronie, więc ta bardziej znana strona Koloseum jeszcze nie wygląda za dobrze
A turystów już pełno, że też oni zawsze muszą jechać tam, gdzie ja
Oni pilnowali, żeby nikt nie wybuchł, bo jakby wybuchł - to by go natychmiast zastrzelili
Co jakieś 5 minut się zmieniali pod tą wiatą, było już znacznie cieplej niż te 29.9 stopnia
Obok Koloseum jest Forum Romanum i Palatyn, chciałem zwiedzić, ale co się okazuje?
Z rowerami nie wpuszczają, jest to proszę państwa SKANDAL!! Bramki wejściowe jak na lotnisku, więc nie ma opcji, żeby przejść niezauważonym, nic się nie ukryje
Co mi pozostało, biednemu żuczkowi, tylko fotki przez płot
Zlazłem więc z powrotem, niech będzie jeszcze jedna fotka składaka, z jakąś Azjatką
Ok, zostawimy na razie Koloseum, ruszyłem w kierunku Fontanny di Trevi. Po drodze jeszcze fotka typowej włoskiej uliczki, z ciekawym napisem na murze z prawej strony:
Jakby komuś nie chciało się zwiedzać pieszo, to zawsze może pożyczyć takie coś
Dotarłem do fontanny. Przydałby się jakiś szerszy obiektyw, bo nijak nie chciała się cała zmieścić w kadrze, musicie mi na słowo uwierzyć, że wygląda to całkiem fajnie
Zawsze, jak idę sobie Rolexa kupić, to akurat zamknięte mają
Zanim wyruszyłem na wyprawę, poczytałem sobie troszkę o tym Rzymie. Trafiłem na informację, że jest drogo, że płaci się tutaj absolutnie za wszystko, ale jedna rzecz jest za darmo. Po całym mieście są porozstawiane takie kraniki-fontanienki z zimną wodą pitną. I jest to zbawienie piłem, uzupełniałem wodę w butelkach, nic mi po tej wodzie nie było, żadnej zemsty faraona ani nawet zemsty Cezara a wygląda to tak, jak będziecie kiedyś w Rzymie to nie lękajcie się, można śmiało pić
A to już most Umberto I, za mostem Pałac Sprawiedliwości - Palazzo di Giustizia, znaczy siedziba sądu
Fajnie z tego mostu widać już Watykan:
Jadę dalej
Trochę się obawiałem, czy takiego poganina jak ja tam wpuszczą, okazało się, że nie ma kontroli paszportowej, o bierzmowanie też nikt nie pyta
Więc jestem
Test panoramy by japko
Dla ciekawych pełny rozmiar po kliknięciu w link, nawet w miarę nieźle wyszło, niektóre łączenia śmiesznie
http://hosting.uminus.pl/img/2016071310563433.jpg
Bo selfie-sticki są już passé, teraz się nosi statyw do smartfona
Co ja paczę? Watykańskie Beatleski, tylko trochę ich chyba za dużo
Ok, niedawno świebodziński posąg odwiedzony, teraz Watykan, lepiej już odjeżdżam stąd. Następnym razem będzie Licheń i Jezus w Rio
Urzędnicy Kontroli Skarbowej
A to już Wzgórze Kapitolińskie - Kapitol
Po obu stronach schodów też widać fontanny o których wcześniej wspominałem
My name is Aureliusz. Marek Aureliusz
Jak Kapitol, to i wilczycy nie mogło zabraknąć
Jeszcze tylko Forum Romanum z drugiej strony, stąd fajniej wygląda
I Koloseum ze słońcem po dobrej stronie
I trzeba było wracać, nie chciałem być za późno, bo jeszcze w perspektywie konieczność dostania się jakoś z powrotem na parking Zajechałem pod pierwszą bramę jakoś ok chyba 17:30 i miałem farta, z 5 minut może poczekałem, jakaś pani wjeżdżała, pewnie do roboty na 18 Próbowałem jej wyjaśnić, że nie jestem terrorystą i nie zamierzam wybuchnąć i spoko może mnie wpuścić, że fajnie by było jakby poczekała na mnie przy kolejnej bramie za kilometr Ale jak to typowa Włoszka, nic nie rozumiała po angielsku Powiedziała tylko "ciao" i pojechała No nic to, przynajmniej pierwsze zasieki, te trudniejsze w sumie, pokonane Niestety nie zdążyłem dojechać zanim ona weszła, więc musiałem czekać pod drugą bramką, ciekawy czy zaraz znów Carabinieri nie przyjadą No i tu miałem znacznie mniej szczęscia, z dobre pół godziny czekałem Taka smutna fotka na koniec relacji
Byłem już mocno zmęczony, jednak cały dzień spędziłem w pełnym słońcu, ciągle z 40 stopni Potrzebowałem koniecznie najpierw prysznica a potem zimnego piwka, a musiałem czekać pod płotem jak jakiś głupek DAFik tak blisko, a jednocześnie tak daleko No, ale gdzieś tak, 18:15, ktoś się zlitował, jechał do domu i mnie wpuścił uff I już zupełnie na koniec, tradycyjnie, licznik:
Czyli nie było aż tak daleko, jak Carabinieri straszyli
Otóż poprzedni weekend trafił się w okolicach Rzymu, z parkingu do Koloseum było 25km. Wiadomo, trzeba jechać. Wyciągnąłem rower, ruszyłem... i mało brakowało, żebym musiał wracać po pokonaniu 100m W niektórych krajach, nie da się wyjść z autostrady, często te stacje i parkingi są pośrodku niczego i wyjazd jest tylko z powrotem na autostradę. Ale we Włoszech akurat nie ma problemu, zawsze jest jakaś furtka, parking dla pracowników, jakaś mała uliczka zawsze prowadzi do świata zewnętrznego Dojeżdżam więc do furtki, a tu niespodzianka:
Drzwi obrotowe zabezpieczone łańcuchem:
Druga bramka normalnie, na klucz:
I co teraz? Poszedłem na stację, spytać obsługi czy by mnie nie wypuścili, po dobroci Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: "noo, nooo, nooooo open, no noo". Głupi wuj Już miałem pomysł, żeby i rower i siebie przerzucić przez płot, ale akurat jakaś pani przyjechała do roboty, to wykorzystałem element zaskoczenia i wyszedłem, jak ona wchodziła Coś tam mówiła, że jak chce to niech sobie jadę, ale jak wrócę? To zmartwienie na później Ruszyłem, była godzina 8:30, temperatura jeszcze poniżej 30 stopni, więc całkiem ok
Później wolałem już temperatury nie sprawdzać, po co się denerwować
Ujechałem niecały kilometr, myślałem, że to już świat zewnętrzny, ale nie! Kolejna brama, tym razem duża, solidna, z każdej strony monitoring, jak podjechałem bliżej, to sama zaczęła się otwierać, na czujkę jakąś. Miałem chwilę zawahania, no bo naprawdę, wyjadę, a jak wrócę? Ale nic to, będziemy się martwić później
Wyjechałem, to ta brama, widziana od zewnętrznej strony
No i jak tak się zastanawiałem, czy to aby na pewno było mądre, minęły może 2 minuty i już Carabinieri byli koło mnie Ja nie mówię po włosku, oni nie mówili po angielsku Ale jakoś językiem włosko-angielsko-migowym się udało dogadać, że nie jestem terrorystą, tylko kierowcą i mam zamiar zwiedzić Rzym, pokazałem rower, aparat i mapę, z trudem, ale uwierzyli I ostrzegli, że to bardzo daleko, ale puścili wolno Naprawdę, pierwszy raz spotykam się w Italii z takimi trudnościami, żeby się z parkingu wydostać, dziwna sprawa
Ok, po tym przydługim wstępie, wycieczka zaczęła się naprawdę. Tramwaje niespecjalnie imponujące tam mają, Swing z Pesy to to nie jest
Inżynier który projektował tę ścieżkę rowerową, musiał być tak samo pilnym studentem, jakim ja byłem
Ale przynajmniej piesi nie mają krawężnika
Mimo tych przeciwności losu, udało się dojechać do pierwszego pktu:
Jest i Koloseum, to wiadomo, musi być zwyczajowa fotka bicykla
Niech będzie ze znakiem, jakiego nie lubię
O tej godzinie słońce jest po złej stronie, więc ta bardziej znana strona Koloseum jeszcze nie wygląda za dobrze
A turystów już pełno, że też oni zawsze muszą jechać tam, gdzie ja
Oni pilnowali, żeby nikt nie wybuchł, bo jakby wybuchł - to by go natychmiast zastrzelili
Co jakieś 5 minut się zmieniali pod tą wiatą, było już znacznie cieplej niż te 29.9 stopnia
Obok Koloseum jest Forum Romanum i Palatyn, chciałem zwiedzić, ale co się okazuje?
Z rowerami nie wpuszczają, jest to proszę państwa SKANDAL!! Bramki wejściowe jak na lotnisku, więc nie ma opcji, żeby przejść niezauważonym, nic się nie ukryje
Co mi pozostało, biednemu żuczkowi, tylko fotki przez płot
Zlazłem więc z powrotem, niech będzie jeszcze jedna fotka składaka, z jakąś Azjatką
Ok, zostawimy na razie Koloseum, ruszyłem w kierunku Fontanny di Trevi. Po drodze jeszcze fotka typowej włoskiej uliczki, z ciekawym napisem na murze z prawej strony:
Jakby komuś nie chciało się zwiedzać pieszo, to zawsze może pożyczyć takie coś
Dotarłem do fontanny. Przydałby się jakiś szerszy obiektyw, bo nijak nie chciała się cała zmieścić w kadrze, musicie mi na słowo uwierzyć, że wygląda to całkiem fajnie
Zawsze, jak idę sobie Rolexa kupić, to akurat zamknięte mają
Zanim wyruszyłem na wyprawę, poczytałem sobie troszkę o tym Rzymie. Trafiłem na informację, że jest drogo, że płaci się tutaj absolutnie za wszystko, ale jedna rzecz jest za darmo. Po całym mieście są porozstawiane takie kraniki-fontanienki z zimną wodą pitną. I jest to zbawienie piłem, uzupełniałem wodę w butelkach, nic mi po tej wodzie nie było, żadnej zemsty faraona ani nawet zemsty Cezara a wygląda to tak, jak będziecie kiedyś w Rzymie to nie lękajcie się, można śmiało pić
A to już most Umberto I, za mostem Pałac Sprawiedliwości - Palazzo di Giustizia, znaczy siedziba sądu
Fajnie z tego mostu widać już Watykan:
Jadę dalej
Trochę się obawiałem, czy takiego poganina jak ja tam wpuszczą, okazało się, że nie ma kontroli paszportowej, o bierzmowanie też nikt nie pyta
Więc jestem
Test panoramy by japko
Dla ciekawych pełny rozmiar po kliknięciu w link, nawet w miarę nieźle wyszło, niektóre łączenia śmiesznie
http://hosting.uminus.pl/img/2016071310563433.jpg
Bo selfie-sticki są już passé, teraz się nosi statyw do smartfona
Co ja paczę? Watykańskie Beatleski, tylko trochę ich chyba za dużo
Ok, niedawno świebodziński posąg odwiedzony, teraz Watykan, lepiej już odjeżdżam stąd. Następnym razem będzie Licheń i Jezus w Rio
Urzędnicy Kontroli Skarbowej
A to już Wzgórze Kapitolińskie - Kapitol
Po obu stronach schodów też widać fontanny o których wcześniej wspominałem
My name is Aureliusz. Marek Aureliusz
Jak Kapitol, to i wilczycy nie mogło zabraknąć
Jeszcze tylko Forum Romanum z drugiej strony, stąd fajniej wygląda
I Koloseum ze słońcem po dobrej stronie
I trzeba było wracać, nie chciałem być za późno, bo jeszcze w perspektywie konieczność dostania się jakoś z powrotem na parking Zajechałem pod pierwszą bramę jakoś ok chyba 17:30 i miałem farta, z 5 minut może poczekałem, jakaś pani wjeżdżała, pewnie do roboty na 18 Próbowałem jej wyjaśnić, że nie jestem terrorystą i nie zamierzam wybuchnąć i spoko może mnie wpuścić, że fajnie by było jakby poczekała na mnie przy kolejnej bramie za kilometr Ale jak to typowa Włoszka, nic nie rozumiała po angielsku Powiedziała tylko "ciao" i pojechała No nic to, przynajmniej pierwsze zasieki, te trudniejsze w sumie, pokonane Niestety nie zdążyłem dojechać zanim ona weszła, więc musiałem czekać pod drugą bramką, ciekawy czy zaraz znów Carabinieri nie przyjadą No i tu miałem znacznie mniej szczęscia, z dobre pół godziny czekałem Taka smutna fotka na koniec relacji
Byłem już mocno zmęczony, jednak cały dzień spędziłem w pełnym słońcu, ciągle z 40 stopni Potrzebowałem koniecznie najpierw prysznica a potem zimnego piwka, a musiałem czekać pod płotem jak jakiś głupek DAFik tak blisko, a jednocześnie tak daleko No, ale gdzieś tak, 18:15, ktoś się zlitował, jechał do domu i mnie wpuścił uff I już zupełnie na koniec, tradycyjnie, licznik:
Czyli nie było aż tak daleko, jak Carabinieri straszyli
: LUBEKA
Tęskniliście za moim Dafikiem? Bo ja niespecjalnie Prawie 5 miesięcy na L4 było nawet spoko, oba kolana sobie rozwaliłem, one są trochę mniej spoko
Za to za składaczkiem trochę tęskniłem, dlatego wczoraj delikatne rozpoczęcie sezonu składaczkowego, posłużył jako sprzęt rehabilitacyjny
No ale żeby jednak nie przesadzić i bardziej sobie nie zaszkodzić, wycieczka długa nie była. Cel - Lubeka Ruszamy
Zabytkowa część Lubeki, Stare Miasto położone jest na wyspie w środku miasta, otoczonej rzeką Trave i kanałem Łaba-Lubeka, a ja ruszałem z okolic portu, czyli znad morza, więc fotka z wodą musi być
Dobra, Richtung Zentrum po drodze, koniki
Rzeźby prawie jak we Wrocławiu
No i jesteśmy na mostku prowadzącym na wyspę i Stare Miasto, prawie jak w zeszłorocznej relacji z Wenecji
Tutaj powinny nastąpić fotki zabytkowego Ratusza, Katedry i innych zabytkowych kościołów, ale jak to u Niemca, tak gęsta zabudowa, że nie da się zrobić fotki, na której byłoby coś widać więc po prostu, kilka losowych fotek, losowych miejsc, bez opisu
I przyczepka, i naklejki na szybie zdradzają, że pan lubi podróżować a w tle marcepan, którego Lubeka jest królestwem
Mostek z drugiej strony wyspy, Wenecja vol.2
Całkiem spoko promocja na Lange z Sohnem, wstawić do wątku okazje cenowe - warte uwagi?
Ok, teraz pojedziemy sobie na mostek od północnej strony, tam jest pozostałość dawnych fortyfikacji i Brama Zamkowa - Burgtor. Jedziemy dookoła wysepki, wzdłuż rzeki, aż tu nagle! ORP NAVIGAR-2
Jest i brama, widziana od strony zewnętrznej:
... i od wewnętrznej
No i co, tuż obok jest Muzeum Ligi Hanzeatyckiej, której Lubeka była kiedyś miastem przewodniczącym. Wjeżdżam, a tam taka banda wuja
Pomyślałem, a zostanę, zobaczę co to z tego będzie
No i doczekałem się, nagle "Achtung, fertig? Eins, zwei, drei!!" I ruszyli
Nawet filmik nagrałem
https://m.youtube.com/watch?v=cGnf_gksnbc
Polazłem za nimi, i wstyd się przyznać, ale zostałem na cały, około 45 minutowy koncert Grali na te cymbałki, trąbki, saksofony i inne bębny współczesne szlagiery we własnych interpretacjach, specjalnie dla Was jeszcze 2 krótkie próbki
https://m.youtube.com/watch?v=xlnB3bfQuXg
https://m.youtube.com/watch?v=FnPeE8cSvj0
No i kilka fotek:
Jak to się zakłada/zapina?
A podpisani byli tak:
Cały występ, z tego co zrozumiałem, był z okazji urodzin tego dziadka, co go widać na jednym z filmików, tego co tańczył w pierwszym rzędzie
Ok, po tym ukulturalnieniu, czas jechać zobaczyć symbol Lubeki, Bramę Holsztyńską, czyli wjazd na wyspę od zachodniej strony
Ale po drodze jeszcze zabytkowy Szpital św. Ducha, z 1286r., jedna z najstarszych placówek socjalnych na świecie obecnie Dom Pomocy Społecznej
Całkiem sympatyczny garbusik przy Domu Pomocy Społecznej
No i jest, Brama Holsztyńska, składaczek ma kolejne selfi ze znaną budowlą
No i co, czas "do domu" znów się rozpisałem, jakbym co najmniej 100km przejechał, a tu wynik chyba najskromniejszy z dotychczasowych:
Ale dla kaleki, dobre i to
Tęskniliście za moim Dafikiem? Bo ja niespecjalnie Prawie 5 miesięcy na L4 było nawet spoko, oba kolana sobie rozwaliłem, one są trochę mniej spoko
Za to za składaczkiem trochę tęskniłem, dlatego wczoraj delikatne rozpoczęcie sezonu składaczkowego, posłużył jako sprzęt rehabilitacyjny
No ale żeby jednak nie przesadzić i bardziej sobie nie zaszkodzić, wycieczka długa nie była. Cel - Lubeka Ruszamy
Zabytkowa część Lubeki, Stare Miasto położone jest na wyspie w środku miasta, otoczonej rzeką Trave i kanałem Łaba-Lubeka, a ja ruszałem z okolic portu, czyli znad morza, więc fotka z wodą musi być
Dobra, Richtung Zentrum po drodze, koniki
Rzeźby prawie jak we Wrocławiu
No i jesteśmy na mostku prowadzącym na wyspę i Stare Miasto, prawie jak w zeszłorocznej relacji z Wenecji
Tutaj powinny nastąpić fotki zabytkowego Ratusza, Katedry i innych zabytkowych kościołów, ale jak to u Niemca, tak gęsta zabudowa, że nie da się zrobić fotki, na której byłoby coś widać więc po prostu, kilka losowych fotek, losowych miejsc, bez opisu
I przyczepka, i naklejki na szybie zdradzają, że pan lubi podróżować a w tle marcepan, którego Lubeka jest królestwem
Mostek z drugiej strony wyspy, Wenecja vol.2
Całkiem spoko promocja na Lange z Sohnem, wstawić do wątku okazje cenowe - warte uwagi?
Ok, teraz pojedziemy sobie na mostek od północnej strony, tam jest pozostałość dawnych fortyfikacji i Brama Zamkowa - Burgtor. Jedziemy dookoła wysepki, wzdłuż rzeki, aż tu nagle! ORP NAVIGAR-2
Jest i brama, widziana od strony zewnętrznej:
... i od wewnętrznej
No i co, tuż obok jest Muzeum Ligi Hanzeatyckiej, której Lubeka była kiedyś miastem przewodniczącym. Wjeżdżam, a tam taka banda wuja
Pomyślałem, a zostanę, zobaczę co to z tego będzie
No i doczekałem się, nagle "Achtung, fertig? Eins, zwei, drei!!" I ruszyli
Nawet filmik nagrałem
https://m.youtube.com/watch?v=cGnf_gksnbc
Polazłem za nimi, i wstyd się przyznać, ale zostałem na cały, około 45 minutowy koncert Grali na te cymbałki, trąbki, saksofony i inne bębny współczesne szlagiery we własnych interpretacjach, specjalnie dla Was jeszcze 2 krótkie próbki
https://m.youtube.com/watch?v=xlnB3bfQuXg
https://m.youtube.com/watch?v=FnPeE8cSvj0
No i kilka fotek:
Jak to się zakłada/zapina?
A podpisani byli tak:
Cały występ, z tego co zrozumiałem, był z okazji urodzin tego dziadka, co go widać na jednym z filmików, tego co tańczył w pierwszym rzędzie
Ok, po tym ukulturalnieniu, czas jechać zobaczyć symbol Lubeki, Bramę Holsztyńską, czyli wjazd na wyspę od zachodniej strony
Ale po drodze jeszcze zabytkowy Szpital św. Ducha, z 1286r., jedna z najstarszych placówek socjalnych na świecie obecnie Dom Pomocy Społecznej
Całkiem sympatyczny garbusik przy Domu Pomocy Społecznej
No i jest, Brama Holsztyńska, składaczek ma kolejne selfi ze znaną budowlą
No i co, czas "do domu" znów się rozpisałem, jakbym co najmniej 100km przejechał, a tu wynik chyba najskromniejszy z dotychczasowych:
Ale dla kaleki, dobre i to
: MONZA
Ostatnio jakoś tak trafiam miejsca weekendowe albo słabe turystycznie, albo takie w których już byłem. No i teraz znów stoję koło Mediolanu, w którym byłem już ze 3 razy, opisywałem tu nawet Na lotnisku Malpensa też już byłem, niezbyt ciekawe A jednak wyciągnęłoby się składaczka na wycieczkę jakąś Szybka analiza mapy, co tu może być ciekawego w okolicy, no i jest! Obiekt na którym odbywają się różnego rodzaju najnudniejsze zawody świata, takie jak Grand Prix Włoch, zaliczane do Mistrzostw Świata Formuły 1, czy inne MotoGP czyli cel wycieczki to Autodromo Nazionale di Monza
Ruszyłem więc, mimo niezbyt zachęcającej pogody
Droga łatwa nie była, nie dość, że upał, to jeszcze strome podjazdy po 6% dobrze, że tak to już jest, że po podjechaniu pod tę górę, można sobie z drugiej strony zjechać, nachylenie też 6%
Po drodze blokowiska całkiem podobne do naszych
Włosi w ogóle pod wieloma względami przypominają Polaków, między innymi w kwestii poszanowania przepisów, np na drogach tutaj jest większa dzicz niż u nas no i tutaj mamy piękny przykład poszanowania prawa
Piesza nr 1 nie będzie czekać, aż jakiś pociąg łaskawie przejedzie
Pieszy nr 2
Pieszy nr 3
Ten też miał ochotę, ale jednak zrezygnował
U Makaronów co kawałek takie kościółki
Do tej pory jechałem raczej asfaltami przez miasteczka, ale przypadkiem zupełnie znalazłem całkiem fajną ścieżkę rowerową wzdłuż kanału
Jest nawet mapka, ale zapomnieli zaznaczyć gdzie jestem, legendarna włoska solidność
Ale dobra, nie będę narzekać, dali drogowskaz do Monzy już tylko 7,2km, fajnie
Ścieżka momentami piaszczysta, momentami asfaltowa, generalnie fajna, przyjemnie się jechało
Jechało się przyjemnie, do momentu w którym przejechałem od znaku jakieś już 7km, a tu oczom mym ukazuje się taki widok:
Miało być 7,2km, przejechałem 7km, więc do celu zostało jeszcze 7,5km, logiczne Włosi i ich oznakowanie
Zbliżamy się pomału
No i dojechałem Tor Monza usytuowany jest w naprawdę dużym(688 hektarów) parku, a przy samym wejściu do parku znajduje się Villa Reale, czyli pałac, wybudowany w latach 1777-1780
Zwyczajowa fotka, wiadomo, musi być
I tutaj znów wychodzi włoska solidność we wszystkim, co robią otóż godzina jest taka:
A na zegarze słonecznym:
Ledwie 12 dochodzi, chyba nie przestawili na czas letni
Ale to jeszcze nic, w kwarcu baterii nie wymienili
Ehh
No dobra, zanim na tor, to jeszcze pojeździmy sobie po tym naprawdę olbrzymim, pięknym parku
Na wjeździe też jest mapa, i znów nie zaznaczyli gdzie jestem, dobrze, że sam wiedziałem
Jak widzicie, park spory, zwiedzania w nim też na kilka dni conajmniej aż z wrażenia przysiadłem, na krótki odpoczynek, przy ławeczce takiej, na tyłach Villi Reale
Ale ale, co ja paczę, co ja widzę
Jakaś sesja zdjęciowa się odbywa
Kiedyś bym powiedział, że się przebiera, ale teraz to jednak zmienia stylizację
co było dalej? Wiem, ale nie powiem
Po tym zgorszeniu, objedziemy sobie park
Były foczki, to teraz trochę innego zwierzyńca
Nawet gołębiom za ciepło
Woda niezbyt czysta się wydaje
Ale widać nie jest aż taka najgorsza, skoro i takie osobniki można tam spotkać
Kaczka i żółw to przecież naturalni towarzysze
Będą młode, chociaż w sumie, we Włoszech jesteśmy, to może to dwa chłopaki
Restauracja, od drugiej strony były stoliki
Połowa parku objechana, a tu nagle taki znak uminus ponad prawem
W tzw. międzyczasie skończyła mi się woda, ale znalazłem taki oto kranik były one zaznaczone na tym planie parku, ale tak do końca to nie byłem pewny, czy nadaje się ona do picia wycieczka była wczoraj, więc jeśli to czytacie, tzn, że nadaje się, a jeśli nie, no to nie
W smaku dobra i zimna, no i Włosi też ją nabierali do butelek
Żeby nie było, że wszystko takie super w tym parku
No i jest, wjazd na tor
W sumie nie wiem po co tu przyjechałem, skoro nawet wyprzedzanie Tira przez Tira jest ciekawsze od tych wszystkich Formuł 1 nawet ci co za mną jadą, jak tak sobie wyprzedzam, też na pewno emocjonują się bardziej, niż oglądając F1 w tv
No ale jak juz przyjechałem, to wejdę sobie na trybuny
Panorama
Panorama full size po kliknięciu w link
http://hosting.uminus.pl/img/20170709130646617.JPG
Widok, z powodu tego płota, moim zdaniem, takise
Chciałem wejść na tą trybunę naprzeciwko, ale pozamykane było za to przy okazji znalazłem stację, na której na pewno tankują te bolidy
Ciekawe, stacyjka pod samymi trybunami
I to w zasadzie byłoby na tyle, całego toru nie chciało mi się objeżdżać przy tych trybunach był jeszcze taki placyk, gdzie akurat jakieś szkolenie na zabawkach z Audi się odbywało
Najpierw dłuuuugo gadali, aż zacząłem podejrzewać, że czekają aż im zamarznie ta woda z tych sikawek, zeby trudniej mieli
Ale sami w końcu doszli do wniosku, że w +40 stopni raczej im to raczej nie zamarznie, i zaczęli jeździć, niestety niezbyt efektownie
Pomału zacząłem się kierować w stronę "domu", pojechałem tym razem druga stroną parku, koło zdecydowanie mniej okazałej Villi Mirabello
Wracałem tą samą ścieżką rowerową wzdłuż kanału, co więcej okazało się, że prowadzi ona prawie do samego parkingu z którego ruszałem, dzięki czemu ominąłem te strome wzniesienia po 6% po drodze natknąłem się jeszcze na mecz baseballa
A tu widoki prawie jak w Neapolu komu pralkę?
I już tradycyjnie, na koniec, licznik
Ale muszę uczciwie przyznać, że na koniec mocno zmęczony byłem, to nie są temperatury odpowiednie dla mnie ale, mimo, że wyjeżdżałem trochę sceptycznie, no bo co może być ciekawego w takiej Monzie to podobało mi się mogłoby tylko być z 20 stopni mniej
Ruszyłem więc, mimo niezbyt zachęcającej pogody
Droga łatwa nie była, nie dość, że upał, to jeszcze strome podjazdy po 6% dobrze, że tak to już jest, że po podjechaniu pod tę górę, można sobie z drugiej strony zjechać, nachylenie też 6%
Po drodze blokowiska całkiem podobne do naszych
Włosi w ogóle pod wieloma względami przypominają Polaków, między innymi w kwestii poszanowania przepisów, np na drogach tutaj jest większa dzicz niż u nas no i tutaj mamy piękny przykład poszanowania prawa
Piesza nr 1 nie będzie czekać, aż jakiś pociąg łaskawie przejedzie
Pieszy nr 2
Pieszy nr 3
Ten też miał ochotę, ale jednak zrezygnował
U Makaronów co kawałek takie kościółki
Do tej pory jechałem raczej asfaltami przez miasteczka, ale przypadkiem zupełnie znalazłem całkiem fajną ścieżkę rowerową wzdłuż kanału
Jest nawet mapka, ale zapomnieli zaznaczyć gdzie jestem, legendarna włoska solidność
Ale dobra, nie będę narzekać, dali drogowskaz do Monzy już tylko 7,2km, fajnie
Ścieżka momentami piaszczysta, momentami asfaltowa, generalnie fajna, przyjemnie się jechało
Jechało się przyjemnie, do momentu w którym przejechałem od znaku jakieś już 7km, a tu oczom mym ukazuje się taki widok:
Miało być 7,2km, przejechałem 7km, więc do celu zostało jeszcze 7,5km, logiczne Włosi i ich oznakowanie
Zbliżamy się pomału
No i dojechałem Tor Monza usytuowany jest w naprawdę dużym(688 hektarów) parku, a przy samym wejściu do parku znajduje się Villa Reale, czyli pałac, wybudowany w latach 1777-1780
Zwyczajowa fotka, wiadomo, musi być
I tutaj znów wychodzi włoska solidność we wszystkim, co robią otóż godzina jest taka:
A na zegarze słonecznym:
Ledwie 12 dochodzi, chyba nie przestawili na czas letni
Ale to jeszcze nic, w kwarcu baterii nie wymienili
Ehh
No dobra, zanim na tor, to jeszcze pojeździmy sobie po tym naprawdę olbrzymim, pięknym parku
Na wjeździe też jest mapa, i znów nie zaznaczyli gdzie jestem, dobrze, że sam wiedziałem
Jak widzicie, park spory, zwiedzania w nim też na kilka dni conajmniej aż z wrażenia przysiadłem, na krótki odpoczynek, przy ławeczce takiej, na tyłach Villi Reale
Ale ale, co ja paczę, co ja widzę
Jakaś sesja zdjęciowa się odbywa
Kiedyś bym powiedział, że się przebiera, ale teraz to jednak zmienia stylizację
co było dalej? Wiem, ale nie powiem
Po tym zgorszeniu, objedziemy sobie park
Były foczki, to teraz trochę innego zwierzyńca
Nawet gołębiom za ciepło
Woda niezbyt czysta się wydaje
Ale widać nie jest aż taka najgorsza, skoro i takie osobniki można tam spotkać
Kaczka i żółw to przecież naturalni towarzysze
Będą młode, chociaż w sumie, we Włoszech jesteśmy, to może to dwa chłopaki
Restauracja, od drugiej strony były stoliki
Połowa parku objechana, a tu nagle taki znak uminus ponad prawem
W tzw. międzyczasie skończyła mi się woda, ale znalazłem taki oto kranik były one zaznaczone na tym planie parku, ale tak do końca to nie byłem pewny, czy nadaje się ona do picia wycieczka była wczoraj, więc jeśli to czytacie, tzn, że nadaje się, a jeśli nie, no to nie
W smaku dobra i zimna, no i Włosi też ją nabierali do butelek
Żeby nie było, że wszystko takie super w tym parku
No i jest, wjazd na tor
W sumie nie wiem po co tu przyjechałem, skoro nawet wyprzedzanie Tira przez Tira jest ciekawsze od tych wszystkich Formuł 1 nawet ci co za mną jadą, jak tak sobie wyprzedzam, też na pewno emocjonują się bardziej, niż oglądając F1 w tv
No ale jak juz przyjechałem, to wejdę sobie na trybuny
Panorama
Panorama full size po kliknięciu w link
http://hosting.uminus.pl/img/20170709130646617.JPG
Widok, z powodu tego płota, moim zdaniem, takise
Chciałem wejść na tą trybunę naprzeciwko, ale pozamykane było za to przy okazji znalazłem stację, na której na pewno tankują te bolidy
Ciekawe, stacyjka pod samymi trybunami
I to w zasadzie byłoby na tyle, całego toru nie chciało mi się objeżdżać przy tych trybunach był jeszcze taki placyk, gdzie akurat jakieś szkolenie na zabawkach z Audi się odbywało
Najpierw dłuuuugo gadali, aż zacząłem podejrzewać, że czekają aż im zamarznie ta woda z tych sikawek, zeby trudniej mieli
Ale sami w końcu doszli do wniosku, że w +40 stopni raczej im to raczej nie zamarznie, i zaczęli jeździć, niestety niezbyt efektownie
Pomału zacząłem się kierować w stronę "domu", pojechałem tym razem druga stroną parku, koło zdecydowanie mniej okazałej Villi Mirabello
Wracałem tą samą ścieżką rowerową wzdłuż kanału, co więcej okazało się, że prowadzi ona prawie do samego parkingu z którego ruszałem, dzięki czemu ominąłem te strome wzniesienia po 6% po drodze natknąłem się jeszcze na mecz baseballa
A tu widoki prawie jak w Neapolu komu pralkę?
I już tradycyjnie, na koniec, licznik
Ale muszę uczciwie przyznać, że na koniec mocno zmęczony byłem, to nie są temperatury odpowiednie dla mnie ale, mimo, że wyjeżdżałem trochę sceptycznie, no bo co może być ciekawego w takiej Monzie to podobało mi się mogłoby tylko być z 20 stopni mniej
:
Dziś relacja, w zasadzie relacyjka będzie ekspresowa Miejsce bowiem trafiło się niezbyt spektakularne, ale postanowiłem opisać, żebyście nie pomyśleli, że składak na emeryturę przeszedł Tym razem postój weekendowy trafił się koło Piacenzy. No trudno, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma
Składak rozłożony, ledwie wyjechałem poza parking autostradowy, a tu już taki znak
Ścieżka rowerowa, to lubię Myślałem, że podobnie jak w trasie do Monzy, że ścieżka będzie prowadzić wzdłuż kanału, ale jednak nie - kanał wysechł Tyle z niego zostało:
A mówiłem, że za ciepło mają, to nie słuchali
W kanale wody nie było, za to ronkda z fontannami całkiem sympatyczne
Nie wiem czy pamiętacie, ale jak opisywałem wycieczkę do Norymbergi, to narzekałem na ruch samochodowy w samym centrum i na zastawienie głównych zabytków śmiesznymi straganami ze stanikami i innymi bzdurami. A u Włochów podoba mi się, że swoje zabytki eksponują, nie zastawiają pierdołami i autkiem, nawet w takiej małej Piacenzie do centrum historycznego nie wjedziemy, ostatnie 200m i koniec
I po ujechaniu całych 4,68km dojechałem do głównego placu miasta - Piazza del Cavalli Nie ma straganów, przynajmniej można składaczka do tradycyjnej fotki ustawić Za nim Ratusz - Palazzo del Comune, zwany "Il Gotico"
Symbolem Piacenzy są dwa XVII-wieczne pomniki z brązu, przedstawiające władców miasta z XVI wieku - Alessandro Farnese i jego syna Ranuccio. Oto oni i ich kucyki
Na Piazza del Cavalli to w zasadzie tyle, teraz skierujemy się uliczką w stronę Piazza Duomo, czyli w stronę Katedry. No i tak sobie jadę nieśpiesznie, aż napotkałem taki butik
Gablotka Casio:
A w gablotce Casio takie G-Shocki
Uff, już nie trzeba na turecką plażę, żeby takie zdobyć, wystarczy do centrum Piacenzy
A to już Duomo, Katedra wzniesiona w latach 1122-1233
Tuż obok, też na Piazza del Duomo
Katedra z innych stron:
I z powrotem na Piazza del Cavalli
I już zbliżamy się do końca tej jakże długiej wycieczki Jeszcze skoczymy tylko obejrzeć Museo Civico di Palazzo Farnese, muzeum znaczy Po drodze coś takiego:
Po co komu solarium w Italii?
No i jest muzeum
Najważniejszy eksponat
No i to tyle, pomału kieruję się w stronę parkingu, po drodze natknąłem się na wymagający odświeżenia Palazzo del Governo, co to? Coś w stylu Belwederu, czy sąd jakiś?
I już naprawdę na koniec, ostatni napotkany pomnik
Zdjęcia licznika nie mam, bo szczerze mówiąc, nie planowałem tej wycieczki opisywać, ale przejechałem całe 17,32km, czyli to najkrótsza wycieczka z dotychczasowych, które jednak opisałem Fajne w tych Włoszech jest to, że w zasadzie każde, nawet małe miejscowości, mają coś co warto zobaczyć, jakiś zabytkowy zameczek, ratusz czy inną katedrę Ale uczciwie muszę przyznać, że taką Piacenzę można zwiedzić w jeden poranek, przy okazji jakiejś większej wycieczki można wpaść się przespacerować, ale jako cel główny wycieczki to znalazłbym ciekawsze pomysły jednak No chyba, że ktoś zwiedza też muzea wewnątrz, to może i coś tam jest, ja jestem turystą świata zewnętrznego jednak
Składak rozłożony, ledwie wyjechałem poza parking autostradowy, a tu już taki znak
Ścieżka rowerowa, to lubię Myślałem, że podobnie jak w trasie do Monzy, że ścieżka będzie prowadzić wzdłuż kanału, ale jednak nie - kanał wysechł Tyle z niego zostało:
A mówiłem, że za ciepło mają, to nie słuchali
W kanale wody nie było, za to ronkda z fontannami całkiem sympatyczne
Nie wiem czy pamiętacie, ale jak opisywałem wycieczkę do Norymbergi, to narzekałem na ruch samochodowy w samym centrum i na zastawienie głównych zabytków śmiesznymi straganami ze stanikami i innymi bzdurami. A u Włochów podoba mi się, że swoje zabytki eksponują, nie zastawiają pierdołami i autkiem, nawet w takiej małej Piacenzie do centrum historycznego nie wjedziemy, ostatnie 200m i koniec
I po ujechaniu całych 4,68km dojechałem do głównego placu miasta - Piazza del Cavalli Nie ma straganów, przynajmniej można składaczka do tradycyjnej fotki ustawić Za nim Ratusz - Palazzo del Comune, zwany "Il Gotico"
Symbolem Piacenzy są dwa XVII-wieczne pomniki z brązu, przedstawiające władców miasta z XVI wieku - Alessandro Farnese i jego syna Ranuccio. Oto oni i ich kucyki
Na Piazza del Cavalli to w zasadzie tyle, teraz skierujemy się uliczką w stronę Piazza Duomo, czyli w stronę Katedry. No i tak sobie jadę nieśpiesznie, aż napotkałem taki butik
Gablotka Casio:
A w gablotce Casio takie G-Shocki
Uff, już nie trzeba na turecką plażę, żeby takie zdobyć, wystarczy do centrum Piacenzy
A to już Duomo, Katedra wzniesiona w latach 1122-1233
Tuż obok, też na Piazza del Duomo
Katedra z innych stron:
I z powrotem na Piazza del Cavalli
I już zbliżamy się do końca tej jakże długiej wycieczki Jeszcze skoczymy tylko obejrzeć Museo Civico di Palazzo Farnese, muzeum znaczy Po drodze coś takiego:
Po co komu solarium w Italii?
No i jest muzeum
Najważniejszy eksponat
No i to tyle, pomału kieruję się w stronę parkingu, po drodze natknąłem się na wymagający odświeżenia Palazzo del Governo, co to? Coś w stylu Belwederu, czy sąd jakiś?
I już naprawdę na koniec, ostatni napotkany pomnik
Zdjęcia licznika nie mam, bo szczerze mówiąc, nie planowałem tej wycieczki opisywać, ale przejechałem całe 17,32km, czyli to najkrótsza wycieczka z dotychczasowych, które jednak opisałem Fajne w tych Włoszech jest to, że w zasadzie każde, nawet małe miejscowości, mają coś co warto zobaczyć, jakiś zabytkowy zameczek, ratusz czy inną katedrę Ale uczciwie muszę przyznać, że taką Piacenzę można zwiedzić w jeden poranek, przy okazji jakiejś większej wycieczki można wpaść się przespacerować, ale jako cel główny wycieczki to znalazłbym ciekawsze pomysły jednak No chyba, że ktoś zwiedza też muzea wewnątrz, to może i coś tam jest, ja jestem turystą świata zewnętrznego jednak
:
Warunki meteo dziś takie, że aż żal byłoby w tej budzie siedzieć wygrzebałem więc dobrze Wam znanego składaczka
Wycieczka dziś znów niestety nie będzie długa, za to po raz pierwszy międzynarodowa startujemy z Niemiec, jedziemy do Austrii
No to, komu w drogę, temu rower
Mmmmm... sexy
(Jak ktoś pomyślał, że jakiś nienormalny jestem i w ogóle za długo już w trasie, to tu link z wyjaśnieniem https://m.youtube.com/watch?v=j_FpdOm4_2I, chociaż pewnie wszyscy znają)
Jadymy dalej
Austria już blisko
Na ścieżce rowerowej nawet znaku nie postawili granicznego no ale przy drodze za torami jest
Wjechałem do Austrii, odwracam się, spoglądam w stronę Niemiec, a tam słynna kontrola graniczna, dzięki której żaden podejrzany etnicznie element się nie prześliźnie nieproszony
No chyba, że przejedzie jak ja, rowerem, ścieżką obok, to nikt nie będzie niepokoić
No nic, jedziemy dalej, Richtung Kufstein
A że daleko nie było, to prawie już jesteśmy, już widać z daleka Twierdzę Kufstein, głównie dla której tu jedziemy
Jak widać, słońce trochę nie współpracowało i za szybko przeszło na złą stronę
Widok w drugą stronę z mostu, mniej więcej stamtąd przyjechaliśmy
Na Twierdzę!!
Miasteczko Kufstein ładne, takie typowe jakich wiele w Austrii czy w Niemczech:
Tutaj to jak na Monciaku w Sopocie
Ok, jedziemy obejrzeć Twierdzę od nasłonecznionej strony
En route
Całkiem ładnie to wygląda...
...ale wystarczy kilka kroków mostkiem w lewo, a wtedy wygląda to tak ciut bardziej industrialnie, tego Wam w prospektach nie pokażą
No i tak sobie stoję na tym mostku, patrzę w prawo, coś dużego nadlatuje
Szybkie zerknięcie we Flightradar24, a to Airbus A380 z Emirates, z Dubaju do Zurichu a ja ehhh, nie wziąłem swojego podstawowego obiektywu do samolotów, "bo po co, bo za ciężki" no to taka tylko fotka z 300mm, z 500mm wyszedłby fajniej
A skoro już o samolotach mowa, to bardzo dużo małych samolotów turystycznych latało nad Twierdzą, widać popularny obiekt
Nawet mijanki jak na jakimś Air Show
Więc jednak mogłem wziąć większy obiektyw
Wprawni czytelnicy moich relacji na pewno zauważyli, że składak jeszcze nie ma tradycyjnej fotki z symbolem danego miasta więc rowerek hyc! na murek jest i foto dobrze, że do wody nie wpadł
Składak mimowolnym świadkiem przemian i postępu
No i co, z Kufstein to byłoby na tyle, wiele więcej ciekawego to tu chyba nie ma wracamy na znaną już nam ścieżkę wzdłuż rzeki, prowadzącą do pilnie strzeżonej granicy Niemiec
Coraz rzadziej spotykany widok
Do Niemiec zgodnie z przewidywaniami wjechałem bez przeszkód, sprytnie omijając wrogie zasieki ścieżką rowerową jak mi się TIRy znudzą, to przemytnikiem ludzi zostanę, kasa większa, szlaki przerzutowe też już znam
Pogoda jak widać wciąż taka, że aż żal wracać, wjechałem więc do miasteczka Kiefersfelden ale aż przykro patrzeć, jak ta bieda ich tam trawi samochody mają bez klimatyzacji nawet, aż szyby musi zostawiać biedak uchylone
... ubranie to też ma chyba po dziadku...
... na prąd też nie mają, więc na dachach pomontowali takie urządzenia jak w tanich Casio i ze słońca kradną
Bida aż piszczy
Ale nawet tutaj zakazy dla kierowców ciężarówek (zakaz piąty od lewej)
A za zakazem takie jeziorko
Na koniec jeszcze taki chuligan, nie opłaciło mu się krzyża kraść, za kratami skończył
I jedziemy na parking
Mostek
I jesteśmy z powrotem na parkingu, z niespecjalnie imponującymi 20km
Mimo niewielu kilometrów, było fajnie, ładna okolica
Dziękuję za uwagę
Wycieczka dziś znów niestety nie będzie długa, za to po raz pierwszy międzynarodowa startujemy z Niemiec, jedziemy do Austrii
No to, komu w drogę, temu rower
Mmmmm... sexy
(Jak ktoś pomyślał, że jakiś nienormalny jestem i w ogóle za długo już w trasie, to tu link z wyjaśnieniem https://m.youtube.com/watch?v=j_FpdOm4_2I, chociaż pewnie wszyscy znają)
Jadymy dalej
Austria już blisko
Na ścieżce rowerowej nawet znaku nie postawili granicznego no ale przy drodze za torami jest
Wjechałem do Austrii, odwracam się, spoglądam w stronę Niemiec, a tam słynna kontrola graniczna, dzięki której żaden podejrzany etnicznie element się nie prześliźnie nieproszony
No chyba, że przejedzie jak ja, rowerem, ścieżką obok, to nikt nie będzie niepokoić
No nic, jedziemy dalej, Richtung Kufstein
A że daleko nie było, to prawie już jesteśmy, już widać z daleka Twierdzę Kufstein, głównie dla której tu jedziemy
Jak widać, słońce trochę nie współpracowało i za szybko przeszło na złą stronę
Widok w drugą stronę z mostu, mniej więcej stamtąd przyjechaliśmy
Na Twierdzę!!
Miasteczko Kufstein ładne, takie typowe jakich wiele w Austrii czy w Niemczech:
Tutaj to jak na Monciaku w Sopocie
Ok, jedziemy obejrzeć Twierdzę od nasłonecznionej strony
En route
Całkiem ładnie to wygląda...
...ale wystarczy kilka kroków mostkiem w lewo, a wtedy wygląda to tak ciut bardziej industrialnie, tego Wam w prospektach nie pokażą
No i tak sobie stoję na tym mostku, patrzę w prawo, coś dużego nadlatuje
Szybkie zerknięcie we Flightradar24, a to Airbus A380 z Emirates, z Dubaju do Zurichu a ja ehhh, nie wziąłem swojego podstawowego obiektywu do samolotów, "bo po co, bo za ciężki" no to taka tylko fotka z 300mm, z 500mm wyszedłby fajniej
A skoro już o samolotach mowa, to bardzo dużo małych samolotów turystycznych latało nad Twierdzą, widać popularny obiekt
Nawet mijanki jak na jakimś Air Show
Więc jednak mogłem wziąć większy obiektyw
Wprawni czytelnicy moich relacji na pewno zauważyli, że składak jeszcze nie ma tradycyjnej fotki z symbolem danego miasta więc rowerek hyc! na murek jest i foto dobrze, że do wody nie wpadł
Składak mimowolnym świadkiem przemian i postępu
No i co, z Kufstein to byłoby na tyle, wiele więcej ciekawego to tu chyba nie ma wracamy na znaną już nam ścieżkę wzdłuż rzeki, prowadzącą do pilnie strzeżonej granicy Niemiec
Coraz rzadziej spotykany widok
Do Niemiec zgodnie z przewidywaniami wjechałem bez przeszkód, sprytnie omijając wrogie zasieki ścieżką rowerową jak mi się TIRy znudzą, to przemytnikiem ludzi zostanę, kasa większa, szlaki przerzutowe też już znam
Pogoda jak widać wciąż taka, że aż żal wracać, wjechałem więc do miasteczka Kiefersfelden ale aż przykro patrzeć, jak ta bieda ich tam trawi samochody mają bez klimatyzacji nawet, aż szyby musi zostawiać biedak uchylone
... ubranie to też ma chyba po dziadku...
... na prąd też nie mają, więc na dachach pomontowali takie urządzenia jak w tanich Casio i ze słońca kradną
Bida aż piszczy
Ale nawet tutaj zakazy dla kierowców ciężarówek (zakaz piąty od lewej)
A za zakazem takie jeziorko
Na koniec jeszcze taki chuligan, nie opłaciło mu się krzyża kraść, za kratami skończył
I jedziemy na parking
Mostek
I jesteśmy z powrotem na parkingu, z niespecjalnie imponującymi 20km
Mimo niewielu kilometrów, było fajnie, ładna okolica
Dziękuję za uwagę
:
Dawno żadnej księżniczki nie odbiłem Słyszałem, że żeby jakąś uratować, najlepiej byłoby ruszyć na zamek na białym rumaku. Tak się składa, że akurat mam jednego
Ruszyliśmy więc z rumakiem w kolejną złowieszczą przygodę
Ledwie ruszyliśmy, dokładnie po 8km, wydarzyło się coś takiego
Wiwatom nie było końca
Trochę tych wycieczek już opisałem, rumaka mam od maja 2015r., trochę wstyd, że dopiero pierwszy tysiąc wybił
No nic, jedziemy dalej
W parku taki oto dystrybutor
Droga niestety stale pagórkowata, nie jakieś wielkie góry, ale ciągle, stale, nieustannie góra, dół, góra, dół. Fotki tego nie oddają, jakoś spłaszczają ale wiecznie pod jakąś górkę było trzeba jechać.
Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem, a księżniczki, ani nawet zamku, wciąż nie widać
Zasięgnę więc języka, gdzie to jechać
Bardzo pomocne informacje, jedziemy więc dalej
Zawsze, jak spotykam na swej drodze kosa, to się nadziwić nie mogę taki niepozorny ptaszek, a tak ładnie śpiewa siedział sobie w tych drzewach i koncertował
No i zbliżamy się do zamku Przede mną jeszcze wg znaku długi na 1200m zjazd, na fotce no nie wygląda ta górka na stromą, ale była stroma
Więc po 1200m karkołomnego dla składaka downhillu, wita nas taki widoczek
Panie i Panowie, Burg Kriebstein!
Hmm, gdzie by tu rumaka do fotki ustawić
Jak to zwykle bywa, z jednej strony jest ładnie, żeby z drugiej było gorzej, ja tam bym zakazał samochodów
Idziemy na dziedziniec
Tam na dole było robione foto rumaka na tle zamku
No ale żadnej Claudii Schiffer, Heidi Klum ani Sandry Bullock nie widać Bo księżniczka to chyba taka jakaś by była, a nie jakaś zwykła Helga? Więc albo księżniczki nie było, albo zobaczyła swojego wybawiciela i jego rumaka i zaszyła się jeszcze głębiej, żebym jej czasem nie znalazł Jak było, nie mnie oceniać Fakt jest faktem, wracałem bez księżniczki Może to i lepiej, dwa dni później w domu już byłem, Żona mogłaby być niepocieszona
Jeszcze szybka wizyta na tamie Ale wygląda jednak na ciut nowszą, niż zamek
No i wracam, ehh tym razem te 1200m jest pod górę, rumaka trzeba było podprowadzać, ale nie tylko ja nie dawałem rady
Podprowadzali ludzie przede mną, podprowadzali za mną, podjechał pod górę jeden osobnik na rowerze elektrycznym, ale widać było, że też się męczy W ogóle u Niemców całkiem sporo takich rowerów już widać
Wracałem tą samą drogą którą przyjechałem, więc już nie bardzo jest co pokazywać
Minionek
I to byłoby na tyle, zdjęć licznika niestety nie będzie, bo gdzieś w połowie drogi do zamku odmówił posłuszeństwa Czasem działał, czasem nie działał, mam nadzieję, że wystarczy baterię w nadajniku wymienić. Jednak przewodowe liczniki są lepsze, no ale składak jednak często jest złożony to chyba jednak bezpieczniej w moim przypadku z bezprzewodowym.
Licznika nie ma, ale trasa wyglądała mniej więcej tak:
Czyli w dwie strony licząc, to będzie ciut ponad 50km i łącznie 600m pod górę Uczciwie muszę przyznać, że się zmęczyłem
Cytat: |
uminus |
Dawno żadnej księżniczki nie odbiłem Słyszałem, że żeby jakąś uratować, najlepiej byłoby ruszyć na zamek na białym rumaku. Tak się składa, że akurat mam jednego
Ruszyliśmy więc z rumakiem w kolejną złowieszczą przygodę
Ledwie ruszyliśmy, dokładnie po 8km, wydarzyło się coś takiego
Wiwatom nie było końca
Trochę tych wycieczek już opisałem, rumaka mam od maja 2015r., trochę wstyd, że dopiero pierwszy tysiąc wybił
No nic, jedziemy dalej
W parku taki oto dystrybutor
Droga niestety stale pagórkowata, nie jakieś wielkie góry, ale ciągle, stale, nieustannie góra, dół, góra, dół. Fotki tego nie oddają, jakoś spłaszczają ale wiecznie pod jakąś górkę było trzeba jechać.
Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem, a księżniczki, ani nawet zamku, wciąż nie widać
Zasięgnę więc języka, gdzie to jechać
Bardzo pomocne informacje, jedziemy więc dalej
Zawsze, jak spotykam na swej drodze kosa, to się nadziwić nie mogę taki niepozorny ptaszek, a tak ładnie śpiewa siedział sobie w tych drzewach i koncertował
No i zbliżamy się do zamku Przede mną jeszcze wg znaku długi na 1200m zjazd, na fotce no nie wygląda ta górka na stromą, ale była stroma
Więc po 1200m karkołomnego dla składaka downhillu, wita nas taki widoczek
Panie i Panowie, Burg Kriebstein!
Hmm, gdzie by tu rumaka do fotki ustawić
Jak to zwykle bywa, z jednej strony jest ładnie, żeby z drugiej było gorzej, ja tam bym zakazał samochodów
Idziemy na dziedziniec
Tam na dole było robione foto rumaka na tle zamku
No ale żadnej Claudii Schiffer, Heidi Klum ani Sandry Bullock nie widać Bo księżniczka to chyba taka jakaś by była, a nie jakaś zwykła Helga? Więc albo księżniczki nie było, albo zobaczyła swojego wybawiciela i jego rumaka i zaszyła się jeszcze głębiej, żebym jej czasem nie znalazł Jak było, nie mnie oceniać Fakt jest faktem, wracałem bez księżniczki Może to i lepiej, dwa dni później w domu już byłem, Żona mogłaby być niepocieszona
Jeszcze szybka wizyta na tamie Ale wygląda jednak na ciut nowszą, niż zamek
No i wracam, ehh tym razem te 1200m jest pod górę, rumaka trzeba było podprowadzać, ale nie tylko ja nie dawałem rady
Podprowadzali ludzie przede mną, podprowadzali za mną, podjechał pod górę jeden osobnik na rowerze elektrycznym, ale widać było, że też się męczy W ogóle u Niemców całkiem sporo takich rowerów już widać
Wracałem tą samą drogą którą przyjechałem, więc już nie bardzo jest co pokazywać
Minionek
I to byłoby na tyle, zdjęć licznika niestety nie będzie, bo gdzieś w połowie drogi do zamku odmówił posłuszeństwa Czasem działał, czasem nie działał, mam nadzieję, że wystarczy baterię w nadajniku wymienić. Jednak przewodowe liczniki są lepsze, no ale składak jednak często jest złożony to chyba jednak bezpieczniej w moim przypadku z bezprzewodowym.
Licznika nie ma, ale trasa wyglądała mniej więcej tak:
Czyli w dwie strony licząc, to będzie ciut ponad 50km i łącznie 600m pod górę Uczciwie muszę przyznać, że się zmęczyłem
:
Troszkę za ciepło na siedzenie w kabinie dziś było
Tylko ehh, w tym roku jeszcze mi się nie trafił weekend w ciekawym turystycznie miejscu Niedaleko tylko jakiś park krajobrazowy, to wziąłem aparat, może jakieś ptaki się trafią
Jakiś taki mocno niemiecki kamień po drodze
Jest i rezerwat przyrody
Na początek mamuty
Jaskółki, takie to szybkie ptaszki, że ciężko ostre zdjęcie im zrobić, ale lubię je
Myszołów
I czapla siwa
I to w zasadzie tyle
Droga powrotna na parking:
Wiem, że nie do takich relacji Was przyzwyczaiłem ale i tak dobrze było składaczka wyciągnąć, 40km w ładnych okolicznościach przyrody zaliczone
Tylko ehh, w tym roku jeszcze mi się nie trafił weekend w ciekawym turystycznie miejscu Niedaleko tylko jakiś park krajobrazowy, to wziąłem aparat, może jakieś ptaki się trafią
Jakiś taki mocno niemiecki kamień po drodze
Jest i rezerwat przyrody
Na początek mamuty
Jaskółki, takie to szybkie ptaszki, że ciężko ostre zdjęcie im zrobić, ale lubię je
Myszołów
I czapla siwa
I to w zasadzie tyle
Droga powrotna na parking:
Wiem, że nie do takich relacji Was przyzwyczaiłem ale i tak dobrze było składaczka wyciągnąć, 40km w ładnych okolicznościach przyrody zaliczone
:
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Chyba nikt nie lubi TIRów. Ale Austriacy nie lubią jeszcze bardziej niż reszta świata Kontrole co chwilę, mandaty za byle pierdoły, i coraz to nowe zakazy. Tym razem wymyślili, że w trosce o turystów zmierzających do Tyrolu, ciężarówki zmierzające do Włoch(to ja!) w soboty mogą przejechać przez Austrię tylko od 5 do 7 rano. Kto nie zdąży, trudno, niech kibluje w Niemczech. Przez ten ich wybitny pomysł, przedwczoraj, w sobotę, ponad 100km od granicy, parkingi pozapełniane były już około południa, przez co miejsca dla mnie nie starczyło, i musiałem stanąć tak o, w przejeździe, za naczepami „legalnie” stojących ciężarówek:
No ale przynajmniej pogoda piękna, około 16 stopni na plusie. No i przecież te dokładnie 112km od granicy z tymi austriackimi wujami, to okolice Monachium :> postanowiłem więc, że dzień później, w niedzielę 17.2., w swoje 35. urodziny :> rozpoczynam sezon rowerowy
Nastała niedziela, więc od słów do czynów! Mój dobrze tutaj znany bolid, po raz pierwszy w 2019 roku na świeżym powietrzu
Ruszyłem z parkingu około 9:40, temperatura jeszcze niezbyt zachęcająca
Rękawiczek sprytnie nie wziąłem, a potem myślałem, że dłonie mi odpadną, aż miałem ochotę wracać w końcu to jednak ciągle zima
śnieżny patrol
Z każdą minutą robiło się coraz cieplej, jechało się coraz fajniej, zwłaszcza że drogi rowerowe, trzeba tym Niemcom przyznać, mają całkiem fajne tutaj „wlot” do miejscowości Garching:
W pierwszej chwili chciałem zrobić parę kroków do przodu, żeby tej dziury nie było widać, ale postanowiłem nie upiększać u wroga tez mają dziury w drogach
Przy tych blokach, które tam już z tej drogi widać, spotkałem swojego pierwszego trznadla
Odważny ptaszek, nic się nie bał no ale to nie spacer ornitologiczny, jedziemy dalej
Rynek w Garching
Tutaj widzimy autostradę A9, trzy lewe pasy to już wlot do Monachium, dwa pasy z prawej to wjazd na obwodnicę(A99), jak ja tu jadę, a jeżdżę na Italię często, to wielokilometrowy korek jest zawsze. Ale że w niedzielę też stoją, to się nie spodziewałem
Stau - składak jest ponad to a w oddali za górką widać już Allianz Arenę
...jeszcze tylko kawałek przez mokradła...
... i jest i Arena gęba na telebimie jakby znajoma
Zwyczajowa fotka w znanym miejscu powinna być jednak od nasłonecznionej strony
Rzadko robię sobie selfie (tak, wiem, że to dobrze:D) ale specjalnie wziąłem forumową koszulkę służbową, to macie
Fajnie stadion się prezentuje, ale uważam, że nasze pobudowane z okazji Euro 2012 też nie mają czego się wstydzić, w tej samej lidze grają
Arena zaliczona, skoczmy więc zobaczyć, jak samo miasto wygląda. Kierunek —> Marienplatz muszę przyznać, że dobrze oznaczone szlaki rowerowe mają
Jadę więc sobie niespiesznie, aż tu nagle coś dziwnego... znam to miejsce. To naprawdę dziwne, zważywszy, że nigdy wcześniej w Monachium nie byłem
Już wiem! To Bydgoszcz, ulica Sułkowskiego, pasti na pewno potwierdzi oto dowód
Siema
A to już Brama Zwycięstwa - Siegestor. Niemcy tacy solidni planiści niby, a rzeźby ustawili tyłkami do słońca
Trudno, będzie tak
Uniwersytet
Pff, wiedziałem, że te Lambo takie niewyrośnięte, ale że nawet do składaka nie dorasta?
Z okazji wesela tego jegomościa, w 1810 roku odbył się pierwszy Oktoberfest
A to juz Odeonsplatz, tutaj w 1923 roku rozprawiono się z puczem monachijskim - policja otworzyła wtedy ogień do bojówek Adolfa Hitlera, też Austriaka zresztą któren to próbował przeprowadzić zamach stanu, ale mu się nie udało, za to został skazany na pięć lat więzienia.
W ładnym miejscu zamach upadł
W pobliżu wisi sobie taka reklama sklepików Bayernu:
I co ciekawe, japko rozpoznaje twarz białego, rozpoznaje nawet etnicznie podejrzanego, a Lewego twarzy nie widzi
Pewnie Robert nie mógłby używać telefonu z FaceID, skoro go nie rozpoznają
No i docieramy w końcu do Placu Mariackiego - Marienplatz ale jak to zwykle bywa u Niemca, obiekt nijak nie chce się w kadrze zmieścić, nie ma gdzie odejść przez gęstą zabudowę możecie mi więc kupić jakiś szerokokątny obiektyw, a tymczasem ratowałem się panoramą na zdjęciu Nowy Ratusz, oraz jakaś parka, podziwiającą składaczka
Na pewno jeszcze sporo ciekawego dałoby się w okolicy zobaczyć, ale godzina zrobiła się już 15, a nie zapominajmy, że jest luty tzn, że niedługo będzie ciemno, i niedługo znów będzie zimno na razie nie jest źle:
Ale i tak zarządzam odwrót
Wracałem podobną trasą, co w pierwszą stronę, ale drugą stroną ulicy, więc tym razem pod Walking Manem
Fajne te ścieżki rowerowe tutaj, i trzeba przyznać, że piesi raczej po nich nie łażą
Jeszcze tylko Arena w późno popołudniowym świetle:
I richtung parking ale że byłem już trochę zmęczony, to nie zdążyłem przed zachodem słońca, dzięki temu lampki po prawie 4 latach doczekały się pierwszego, dziewiczego użycia
Zmarzłem na koniec
No i przejechałem za dużo o 330 metrów ;(
Na koniec kilka słów podsumowania. Szczerze mówiąc, wyjeżdżałem trochę sceptycznie nastawiony, bo jednak uważam, że włoskie miasta lepiej eksponują swoje zabytki. Bo pamiętam, jak było w Norymberdze, jakieś śmieszne straganiki z biustonoszami w ścisłym zabytkowym centrum, i wszędzie poupychane samochody. A tutaj okazuje się, że całkiem to Monachium ładne, po Marienplatz żadne samochody nie jeżdżą, no tylko ratusz w kadrze się nie mieści Super zorganizowane ścieżki rowerowe, rowerzystów też pełno, to akurat minus W pierwszą stronę podążałem za znakami na Marienplatz, w drugą stronę za znakami na Arenę, i się nie zgubiłem Więc przykro mi to pisać ale fajnie! Podobało mi się Mimo, że poza domem, to całkiem przyjemnie spędzone urodziny
I już naprawdę na koniec wyjaśniam, że założyłem nowy temat w dziale konkursy, bo link do relacji zawsze trafia też do moich znajomych, a teraz żeby przeczytać w Trąbie Słonia, to by musieli się zalogować, oszczędzę im tego
No ale przynajmniej pogoda piękna, około 16 stopni na plusie. No i przecież te dokładnie 112km od granicy z tymi austriackimi wujami, to okolice Monachium :> postanowiłem więc, że dzień później, w niedzielę 17.2., w swoje 35. urodziny :> rozpoczynam sezon rowerowy
Nastała niedziela, więc od słów do czynów! Mój dobrze tutaj znany bolid, po raz pierwszy w 2019 roku na świeżym powietrzu
Ruszyłem z parkingu około 9:40, temperatura jeszcze niezbyt zachęcająca
Rękawiczek sprytnie nie wziąłem, a potem myślałem, że dłonie mi odpadną, aż miałem ochotę wracać w końcu to jednak ciągle zima
śnieżny patrol
Z każdą minutą robiło się coraz cieplej, jechało się coraz fajniej, zwłaszcza że drogi rowerowe, trzeba tym Niemcom przyznać, mają całkiem fajne tutaj „wlot” do miejscowości Garching:
W pierwszej chwili chciałem zrobić parę kroków do przodu, żeby tej dziury nie było widać, ale postanowiłem nie upiększać u wroga tez mają dziury w drogach
Przy tych blokach, które tam już z tej drogi widać, spotkałem swojego pierwszego trznadla
Odważny ptaszek, nic się nie bał no ale to nie spacer ornitologiczny, jedziemy dalej
Rynek w Garching
Tutaj widzimy autostradę A9, trzy lewe pasy to już wlot do Monachium, dwa pasy z prawej to wjazd na obwodnicę(A99), jak ja tu jadę, a jeżdżę na Italię często, to wielokilometrowy korek jest zawsze. Ale że w niedzielę też stoją, to się nie spodziewałem
Stau - składak jest ponad to a w oddali za górką widać już Allianz Arenę
...jeszcze tylko kawałek przez mokradła...
... i jest i Arena gęba na telebimie jakby znajoma
Zwyczajowa fotka w znanym miejscu powinna być jednak od nasłonecznionej strony
Rzadko robię sobie selfie (tak, wiem, że to dobrze:D) ale specjalnie wziąłem forumową koszulkę służbową, to macie
Fajnie stadion się prezentuje, ale uważam, że nasze pobudowane z okazji Euro 2012 też nie mają czego się wstydzić, w tej samej lidze grają
Arena zaliczona, skoczmy więc zobaczyć, jak samo miasto wygląda. Kierunek —> Marienplatz muszę przyznać, że dobrze oznaczone szlaki rowerowe mają
Jadę więc sobie niespiesznie, aż tu nagle coś dziwnego... znam to miejsce. To naprawdę dziwne, zważywszy, że nigdy wcześniej w Monachium nie byłem
Już wiem! To Bydgoszcz, ulica Sułkowskiego, pasti na pewno potwierdzi oto dowód
Siema
A to już Brama Zwycięstwa - Siegestor. Niemcy tacy solidni planiści niby, a rzeźby ustawili tyłkami do słońca
Trudno, będzie tak
Uniwersytet
Pff, wiedziałem, że te Lambo takie niewyrośnięte, ale że nawet do składaka nie dorasta?
Z okazji wesela tego jegomościa, w 1810 roku odbył się pierwszy Oktoberfest
A to juz Odeonsplatz, tutaj w 1923 roku rozprawiono się z puczem monachijskim - policja otworzyła wtedy ogień do bojówek Adolfa Hitlera, też Austriaka zresztą któren to próbował przeprowadzić zamach stanu, ale mu się nie udało, za to został skazany na pięć lat więzienia.
W ładnym miejscu zamach upadł
W pobliżu wisi sobie taka reklama sklepików Bayernu:
I co ciekawe, japko rozpoznaje twarz białego, rozpoznaje nawet etnicznie podejrzanego, a Lewego twarzy nie widzi
Pewnie Robert nie mógłby używać telefonu z FaceID, skoro go nie rozpoznają
No i docieramy w końcu do Placu Mariackiego - Marienplatz ale jak to zwykle bywa u Niemca, obiekt nijak nie chce się w kadrze zmieścić, nie ma gdzie odejść przez gęstą zabudowę możecie mi więc kupić jakiś szerokokątny obiektyw, a tymczasem ratowałem się panoramą na zdjęciu Nowy Ratusz, oraz jakaś parka, podziwiającą składaczka
Na pewno jeszcze sporo ciekawego dałoby się w okolicy zobaczyć, ale godzina zrobiła się już 15, a nie zapominajmy, że jest luty tzn, że niedługo będzie ciemno, i niedługo znów będzie zimno na razie nie jest źle:
Ale i tak zarządzam odwrót
Wracałem podobną trasą, co w pierwszą stronę, ale drugą stroną ulicy, więc tym razem pod Walking Manem
Fajne te ścieżki rowerowe tutaj, i trzeba przyznać, że piesi raczej po nich nie łażą
Jeszcze tylko Arena w późno popołudniowym świetle:
I richtung parking ale że byłem już trochę zmęczony, to nie zdążyłem przed zachodem słońca, dzięki temu lampki po prawie 4 latach doczekały się pierwszego, dziewiczego użycia
Zmarzłem na koniec
No i przejechałem za dużo o 330 metrów ;(
Na koniec kilka słów podsumowania. Szczerze mówiąc, wyjeżdżałem trochę sceptycznie nastawiony, bo jednak uważam, że włoskie miasta lepiej eksponują swoje zabytki. Bo pamiętam, jak było w Norymberdze, jakieś śmieszne straganiki z biustonoszami w ścisłym zabytkowym centrum, i wszędzie poupychane samochody. A tutaj okazuje się, że całkiem to Monachium ładne, po Marienplatz żadne samochody nie jeżdżą, no tylko ratusz w kadrze się nie mieści Super zorganizowane ścieżki rowerowe, rowerzystów też pełno, to akurat minus W pierwszą stronę podążałem za znakami na Marienplatz, w drugą stronę za znakami na Arenę, i się nie zgubiłem Więc przykro mi to pisać ale fajnie! Podobało mi się Mimo, że poza domem, to całkiem przyjemnie spędzone urodziny
I już naprawdę na koniec wyjaśniam, że założyłem nowy temat w dziale konkursy, bo link do relacji zawsze trafia też do moich znajomych, a teraz żeby przeczytać w Trąbie Słonia, to by musieli się zalogować, oszczędzę im tego