O ile wiem, model pojawił się na 40-sto lecie wprowadzenia beczki do produkcji, czyli w 2007 roku w postaci limitowanej edycji 1967 zegarków, które dość szybko się rozeszły.
Spore zainteresowanie modelem, jak mniemam, zaowocowało ponownym pojawieniem się 1967-ki w ofercie producenta. Zegarek ten, jakkolwiek również - ponoć - limitowany do 1967 egzemplarzy, jest od pewnego już czasu stale dostępny i całkiem popularny, więc mam uzasadnione podejrzenia, ze limitacja jest "samopowtarzalna", co zresztą w przypadku ruskich zegarków jest częste. Od pierwszej serii różni się sekundnikiem - tym razem bez kółeczka. Na koniec dodam, ze dostępne są dwie wersje - jedna, tańsza, na "gumie" i bez cyfr na tarczy (tylko indeksy), oraz druga, z dużymi cyframi, droższa o stalowa bransoletkę.
Cena - w zależności od wersji - od 750-850zł, jest w sumie dość przystępna, choć jak na Vostoka może wydawać się wysoka. Opisywany model to wersja na bransolecie.
Jest to recenzja "na gorąco", 2 dni od otrzymania zegarka, ewentualne poprawki - później


Jak widać zegarek ma kształt dość zbliżony do słynnej beczułki, choć nie jest to w żadnym razie wierna kopia. Producent zapakował go w śliczne, ciemne pudełko z logo marki,
dołączona jest także książeczka z opisem historii modelu:

Myślę, ze beczki nie trzeba zbyt szczegółowo przedstawiać, prawie każdy fan zegarków, również tych nie ruskich, wie przecież, co to Amfibia

Zacznę zatem od razu od opisu nowego modelu.
Zegarek jest większy od pierwowzoru. Moze nie widać tego od razu na zdjeciu, ale to "kawał żelastwa", o wymiarach 50x42mm! Do tego jest wykonany w znacznej mierze ze stali, przez co jest bardzo ciężki.

Stalowa koperta posiada polerowane boki i pięknie szczotkowaną górę, a także stalowy, szczotkowany, jednokierunkowy bezel i sygnowaną, zakrecaną koronkę. Ogólnie rzecz biorąc, jakość koperty jest zaskakująco dobra, naprawdę Rosjanie bardzo się postarali przy jej produkcji. Wykończenia są pierwszej klasy, bezel obraca się lekko, równiutko, przyjemnie przy tym klikając, a do tego zastosowane szkiełko, przynajmniej od strony estetycznej, zadowoli nawet najbardziej wymagających

Podsumowując - zegarek może i jest 4x droższy od zwykłej amfibii, ale za to pewnie z 10x lepszy, wiec i tak się opłaca.

Zdjęcie powyzej raz jeszcze ukazuje raz jeszcze śliczną kopertę, z kapitalnym promienistym szczotkowaniem na górze. Od dołu kopertę wykończono polerowanym na lustrzany połysk deklem, który niestety ekspresowo łapie mikroryski podczas noszenia...

Dekiel jest oczywiście zakrecany i... bardzo wysoki, co niestety nieco utrudnia dopasowanie klucza do jego otwarcia, o czym, z konieczności, boleśnie się przekonałęm, ale o tym później...
Do koperty dopasowano genialna bransoletę z pełnych ogniw, w stylu nawiazującą nieco do minionej już epoki (mój dobry kolega ma coś podobnego w swoim, nawet nieco podobnym pod względem projektu, Lanco, które dostał od ojca


Jakość bransolety również jest bardzo dobra, posiada świetne zapięcie z podwójnym zabezpieczeniem, sygnowane logo modelu. Trochę drażnią mnie tylko standardowe kołeczki łączące ogniwa, które trudno wybić i równie trudno wbić z powrotem...
Moze to i dobrze, bo same z siebie raczej nie wyjdą, ale... da się to zrobić dużo ładniej...
Na koniec wywodu o kopercie dodam jeszcze, ze koronka jest wykonana w technologii zbliżonej do oryginału, bez sprężynek (czyli nieco lata), co akurat dobrze rokuje jeśli chodzi o jej potencjalną trwałosć. Jak jest naprawdę - zobaczy się.

Po kopercie i bransolecie pora na tarczę.
Tarcza, stylem nawiązująca do pierwowzoru, wykończona została ciekawym, ciemnogranatowym - wpadającym w fiolet, błyszczącym lakierem. Srebrne cyfry i indeksy wypełniono luminovą, podobnie jak duże, również zaczerpnięte z oryginalnej beczki, wskazówki.
Dodatkowo na tarczy znalazł się, nieco moim zdaniem za duży, srebrny napis Amfibia, oraz nadrukowany grubą warstwa białej farby "1967".
Ogólnie jakość tarczy muszę ocenić wysoko, bo, poza wielkością napisu, kóra jest kwestią gustu, do niczego nie mogę się przyczepić, dopóki...
...nie zgaśnie światło.
Luminova jest, jak na Vostoka przystało, totalnie beznadziejna. I tyle starczy za cały komentarz, jak kto ma zwykłą Amfibię czy Komandira za dwie stówki, to już wie wszystko


Tu zatem powinno być lepiej, ale najgorsze dopiero przed nami.
W środku znalazł się, oczywiście, standardowy automat Vostoka - 2415 (czyli 2416B bez daty). Z wyższej konieczności musiałem otworzyć zegarek zaraz po zakupie i to, co zobaczyłem... cóż - szkoda, ze byłem zbyt wściekły, żeby zrobić zdjęcie.
Jest to absolutnie najtańsza wersja wykończeniowa, brzydka jak... noc, do tego w ohydnym, plastikowym pierścieniu centrującym. Jest jak jest - na to się nie patrzy, to po co przepłacać, ale to nie jest elegancki mechanizm znany z Kremlovskiego czy VE, tylko zwykła ohydna ohydka, a przecież po limitowanej wersji można spodziewać się czegoś więcej...
Kichać tam - jak mówię - nie widać, to nie żal, gdyby jeszcze chciało top działać, ale niestety - mechanizm jest niewątpliwie najsłabszym ogniwem zegarka, zupełnie nieprzystającym jakością do reszty. Mój zepsuł się już po kilku godzinach (co w porównaniu do kilku minut w przypadku Ministry może i jest jakimś tam sukcesem),
i nie jest to niestety odosobniony przypadek, bo 1967, jak i inne wostoki, psują się na potęgę. Być moze najczęściej są to drobne awarie (w moim odkręcony wahnik), ale sama konieczność otwierania wodoszczelnego zegarka po paru godzinach to już problem. A pech powtarzający się w co drugim czy co trzecim zegarku, to już chyba nie pech, tylko pewna prawidłowość, a awarii w tym modelu naprawdę jest bardzo dużo.
Warto wziąć poprawkę na wysoki dekiel, bo przy otwieraniu tak się skupiłem na tym, żeby nie zarysować pierścienia, ze nie zauważyłem nawet, jak jedna z końcówek klucza robi mi śliczne, okrągłe nacięcie na brzegu samego dekla! rysa wyszła bardzo płytka, po zapolerowaniu prawie nie widać, co akurat dobzre świadczy o jakości stali, ale - trzeba uważać, bo już sobie nowy zegarek oszpeciłem przypadkiem. No - moze to za duże słowo, ale miłe to to nie jest


I fotka nadgarstkowa - na koniec. Naprawdę, kawał pięknego, ciężkiego zegara, wart swojej ceny jak mało który Vostok!
Gdybym miał oceniać kopertę - 6/5 bez wahania, tarcza 4/5 za lumę... i mechanizm 2/5 za to, ze jest mechaniczny

Krótko mówiąc - polecam. Moim zdaniem najciekawsza w chwili obecnej pozycja w ofercie tego producenta, dopracowana niemal do perfekcji i niezbyt - moim zdaniem - kosztowna. Trzeba tylko brać poprawkę na częste awarie... cóż - widac tak juz musi być...