W zasadzie większość negatywnych opinii o zegarkach radzieckich sprowadza sie do kilku elementów.
Po pierwsze - niechęć do używania stali na materiał do kopert.
Po drugie - elementarne błedy w ich serwisowaniu.
Po trzecie - sposób ich użytkowania.
Kumulacja tego była następująca : dostawałeś oto zegarek z kopertą z mosiadzu, pokrywaną galwanicznie czy to chromem, czy to złotem. Jeśli ktoś mial agresywny pot - pierwsze ślady pojawiały się po 2 latach (wżery w deklu). Pozłacane koperty wypadały tu trochę lepiej, powłoka tak długo jak nie została starta spełniała swa zabezpieczająca rolę. Zegarek taki lądowal na serwisie. Pierwszą rzeczą którą robiło 70% zegarmistrzów, było wywalenie stalowej uszczelki spod pierścienia dociskowego, bo "do niczego nie potrzebna". Ano potrzebna, przede wszystkim żeby pierścień po wkręceniu nie zagłebiał się poniżej krawędzi gwintu w kopercie. Dlaczego? Bo taki odsłonięty gwint o cienkiej dość ściance szybko korodował od potu, przez co pojawiały się problemy z zakręcaniem. To samo dotyczyło koronek i wałków - po serwisach ich uszczeli lądowały w śmietniku, albo nie byly wogóle wymieniane przez cały okres użytkowania - na końcu były już rozwalone, sparciałe itd. Efekt ? Ano wilgoć. Najczęściej dostawała się do środka przez koronkę właśnie. No i tutaj zaczyna się drugi element : miedziane tarcze lakierowane. Pod wplywem wilgoci, zieleniały.
A do tego wszystkiego - zegarek był dość tani, więc chłop go nie zdejmował jak szedl w pole, hutnik jak wytapiał, stoczniowiec jak spawał .... Po 10 latach taki zegarek wyglądał jak obraz nędzi i rozpaczy, i mimo że mechanizm śmigal w nim dalej aż miło, lud pracujący miast i wsi opychal go metodą zamiany na "kota co z miasta Łodzi pochodzi", i kupowal drugi ...
A na drugim biegunie, był pan Miecio co za cztery koty z miasta Łodzi zanabywał Delbanę czy innego Atlantyka. Jako że kosztowąl on duzo więcej niż ten pierwszy, to na nadgarstku lądował do kościoła, ewentualnie ma ślub. Po 10 latach użytkowania, pielęgnowania i przytulania - pan Miecio miał już wyrobiony pogląd na zegarki : te ruskie to śmieci, nie to co delbana, Panie ...:!:
Na tej samej zasadzie ja z cała stanowczością stwierdzam, że awaryjnośc chińskich zegarków wynosi ZERO, ponieważ mnie się żaden jeszzce nie zepsuł, a w końcu każdy miałem na ręku co najmniej 5 razy
Odpowiedz do tematu
:
:
Pozwólcie, że i ja zabiorę głos, bo jakby nie było troszkę oliwy do ognia dolałem
Tak jak pisałem wcześniej należy się cześć i chwała ludziom odpowiedzialnym za stworzenie tylu pięknych zegarków w dość specyficznych warunkach. I właśnie na te specyficzne warunki chciałem zwrócić uwagę. Komfort pracy projektantów i inżynierów na pewno był inny niż standardy dzisiejsze.
Tak jak Alamo zauważył masowość produkcji spowodowała obniżenie ich wartości w oczach odbiorców. Zawsze zegarek z Zachodu był czymś lepszym, patrz fenomen Atlantica. Trzeba też pamiętać, że radzieckie zegarki występowały we wszystkich demoludach, a sumując tworzy to ogromny rynek.
Ciekawy jestem jak wygląda porównanie ilości wyprodukowanych zegarków w latach 1960 - 1980 między radzieckimi a szwajcarskimi firmami.
Tak jak pisałem wcześniej należy się cześć i chwała ludziom odpowiedzialnym za stworzenie tylu pięknych zegarków w dość specyficznych warunkach. I właśnie na te specyficzne warunki chciałem zwrócić uwagę. Komfort pracy projektantów i inżynierów na pewno był inny niż standardy dzisiejsze.
Tak jak Alamo zauważył masowość produkcji spowodowała obniżenie ich wartości w oczach odbiorców. Zawsze zegarek z Zachodu był czymś lepszym, patrz fenomen Atlantica. Trzeba też pamiętać, że radzieckie zegarki występowały we wszystkich demoludach, a sumując tworzy to ogromny rynek.
Ciekawy jestem jak wygląda porównanie ilości wyprodukowanych zegarków w latach 1960 - 1980 między radzieckimi a szwajcarskimi firmami.
:
Ostatnio zmieniony przez uki999 2010-09-06, 13:39, w całości zmieniany 2 razy
Cóż takie to były czasy...
Mój Wostok po dziadku jak go wyciągnąłem po 2 letnim spoczynku w szufladzie (całkiem o nim zapomniałem) po nakręceniu cykał aż miło...
Pewnie rosyjska produkcja przebiła 2-3 krotnie produkcję zegarków szwajcarkich.
Bo pewnie szli na ilość a nie jakość
Mój Wostok po dziadku jak go wyciągnąłem po 2 letnim spoczynku w szufladzie (całkiem o nim zapomniałem) po nakręceniu cykał aż miło...
Pewnie rosyjska produkcja przebiła 2-3 krotnie produkcję zegarków szwajcarkich.
Bo pewnie szli na ilość a nie jakość
Ostatnio zmieniony przez uki999 2010-09-06, 13:39, w całości zmieniany 2 razy
:
Nie znalazłem takiego zestawienia, a szukałem.
Komfort pracy inżynierów i projektantów był inny niż teraz. Był lepszy.
Należy brać pod uwagę fakt, że radziecki przemysł zegarkowy był nastawiony w bardzo dużej mierze na eksport, zapewniał staly dopływ dewiz, oraz umożliwiał min. zakupy technologiczne. ZSRR przez cały okres swego istnienia był szanowanym partnerem do interesów : był uczciwy i wypłacalny. Grzecznie kupował licencje, i produkował w zgodzie z ich zapisami. Kiedyś już była o tym na KiZi awantura. Przypomne jeszcze raz, że w całej historii radzieckiego przemysłu zegarkowego, na palcach jednej ręki, i nie jest to przenośnia, daloby się policzyc mechanizmy które były albo kopiami, albo dość skrupulatnymi zapożyczeniami bezlicencyjnymi werków innych producentów. Mówię tutaj o tranzystorze pierwszym oraz o Rakiecie 2609B. Nie potrafię sobie przypomniec żadnego więcej mechanizmu który byłby kopią. W tym biznesie, i cyrkach które działy się z wzajemnym kopiowaniem, podkupywaniem specjalistów, szpiegostwem przemysłowym w Europie - to był po prostu czysty diament Sowieci kupowali linie produkcyjne, licencje, zapasy części, współfinansowali prace badawczo-rozwojowe wykonywane przez innych producentów, prowadzili własne prace - mieli bardzo dużo owocnych kontaktów w USA i Francji, w latach '30 i później ścisle pracowali z Lipem, w koncu współpracowali z innymi państwami o przodującym systemie na świecie ...
Dalej, rozwój tego przemysłu był planowany, i wspierany przez państwo : począwszy od decyzji o budowie własnych zakładów kamieni technologicznych, poprzez zlecanie (i finansowanie) przez poszczególne ministerstwa celowych projektów w zakresie mechanizmów czy technologii, aż do kupowania fabryk i finansowania pobytu zagranicznych specjalistów włacznie. Poszczególne fabryki nie musiały się martwić efektem ekonomicznym swoich dziaalń, ich zadaniem było dostarczyc deklarowaną liczbę podzespołów : opracować technologię, projekty, system produkcji itd. Jeśli coś "nie grało", to dyrektor zakładów prosil dyrektora zjednoczenia żeby poprosił przewodniczącego obwodowego komitetu partii, żeby ten poprosil towarzyszy by na najbliżsym gremium ekonomicznym komitetu centralnego stanęła sprawa braku precyzyjnych tokarek - i tak to szło...
Jest spore podobieństwo z tym, co działo się w Chinach w latach '50 i później. Tam też powstawał "narodowy" projekt badawczy, którego efekty były póxniej wdrażane w szerszej skali.
wahin napisał/a: |
Pozwólcie, że i ja zabiorę głos, bo jakby nie było troszkę oliwy do ognia dolałem
Tak jak pisałem wcześniej należy się cześć i chwała ludziom odpowiedzialnym za stworzenie tylu pięknych zegarków w dość specyficznych warunkach. I właśnie na te specyficzne warunki chciałem zwrócić uwagę. Komfort pracy projektantów i inżynierów na pewno był inny niż standardy dzisiejsze. Tak jak Alamo zauważył masowość produkcji spowodowała obniżenie ich wartości w oczach odbiorców. Zawsze zegarek z Zachodu był czymś lepszym, patrz fenomen Atlantica. Trzeba też pamiętać, że radzieckie zegarki występowały we wszystkich demoludach, a sumując tworzy to ogromny rynek. Ciekawy jestem jak wygląda porównanie ilości wyprodukowanych zegarków w latach 1960 - 1980 między radzieckimi a szwajcarskimi firmami. |
Nie znalazłem takiego zestawienia, a szukałem.
Komfort pracy inżynierów i projektantów był inny niż teraz. Był lepszy.
Należy brać pod uwagę fakt, że radziecki przemysł zegarkowy był nastawiony w bardzo dużej mierze na eksport, zapewniał staly dopływ dewiz, oraz umożliwiał min. zakupy technologiczne. ZSRR przez cały okres swego istnienia był szanowanym partnerem do interesów : był uczciwy i wypłacalny. Grzecznie kupował licencje, i produkował w zgodzie z ich zapisami. Kiedyś już była o tym na KiZi awantura. Przypomne jeszcze raz, że w całej historii radzieckiego przemysłu zegarkowego, na palcach jednej ręki, i nie jest to przenośnia, daloby się policzyc mechanizmy które były albo kopiami, albo dość skrupulatnymi zapożyczeniami bezlicencyjnymi werków innych producentów. Mówię tutaj o tranzystorze pierwszym oraz o Rakiecie 2609B. Nie potrafię sobie przypomniec żadnego więcej mechanizmu który byłby kopią. W tym biznesie, i cyrkach które działy się z wzajemnym kopiowaniem, podkupywaniem specjalistów, szpiegostwem przemysłowym w Europie - to był po prostu czysty diament Sowieci kupowali linie produkcyjne, licencje, zapasy części, współfinansowali prace badawczo-rozwojowe wykonywane przez innych producentów, prowadzili własne prace - mieli bardzo dużo owocnych kontaktów w USA i Francji, w latach '30 i później ścisle pracowali z Lipem, w koncu współpracowali z innymi państwami o przodującym systemie na świecie ...
Dalej, rozwój tego przemysłu był planowany, i wspierany przez państwo : począwszy od decyzji o budowie własnych zakładów kamieni technologicznych, poprzez zlecanie (i finansowanie) przez poszczególne ministerstwa celowych projektów w zakresie mechanizmów czy technologii, aż do kupowania fabryk i finansowania pobytu zagranicznych specjalistów włacznie. Poszczególne fabryki nie musiały się martwić efektem ekonomicznym swoich dziaalń, ich zadaniem było dostarczyc deklarowaną liczbę podzespołów : opracować technologię, projekty, system produkcji itd. Jeśli coś "nie grało", to dyrektor zakładów prosil dyrektora zjednoczenia żeby poprosił przewodniczącego obwodowego komitetu partii, żeby ten poprosil towarzyszy by na najbliżsym gremium ekonomicznym komitetu centralnego stanęła sprawa braku precyzyjnych tokarek - i tak to szło...
Jest spore podobieństwo z tym, co działo się w Chinach w latach '50 i później. Tam też powstawał "narodowy" projekt badawczy, którego efekty były póxniej wdrażane w szerszej skali.
:
Ostatnio zmieniony przez voli 2010-09-06, 14:28, w całości zmieniany 1 raz
To ja może doleje oliwy, ale z innej beczki Od jakiegos czasu zacząłem nabierać przekonania by nie dyskutować o tym czy te zegarki były dobe czy złe, więcej zaczyna mnie korcic by nie przeszkadzac piszacym,ze to szajs - powód jest prozaiczny - im więcej "zegarkowców" uzna moje ukochane ruski za złom niewarty uwagi tym taniej i w lepszych stanach będe mógł je pozyskiwać - a walkę o "dobre imię" zacznę prowadzić gdy zmienę się w zblazowanego i "sytego" posiadanymi zbiorami kolekcjonera i gdy będe się mógł pysznić posiadanym zbiorem Zresztą - myślę, że czas i rynek same zweryfikują wartość (materialną i historyczną) naszych kolekcji - zweryfikuje na nasza korzyść. A pogadać o naszych zegarkach i wzajemnie uczyc się to zawsze będzie z kim - pewna grupa zapaleńców oprze się modzie i wspólnymi siłami bedzie się rozwijać
Ostatnio zmieniony przez voli 2010-09-06, 14:28, w całości zmieniany 1 raz
:
voli, i tu się z Tobą zgadzam, zatem ogłaszam wszem i wobec że "ruskie" zegarki to szajs, badziew i paździerz.
:
Dokładnie tak jak mówisz.
Moja konkluzją po dyskusjach w dziale radzieckim na KiZi z, nazwijmy rzecz po imieniu, trolami - zapewne ją większość kolegów rusofili pamięta - jest identyczna. To co tam było prezentowane, to albo kompletny brak wiedzy o sowieckim przemysle zegarkowym, albo połaczenie tego braku z jakims ideologicznym joplem i bufonadą. "Jeśli MUA o danej marce nic nie wie, to oznacza że jest niewarta uwagi". "MUA, Słońce" ...
Dzięki temu, oraz stosunkowo sporej podaży, w Polsce da sie kupić w całkiem sensownej cenie fajny radziecki zegarek. Chociaz każdy z kolegów je kolekcjonujących podziela zapewne moje spostrzeżenia - cena radzieckiego zegarka w stanie przyzwoitym poszybowała w góre o ponad 100%. Zegarki które kupowałem w 2008 roku za góra 20 złotych - teraz ciężko kupic za mniej niż 50 zł. Kiedyś ustawiając w snipie limity rzędu 50 zł - wygrywałem 90% aukcji które chciałem wygrać, obecnie - mniej niż 20%... sami pokazujemy do jakich cen szybują doskonale zachowane egzemplarze - nikogo już specjalnie nie dziwi 300 zł za de luxa, 400 zł za de luxa automata, czy za idealnei zachowane Rodiny ... A będzie moim zdaniem jeszcze gorzej. Lub lepiej, zależy z jakiej perspektywy patrzymy
Moja konkluzją po dyskusjach w dziale radzieckim na KiZi z, nazwijmy rzecz po imieniu, trolami - zapewne ją większość kolegów rusofili pamięta - jest identyczna. To co tam było prezentowane, to albo kompletny brak wiedzy o sowieckim przemysle zegarkowym, albo połaczenie tego braku z jakims ideologicznym joplem i bufonadą. "Jeśli MUA o danej marce nic nie wie, to oznacza że jest niewarta uwagi". "MUA, Słońce" ...
Dzięki temu, oraz stosunkowo sporej podaży, w Polsce da sie kupić w całkiem sensownej cenie fajny radziecki zegarek. Chociaz każdy z kolegów je kolekcjonujących podziela zapewne moje spostrzeżenia - cena radzieckiego zegarka w stanie przyzwoitym poszybowała w góre o ponad 100%. Zegarki które kupowałem w 2008 roku za góra 20 złotych - teraz ciężko kupic za mniej niż 50 zł. Kiedyś ustawiając w snipie limity rzędu 50 zł - wygrywałem 90% aukcji które chciałem wygrać, obecnie - mniej niż 20%... sami pokazujemy do jakich cen szybują doskonale zachowane egzemplarze - nikogo już specjalnie nie dziwi 300 zł za de luxa, 400 zł za de luxa automata, czy za idealnei zachowane Rodiny ... A będzie moim zdaniem jeszcze gorzej. Lub lepiej, zależy z jakiej perspektywy patrzymy
:
A wraz z ceną rośnie także prestiż tychże zegarków więc im więcej nieświadomych tym lepiej dla nas zbieraczy takowych czasowskazywaczy
:
No tak to ja się staram. Na KiZi co pewien czas "wrzucam" opis werku z ZSRR z podsumowaniem "taki sobie" a wy Kumotrowie niszczycie moją całą pracę propagandowo-polityczną .
O swoich typach z zasady staram się nie pisać by nie wywierać presji ani na sprzedających ani też kupujących, którzy dosyć często wiedzą o kupowanych/sprzedawanych zegarkach jeszcze mniej ode mnie. Ani w głowie mi psucie rynku. Choć przyznam, że już się obkupiłem. Teraz robię to raczej incydentalnie. Nie uważam się za kolekcjonera dlatego mechanizmy postrzegam pod kątem ich przydatności a nie ich historii czy długości serii produkcyjnej.
Nie zgodzę się z tobą Kumotrze Alamo co do jakości konstrukcji Poljot2209. Może jestem trochę "skrzywiony" mikromechaniką, z którą mam dosyć często do czynienia, ale moje poglądy na na temat mechanizmów zegarkowych są podyktowane spojrzeniem na to jak na układ kinematyczny, który nie tylko jestem w stanie policzyć ale i zaprojektować czyli zoptymalizować.
W rzeczy samej nikomu nie odmawiam prawa do zakupu czy używania zegarka zbudowanego na bazie danego mechanizmu. Dlatego zawsze dopisuję, że sądy w moim opisie są moim skromnym zdaniem i niczym więcej.
Co do jakości werków z ZSRR to nie uważam ich za gorsze od "Delbanek", "Junghansików" czy innych "Glasfjutte". W ZSRR produkowano naprawdę wiele dobrych, oryginalnie własnych konstrukcji. Zaś ich kamienie są dużo lepiej wyhodowane od np. niemieckich. Podatność na ukruszenia jest pochodną ilości dyslokacji w krysztale, które czynią go w tych miejscach słabszym. Pod tym względem kamienie z ZSRR moim skromnym zdaniem są lepsze nawet od szwajcarskich. Ale z drugiej strony, który użytkownik zwraca na to uwagę?!
Jest trochę werków z ZSRR które omijam i będę omijał szerokim łukiem i zdania nie zmienię. Ale na tej antyliście poczesne miejsca zajmują również mechanizmy szwajcarskie, niemieckie czy japońskie.
O swoich typach z zasady staram się nie pisać by nie wywierać presji ani na sprzedających ani też kupujących, którzy dosyć często wiedzą o kupowanych/sprzedawanych zegarkach jeszcze mniej ode mnie. Ani w głowie mi psucie rynku. Choć przyznam, że już się obkupiłem. Teraz robię to raczej incydentalnie. Nie uważam się za kolekcjonera dlatego mechanizmy postrzegam pod kątem ich przydatności a nie ich historii czy długości serii produkcyjnej.
Nie zgodzę się z tobą Kumotrze Alamo co do jakości konstrukcji Poljot2209. Może jestem trochę "skrzywiony" mikromechaniką, z którą mam dosyć często do czynienia, ale moje poglądy na na temat mechanizmów zegarkowych są podyktowane spojrzeniem na to jak na układ kinematyczny, który nie tylko jestem w stanie policzyć ale i zaprojektować czyli zoptymalizować.
W rzeczy samej nikomu nie odmawiam prawa do zakupu czy używania zegarka zbudowanego na bazie danego mechanizmu. Dlatego zawsze dopisuję, że sądy w moim opisie są moim skromnym zdaniem i niczym więcej.
Co do jakości werków z ZSRR to nie uważam ich za gorsze od "Delbanek", "Junghansików" czy innych "Glasfjutte". W ZSRR produkowano naprawdę wiele dobrych, oryginalnie własnych konstrukcji. Zaś ich kamienie są dużo lepiej wyhodowane od np. niemieckich. Podatność na ukruszenia jest pochodną ilości dyslokacji w krysztale, które czynią go w tych miejscach słabszym. Pod tym względem kamienie z ZSRR moim skromnym zdaniem są lepsze nawet od szwajcarskich. Ale z drugiej strony, który użytkownik zwraca na to uwagę?!
Jest trochę werków z ZSRR które omijam i będę omijał szerokim łukiem i zdania nie zmienię. Ale na tej antyliście poczesne miejsca zajmują również mechanizmy szwajcarskie, niemieckie czy japońskie.
:
Ritter - myślę, że wszyscy tu cenimy Twoją pracę - a że masz dyskutantów - to tylko oznaka, że ktoś czyta z uwagą Twoje posty więc warto się starać dalej
Kontynując temat:
Powyżej napisałem co napisałem z 2 powodów: pół żartem, pół serio o wpływie róznych forumowych dyskusji na rynek zegarkowy (vide ostatni szał na amfibie beczki) i drugi powód - znużyły mnie dyskusje o tym, że producent x z kraju y wykazuje absolutną wyższość nad producentem z z kraju ź - są zegarki lepsze i gorsze, ładniejsze i brzydsze - mnie się ubrdała taka grupa i taką kolekcję staram się kształtować, ktoś inny woli inne - i dobrze Nikomu nie bedę wpierał, że ruski to górna zegarkowa półka a zwalczać tych co twierdzą, że najbardziej nędzna juz mi się po prostu nie chce - mam ochotę kozystać z tego pogladu - boje się tylko jednego, że predzej czy później na jakims forum ktoś nieobeznany z tą częścią zegarkowego swiata napisze młodzikowi pytającemu o stary zegarek, że to bezwarościowe i fajnie bedzie jak toto potraktuje młotkiem i da fotki - a potem będziemy "podziwiać" coś w stylu 3031 w wersji supercienkiej...
Kontynując temat:
Powyżej napisałem co napisałem z 2 powodów: pół żartem, pół serio o wpływie róznych forumowych dyskusji na rynek zegarkowy (vide ostatni szał na amfibie beczki) i drugi powód - znużyły mnie dyskusje o tym, że producent x z kraju y wykazuje absolutną wyższość nad producentem z z kraju ź - są zegarki lepsze i gorsze, ładniejsze i brzydsze - mnie się ubrdała taka grupa i taką kolekcję staram się kształtować, ktoś inny woli inne - i dobrze Nikomu nie bedę wpierał, że ruski to górna zegarkowa półka a zwalczać tych co twierdzą, że najbardziej nędzna juz mi się po prostu nie chce - mam ochotę kozystać z tego pogladu - boje się tylko jednego, że predzej czy później na jakims forum ktoś nieobeznany z tą częścią zegarkowego swiata napisze młodzikowi pytającemu o stary zegarek, że to bezwarościowe i fajnie bedzie jak toto potraktuje młotkiem i da fotki - a potem będziemy "podziwiać" coś w stylu 3031 w wersji supercienkiej...
:
Odpowiedz do tematu
No i przecież do tego dokładnie doszło, na KiZi.
Dla mnie był to po prostu ostatni element układanki. A jak jeszcze w "naszym" podforum pojawił się "szanowany kolekcjoner" który w zegarkach radzieckich do dwóch nie potrafi zliczyć, za to miał wiele cennych uwag"w kursie dzieła" - po prostu wymiękłem. Przypominam, że to właśnie tam GrzesKowal pytając o rodzinną pamiętkę - de luxa automata - usłyszał że w zasadzie to szajs nie wart zachodu, i żeby sobie lepiej kupił Delbanę bo jest "3 razy lepsza".
Ritter - tak jak mówiłem, patrzysz na mechanizmy z zupełnie innej perspektywy. Ja zegarki kolekcjonuję. Dla mnie nawet werk będący wyjątkowym szmelcem - staje się wartosciowym elementem kolekcji o ile zegarek jest ciekawy, nieczęsto spotykany itd. Jak już mówiłem - do dzisiaj żałuję że nie kupiłem Poljota z 2200, właśnie dlatego że zegarmistrz który go sprzedawał, zresztą w dobrej wierze bo sie znaliśmy, powiedział "nie bierz tego bo to się psuje od patrzenia!" ... No pewnie się psuje, co nie zmienia faktu że kolekcjonersko jest to świetna pozycja.
Oczywiście że wśród dziesiątków radzieckich projektów byly mechanizmy lepsze i gorsze, tak jak wszędzie. Ale nigdy mechanizmy nie były "optymalizowane" w kierunku ich wykonania z puszki po sardynkach i plastikowych gniazd osi ... Stosowano dokłądnie odwrotość "słis kłality"z tamtych czasów , czyli mówiąc wprost gówna w sreberku. Tytaj było odwrotnie - sreberka bywały oblepione z zewnątrz gównem
Dla mnie był to po prostu ostatni element układanki. A jak jeszcze w "naszym" podforum pojawił się "szanowany kolekcjoner" który w zegarkach radzieckich do dwóch nie potrafi zliczyć, za to miał wiele cennych uwag"w kursie dzieła" - po prostu wymiękłem. Przypominam, że to właśnie tam GrzesKowal pytając o rodzinną pamiętkę - de luxa automata - usłyszał że w zasadzie to szajs nie wart zachodu, i żeby sobie lepiej kupił Delbanę bo jest "3 razy lepsza".
Ritter - tak jak mówiłem, patrzysz na mechanizmy z zupełnie innej perspektywy. Ja zegarki kolekcjonuję. Dla mnie nawet werk będący wyjątkowym szmelcem - staje się wartosciowym elementem kolekcji o ile zegarek jest ciekawy, nieczęsto spotykany itd. Jak już mówiłem - do dzisiaj żałuję że nie kupiłem Poljota z 2200, właśnie dlatego że zegarmistrz który go sprzedawał, zresztą w dobrej wierze bo sie znaliśmy, powiedział "nie bierz tego bo to się psuje od patrzenia!" ... No pewnie się psuje, co nie zmienia faktu że kolekcjonersko jest to świetna pozycja.
Oczywiście że wśród dziesiątków radzieckich projektów byly mechanizmy lepsze i gorsze, tak jak wszędzie. Ale nigdy mechanizmy nie były "optymalizowane" w kierunku ich wykonania z puszki po sardynkach i plastikowych gniazd osi ... Stosowano dokłądnie odwrotość "słis kłality"z tamtych czasów , czyli mówiąc wprost gówna w sreberku. Tytaj było odwrotnie - sreberka bywały oblepione z zewnątrz gównem