
Ale do rzeczy:

Pierwszy dzień (przepisałem z innego tematu):
Na szybko powiem tak: jest dobrze. Nie zwykłem wydawać tyle kasy (a cena jest duża jak na mnie), za zegarek, który mi się nie podoba. Tutaj zdjęcia robiły już niezłą pracę, a na żywo jest jeszcze lepiej. Ten zegarek nie krzyczy dookoła: patrzcie na mnie, to ja, zegarek, itp. On jest po prostu zegarkiem do codziennego używania. Może trochę za gruby pod ciasny mankiet, ale ja garniturów nie noszę, więc dla mnie OK. Tak jak napisałem w "nowych nabytkach": taki polski panuraj...
A... Ten silnik wcale nie jest taki głośny. Orienty u mnie bardziej hałasują.
A...Dwa: pasek może i fajny, ale sztywny jak dwutygodniowa onuca. Wskoczy na pattiniego chyba. Jeszcze tylko nie wiem jakiego.

Trzeci dzień:
1. Rzeczony wyżej pasek, na który kręciłem nosem i od "wyrobów paskopodobnych" wyzywałem, ułożył się całkiem znośnie i rzeczywiście jest wygodny. Zastanawiam się, czy potrzebnie zamówiłem "Pattiniego", no ale porównam, zobaczę, będę miał na zmianę.
2. Koronka zakręca się dość ciężko i trzeba uważać, żeby nie zepsuć gwintu. Mam nadzieję, że nie uda mi się spierniczyć tego mechanizmu. W każdym razie trzeba uważać. W Mako działa to ździebko fajniej, w Amfibii to w ogóle jest kosmos niedościgniony jak dla mnie. Beczkę jestem w stanie nie odrywając palców odkręcić, nakręcić i zakręcić. A często to robię, bo to mój ulubiony "podomowy" zegarek, uleżały na łapie jak ulubione stare ciapcie

3. Świeci pięknie, ale słabiej niż Orient Mako. Dużo lepiej niż Orient Crystal, wskazówkowe budżetowe Kaziki, że nie wspomnę o "ruskach". Podsumowując - nie mam się czego uczepić.
4. Mechanizm, tak jak mówiłem wcześniej, chodzi cicho w porównaniu do orientowskiego UAZa 469B. Jestem w ogóle mile zaskoczony kulturą pracy, począwszy od nakręcania (tu porównuję do rusków), poprzez pracę wahadełka, aż do miłego dla ucha "cykania" i miłej dla oka pracy sekundnika. Dokładność jak na razie średnia: +10 sekund na dobę. Póki co moje ruski i Mako są dokładniejsze. Inne Orienty już tak sobie. Ale dajmy mu popracować , może się jeszcze ustatkuje.
Przy okazji pytanie: są jakieś różnice w chodzie w zależności od położenia zegarka? Orienty zwalniają leżąc koronką do góry, Amfibii 2209 i Poljotowi 2616 to lotto, a co z ST-25?
5. Póki co jest na "parciaku", więc zaliczył już pierwsze pływanie. Nie, nie bałem się


Z wyglądu podoba mi się bardzo, w fabryce też przyciąga oko. Do tego jest czytelny do bólu i wygodny, więc póki co zostanie moim EDC.
Dzień piąty:
Do kina go nie zabrałem, ale do teatru - owszem. Przedstawienie było ciekawe, oklaski długie i rzęsiste, no i... Niespodzianka: zegarek przyspieszył w trakcie oklasków o kilka sekund. Mówię - przypadek. Ale że ten przypadek mnie trochę powiedzmy, że zaciekawił, a zegarek jest moim EDC, to poużywałem go troszkę mocniej w domu przy pracach bardziej absorbujących ruchy ręki (nie, nie, gwoździ w nim nie wbijałem, tym bardziej że nie jestem leworęczny, ani drewna też nie rąbałem). No i nie wiem teraz, czy to przypadłość wszystkich automatów, czy tylko mój egzemplarz, ale zegarek podczas wstrząsów przyspiesza. Niewiele, bo kilka sekund, ale jednak. Może się producent wypowie na ten temat, bo nie wiem w zasadzie, czy mam się bać, czy przejść nad tym do porządku dziennego...

Dzień dwunasty:

Odpuszczę sobie z dalszym opisywaniem, niech trochę czasu w spokoju pochodzi. Na razie cały czas na nadgarstku, z wyjątkiem trzech dni, kiedy to miałem fazę na nura. Jak widać na zdjęciu - PZL-ka trafiła na czarne Pattini i powiem szczerze, że jeżeli ktoś stwierdzi, że IWC Mark XVII na wystawie w Galerii Łódzkiej prezentuje się lepiej, to wyzwę go na walkę konno lub pieszo, broń wybrana przez któreś z państw bliskiego wschodu

W skrócie - ładna bestia

Mechanizm się niewątpliwie dociera. Od kilku dni chodzi jakby miał certyfikat szwajcarskich uczonych. Mam nadzieję, że mu tak zostanie na dłużej.
Ach, zrobił się trochę głośniejszy przy okazji. Ale mi to lotto. Ja nie przykładam do ucha, to nic nie słychać.