Drodzy koledzy i koleżanki...
długo zastanawiałem się, czy zaczynać tego posta, czy to coś da i w ogóle czy to ma sens
Rzecz tyczy się kolekcjonowania zegarków (piszę w tym dziale, gdyż moje dotychczasowe przygody dotyczyły głównie zegarków radzieckich).
Do kolekcjonowania zegarków podchodziłem już kilka razy (trzy o ile się nie mylę). Przez moje ręce przewinęło się kilka naprawdę fajnych i ciekawych egzemplarzy i dawało mi to niemałą frajdę.
Ale...(tak wiem Fazi, że zdania nie zaczynamy od "ale" )...każda moja dotychczasowa przygoda z radzieckimi kończyła się tym, że rozstawałem się z kolekcją i zegarki puszczałem do ludzi. Raz było podyktowane to tym, że nagle potrzebowałem kasę, ale tak na prawdę, za każdym razem dochodziłem do momentu, gdzie kolekcjonowanie przestawało mnie cieszyć i w głowie pojawiała się myśl o wyprzedaniu kolekcji. Nie wiem czemu, ale taki moment się pojawiał, fakt, że często towarzyszyła temu gorsza sytuacja finansowa, jakiś chwilowy dołek.
Wszystko byłoby spoko (ostatnie ruskie poszły do ludzi jakoś rok temu, został mi się tylko jeden, którego nikt nie chciał kupić - Błonie, ale postanowiłem, że już ze mną zostanie) gdyby nie fakt, że poszedłem dzisiaj na bazarek (bez powodu, bez planów zakupowych) wynalazłem piękną Slavę automatyczną 32 kamieniową (stan NOS) i znowu mnie wzięło a co gorsza nie miałem kasy by ją przygarnąć
tak naprawdę to od kilku dni znowu siedzę na allegro, przeglądam fora, z których tak wiele razy chciałem zrezygnować by mnie nie korciło i znowu w głowie pojawiają się myśli by spróbować i zrobić kolejne podejście.
Żona na mnie patrzy się już jak na głupka (nie muszę dodawać, że nie jest wielką fanką starych zegarków )a ja znowu chcę...
no właśnie, tylko jakie jest prawdopodobieństwo, że za jakiś czas znowu nie przyjdzie mi do głowy pomysł, by się z zegarkami rozstać
czy Wy też miewacie takie rozterki podczas kolekcjonowania? być może jest to kwestia postawienia sobie konkretnych celów/wytycznych (zbieram tylko takie i takie, albo stworzenie listy i odhaczanie z niej kolejnych nabytków) o co kaman Panowie i Panie czy jest na sali lekarz?
Odpowiedz do tematu
: O co cho...
:
mapeth, ja mam tak od pewnego czasu, że nosze 3 zegarki, a reszta leży.
Chodzi za mną wystawienie ich na bazarek, ale fot nie chce mi się robić.
Zauważam, że najbardziej cieszy mnie okres, jak przychodzi nowy zegarek. Wtedy nosze go non stop, oglądam z każdej strony, zmieniam paski itp. Potem drugi tydzień i wpadają już inne.
Trzeci tydzień, a ja zastanawiam się co by tu kupić... Nie ma też znaczenia czy to Casio za 200 zł, czy coś droższego ...
Chodzi za mną wystawienie ich na bazarek, ale fot nie chce mi się robić.
Zauważam, że najbardziej cieszy mnie okres, jak przychodzi nowy zegarek. Wtedy nosze go non stop, oglądam z każdej strony, zmieniam paski itp. Potem drugi tydzień i wpadają już inne.
Trzeci tydzień, a ja zastanawiam się co by tu kupić... Nie ma też znaczenia czy to Casio za 200 zł, czy coś droższego ...
"Mnogość zegarków nie zwiększy zasobu czasu." AP
:
Panowie, jak czytam wasze przeżycia to czuję się jakbym czytał swoją autobiografię.
Generalnie moja pasja zegarkowa też miewa swoje wzloty i upadki; zaczęło się od ruskich, było kilka innych mechaników, ostatnio przez jakieś półtora roku g-shocki. Na razie doszedłem do etapu że noszę naprzemiennie 3 zegarki (G 5600, G gieza i poljota 55g) ale znowu zauważam wzrost ciśnienia gdy patrzę na niektóre ruski, no a dzisiejsze ich ceny to wiadomo - kosmos
Poza tym, odnosząc się do tego co napisał Apa13, to zauważyłem że najbardziej chyba cieszy mnie okres, gdy zegarek jest w drodze do mnie (oglądanie jego milionów ujęć z każdej strony w necie) a po tygodniu noszenia już kombinuję co by tu nowego zanabyć.
A co do lepszej połowy to jw., na pewno już zaczyna podejrzewać że wyszła za mąż za wariata...
Generalnie moja pasja zegarkowa też miewa swoje wzloty i upadki; zaczęło się od ruskich, było kilka innych mechaników, ostatnio przez jakieś półtora roku g-shocki. Na razie doszedłem do etapu że noszę naprzemiennie 3 zegarki (G 5600, G gieza i poljota 55g) ale znowu zauważam wzrost ciśnienia gdy patrzę na niektóre ruski, no a dzisiejsze ich ceny to wiadomo - kosmos
Poza tym, odnosząc się do tego co napisał Apa13, to zauważyłem że najbardziej chyba cieszy mnie okres, gdy zegarek jest w drodze do mnie (oglądanie jego milionów ujęć z każdej strony w necie) a po tygodniu noszenia już kombinuję co by tu nowego zanabyć.
A co do lepszej połowy to jw., na pewno już zaczyna podejrzewać że wyszła za mąż za wariata...
:
Gienieralnie, to forum to niezły materiał do przemyśleń albo... dla psychoanalityka
:
Jeśli często zdarza Ci się wyprzedawać zegarki, to polecam zmienić trochę sposób postrzegania kolekcjonowania. Zbierasz ruski, znasz się na tym. Kupuj zatem tylko ciekawe modele, które trzymają cenę, bądź nawet zyskują z czasem na wartości i utwierdzaj żonę w przekonaniu, że to lokata kapitału Co wcale nie jest kłamstwem A jeśli coś się trafi na bazarku za 10, 20zł to tak naprawdę żaden wydatek. Daje dużo radości, a chyba lepiej kupić zegarek niż chociażby paczkę fajek.
Moja rada jest taka. Zbierać, ale z głową
Moja rada jest taka. Zbierać, ale z głową
:
Ostatnio zmieniony przez mapeth 2013-05-11, 15:36, w całości zmieniany 1 raz
Buczo, co do lokaty kapitału to kilkukrotnie już się przekonałem, że kupując z głową stracić nie stracę zdarzało mi się sprzedać zegarek za kilka grubych stówek, a wcześniejszy zakup mieścił się np w 30 złotych...
zastanawia mnie tylko to, dlaczego pojawia się taki moment, że przestaje to cieszyć i pojawia się chęć sprzedaży (może też wtedy, gdy uświadamiam sobie, że te zegarki mają niezłą wartość i mozna na tym troszkę zarobić)
z innej strony sprzedaż (każdorazowa) jest bolesna...
nie wiem, czy to ja tak mam, czy w kolekcjonowaniu po prostu pojawiają się takie momenty a cały myk polega na tym, żeby to w sobie zdusić
[ Dodano: 2013-05-11, 16:35 ]
Apa13, faktycznie ten moment zauroczenia jest najfajniejszy
samo oczekiwanie, rozpakowywanie, dopieszczanie to dla mnie taka esencja i daje najwięcej frajdy (tak samo dawanie nowego życia teoretycznie złomkom, z których niby nic się już nie da zrobić, a dzięki małym zabiegom estetycznym okazuje się, ze trafia nam się perełka...)
ja jednak nigdy swoich ruskich nie nosiłem na ręce
głównie ze względu na rozmiar ówczesnych zegarków, dodatkowo też ze względu na opór mojej drugiej połówki (ona tego nie rozumie )
chociaż miałem krótki romans z Poljotem 55g, który przez jakiś czas gościł na ręce bo i rozmiar był ok i design całkiem całkiem
moje zegarki grzecznie leżakowały sobie w szufladce/gablotce i cieszyły me oko, ale zawsze do czasu...
sęk w tym, że teraz znowu zaczynam za nimi tęsknić
zastanawia mnie tylko to, dlaczego pojawia się taki moment, że przestaje to cieszyć i pojawia się chęć sprzedaży (może też wtedy, gdy uświadamiam sobie, że te zegarki mają niezłą wartość i mozna na tym troszkę zarobić)
z innej strony sprzedaż (każdorazowa) jest bolesna...
nie wiem, czy to ja tak mam, czy w kolekcjonowaniu po prostu pojawiają się takie momenty a cały myk polega na tym, żeby to w sobie zdusić
[ Dodano: 2013-05-11, 16:35 ]
Apa13, faktycznie ten moment zauroczenia jest najfajniejszy
samo oczekiwanie, rozpakowywanie, dopieszczanie to dla mnie taka esencja i daje najwięcej frajdy (tak samo dawanie nowego życia teoretycznie złomkom, z których niby nic się już nie da zrobić, a dzięki małym zabiegom estetycznym okazuje się, ze trafia nam się perełka...)
ja jednak nigdy swoich ruskich nie nosiłem na ręce
głównie ze względu na rozmiar ówczesnych zegarków, dodatkowo też ze względu na opór mojej drugiej połówki (ona tego nie rozumie )
chociaż miałem krótki romans z Poljotem 55g, który przez jakiś czas gościł na ręce bo i rozmiar był ok i design całkiem całkiem
moje zegarki grzecznie leżakowały sobie w szufladce/gablotce i cieszyły me oko, ale zawsze do czasu...
sęk w tym, że teraz znowu zaczynam za nimi tęsknić
Ostatnio zmieniony przez mapeth 2013-05-11, 15:36, w całości zmieniany 1 raz
:
Ostatnio zmieniony przez zozur 2013-05-13, 13:53, w całości zmieniany 1 raz
Też tak mam, po jakimś czasie przychodzi znużenie obecnie posiadanym "sprzętem" i chęć spróbowania czegoś nowego. To trochę jak kupowanie nowych zabawek które po chwili zabawy są rzucane w kąt. Ale nie martw się nie jesteś sam (może założymy grupę wsparcia ). Często dotyczy to nie tylko zegarków... . Zapewne te które chciałeś kupić nie były to te same, które wcześniej sprzedałeś.
Ostatnio zmieniony przez zozur 2013-05-13, 13:53, w całości zmieniany 1 raz
:
Dołączam do "grupy wsparcia". Może to wina przesilenia wiosenno-zimowego ? Cholera wie ! W każdym bądź razie mam to samo. Też zastanawiam się nad małą redukcją tego mojego złomu. Tylko zawsze kiedy się do tego zabieram nie mogę zdecydować, które puścić w świat. Wszystkich szkoda.
No ale cóż, trza być twardym W najbliższym czasie kilka rusków pójdzie na bazarek, jak nie znajdą nowego domu tu, to trafią na Alle. Może tam ktoś przygarnie ? HOWGH !
(Kuffa !!! I teraz wybierz które ?)
No ale cóż, trza być twardym W najbliższym czasie kilka rusków pójdzie na bazarek, jak nie znajdą nowego domu tu, to trafią na Alle. Może tam ktoś przygarnie ? HOWGH !
(Kuffa !!! I teraz wybierz które ?)
:
Najgorszy jest pierwszy raz , potem jest już łatwiej . Oczywiście wkrótce przychodzi chęć na dalsze zakupy
:
Ja (na szczęście) jeszcze nigdy nie miałem chęci pozbycia się moich cacek - ciekawy, czy kiedyś i na mnie to przyjdzie
Pozdrawiam
Krzysiek/Fazi64
____________________________________
...Ruski trollu - idi na ch.j...
Krzysiek/Fazi64
____________________________________
...Ruski trollu - idi na ch.j...
:
...tak Panowie czytam... i czytam... i czytam... i chyba możemy się wspólnie spotkać na jakimś mitingu AA
...przez moje ręce też przeszło kilka cykaczy... kieszonkowych jak może wiecie, ale to też zegarki i ta sama choroba... wiele poszło do ludzi... ale przyznam się... cały czas mam trzy moje pierwsze sztuki...
...
...najpierw były buksiaki... potem hamerykany, z których zostało mi kilka ulubionych... przejście w K-43... a teraz zarzuciłem polowania... ale suwenirów nie puszczam... może jeszcze mi się odmieni...
...przez moje ręce też przeszło kilka cykaczy... kieszonkowych jak może wiecie, ale to też zegarki i ta sama choroba... wiele poszło do ludzi... ale przyznam się... cały czas mam trzy moje pierwsze sztuki...
...
...najpierw były buksiaki... potem hamerykany, z których zostało mi kilka ulubionych... przejście w K-43... a teraz zarzuciłem polowania... ale suwenirów nie puszczam... może jeszcze mi się odmieni...
:
Ja tam mam proste zasady. Nie kupuje nic co nie jest radzieckie i nie sprzedaje tego co radzieckie jest Jest wiele ciekawych zegarków nieradzieckich i jakbym się zaczał nad nimi zastanawiać to miałbym takie dylematy jak Mapeth. Kwestia jasno specyzowania zasad i trzymania się ich. Na inne rozwiązania kwiestie finasowe mi nie pozwalają
:
miałem taką sytuację rok temu gdy pozbyłem się kilku zegarków, które z różnych względów mi nie pasowały ,ale zbieram przede wszystkim radzieckie zegarki i na dzisiaj sprawiają mi dużo satysfakcji i nie planuję się ich pozbywać
:
Ostatnio zmieniony przez chgreg 2013-05-14, 12:17, w całości zmieniany 1 raz
A ja (na razie) nie sprzedaję tylko upycham do gablotek i do szuflad. Mam do noszenia kilka sztuk, ale ostatnio mnie naszło zeby ponosić te co wiszą w gablotach i co jakiś czas wyciągam, noszę przez tydzień a potem z powrotem za szkło.
Ostatnio zmieniony przez chgreg 2013-05-14, 12:17, w całości zmieniany 1 raz
po skończonej partii i królowie,
i zwykłe pionki składane są do tego samego pudełka
i zwykłe pionki składane są do tego samego pudełka
:
...i to, uważam, jest słuszna koncepcja...
Odpowiedz do tematu
chgreg napisał/a: |
co jakiś czas wyciągam, noszę przez tydzień a potem spowrotem za szkło. |
...i to, uważam, jest słuszna koncepcja...