Christopher Ward C4 Peregrine BBMF IPK3
Odpowiedz do tematu

:
Stwierdzenie " na tarczy się dużo dzieje " już padło kilka razy na forum .
I tym razem jest nie inaczej :grin: ale to zegarek tematyczny i ta kategoria rządzi się swoimi prawami .

Łukasz , dzięki za reckę .

:
Łukasz, ważne że Tobie się podoba i że jesteśpanzadowolony!

:
...kompletnie nie moja bajka, ale to nie mi ma się podobać...

Blaz
[Usunięty]
:
Santino napisał/a:
Łukasz, ważne że Tobie się podoba i że jesteśpanzadowolony!


Nie, on mi się nie podoba. :grin: Ja go kupiłem właśnie ze względu na tą historię. Pewnie go sprzedam, ale cel, który sobie założyłem, został osiągnięty. Zegarek w jakiś sposób związany z polską został opisany na polskim forum. Można to nazwać durnym sentymentem, ale ja już tak mam, że często wyszukuję polskie akcenty w różnych sytuacjach i różnych przedmiotach. :wink:

:
No jak Ci się nie podoba, to zmienia postać rzeczy.

Co do samego akcentu, to ok, ale ten akcent polski, to taki bardzo subtelny moim zdaniem jest...

:
Na temat zegarka nie wypowiadam się, bo chyba wszystko zostało powiedziane. I skoro nie podoba się nawet właścicielowi to już nie ma nic do dodania ;)
Recenzję przeczytałem dwa razy i jakoś nie mogłem się dopatrzeć akcentów polskich w samym zegarku :???:
No ale cóż każdy chwyt marketingowy jest dobry. Są firmy, które na dorabianej historii opierają cały marketing ;)

Blaz
[Usunięty]
:
Podoba mi się mniej niż KingFisher.

wahin napisał/a:

Recenzję przeczytałem dwa razy i jakoś nie mogłem się dopatrzeć akcentów polskich w samym zegarku :???:


Cytat:
Warto pamiętać, że spośród 55.573 wojskowych, którzy zginęli w Bitwie o Anglię, około 17000 z nich to cudzoziemcy. Zdecydowana większość pochodziła z tzw. Imperium Brytyjskiego: Kanadyjczycy, Australijczycy, Nowozelandczycy, Hindusi i Afrykańczycy. Byli też jednak Polacy, Wolni Francuzi, Norwegowie, Amerykanie. Nie może być żadnych wątpliwości, że bez ich bezinteresownej wojska nie byłyby w stanie utrzymać odpowiedniego tempa operacyjnego.


To nie Ward podkreśla, że jest tu akcent polski. To ja to podkreślam. Mówienie więc w tym przypadku o chwycie marketingowym jest co najmniej nieporozumieniem.

:
Nawiasem mówiąc, podczas Bitwy o Anglię dywizjon 303 nie latał na "Spitfire'ach", tylko "Hurricane'ach".

Tak wyglądała Zina aka Zinajda.
:


Kurz pozostawiłem specjalnie, aby zegarek wyglądał bardziej naturalnie. Teraz jest wypucowany.

Ostatnio zmieniony przez Zinajda 2011-05-20, 12:33, w całości zmieniany 2 razy
Tak wyglądała Zina aka Zinajda.
:
Blaz napisał/a:
Nie było tak. Oni cały czas myśleli, że są w Anglii na kilka lat. Że lada moment wrócą do Polski. Nie integrowali się, byli zamkniętą grupą z coraz większymi żądaniami. I niestety myśleli, że są pępkiem świata. Nie tylko Polacy tam walczyli.


To raczej nie jest zdanie żołnierzy frontowych, lotników i marynarzy. Oni ne walczylo o stanowiska i majątki w "wolnej Polsce", jak "waleczni" z Rubensa. Z książek i rozmów (Panów Skalskiego i Łokuciewskiego znałem osobiście) przebija beznadzieja: świadopmość że trzeba walczyć, bo brytyjskie wojsko to ostatnie miejsce na świecie, gdzie jeszcze ich potrzebują, gdzie można czoś znaczyć.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że w ostatnim roku wojny jednostki polskie byłu o krok od buntu, gdy Anglicy nieopatrznie zezwolili rządowi emigracyjnemu na zmienianie polskich dowódców frontowych: wysyłano tam rzydupasów by zdobywali zasługi. Oprócz tego upychano w jednostkach przedwrześniowa konkurencję z wyzolonych oficerskich obozów jenieckich; często ci panowie przychodzili do jednostek jako równoległy sztab - z własnym dowódcą, własną komendą.

Cytat:
Nie dziwię się, że po kilkunastu latach Anglicy mieli ich dość.


Dość mieli już od czasów ujawnienia Katynia: wojna wymagała sojuszu z Sowietami, a klika egzotycznych politykierów na łaskawym chlebie nie chciała tego przyjąć do wiadomości i uprawiała własną politykę. Nie oszukujmy się - rząd londyński nie reprezentował sobą siły militarnej: polskie wojsko było polskie tak samo jak armia indyjska.
A postąpili z Polakami tak, jak i z restą armii: w czasie pokoju bohaterów nie potrzeba, tym bardziej, że zawsze po wojnach zostaje duża liczba żołnierzy nie mogąca się przystosować. Tyle, że oobywatele Imperium mieli gdzie wracać, zaś Polacy niezbyt. O ile oficerom oferowano różne opcje, fakt, że mało atrakcyjne dla cudzoziemca z innej bajki, to dla zwykłego wojska były do wyboru różne postaci kopa. Majstersztykiem był "polski korpus przysposobienia", który miał prowadzić nauke prostych fachów cywilnych i wysyłać Polaków do pracy przy odbudowie Niemiec.
Co się dziwić: Imperium istniało tyle czasu głównie dlatego, że kryteria honoru były stosowane tylko między brytyjskimi dżentelmenami.

A w tle sytuacja po wojnie bardzo szybko zaczęła się zmieniać: w wielu częściach imoperium i koloniach holenderskich dalej siedzieli Japończycy - po prostu nie mieli czym wracać do domu - a ludność niezbyt już życzyła sobie władzy dawnych panów. Hasło "Azja dlka Azjatów" okazało sie skuteczne.
BTW dochodiłao do niezłych komedii: w Indonezji lądujący Brytyjczycy dostali taki łomot od miejscowych, że prosili o pomoc jednostki japońskie. Pewien brytyjski dowódca wystąpił z wnioskiem o krzyż DFC dla japońskiego dowódcy kompanii.
Kogo obchodzili jacyś Polacy? Co wybitniejszym zaoferowano służbę, niektórzy przyjęli, a po tych co odmówili spuszczono wodę.

Żeby nie było iż wszyscy poltycy brytyjscy byli spookojni i sensowni: pewien dość znany członek Izby lordów pisał (w wolnym przekładzie) że "gorzkie zmagania z bratnim narodem niemieckim w szczytowym okresie wymagały posłużenia się nawet słowiańskimi ludami prymitywnymi".

Ciekawe i charakterystyczne były też losy pomniejszych piesków z Rubensa i okolic. Mąż ciotki, Szkot, były kapitan piechoty, pracował jako "detektyw hotelowy" bodaj w Astorii. W latach 60 odwiedził go polski kolega i poprosił o wyjednanie w dyrekcji pracy dla 6 -8 osób, starszych panów o godnej prezencji - byłych majorów i pułkowników, wyspecjalizowanych w polerowaniu sreber. Nazywali to "srebrną dywizją"

A zegarek - jak zegarek; ten model wybrali sobie na pamiątkowy, co sobie na tarczy życzyli, to dostali - to i wyszedł troszkę ogródek jordanowski.

J.

Ostatnio zmieniony przez Jacek. 2011-05-20, 20:37, w całości zmieniany 3 razy
Blaz
[Usunięty]
:
W zasadzie nie dodałbym niczego więcej od siebie. :grin:

:
Czytałem wspomnienie żołnierza z Armii Andersa, opisywał to dokładnie tak samo.

:
Sylwek,jak Ci wpadnie w ręce "Na imie jej było Lily" Tymieneickiego - łap. Ten sypnął szczególików, że aż morda sie cieszy. Oprócz tego dobrze i z jajam napisane.

J.

:
Jacek. napisał/a:
że "gorzkie zmagania z bratnim narodem niemieckim w szczytowym okresie wymagały posłużenia się nawet słowiańskimi ludami prymitywnymi".


Ba :!:
Przeciez Hitler nie byl idiotą. Nie bez powodu z wielką przykrością zaakceptował szybką i mało niszczącą kampanię przeciewko bratniej Wielkiej Brytanii. Uczucie to zreszta nie było bezwzajemne - gdy dżentelmen FDR raczył zaanonsować, że jego zdaniem należy po zakończeniu wojny odstrzelic co najmmniej 100 000 SSmanów, Winston musiał być jeszcze w miarę trzeźwy. I tylko jego głosne obiekcje sprawiły, że Franklin pojednawczo stwierdził, że jesli ich sami się brzydzą rozstrzelać, to lepiej ich oddać Stalinowi :lol: ... Co, suma sumarum, wyszlo inkryminowanym na zdrowie, nomen omen - z odstrzelenia tylogłowia ciężko się wychodzi, a z Workuty jednak w latach '50 bywało im wracać. Budująca się właśnie Republika Federalna potrzebowała fachowców :!:

:
ALAMO napisał/a:
gdy dżentelmen FDR raczył zaanonsować, że jego zdaniem należy po zakończeniu wojny odstrzelic co najmmniej 100 000 SSmanów,


Wg moich źródeł podczas spotkania w Quebecu FDR poza protokołem rzucił coś o wykastrowaniu miliona.

BTW: w rzadkich przyoływach dobrego humoru Adolf nazywal go "stary Rosenfeld" :grin:

J.

Odpowiedz do tematu
Skocz do:  

Pełna wersja forum
Powered by phpBB © phpBB Group
Design by Vagito.Net | Lo-Fi Mod.