Sprzedaję jeden z moich zegarków. W opisie jest jak byk, że zegarek normalnie noszony więc posiada ryski na kopercie i szkle.
No i zadzwonił dziś do mnie jeden koleś (mam nadzieję, że to nikt z CW
![:mrgreen: :mrgreen:](images/smiles/biggrin.gif)
) i zaczyna pytać...
- A czy ja mogę zapytać ile ma rys na kopercie?
Mówię, że nie wiem bo nie liczyłem ale jest ich kilka na ringu dookoła szkła, i na innych elementach koperty, i że ryski powstały w czasie normalnego użytkowania i są naprawdę drobne do spolerowania.
Na co koleś:
- no ale powinien pan wiedzieć ile rysek ma... No dobrze, a ile ma rysek na szkle.
Mówię mu to samo. Że gołym okiem około 3 małych rys powstałych w czasie noszenia.
- To nie wie pan dokładnie? Powinien pan wiedzieć. A czy jak ogląda pan zegarek przez szkło powiększające x4 to są inne rysy?
Mówię, że nie oglądałem przez szkło bo to zegarek użytkowy. Rusek, którego można kupić za 850PLN a nie szwajcar za 30tys i nie traktowałem go jako okaz kolekcjonerski.
- A ile pan za niego chce dostać?
Mówię, mu że tyle i tyle. I poniżej tej kwoty nie sprzedam.
- A na jakiej podstawie wyliczył pan jego wartość...
Tu mi ręce zaczęły opadać... Tłumaczę, że nowy kosztuje 850, ten jest używany i założyłem sobie, że ma kosztować tyle i tyle...
- Ale na jakiej podstawie pan sobie założył?
Tłumaczę, żeby sobie poszukał w internecie, na forach, tłumaczę, że takie zegarki po tyle chodzą. Jakoś to przełknął.
- A pasek jaki ma?
Skórzany, dobrej jakości z czerwonym przeszyciem.
- A jaka firma?
Nie pamiętam bo zegarek jest w domu. Ale to dobry gruby pasek kupiony na jednym z zegarkowych for.
- Ale wie pan, bo dla kolekcjonera pasek jest bardzo ważny...
Wiem i zapewniam, że to dobry i gruby pasek
- No tak, ale to że gruby i dobry nie znaczy, że jest dobry...
Myślałem, że pierdyknę słuchawką
- Czyli nie ma pan go na ręku?
Nie , nie mam...
- To o której mogę zadzwonić, tak, żeby pan go miał? Weźmie pan lupkę, policzy wszystkie ryski i mi powie... A koronka zakręcana.
Tak proszę pana, jest zakręcana tak jak napisałem. Wspomniał pan, że jest z Warszawy, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przed zakupem przyjechał pan do mnie i obejrzał zegarek.
- No wie pan, ale ja mieszkam w Międzylesiu a to daleko i nie będzie mi się opłacało jechać. Ale ja mam dobrą wyobraźnię jak mi pan powie to sobie wyobrażę. A tak w ogóle to dlaczego pan go chce sprzedać...
Bo kupiłem sobie Vettela od Casio i jeszcze jeden zegarek i muszę podreperować budżet...
- Ale wie pan, że Casio to nie zegarki... Z japończyków to ja uznaję co najmniej Seiko Premier z Direct Drivem a wie pan, one to ze 3tys. A Casio, Citizen... to nie zegarki... Bo pan wie, ja jestem kolekcjonerem...
- A tego Aviatora to pan nosił?
Tak, już mówiłem, że był przez około rok normalnie, na co dzień używany, kolejny rok spędził w skrzyneczce
- No ale ma rysy...
No już mówiłem, że ma... Pracuję przy komputerach i ręce w różne miejsca wkładam to miały prawo się pojawić.
- Ja też pracuję przy komputerach ale rys nie robię...
Na to nie znalazłem sensownego argumentu więc zamilkłem...
Po 18:00 ma dzwonić jeszcze raz i będzie sobie wyobrażał to co mu opiszę mając zegarek w ręku... Jezu!!!!!!!! Aż boje się tej rozmowy... Czułem się jak na przesłuchaniu w UB...
Też tak kupujecie zegarki?