W ramach fanaberii naszło mnie na śrubkowanie. Kupiłem na zatoce zdezelowanego komandira i będę powolutku dłubał w pacjencie.
Na pierwszy ogień poszła bransoleta. Zupełnie nie miałem pomysłu jak podoginać ogniwa. Ani tego w imadło, ani złapać obcęgami.
Wykoncypowałem sobie takie coś, które prztworzy siłę przyłożoną z góry na równomierny ścisk. Potrzebny był dremel, pilnik i jakiś wkręt do drewna co się walał po szufladzie z przydasiami.
Ku mojenu zdziwieniu sztuczka się udała.
Pacjent przed:
Pacjent po:
Pozdrawiam
Eryk
Odpowiedz do tematu
: Naprawa zawijanej bransolety
We wrażeniu jakie wywieramy na innych, cena zegarka plasuje się tuż poniżej materiału z jakiego zrobione są nasze skarpetki.
:
Musiałem chwilę pomyśleć
Czyli ktoś ja skracał, i łączniki były juz poodginane, i potem nierówno zagięte, si ?
Czyli ktoś ja skracał, i łączniki były juz poodginane, i potem nierówno zagięte, si ?
:
Raczej się łączniki porozginały przez 30 lat noszenia.
ALAMO napisał/a: |
Musiałem chwilę pomyśleć
Czyli ktoś ja skracał, i łączniki były juz poodginane, i potem nierówno zagięte, si ? |
Raczej się łączniki porozginały przez 30 lat noszenia.
We wrażeniu jakie wywieramy na innych, cena zegarka plasuje się tuż poniżej materiału z jakiego zrobione są nasze skarpetki.
:
Teraz opatentuj dynks i na zatokę po 10 dolców sztuka
:
Odpowiedz do tematu
Dałbym jeszcze jakiś papierek pod ten punktak co by się bardziej nie rysało