
Alpina Alpiner Automatic 4
Alpina to marka, która zdobywa sobie coraz szersze grono miłośników w naszym kraju. Trudno się temu dziwić, gdyż oferuje bardzo przyzwoitą jakość zegarków, całkiem oryginalny design za w miarę rozsądną cenę. Specjalizuje się w zegarkach sportowych i „casualowych”. Założona została w roku 1883 przez Gottlieba Hausera i działała z powodzeniem do lat 70-tych ubiegłego wieku, kiedy to nastąpił tak zwany „kryzys kwarcowy”. Ożywiona została przez Alettę i Petera Stasów i wchodzi w skład jednej grupy kapitałowej wraz z Frederique Constant. Obecnym właścicielem grupy jest koncern Citizen Watch Co.
Przedmiotem niniejszej recenzji jest jeden z najnowszych modeli (kolekcja 2016) nazwany dumnie Alpiner Automatic 4. Skąd to 4? Otóż cyfra ta ma symbolizować cztery podstawowe cechy zegarka do zadań wszelakich: antymagnetyczność, wodoodporność, wstrząsoodporność i odporność na korozję (rozumianą jako wykonanie ze stali nierdzewnej). W dzisiejszych czasach, to nic nadzwyczajnego, ale jest to nawiązanie do dziedzictwa marki. Do czasów, kiedy takie cechy zegarka nie były oczywiste.

Mamy zatem do czynienia z potencjalnym zegarkiem EDC. Czy tak jest w rzeczywistości? Moim skromnym zdaniem, tak.
Według deklaracji producenta zegarek jest odporny na działanie pola magnetycznego do 4800 A/m, zgodnie z wymaganiami normy ISO764. Posiada wodoodporność do 100m. W internecie znalazłem informację, iż spełnia wymagania normy ISO 1413 w zakresie odporności na wstrząsy (natomiast nie znalazłem tej informacji w instrukcji obsługi).


Klasyczna koperta Alpinera, o średnicy 44mm, wykonana jest ze stali nierdzewnej. Prawie w całości jest szczotkowana, poza górnymi zewnętrznymi krawędziami, które to są sfazowane i polerowane. Taki zabieg nadaje smukłości dość masywnym uszom. Długość zegarka (L2L) to ok. 52,5mm. Grubość zegarka to 13mm.
Dość masywna zakręcana koronka, o średnicy 7,5mm i długości ok 4,5mm, umieszczona została na godzinie 3. W pozycji zakręconej jest lekko wpuszczona w kopertę. Bardzo wygodna w użyciu. Na koronce umieszczono również trójkątne logo marki.


Od dołu zegarek zamknięto pełnym, zakręcanym, grawerowanym deklem, na którym znajduje się napis z nazwą firmy wykonany czcionką nawiązującą do historycznych modeli marki. Umieszczone również zostały informacje o nazwie modelu, zastosowanym mechanizmie, wodoodporności oraz numerze seryjnym. Miłośnicy podglądania mechanizmu będą zawiedzeni, natomiast mi takie rozwiązanie bardzo odpowiada.

Alpiner, pomimo że nie jest diver’em, posiada 120 klikowy, dwukierunkowy bezel. Jest on karbowany w sposób lekko nawiązujący do bezeli w starych zegarkach „lotniczych”. Wkładka bezela wykonana jest z szczotkowanej stali, posiada naniesioną podziałkę minutową, wyskalowaną co 5 minut. Na godzinie dwunastej umieszczono odwrócony czerwony trójkąt z „kropką” z masy luminescencyjnej nawiązujący do logo Alpiny.
Wraz z bezelem kopertę przykrywa lekko wypukłe szafirowe szkło. Jest ono pokryte wewnętrzną powłoką antyrefleksyjną.



Tarcza zegarka jest w kolorze glacier blue (są też dostępne wersje z białą lub czarną tarczą). Ta niemiecko – angielska nazwa ma oznaczać kolor lodowcowo niebieski. Brzmi unikalnie, rzekłbym, ale niezależnie od użytej nazwy, kolor tarczy jest przepiękny i zmienia swój odcień w zależności od zastanego światła. Wraz ze szlifem słoneczkowym stanowi o urodzie tego zegarka. Nakładane indeksy godzinowe, w kształcie zaostrzonych grotów, są polerowane i wypełnione masą świecącą. Na osobnym pierścieniu, również w kolorze glacier blue, umieszczono podziałkę minutową.
Miłośnicy „literatury” będą zadowoleni, gdyż na tarczy można sobie poczytać różne ciekawe rzeczy. Pod podwójnym indeksem na godzinie dwunastej umieszczono nakładane, szczotkowane logo Alpiny. Poniżej, w dwóch wierszach znalazły się: napis Alpina (wykonany charakterystyczną czcionką) oraz „1883 Geneve”. Nad indeksem na godzinie szóstej znaleźć można czerwoną 4 wpisaną w okrąg, w tym samym kolorze, oraz informację o rodzaju mechanizmu, odporności na działanie pól magnetycznych oraz wodoodporności.
Na godzinie trzeciej umieszczono dość małe okienko datownika. Pierścień datownika jest w kolorze czarnym, a cyfry są białe. Jest również dość głęboko osadzony. Taki sposób wykonania powoduje, iż w normalnym użytkowaniu, odczyt daty jest mocno utrudniony.
Wskazówki są polerowane. Godzinowa i minutowa, w kształcie stępionych „grotów włóczni”



Zastosowany automatyczny mechanizm oznaczony został przez producenta symbolem AL-525, co oznacza po prostu werk Sellita SW-200, taktowany z częstotliwością 28 800/h, łożyskowany na 26 kamieniach i posiadający 36 godzinną rezerwę chodu. Jest to rozwiązanie obecnie najczęściej stosowane przez producentów niezależnych od Swatch Group (producenta mechanizmów Eta), który limituje dostępność swych mechanizmów dla konkurencji (a potem płacze, że nie ma czym płacić swoim pracownikom). Alpinera posiadam krótko, więc o mechanizmie w tym konkretnym zegarku nie będę się wypowiadać.
Moje dotychczasowe doświadczenia z SW-200 są następujące: mechanizm ten można wyregulować, tak aby chodził bardzo dokładnie (miałem trzy Orisy z tym mechanizmem, które robiły +/- 2 sek/dobę), natomiast ciężko jest osiągnąć pełną rezerwę chodu w normalnym użytkowaniu zegara, co może skutkować zatrzymaniem się mechanizmu po kilkunastu godzinach od momentu odłożenia go w stan spoczynku.

Pasek dostarczany z zegarkiem, o wymiarach 22/20mm (zmierzyłem – producent podaje 22/18), jest gruby i miękki. Wykonany jest z tworzywa sztucznego


No to chyba opisałem całość

Czas na podsumowanie. Zegar jest po prostu świetnie wykonany, bardzo wygodny i czytelny. Niebieska tarcza (glacier blue) robi robotę. Jak to zwykle bywa są plusy, ale są również minusy. Datownik jest tym największym. W moim przypadku, osoby używającej na co dzień okularów do czytania +1, odczyt daty jest niemożliwy

Na koniec zacytuję klasyka ".................. ważne, żeby te minusy nie przesłoniły Wam plusów" czy jakoś tak

