Ty się zając nie śmiej
Rozmawiałem z facetem któremu "stuknęło" 50, a szlify zbierał w państwowym Jubilerze, pracując tam latami, od praktyk w szkole.
No i wiadomo, opowiada "jak to bywało".
Że ludziska brali wszystko co było (też nowość, nie
?), że brali też uszkodzone/wadliwe żeby potem gwarancyjnie to doprowadzić do porządku (łojacie, ale to normalnie szok!), że istniało coś takiego jak "serwis przedsprzedażowy ( łojeżu jeżu, no jakby było takie ło to by w Chornosie łopisali!!) ... No i cały czas opowiada, opowiada ... o czymś co jest normalne dzisiaj na rynku, tak samo
W końcu doszliśmy, że sie pytam : ale te Doxy, Atlantice, Tissoty, Cymy co mieliście w spółdzielni, to inne były?
Oooo ! Panie! Inne! Bo ona każda przechodziła serwis przedsprzedażowy! I klient dostawał porządny sprzęt!
Koła wyciągnąłem
A problemy z tym były?
Żadnych! Może 2-3 w miesiącu wracały do serwisu!!
A ile sprzedaliście?
20.
I tak dalej, i tym podobnie ...