Od razu zaznaczę, że nie mam żadnego kryzysu, tak więc proszę nie robić na facebooku akcji typu - Smoku nie sprzedawaj sreber rodowych
Mam tych rusków dobrze ponad 150, albo i więcej. Nie nosiłem ich, nie noszę i nosić nie będę. To są eksponaty muzealne, więc z definicji leżą i się kurzą.
I teraz zasadnicze pytanie, po co to ma tak leżeć i się kurzyć dalej ?
Kiedyś miałem już podobną myśl - sprzedać wszystko i kupić jakiegoś wypasionego
![:wink: :wink:](images/smiles/wink.gif)
Seagulla Turbillona, ale to były bardziej luźne przemyślenia niż poważne plany
Teraz plan jest poważny - mam już upatrzony zegarek, który podoba mi się bardzo, koronkę ma na 4, koperta jest wyprofilowana tak jak w Sumo i Helsonie więc będzie wygodny. WR do wanny (głębokiej) wystarczy, mechanizm też spełnia moje przeciwpyłowe normy
Na razie nie piszę co to za zegarek, jeśli dojdzie do zakupu to pokażę go na forum z zaskoczenia - to będzie prawdziwe wejście Smoka
Teraz wróćmy do muzeum - wysuwam szuflady komody, patrzę sobie na ten zbiór, zamykam. I tak codziennie w kółko. Oczywiście patrzenie na Rakietę w kamieniu, czy nigdy nienoszonego ponad 50-letniego Majaka powoduje uśmiech a w głowie pojawia się myśl - nikt na forum takich nie ma
![:twisted: :twisted:](images/smiles/icon_twisted.gif)
ale czy to ma sens ? Otwieram, patrzę, zamykam, otwieram patrzę zamykam ....
Można powiedzieć - jak nie chcesz tylko otwierać, patrzeć, zamykać to weź te zegarki i noś; ale ja nosił ich nie będę i szlus. Posiadanie unikatów, czy nawet popularnych modeli w stanie NOS w kolekcji na swoje plusy, ale zawsze to będzie tylko otwieranie, oglądanie, zamykanie.
Przejdźmy do sedna sprawy - sprzedać wszystko i kupić "ten" zegarek do użytku czy zostawić całą kolekcje tak jak jest i dalej otwierać, oglądać, zamykać.
Wersja, kupić "ten" zegarek i nie pozbywać się kolekcji w grę nie wchodzi, bo kredytu w żaglu brał nie będę