ALMIRANTE NAVEGANTE. BO CO DWIE KORONY, TO NIE JEDNA
No i o admirale mówimy.
No i o admirale mówimy.
Kiedyś lubiłem pisać recenzje. Każda napisana recenzja to nowa wiedza nie tylko dla ewentualnego, daj borze, czytelnika, ale i autora recenzji. Bo jednak za każdym razem coś trzeba sprawdzić, coś doczytać, a na zdjęciach w powiększeniu dopiero widać, co się nosi na ręku za swoje ciężko zarobione a czasem, niestety, zbyt lekko wydane złotówki.
Ale tak naprawdę, nie wiedzieć dlaczego, nie mam już żadnego zegarka, o którym kiedyś napisałem. Mimo, że bardzo je przecież lubiłem. Nie jestem przesądny, wiem jednak, że mimo wszystko o kilku swoich zegarkach recenzji nie napiszę...
Jednak coś ciągnie mnie do dzielenia się z otoczeniem swoją nieustającą zegarkową fascynacją. Szczególnie teraz, kiedy o zegarkach mogę mówić, mówić, mówić i mówić, bo ma to swoje zawodowe uzasadnienie. Kiedy więc nadarzyła się możliwość napisania bezpiecznej recenzji, to na co było czekać?
Tak to już jest z naszym zegarkowym hobby, że czasem coś ni z tego, ni z owego wpada w oko. Że rozmiar jakiś niepewny, że na oko raczej na rękę mniej więcej Pudziana? Że daty nie ma, a data w codziennym zegarku rzecz święta? Że marka jakaś taka, oględnie ujmując, niewiele mówiąca, a nazwa modelu na tarczy w wolnym tłumaczeniu znaczy „spływaj”?
Jakie to ma znaczenie, kiedy zegarek wpadł w oko przy jakimś sobotnim koniaku i wypaść nie chce, bo się wziął i okopał? I nawet to, że napisy po hiszpańsku, suma sumarum, można zaliczyć na plus.
Cena – no paaaanie!
To sprawdźmy.
Oferowany zestaw, bo nie będziemy sobie żałować, to wersja full. Po, uwaga, 24 godzinach od zapłacenia kurier dostarcza nam przesyłkę. Ja bym tak nie wysłał zegarka. Worek kurierski i pojedyncza owijka z folii bąbelkowej to dla mnie trochę za mało. Ja wiem, firmowe pudełko, w którym był wysłany zegarek, powinno wytrzymać niejeden wstrząs czy rzucenie, ale jednak i pudełka oczekuję nieuszkodzonego.
Długiego i żmudnego rozpakowywania nie było, więc po chwili mam w rękach ładne, czarne pudełko z ekologicznej skóry, kiedyś zwanej dermą. Na prawdziwą skórę rzecz jasna nie liczyłem, w czasie, kiedy produkty firm z góry piramidy prestiżu (hłe, hłe) różnią się często od produktów tańszych i dobrych zegarkowych marek jedynie wielkością swojego pudełka.
Na marginesie, czy tylko ja mam wrażenie, że im wyżej szczytu piramidy, tym i pudełko większe?
W każdym razie pudełko wykonane porządnie, logowane nazwą marki ALMIRANTE.
W środku zafoliowany zegarek na pasku typu NATO, dokumenty, skórzany pasek, śrubokręt, ściereczka z mikrofibry... Jak szaleć, to szaleć, jak full, to full.
Dobrze jest, myślę sobie i wyciągam zegarek.
W zasadzie wystarczyłoby teraz podać garść technikalii, kilka, no, kilkanaście przyzwoitych zdjęć i już. Bo co tu więcej pisać? Na podstawie zdjęć można sobie opinię wyrobić. Ale my, grafomani, musimy sobie czasem popisać. Więc jeśli ktoś się już znudził, niech sobie poogląda zdjęcia, mam nadzieję, że ładne, technikalia też są trochę niżej. Ale jeśli komuś mało, niech podnosi ubogą średnią polskiego czytelnictwa, bo przechodzimy do adremu
ALMIRANTE znaczy admirał, po hiszpańsku a przynajmniej tak twierdzi Google translatore. Nazwa zobowiązuje. Navegante znaczy nawigator. Marka i nazwa nie zostawiają więc wątpliwości, z jakiego typu zegarkiem mamy do czynienia. A właściciel marki? Każdy, kto interesuje się zegarkami dla nurków, zna La Compañía Relojera. A jeśli nawet nie, to zna jej marki CREPAS i Tacticos, zegarki przeznaczone dla nurków i bez wątpienia tak wyglądające.
http://www.crepaswatches.es/styled-3/index.html
Almirante to ich nowa marka. Wystarczyłoby więc powiedzieć, że Navegante co najmniej nie odbiega od innych produktów La Compañía Relojera. Nie miejsce i nie czas, żeby rozwodzić się nad Crepasami, skupmy się na Admirale.
Skąd pomysł?
Pomysł był prosty. Już kiedyś mówił o nim Wojciech Młynarski. Jak napisać przebój? Wziąć z kilku innych przebojów to, co najlepsze i połączyć w jedno. Byle zrobić to tak, żeby nikt nie mógł się przyczepić o plagiat. Z zegarkami sprawa jest nawet prostsza.
Znajdź spośród starych zegarków coś ciekawego i co jeszcze nie zostało uwspółcześnione. Przerób tak, aby zachowując oryginalny design, pasowało do współczesnych standardów. Nie zapomnij o limitacji!
Nie masz pieniędzy? Zrób zbiórkę!
Model biznesowy sprawdzony w dziesiątkach, jeśli nie w setkach podobnych pomysłów, więc dlaczego by nie? Moim zdaniem nie ma w nim nic złego. O ile oczywiście nie powstanie coś, co się nie sprzeda. Ale i od takich przypadków są już odpowiednie agencje. Mylę się?
Projekt wystartował więc na Kickstarter.
Wracając do naszego Admirała. Chłopaki (i dziewczyny) z Crepasa poszli sprawdzoną drogą. Znaleźli odpowiedni zegarek, może raczej zegar, chronometr Longinesa dla francuskiej Navy Service Hydrografiqe.
Przeprojektowali go trochę, odjęli, co niepotrzebne, dopasowali tarczę i wskazówki do standardów współczesnych zegarków naręcznych, wrzucili na sprawdzony mechanizm, a całość wsadzili do stalowej koperty. Mechanizm mało atrakcyjny wizualnie, więc zakryli go deklem.
TECHNIKALIA:
Wymiary:
średnica koperty: 42,50 mm
grubość: 12,80 mm
długość L2L: 53 mm
grubość szkła: 2,50 mm
średnica szkła: 35,50 mm
uszy: 22 mm
średnica koronki: 6 mm
Materiały:
koperta, dekiel, koronki, luneta: stal nierdzewna 316L
szkło: wypukły szafir
uszczelki: Viton i Tefzel
pasek ze skóry cielęcej + pasek NATO
Superluminova BGW9 na indeksach i wskazówkach
Mechanizm : japoński mechanizm automatyczny model T38 (Seiko) NH38
Funkcje:
wskazania godzin, minut i sekund
wodoszczelność 20 ATM (200 metrów/120 brazas*)
zakręcane obie koronki i dekiel
koronki i tylna pokrywa zakręcane
obracana, dwukierunkowa ramka z licznikiem minut
Zestaw:
zegarek Navegante ze skórzanym paskiem
skóropodobne etui podróżne
śrubokręt
karta gwarancyjna
instrukcja obsługi
szmatka do czyszczenia
dodatkowy pasek typu NATO
PIERWSZE WRAŻENIE
Po wyjęciu z pudełka czuć w ręku, że to kawałek dobrze wykorzystanych stali i szkła. Zegarek jest dość ciężki i robi wrażenie dużego przez długie uszy i dość kanciaste kształty. Po zdjęciu folii, ustawieniu godziny i kilku machnięciach sekundnik raźno rusza. Od razu zmieniam pasek NATO na grubą skórkę zupełnie innej firmy. Dlaczego, o tym później. Rano założyłem Rado Sintrę, więc po tym maluchu Almirante wydaje się być duży (za duży?), ciężki i chyba jednak nie dla mnie. Ale tylko „chyba”, więc zostaje do wieczora. Rano znów trafia na nadgarstek i tak, z drobnymi przerwami na dżiszoka, przez równy tydzień.
KOPERTA
Wydaje się byś duża i masywna i taka faktycznie jest, a ma przecież tylko 42,5 mm. Przy dzisiejszych standardach to jednak ciągle wymiar raczej mniejszych kopert męskich zegarków. Efekt wielkości uzyskano przez proste ścianki, odstające na boki dekiel i lunetę oraz dwie, dość duże koronki. Bok koperty w całości jest żebrowany, nawet część między uszami. Daje to naprawdę super efekt, bo pionowe żebrowanie jest głębokie, bardzo dokładnie wykonane i ciekawie załamuje światło.
Ryflowane koronki (dolna od ustawiania wskazówek, górna obsługuje wewnętrzną, obrotową ramkę) są zakręcane. Żadna niestety nie jest logowana, szkoda, oj szkoda, bo bardzo lubię ten detal, a tutaj go zabrakło.
Moją uwagę od razu zwróciła oryginalna luneta. Jest stopniowana i podwójnie wypukła, dzięki temu idealnie udało się wkomponować lekko wypukle szkło. Brzeg szkła minimalnie wystaje ponad lunetę, tworząc trzeci stopień.
Koperta ze szkłem jest dość wysoka, prawie 13 mm, ale pamiętajmy dlaczego – mamy do czynienia z zegarkiem o wodoszczelności 200 m.
Do koperty o takim kształcie nie mogło być innych pasujących uszu. Mocne, proste od strony koperty, płynnie zaokrąglone na końcach, idealnie pasują stylistycznie do całości, kończąc się na linii dekla. Mogłyby być może te pół mm pociągnięte niżej, tak, żeby leżący zegarek opierał się na nich. Dzięki temu unika się rysowania dekla, ale przede wszystkim zegarek leży lepiej na małych nadgarstkach.
Ciekawe i nawiązujące do całości jest także rozwiązanie teleskopów. Są skręcane, a ich lekko wyoblone łby minimalnie wystają poza ścianki uszu.
Dekiel jest pełny, co przy zastosowanym mechanizmie należy zaliczyć na plus. Nie rozumiem pędu do przeszklonych dekli, przez które widać nieciekawy a czasem brzydki, surowy mechanizm. Polerowano-matowy dekiel ma dość głęboki, laserowy grawer z rysunkiem koła sterowego oraz informacjami o zegarku. Nie zapomniano oczywiście o numerze limitacji
Mój egzemplarz ma numer 160.
Pod prawie 2,5 mm, szafirowym szkłem z antyrefleksem umieszczono tarczę.
TARCZA
Na pierwszy rzut oka tarcza wydaje się być prosta. Napisy są drukowane, płaskie, czarne, nic w sumie godnego uwagi, ale tak właśnie ma być. Całość ma nie rozpraszać, ma być harmonijna, zwarta, maksymalnie czytelna w każdych warunkach. Mamy wszak do czynienia z przyborem nawigacyjnym I tak właśnie jest.
Na srebrnej, matowej tarczy naniesiono duże, czarne, arabskie indeksy godzinowe. (O! Teraz sobie uświadomiłem, że to mój jedyny, codzienny zegarek z kompletem arabskich cyfr!) Przy indeksach godzinowych, na osobnej podziałce minutowej, umieszczono kropeczki farby luminescencyjnej.
Pod „12” znalazło się logo w postaci koła sterowego oraz nazwa marki ALMIRANTE.
Nad indeksem „6” nazwa modelu „Navegante” pisana ozdobną czcionką, taką samą jak większość napisów na deklu oraz informacja o wodoszczelności – 120 brazas.
W całym projekcie użyto dwóch krojów czcionki, co także nadaje harmonii całemu projektowi.
Czas wskazują trzy, lakierowane na niebiesko wskazówki. Ideałem byłoby ich termiczne barwienie, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Sekundnik zakończony jest kółeczkiem – mój ulubiony typ przeciwwagi. Ciekawe groty wskazówek godzinowej i minutowej pokryte są warstwą farby luminescencyjnej. Krój wskazówek nie jest typowy, nie spotkałem podobnych w innych zegarkach. Pierwowzór także miał inne. Za to doskonale wpasowują się one w całość projektu. Ich długość także może być wzorcem dla innych projektantów.
Pod szkłem powiększającym widać, z jaką dbałością naniesiono nadruki, naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Krawędzie są równe, żadnych nadlewek czy braków. Warstwa farby w każdym miejscu ma tą samą grubość.
Na zewnątrz tarczy umieszczono obrotowy ring również w matowo-srebrnym kolorze. Na ringu naniesiono dodatkową podziałkę sekundową ze znacznikami co 0,2s. Przy pełnych godzinach umieszczono arabskie indeksy sekund (od 5, 10, 15 do 60). Nadruki na pierścieniu są w kolorze niebieskim. Całość zegarka także zamknięto w trzech kolorach: srebrnym, czarnym i niebieskim. Kolor farby luminescencyjnej jest tutaj nieistotny.
Tarczę można określić dwoma słowami – elegancja i funkcjonalność.
MECHANIZM
Producent podaje, że w zegarku zamontowano mechanizm Seiko SII NH38A.
Parametry:
Producent: Seiko (SII, TMI)
Numer kalibru: NH38A
Rodzaj napędu: Automatyczny
Kamienie: 24
Wibracje na godzinę: 21 600 bph
System antyszokowy: tak
Rezerwa mocy: 41 godzin
Kierunek nakręcania: Dwukierunkowy
Stopsekunda: tak
Średnica: 27,40 mm (na zewnątrz) / 29,36 mm (obudowa)
Wysokość: 5,32 mm
Funkcje: Godziny, minuty, sekundnik centralny
Kraj produkcji: Japonia / Maylasia
Pełna specyfikacja mechanizmu
Mechanizm sprawdzony i szeroko stosowany przez różnych producentów.
W specyfikacji technicznej producent podaje dokładność na poziomie -20/+40 sekund/doba. Mój egzemplarz w trybie ciągłego noszenia w ciągu dnia i odkładania na noc na różne strony zrobił przez tydzień ok. 30 sekund na plus. Chyba dobry wynik?
Ciekawostka – zegarek przyszedł do mnie namagnesowany. Trzeba go było rozmagnesować Od tej pory działa super. Z innymi egzemplarzami nie miałem żadnych problemów.
PASKI i pozostałe elementy
W wersji sprzedażowej Full mamy oprócz pudełka, papierków, ściereczki z logiem marki i zegarka także śrubokręt przydatny przy zmianie pasków, bo teleskopy są skręcane oraz dwa paski.
Śrubokręt robi wrażenie solidnego, jest estetycznie wykonany, dobrze się spisuje w używaniu, za to skórzany pasek... Chciałbym napisać tylko, że jest czarny, z prawdziwej skóry i ma stalową klamrę, ale to za mało, bo chociaż to powyżej jest w 100% prawdą, to przecież nie do końca.
Moim zdaniem oprócz tego, że całkowicie nie pasuje do zegarka, bo jest zbyt cienki, zbyt delikatny, to jest sztywny, źle się będzie układał (chyba, bo nie sprawdzałem) i robi wrażenie paska dorzuconego na sztukę. Nawet klamra nie jest sygnowana.
Chyba dla kontrastu dołożono pasek NATO. Dobrze dobrany kolorystycznie, gruby, robiący wrażenie solidnego i wygodnego. Ma nawet sygnowaną klamrę. Na upały będzie pewnie super. Pewnie, bo ja nie sprawdzę, mam chudą łapkę i ten typ paska pasuje mi wyłącznie do małych zegarków. Almirante jest zbyt duży, zdany więc jestem na grube, miękkie skórki.
PODSUMOWANIE
Jestem na tak. 3 razy tak!
Od kilku miesięcy używam ten zegarek. Bezproblemowo przeszedł test tygodnia (7 dni bez zamiany na inny zegarek), co nie udało się kilku teoretycznie bardziej atrakcyjnym i wygodniejszym zegarkom. Obecnie także noszę go nie rzadziej niż raz w tygodniu, czasem kilka dni z rzędu i ciągle cieszy.
Zegarek jest nietypowy, dzięki temu dość uniwersalny. Zakładam go do codziennego stroju, chociaż założyłbym go też do luźnej marynarki. Nie miałbym jednak oporów, żeby go założyć do bardziej zobowiązujących strojów, szczególnie na ciemnym pasku. Jego niewątpliwą zaletą jest też to, że dobrze i długo świeci w nocy.
Za stosunkowo niewielkie pieniądze dostajemy bardzo dobrze wykonany, atrakcyjny wizualnie, ciekawy zegarek. Z dużą pewnością możemy też zaryzykować stwierdzenie, że nie spotkamy go na innym nadgarstku, a już z pewnością nie będzie to przypadkowy nadgarstek.
Nie jest to zegarek idealny. Jest dość duży, więc nie na każdy nadgarstek. Na moją chudą łapkę może się wydawać nawet za duży. Chociaż w dzisiejszych czasach...?
Nie ma też daty, co dla mnie jest dość istotnym minusem, bo sprawdzam często datę właśnie na zegarku.
Ale daty nie ma i nie będzie: „nobody's perfect”
*Braza – (hiszp. żabka) stara hiszpańska jednostka pomiaru głębokości, ok. 6 stóp