Czwarty Wymiar
...world wide watches...

Pogadajmy o... - Vademecum sprzedawcy zegarków

Uzop - 2012-05-09, 12:26
Temat postu: Vademecum sprzedawcy zegarków
Szanowne kumoterstwo....

Pracuję w branży związanej ze sprzedażą min zegarków.
Materiały szkoleniowe które otrzymujemy od firmy są często dość ubogie w informacje, lub częściej przepełnione marketingowym bełkotem z którego niewiele wynika lub mało kto ma ochotę żmudnie przedzierając się przez treść wyłuskać z niej istotne informacje, jeszcze mniej osób ma siłę/chęć poszukiwać informacji na własną rękę (samoszkolenie)

Postawiłem sobie ambitny plan: Stworzyć w miarę możliwości kompetentną publikację w której sprzedawca będzie miał możliwość znaleźć większość informacji która potrzebna jest klientowi, lub przynajmniej wskazać mu kierunek poszukiwań potrzebnych informacji.

Potrzebowałbym waszej pomocy - spojrzenia na temat "z zewnątrz" - od strony klienta.

Jakie informacje powinny znaleźć się w takim opracowaniu? Jakich informacji oczekiwalibyście od sprzedawcy oglądając taki czy inny zegarek? Czy mieliście jakąś sytuację, że zapytany o coś sprzedawca zrobił oczy jak pięć złotych, nie wiedząc "a...osochodzi?" Co wg. Was sprzedawca powinien podać "z głowy", a po jakie informacje może sięgnąć do np. katalogów, internetu itp.?



Ciekaw jestem waszych doświadczeń w tym temacie - mam nadzieję, że dzięki temu zmniejszy się choć trochę ilość mało kompetentnych sprzedawców :)

Blaz - 2012-05-09, 12:29

Dobra, puszczamy. :cool:

To ja powiem pierwszy.

NIE KUPUJĘ w polskich sklepach. Z powodów:

1) Ceny, ceny i jeszcze raz ceny. I niech nikt nie tłumaczy, że podatki, że czynsz, że płace pracowników. Marża w tej branży jest stanowczo za wysoka.

2) Totalny brak wiedzy sprzedawców.
Cytat:

Czy mieliście jakąś sytuację, że zapytany o coś sprzedawca zrobił oczy jak pięć złotych, nie wiedząc "a...osochodzi?"


Zawsze. I nie ma znaczenia czy wchodziłem do OCDC i Strojnego czy do Timetrendu.

Imo to z punktu widzenia człowieka znającego się na zegarkach jest bagno, które się nie zmieni, bo z jakiej racji. My - bardziej wyrobieni zegarkowo - nie jesteśmy targetem dla takich sklepów stacjonarnych. Kupujemy w Internecie. Jeśli bywamy w tych sklepach to tylko dlatego, żeby poprzymierzać. Co zresztą pewne marki już dostrzegły. Vide decyzja SG o zakazie sprzedaży Omegi w Internecie. :mrgreen:

Uzop - 2012-05-09, 13:13

Dziękuję Blaz
- dokładnie o ten "totalny brak wiedzy" o którym piszesz mi chodzi!
Jakiego typu to były pytania/ o co pytałeś? - czego sprzedawca nie wie? - to są dla mnie istotne informacje :)

Bo czy się kupi, czy nie to, w sumie ma (dla mnie teraz) małe znaczenie - istotne jest dopytać się o to czego się nie wie i UZYSKAĆ satysfakcjonującą odpowiedź :)

patafian - 2012-05-09, 13:15

Blaz napisał/a:
My - bardziej wyrobieni zegarkowo - nie jesteśmy targetem dla takich sklepów stacjonarnych. Kupujemy w Internecie. Jeśli bywamy w tych sklepach to tylko dlatego, żeby poprzymierzać. Co zresztą pewne marki już dostrzegły.



Mniót na moje uszy :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

BRAWO Blazzzz

Blaz - 2012-05-09, 13:20

Uzop napisał/a:
Dziękuję Blaz
- dokładnie o ten "totalny brak wiedzy" o którym piszesz mi chodzi!
Jakiego typu to były pytania/ o co pytałeś? - czego sprzedawca nie wie? - to są dla mnie istotne informacje :)



- Może mi Pani podać tego G-shocka solara?

- Znaczy na baterię?

- Nie, na panel słoneczny.

- To takiego nie mamy.


- Jaka jest rezerwa chodu?

- Słucham?

- Ile godzin chodzi po nakręceniu?

- To już od baterii zależy.


Oni nie posiadają nawet tej prostej wiedzy wyniesionej z katalogów.

Tomek - 2012-05-09, 13:24

Blaz napisał/a:
My - bardziej wyrobieni zegarkowo - nie jesteśmy targetem dla takich sklepów stacjonarnych. Kupujemy w Internecie. Jeśli bywamy w tych sklepach to tylko dlatego, żeby poprzymierzać.

O to to to .. :mrgreen:
Ale czasem można się zdziwić :mrgreen: Seiko BFS w TT był sporo tańszy od najtańszej aktywnej oferty w necie. Więc, rzadko bo rzadko, ale się zdarza .. Na czarnego Ceasara TT również miał b. dobrą cenę - jak był. Więc salony są b. potrzebne imo - bo robią czasem wielką wyprz :mrgreen:

Blaz - 2012-05-09, 13:26

Tomek napisał/a:
Więc salony są b. potrzebne imo - bo robią czasem wielką wyprz :mrgreen:


Bo MUSZĄ ją robić, żeby coś się ruszyło. :mrgreen:

SIRLUKE1 - 2012-05-09, 13:31

Blaz napisał/a:
bardziej wyrobieni zegarkowo - nie jesteśmy targetem dla takich sklepów stacjonarnych. Kupujemy w Internecie. Jeśli bywamy w tych sklepach to tylko dlatego, żeby poprzymierzać.


Tak trochę z innej beczki, pracuje w salonie samochodowym (obsługa klienta jest myślę podobna). Jak przychodzi do mnie taki gość, co to przyszedł sobie tylko "dupkę" poprzymierzać i pojeździć bo ma zajeb... ofertę na zakup samochodu w komisie, w USA, w niemczech po emerycie to mnie SZLAG JASNY TRAFIA ! ! ! Nienawidzę tego, nienawidzi tego chyba 80 % sprzedawców, których znam. I sram na to, że będzie przyjeżdżał na serwis. Marnuje mój czas i moje pieniądze (bo mogłem obsłużyć w tym czasie innego potencjalnego klienta, który wszedł po nim :evil: :evil: :evil:

Niech sobie kuwa do tych stanów pojedzie i niech mu tam dupę wiozą, bo ja nie widzę tu interesu w jego obsłudze :neutral:

Dlatego też nigdy nie wchodziłem do salonu, w którym parcuje Uzop (i każdego innego) i nie chciałem mu truć dupy przymierzaniem zegarków, bo wiem, że ja nie kupię a mogę mu tylko przeszkadzać w obsłudze kogoś kto może chce kupić :D

Blaz, kupuj w internecie, ale nie marnuj czasu kogoś, kto na Tobie nie zarobi, bo nikt tego charytatywnie nie czyni. Narzekasz na salony polskie, ale poprzymierzać w nich warto. Ktoś cię obsługuje, ten ktoś musi otrzymać wypłatę. Ty jesteś zadowlony, bo przymierzyłeś co chiałeś upewniłeś się w przekonaniu, tylko skorzysta na tym sprzedawca internetowy, który ma Cię podanego na talerzu :D On ma zero kosztu obsługi, salon ...

Co do meritum pytania Uzopa:

1. Dobrze było by, by sprzedawca znał choć trochę markę, którą sprzedają, jej histori, moze jakeiś większe osiągnięcia
2. Znał mechanizmy i odróżniał automat od nakręcanego i kwarc od automatu ;)

Póki co to nasuwa mi się na myśl.

beceen - 2012-05-09, 13:36

w salonach nie kupuje przede wszystkim z powodu cen, ktore sa tak horrendalnie przegiete, ze az boli. Ja rozumiem koszty utrzymania sklepu stacjonarnego, wynagrodzenia itepe itede, ale jesli np. w TT byle jakie seiko w wersji K kosztuje ca 1000 zl, to oznacza, ze sprzedawca nie wie, ze istnieje Internet :razz:

poza tym, jakis czas temu kupowalem swojemu tacie zegarek - padlo na podiuma od certiny i chcialem nawet zakupu dokonac w salonie - ale totalny brak wiedzy panienek byl odrzucajacy na tyle, ze nie chcialem im po prostu zostawic tych pieniedzy.

podstawowa zasada w handlu jest jedna - trzeba sie znac na towarze, ktory sie sprzedaja co najmniej tak dobrze jak potencjalny klient.

zapewne ludzie, ktorzy kupuja w galeriach handlowych maja zdecydowanie mniejsza wiedze niz forumowicze, ale to nie zwalnia sprzedawcy z choc podstawowego przeszkolenia zespolu w temacie chociazby napedu zegarkow (nie, "automatyczny" nie oznacza, ze jest zasilany bateria...).

w TT, gdzie czasem zagladam jak zona zakupuje o zegarkach mozna pogadac tylko z gosciem, ktory zajmuje sie wymiana paskow i baterii...

ALAMO - 2012-05-09, 13:36

1. Panstwo Sprzedawcy - warto jednak zauważać klienta
2. warto wiedzieć czym się rozni kwarc, od spring drive, od automatu, od manuala, od solara, itd
3. warto wiedzieć, że zegarek nie musi pochodzić ze Szwajcarii :lol:
O takie Uwagi ci Uzop chodziło ;-) ? Bo wiesz że ja serio mowię, i wiesz w oparciu o obserwacje gdzie ;-)

Blaz - 2012-05-09, 13:36

SIRLUKE1 napisał/a:


Blaz, kupuj w internecie, ale nie marnuj czasu kogoś, kto na Tobie nie zarobi, bo nikt tego charytatywnie nie czyni.



Naś klient, naś pann. Tym bardziej że zdaje się sprzedajesz zegarki w necie? :lol:

Nie bój, samochodu nie mam i nie zamierzam go kupować, więc Cię nie odwiedzę. A tylko jeden zegarek, który miałem, pochodził z polskiego sklepu i tkwiło to we mnie jak zadra. Strasznie się tego wstydziłem. :cool:

Zresztą ja osobiście w 99,99 procentach kupuję zegarki, których zwyczajnie nie ma w polskich sklepach, a wchodzę do nich co jakiś czas, żeby sprawdzić czy poziom wiedzy sprzedawców podniósł się z totalnego dna na poziom mułu. :lol:

ALAMO - 2012-05-09, 13:38

SIRLUKE1 napisał/a:
Niech sobie kuwa do tych stanów pojedzie i niech mu tam dupę wiozą, bo ja nie widzę tu interesu w jego obsłudze :neutral:


Na to Łukasz nie masz wpływu, i to wie niestety KAŻDY kto działał w relacji sprzedaż-klient ;-) Trzeba to wkalkulowac w ryzyko zawodowe, nawet jeśli nas szlag trafia.

Uzop - 2012-05-09, 13:39

O tio tio! Właśnie o takie Alamosie!

im bardziej konkretne tym lepiej - choć raczej bardziej w związku z zegarkami niż ogólnym buractwem i brakiem podstawowych zasad kultury i dobrego wychowania... :)

Spam - 2012-05-09, 13:41

Blaz napisał/a:


- Jaka jest rezerwa chodu?

- Słucham?

- Ile godzin chodzi po nakręceniu?

- To już od baterii zależy.


Blazu z całym szacunkiem dla twojej osoby ale nie ściemniaj :shock: jakoś trudno mi uwierzyć że ktoś na pytanie Ile godzin chodzi po nakręceniu? odpowie : To już od baterii zależy :shock: Ja się na elektronikach w ogóle nie znam ale to jest całkowita jazda :mrgreen: :???:

SIRLUKE1 - 2012-05-09, 13:41

Blaz nie mam nic przeciwko zakupom w necie, nie bronię sprzedawców, którzy w większości przypadków faktycznie mają klienta za idiotę, któremu wcisną parę sloganów i już go mają. Potwierdzam, że brak wiedzy w salonach zegarkowych jest marny.

Chodziło mi tylko o napiętnowanie sytuacji, w której salon, sklep jest bleee i świnia, ale poprzymierzać sobie wolno. Dotyczy to zarówno zegarków, samochodów, sprzętu RTV. Napisąłem tylko, że nie nawidzę takiego typu podejścia.

Zegarki sprzedaję w internecie, tych zeagrków nie ma salonach, więc tu nie ma mowy o konkurencji salon - sklep internetowy :D

Krzychu, ale ja to niestety mam wkalkulowane w swoją pracę, zauważ słowo - "niestety"

Svedos - 2012-05-09, 13:42

SIRLUKE1, co do samochodów i innych produktów to masz rację, ale z drugiej strony nie wiesz czy ten gostek nie kupi u Ciebie auta jak badzie dobrze obsłużony, możne nie teraz , możne za rok, no i nie wiesz czy ten gość to nie jest akurat tajemniczy klient przysłany przez importera.

To samo się tyczy zegarków, osoba obsługująca musi mieć jakieś pojęcie o zegarkach, nie koniecznie na poziomie Mistrza Zegarmistrza, ale na tym podstawowym, musi odróżniać , mechanika od automatu, kwarca od solara i tak dalej.

Najlepiej by było żeby to była osoba zainteresowana zegarkami prywatnie , nie tylko zawodowo. Bardzo dobrze się to sprowadza przy sprzedaży i obsłudze motocykli, ten biznes prowadzą głównie pasjonaci dwóch kółek, ktoś kto się nie zna na motocyklach nie znajdzie tam miejsca.

Blaz - 2012-05-09, 13:42

Mnie np. wkurza sprzedawca typu: jem przecie!

Od 1:26:

http://www.youtube.com/watch?v=d5g_EP6n5_g

Naburmuszony, z założonymi rękoma, spoglądający na klienta jak na potencjalnego złodzieja.

Abstrahując od sprzedawcy zegarków to są sytuacje, w których NIE DA się czegoś kupić bez uprzedniego sprawdzenia, kilkudziesięciominutowej wizyty. Jeśli sprzedawca tego nie rozumie, to się nie nadaje na sprzedawcę.

beceen - 2012-05-09, 13:45

SIRLUKE1, to czy kupie dany towar w salonie, czy gdzie indziej nie powinien miec wplywu na poziom wiedzy i profesjonalizm sprzedawcy.

poza tym, mowiac szczerze - az tylu masz klientow w tym salonie samochodowym, ze musisz wybrac, ktorego obsluzysz? :wink:

Blaz - 2012-05-09, 13:45

Spam napisał/a:
Blaz napisał/a:


- Jaka jest rezerwa chodu?

- Słucham?

- Ile godzin chodzi po nakręceniu?

- To już od baterii zależy.


Blazu z całym szacunkiem dla twojej osoby ale nie ściemniaj :shock: jakoś trudno mi uwierzyć że ktoś na pytanie Ile godzin chodzi po nakręceniu? odpowie : To już od baterii zależy :shock: Ja się na elektronikach w ogóle nie znam ale to jest całkowita jazda :mrgreen: :???:


Arkadia, sklep naprzeciwko Leroya. Przyznaję, że kobietę wkręciłem, bo wziąłem do ręki Seiko kwarca. :lol:

Svedos - 2012-05-09, 13:49

beceen, byś się zdziwił jak wygląda standard sprzedaży samochodu i ile "kroków" musi wykonać sprzedawca aby było to zgodne z literą i duchem importera.

Sprzedawcy samochodów odbywają w roku kilkanaście 2-3 dniowych szkoleń w tym zakresie które kończą się egzaminami i uzyskaniem certyfikatu, oj przydało by się takie szkolenie sprzedawcom w sklepach z zegarkami co prawda to inny produkt, ale zasady takie same.

bEEf - 2012-05-09, 13:51

Blaz napisał/a:
My - bardziej wyrobieni zegarkowo - nie jesteśmy targetem dla takich sklepów stacjonarnych. Kupujemy w Internecie. Jeśli bywamy w tych sklepach to tylko dlatego, żeby poprzymierzać

My, Stanisław August, z Bożej Łaski Król Polski, byliśmy także tego zdania, iż opuścić należy Salon TajmTrędu w okolicznościach, w których rozumieliśmy, że oddalenie Nasze przyłoży się do powiększenia szczęścia współziomków Naszych lub też przynajmniej umniejsza ceny czasomierzów tam okazanych.
:twisted: :mrgreen:

Się mi Osoba nie obraża, ale Osoba przesadziła z tym pluraris majestatis ;) Każdy kupuje, gdzie mu pasuje, niezależnie od wyrobienia zegarkowego :razz:

ALAMO - 2012-05-09, 13:53

"Bo nie znał życia kto nie służył w marynarce" :lol: ;-)
Prawda, jak zawsze, jest szara. Oczywiście że w sieci stacjonarnej ceny nie będą niższe niż u wirtualnego dystrybutora, nie ponoszącego lwiej części kosztów. I oczywiście że stacjonarny dystrybutor jest wściekły gdy się od niego takich żąda, oraz naraża się go na zwiększanie tych kosztów poprzez konieczność obsługi kogoś kto i tak zegarka w salonie nie kupi. Ale walcząc z tym poprzez "door selection" klientów, z zasady niedoszkolony personel narobi więcej szkód niż pożytku. Zresztą wszyscy którzy mają doświadczenie w sprzedazy bezpośredniej wiedzą, że czasami nawet taki "wszystkowiedzący" obslużony grzecznie i rzeczowo może zrobić całkiem dobrą opinię, a już pomijam że często fachowej rozmowie przysłuchuje się z zainteresowaniem rzeczywiście zainteresowany klient. Ważne, żeby nie używać kompletnie śmiesznych argumentów, wskazywać na różnice w obu systemach sprzedaży, choćby w warunkach gwarancji. Niestety globalizacja odbiera część tych argumentow na naszych oczach ;-)

Tomek - 2012-05-09, 13:54

SIRLUKE1 napisał/a:
I sram na to, że będzie przyjeżdżał na serwis. Marnuje mój czas i moje pieniądze (bo mogłem obsłużyć w tym czasie innego potencjalnego klienta, który wszedł po nim :evil: :evil: :evil:

Ale ktoś Ci płaci poza prowizją od sprzedaży również podstawę i być może nie sra na to, że ten gość przyjedzie do niego na serwis. I za to właśnie dostajesz tą podstawę.
Każdego klienta należy szanować. Każdego bez wyjątku. Inaczej, panowie żyjący z tego biznesu, marnujecie pieniądze swoich pracodawców.

Podobnie jak Łukasz/Blaz, praktycznie wszystkie swoje zegarki kupiłem w necie z tej prostej przyczyny, że żadnego z nich nie dostanę w stacjonarnej sieci sprzedaży. O cenach z litości nie wspomnę :cool: .

Ale nie kupiłbym w necie zegarka typu Omega czy IWC i jeśli kiedyś takowy mi się zamarzy - udam się grzecznie do salonu. Ale to dopiero po konsultacjach z moim psychiatrą :wink: :grin:

Dodam jeszcze, że nie zawracam d*** sprzedawcom/doradcom klienta/konsultantom itp, przymiarkami zegarków. To oni mi zawracają a wystarczy mi widok przez szybkę. Pytań żadnych również nie zadaję, bo wszystkie interesujące mnie informacje mogę sobie znaleźć w necie. Sam kiedyś miałem epizod pracy w salonie u dealera telefonii komórkowej (na szczęście b. krótki) i wiem, jak to bywa upierdliwe.

Blaz - 2012-05-09, 13:57

Wiesz Beef.. Pewnej nocy zgierzowej opowiadałeś nam jak kupowałeś Rolka, więc rozumiem dlaczego się uniosłeś. :cool:

Stacjonarne salony zegarkowe w Polsce istnieją tylko w dwóch kategoriach: hałtehorlożeria i "niewyrobione chamstwo z całego świata tu się zjeżdża". Nie ma co ukrywać - gdyby było inaczej to porady zakupowe na forum straciłyby rację bytu. Dla pierwszych jest kawka, uścisk ze Strojnym, a dla drugiego karne spojrzenie, bo może ten klient jest kolejną świnią, która chce w Internecie kupić i przyszła tylko pomacać. :lol:

beceen - 2012-05-09, 13:58

Svedos, bym sie nie zdziwil, bo auto w swoim zyciu kupowalem :mrgreen:
i nie bylem powalony ani poziomem wiedzy, ani szybkoscia obslugi (acz przyznam, ze japonskie samochody to moje drugie hobby, wiec znow nie jestem "typowym" konsumentem i byc moze mam zawyzone oczekiwania).

bEEf - 2012-05-09, 13:59

Svedos napisał/a:
Sprzedawcy samochodów odbywają w roku kilkanaście 2-3 dniowych szkoleń w tym zakresie które kończą się egzaminami i uzyskaniem certyfikatu, oj przydało by się takie szkolenie sprzedawcom w sklepach z zegarkami co prawda to inny produkt, ale zasady takie same.

Zwłaszcza, że produkt często porównywalny ceną.

No i zawsze są kontrprzykłady, które warto podać dla równowagi ;) Salon Apartu w Galerii Łódzkiej - wpadam tam czasem od tak, pogadać ze sprzedawcą. Kruk na placu trzech Krzyży i ten drugi na konstytucji - spokojnie można pogadać, zapytać o wszystko. Pełna profeska. W ODC byłem raz i wrażenia pozytywne, choć pytałem jedynie o ofertę, a nie szczegóły techniczne. Akurat była jakaś pani, ale nie sądzę, zeby np. Filip nie potrafił odpowiedzieć na pytanie o rezerwę chodu ;)

beceen - 2012-05-09, 14:03

Blaz, ale to niestety powszechne w polskim handlu.
jesli kupujesz jakikolwiek produkt z nizszej lub sredniej polki, to i srednia masz jakosc obslugi klienta - tak wynika z moich doswiadczen niestety.

I, wybaczcie, ale nigdy nie zgodze sie z opinia, ze jak kupuje lorusa, to mozna mnie olac i łaskę robic, bo dopiero jak poprosze o atlantica spod kartonowego Hołowczyca albo o omege z Bonda, to wtedy nalezy wstac zza lady :roll:

Uzop - 2012-05-09, 14:05

To, że w stacjonarnych salonach wiedza dotycząca sprzedawanych zegarków jest b słaba wiem doskonale - siedzę w tym interesie już od kilku lat i może na palcach obu rąk mógłbym personalnie wskazać osoby, które w mojej firmie posiadają wiedzę na wysokim poziomie.

To, że kupno zegarka przez internet jest świetnym rozwiązaniem też jest dla mnie jasne.


Chciałbym jednak w miarę skromnych możliwości przynajmniej podnieść do w miarę przyzwoitego poziomu to pierwsze (bo na drugie wpływu nie mam i mieć nie będę) - dlatego właśnie założyłem ten temat i chciałbym zebrać od Was informację jak Wy widzicie ten "w miarę przyzwoity poziom".

beceen - 2012-05-09, 14:11

Uzop, ja bym problem podzieli na dwie czesci:

1. kultura sprzedazy - ze trzeba odpowiedziec "dzien dobry", ze wypada sie zainteresowac, ze mozna sie usmiechnac :mrgreen:

2. merytoryka - znajomosc sprzedawanych marek, wiedza, ze np. pulsar, lorus i seiko maja te same werki, kanoniczne juz odroznianie rodzajow napedu zegarkow i chociaz podstawowa wiedza nt. generycznych mechanizmow (ETA, Claro itd).

a zeby bylo zgodnie z linia partii, to odejscie od hegemonii "swiss made" :mrgreen:

Bibliotek@rz - 2012-05-09, 14:17

Svedos napisał/a:
beceen, byś się zdziwił jak wygląda standard sprzedaży samochodu i ile "kroków" musi wykonać sprzedawca aby było to zgodne z literą i duchem importera.

Sprzedawcy samochodów odbywają w roku kilkanaście 2-3 dniowych szkoleń w tym zakresie które kończą się egzaminami i uzyskaniem certyfikatu, oj przydało by się takie szkolenie sprzedawcom w sklepach z zegarkami co prawda to inny produkt, ale zasady takie same.


Tym bardziej, że niedouczeni sprzedawcy zegarków często sprzedają zegarki za kwoty podobne do cen samochodów.
Ostatnio kolega z Wrocławia, z sąsiedniego forum, poprosił mnie o towarzystwo podczas przymierzania zegarków, tak - chciał kupić w salonie gdyby była dobra cena po rabacie. Ja te modele zwykle oglądam jedynie przez szybę, bo nie lubię specjalnie wchodzić i mierzyć czegoś co jest poza zasięgiem kieszeni. Poszliśmy, fajnie się oglądało, ale w Kruku palcem trzeba było odpicowanemu panu pokazywać modele, bo po nazwach się nie orientował. W Aparcie - osobny stolik, podkładeczki, pierdółeczki, a po drugiej stronie stolika zadbana pani, która zaprasza na wizytę w poniedziałek kiedy będzie kolega, bo ona niewiele może o tym zegarku powiedzieć oprócz tego że ładnie się prezentuje :lol: No przecież spaliłbym się ze wstydu przed klientem, który widać że jest w temacie, a ja zapraszam go na inny dzień bo nie ogarniam tematu. I tu również wina szefostwa salonu - zatrudniają ładne laseczki, bo to oczywiście działa na 80% klientów. Nie lepiej porządnie taką "ładną buzię" przeszkolić, żeby miała o czym rzeczowo pogadać z każdym klientem?

Naturalne jest, że w salonach nie pracują pasjonaci (choć to nie jest regułą i znam kilka takich osób), ale tutaj chodzi o elementarną wiedzę o marce, konkretnym produkcie, podobnie jak przy sprzedaży "większego kalibru" vide samochody. Ale to też nie jest wina tylko i wyłącznie butików - klienci ze swoją niską świadomością zegarkową, ale za to grubym portfelem sytuacji nie poprawiają. Wystarczy im właśnie zakomunikować - o ten ładny, męsko pan wygląda, perfekcyjnie wykonany, AUTOMAT panie, nie żadna bateria! I wtedy klient jest już urobiony i wyskakuje z pieniędzy. Inny uśmiechnie się pod nosem i wyjdzie, ale takich jest niewielu "na salonach".
A więc - szkolenia, szkolenia, szkolenia i nie tylko te marketingowe, ale w głównej mierze produktowe, bo m.in. dzięki nim sprzedawca może przekazać ciekawą wiedzę klientowi, który poniesie ją dalej. Tylko jak tu nauczyć sprzedawcę obronić kłalitę na Ecie 2824 za 15 koła... no nic, w tym momencie sypiemy w oczy klientowi "wartość dodaną", historię, jak to kiedyś byliśmy przełomowi i powinno pomóc. Alleluja i do przodu :lol:

bEEf - 2012-05-09, 14:22

Blaz napisał/a:
Wiesz Beef.. Pewnej nocy zgierzowej opowiadałeś nam jak kupowałeś Rolka

Szczerze mówiąc, chyba nie do końca pamiętam, co mówiłem, lektura była wciągająca :mrgreen: Co do zakupu, to wiem jedno, że nie nadaję się do targowania i sprzedawca sam mi wciskał rabat (za co tylko plus dla niego ;)
Blaz napisał/a:
więc rozumiem dlaczego się uniosłeś.

E tam - nie uniosłem się i wcale nie stawiam siebie jako przykładu. Nie jestem w żadnej mierze próbką reprezentatywną. Unikam tylko wartościujących uogólnień.

SIRLUKE1 - 2012-05-09, 14:39

Nie zrozumielismy się :)

Ja klienta sznuję, bardzo szanuję. Jest dla mnie obiektem w obsłudze najważniejszym. I ja po poporostu lubię obsługiwac klientów. Zawsze chciałem sprzedawać i to robię. Robię to co lubię. Oczywiście macie racje, że taki klient może być potencjalnym teraz lub w przyszłości i z taki założeniem do niego wychodzę.

Dla mnie sukcesem nie jest sprzedaż sama w sobie, ale powrót klienta po kolejny samochód, zegarek :)

To wtedy ma sens.

Ja poprostu napisałem, że nie nawidzę ludzi, którzy psioczą na salony, na ceny. Szukaja alternatyw (oczywista ich prawo i szanuję to, sam często szukam), ale przychodzą z premedytacją by poznać produkt, który kupią finalnie i tak gdzie indziej. Przychodzi Pan, który ma już zaliczkę na używkę lub nowy wpłaconą w mieści X i chce żeby z nim jeździć, tłumaczyć mu wyposażenie itp. zabiera to mi 1 - do 1,5 w której mogłem obsłużyć innego klienta zainteresowanego zakupem samochodu u mojego szefa, który właśnie mi płaci za to bym takich klientów obsługiwał. Ja poprostu nie rozumiem takiego podejścia do tematu. Ktoś po prostu nie szanuje mojego czasu.

Wyobraźcie sobie, że znaleźliście zegarek, który Wam się podoba. W internetowym sklepie. Hmm no tak, ale warto było by go pomacać. Co zazwyczaj robimy, idziemy do salonu, który ma takie zegarki i oglądamy, przymierzamy, rozmawiamy z niedouczonym sprzedawcą. A czemu nikt nie napisze do sklepu X w USA czy gdzi tam bądź, czy nie wyślą nam zegarka do objrzenia ? Bo wie, że odbije się od ściany. Ale to, że tam zostanie olany jako klient nikogo nie razi :neutral:

Czy według Was to nie jest obłudne, kupię tam ale tu poprzymierzam ? Tylko o to mi chodzi :D

Ad meritum, zgadzam się, że osoby w salonach mają mało wiedzy i może faktycznie takie szkolenia jak są w markach samochodowych powinny być tam prowadzone. Oczywiście są wyjątki.

Blaz - 2012-05-09, 14:45

Sirluke, taka praca - taka karma. Nienawidzisz - znajdź inną pracę. Bo ja np. jako klient często widzę takich sprzedawców, po których widać, że nienawidzą klientów. Tylko że nie rozumieją, iż to odstrasza klientów. I błędne koło się zamyka.

Mówiąc szczerze to po takim wstępie jaki tu dałeś, w sumie osobiście do mnie, to ja bym unikał sklepu, w którym sprzedajesz/jesteś twarzą. Bo DLA MNIE sklep stacjonarny jest WŁAŚNIE PO TO, żeby klient mógł pomarudzić, a psim obowiązkiem sprzedawcy jest to marudzenie wysłuchać. Za to, właśnie za to, mu płacą. Za to właśnie płaci się więcej w sklepie stacjonarnym niż w internetowym. Za to, że sprzedawca poradzi, podpowie, wysłucha, a nie "checkout" i "shipped". Za to, że się uśmiechnie do każdego, a nie tylko do tego, co jest niekumaty i nie sprawdzał oferty w Internecie. :cool:

patafian - 2012-05-09, 14:51

No ja bardzo lubię jak panie w sklepach się ładnie uśmiechają :mrgreen: :mrgreen:

Ale Sirluke ma po części rację - wszystko zależy od poziomu kultury osobistej potencjalnego kupującego...

bEEf - 2012-05-09, 14:51

Blaz, mam wrażenie, że przeczytaliśmy zupełnie inne posty SIRLUKE'a :roll:
Svedos - 2012-05-09, 14:56

Blaz, nie zrozumiałeś chyba tego co napisał SIRLUKE1 , a wyraźnie napisał że każdego klienta traktuje tak samo i poświęca każdemu 1-1,5h na zaprezentowanie oferty , wytłumaczenie niuansów technicznych i odbycie jazdy testowej, SIRLUKE1 napisał że nienawidzi Tych ludzi którzy przychodzą z premedytacja z góry zakładając że i tak nie kupią "towaru" u niego bo już za niego zapłacili gdzie indziej a którzy ot tak sobie dla zaspokojenia swoich potrzeb, patrz nie znają angielskiego lub nie mają instrukcji do danego samochodu przychodzą i trwonią jego czas, on im go poświęca i jak znam życie każdego klient traktuje tak samo i właśnie za to mu płacą.
SIRLUKE1 - 2012-05-09, 14:57

Ale Łukaszu ja sie z Tobą zgadzam w 100% Klient ma prawo wymagać wysokiej obsługi i jej jakości. Tak jak pisałem lubię sprzedawać, lubię obsługiwać klientów, lubię się do nich uśmiechać, i wiesz robię to na codzień. Nie traktuje klienta jak wroga. Naprawdę w swoim sklepie i w salonie stawiam przedewszystkim na jakość obsługi.

Ja poprostu chciałbym, aby ten klient, który tak psioczy i marudzi finalnie kupił produkt tam gdzie psioczy, tylko tyle. Napisałem, ze nie lubię sytuacji tu kupię tam pomarudzę.

Jeśli Cię uraziłem to przepraszam, nie piłem do Ciebie osobiście tylko do sytuacji jaką przedstawiłeś.

Przy okazji przepraszam Igora, bo mu się śmietnik przezemnie zrobił w temacie.

Blaz - 2012-05-09, 14:58

Cytat:
Blaz, kupuj w internecie, ale nie marnuj czasu kogoś, kto na Tobie nie zarobi, bo nikt tego charytatywnie nie czyni.


Cytat:
Nienawidzę tego, nienawidzi tego chyba 80 % sprzedawców, których znam. I sram na to, że będzie przyjeżdżał na serwis. Marnuje mój czas i moje pieniądze


Znaczy, kupujesz w Internecie - poszedł won. I "sram" na to, że może wrócić. :cool:

Tak to odczytałem. Napisałem "do mnie osobiście" nie dlatego, że odczytałem to osobiście, ale że użyłeś mnie jako przykładu.

Aronus - 2012-05-09, 15:04

Moim zdaniem osoby sprzedające towary dzielą się na handlowców i sprzedawców. Linią podziału jest wiedza i kasa jaką się za tą wiedzę się dostaje. W salonach pracują sprzedawcy, którzy są słabo opłacani i mają małą wiedzę a właściciel nie wymaga od nich dużej wiedzy bo wile ile kasy im płaci i kółko się zamyka.
Cezar - 2012-05-09, 15:06

Moim skromnym zdaniem podstawą jest chcieć.
Jeśli ktokolwiek w sprzedaży bezpośredniej nie lubi tego co robi, nie chce mu się, przychodzi tylko do pracy na ileś godzin z myślą, że jeszcze trochę i nareszcie do domu...to nie pomogą żadne szkolenia, broszurki i inne duperele.
Moja kobieta zaczynała cztery lata temu w korporacji jako sprzedawca stacjonarny.
Dziś jest kierownikiem regionalnym. Ale diś jest w stanie tak samo jak inny handlowiec uiąść przy stanowisku i obsłużyć miło klienta, zaskakując wiedzą na temat oferowanych produktów.
Sama zdobywa wiedzę jej zdaniem potrzebną do tego, aby robić dobrze to, co robi.
Natomiast większość w jej firmie na podobnych lub niższych stanowiskach nie dałoby zwyczajnie rady...Jej pierwsza kierowniczka do dziś dzwoni pytać co i jak zrobić...dla mnie żenujące.
Inną sprawą jest to, że domyślam się, jaką pensję ma "ładna" pani w salonie sprzedaży zegarków...Jak płacą, takich pracowników mają :)
Niewielu jest pasjonatów, którzy po prostu lubią to, co robią, a nie tylko przychodzą aby wziąć pensję.

bEEf - 2012-05-09, 15:06

Blaz napisał/a:
użyłeś mnie jako przykładu

Może dlatego, że wcześniej napisałeś "My, świadomi użytkownicy tak właśnie robimy". I tak kółko melepecenia się zamyka :mrgreen: Mówiąc serio, to nie była najszczęśliwsza wypowiedź.

SIRLUKE1 - 2012-05-09, 15:09

Ostatni post w tym temacie.

Kupujesz w internecie to miej świadomość, że jak towar dotrze to może nie spełniać Twoich oczekiwań, możesz nie mieć wytłumaczonej obsługi, nie masz możliwości obejrzenia towaru przed zakupem. Akceptuj to, płać mniej.

Kupujesz w salonie to znaczy możesz oczekiwać i masz prawo oczekiwać 100% satysfakcji z obsługi i zadowolenia z produku. Akceptuj to, płać więcej.

Akurat Ty pierwszy podałeś przykład, który mnie po prostu wnerwia i po jego przeczytaniu postanowiłem wylać swoje żale odnośnie takiego podejścia.

Ot tyle, o co mi chodziło

Podkreślam raz jeszcze, Klient i jego obsługa jest rzeczą najważniejszą w każdej dziedzinie handlu. Ale klient, który w pewein sposób oszukuje sprzedawcę (partnera w rozmowach) jest dla mnie wart tyle co nic. Ja cenię sobie szczerość w kontaktach, jak ktos przyjdzie i powie. Panie Łukaszu jest tak, ze kupiłem samochód, gdzie indziej, nie wiem tego czy tego to ja zawsze chętnie pomogę. ale jak jest tak, że Klient ściemnia, co to on nie kupi, co to wogóle za ceny, co to za wyposażenie, a potem okazuje się, że już dawno ma wybrany ssamochód gdzie indziej to o czym ja mam z nim rozmawiać ? No moge się uśmiechać, mogę poświecać czas, ale z drugiej strony w imię czego ?

Svedos - 2012-05-09, 15:11

Amnen
Blaz - 2012-05-09, 15:16

Beef, do przemyślenia. :cool:

Cytat:

Co zresztą pewne marki już dostrzegły. Vide decyzja SG o zakazie sprzedaży Omegi w Internecie. :mrgreen:


Czyli można to zrobić inną metodą niż "sram na to"? :cool:

Nie ma co ukrywać, że - tak jak pisałem - bardziej świadomi miłośnicy zegarków dzielą się na tych, co kupują w Internecie i na tych, co kupuję hałhę. I tak jak Tomek napisał - jeśli kiedykolwiek wpadłbym na pomysł kupienia droższego Szwajcara, to kupiłbym w salonie stacjonarnym, bo to jest za duża kasa, by ryzykować przez Internet. Jednak polska codzienność jest zazwyczaj taka, że zakładasz temat "Jaki zegarek do 1000 PLN" i masz w mig 80 propozycji sklepów internetowych. Tego się nie da zatrzymać.

Co innego klient, który chce kupić np. zegarek na Komunię. Idzie do sklepu i bierze co tam akurat w promocji jest.

Sprzedawca w polskich sklepach zegarkowych nazwijmy to "low cost" jest z reguły nastawiony na tych klientów, co biorą jak leci i potem ewentualnie przychodzą wymienić baterię. Niejako logiczne jest więc, że umieją tylko powiedzieć coś w stylu: "Tak, będzie mocno błyszczeć na grupowym zdjęciu". Popłoch się robi, gdy klient spyta się o coś innego.

Pamiętam jak z Arkiem zrobiliśmy raz rajd po zegarkowych sklepach w Złotych Tarasach, a jest tam ich chyba z dziesięć. Chcieliśmy obejrzeć zwykłą Certinę. Nerwowe wertowanie po katalogach... :lol:

SIRLUKE1 napisał/a:

Kupujesz w salonie to znaczy możesz oczekiwać i masz prawo oczekiwać 100% satysfakcji z obsługi i zadowolenia z produku. Akceptuj to, płać więcej.



A jesteś w stanie zrozumieć, że przestałem (bo podaję swój przykład) mieć ochotę cokolwiek kupować w polskich sklepach po tym jak miałem ZERO satysfakcji i zadowolenia? Że na dzień dobry dostawałem żałosną papkę i zero odpowiedzi na inne pytania?

(Bez seksualnych skojarzeń na temat braku satysfakcji proszę. :cool: :lol: )

Segoy - 2012-05-09, 15:26

Blaz napisał/a:
My - bardziej wyrobieni zegarkowo - nie jesteśmy targetem dla takich sklepów stacjonarnych. Kupujemy w Internecie.


A ja proponuję, żeby każdy mówił za siebie i nie nadużywał uogólnień typy "my" bo nie bardzo wiadomo, kogo reprezentuje.

Z powyższego wynikałoby że jeśli ktoś jest w stanie zapłacić nieco więcej i kupić w salonie to frajer i na dodatek nieobeznany zegarkowo. Pytanie tylko do jakiej kwoty zakupu ta teoria pozostaje aktualna....

Blaz - 2012-05-09, 15:28

Fakt, to nie "my" tworzymy forum, że się tak wyrażę, pomocowe. :lol:
bEEf - 2012-05-09, 15:34

Blaz, czasem warto, naprawdę, po prostu napisać - "cóź, to był skrót myślowy, może niezbyt szczęśliwy, sory". Tymczasem kot obrócony dookoła tyle razy, że nie wiadomo, gdzie głowa, gdzie ogon :mrgreen:
Blaz - 2012-05-09, 15:35

Bo też ktoś nie doczyta do końca, walnie focha i potem odwracaj i tłumacz.

Czytać dokładnie, po prostu. :cool:

thewickerman88 - 2012-05-09, 15:36

Też się zgodzę, że sprzedawcom brakuje wiedzy. Moja dziewczyna chciała zmienić bransoletę na pasek w swoim casio. Rundka po mieście i szukanie paska w apartach i wszelkich sklepach zegarkowych,nagle jedna pani wyskakuje z hasłem "ale tu się nie da paska założyć" bo życiu na oczy maskownicy nie widziała(a trzymała zegarek w ręku wystarczyło się przyjrzeć). Plus w sklepach brakuje automatów czy mechaników. Chcąc przymierzyć coś a automacie zjeździłem cały Wrocław. Po kilka sztuk na sklep, sprzedawca nie potrafi powiedzieć nic na temat zegarka poza tym, że "panie to się nakręca jak pan ręką ruszy", ceny z kosmosu (seiko automat na bransolecie z puszki za 900zł gdy w internecie podobne dałoby się wyszarpać 300zł niżej), w jednym sklepie tylko spotkałem bardzo miłą panią która potrafiła pomóc i doradzić, ale jak przyznała sama ma kilka zegarków.
Svedos - 2012-05-09, 15:39

Czyli wracamy do sedna, zegarki zazwyczaj sprzedają przypadkowe osoby bez jakichkolwiek szkoleń.
SIRLUKE1 - 2012-05-09, 15:42

Blaz napisał/a:


A jesteś w stanie zrozumieć, że przestałem (bo podaję swój przykład) mieć ochotę cokolwiek kupować w polskich sklepach po tym jak miałem ZERO satysfakcji i zadowolenia? Że na dzień dobry dostawałem żałosną papkę i zero odpowiedzi na inne pytania?


Łukaszu jestem w stanie, i rozumiem to, bo w kwestii wysokiej jakości obsługi należnej klientowi jestem w 100% zgodny z Twoimi opiniami.

Jacek. - 2012-05-09, 15:45

Uzop napisał/a:

Postawiłem sobie ambitny plan: Stworzyć w miarę możliwości kompetentną publikację w której sprzedawca będzie miał możliwość znaleźć większość informacji która potrzebna jest klientowi, lub przynajmniej wskazać mu kierunek poszukiwań potrzebnych informacji.


To się chyba dałoby zrobić. Widziałbym to tak:

Pozdział 1: Co to jest zegar?
Czyli na czym polega pomiar upływu czasu, historia zegara, rodzaje regulatorów zegarowych, które z niich spotykamy w praktyce i w jakich wyrobach. Wszystkiego nie więcej niż 5 stron.

Rozdział 2: Zegarki noszone.
Segmenty rynku. Klasy i style, konstrukcje, komplikacje,dokładność chodu. Rodzaje klientów, ich potrzeby i pytania najprostsze, czyli co dla kogo. Słówko o polskim rynku.

Rozdział 3: Pytania trudniejsze.
Krótka charakterystyka przemysłu wg podziału na producentów szwajcarskich, niemieckich tradycyjnych, europejskich, japońskich, chińskich i resztę.

Rozdział 4: Pytania fachowe.
Materiały kopert, szkieł i pasków, własności użytkowe. Conieco o konstrukcji mechanizmów i modułów, podstawowe parametry techniczne.

Rozdział 5: Co nabywca powinien wiedzieć.
Parę słów o codziennej eksploatacji, nakręcaniu, nieszkodzeniu, podstawowej konserwacji. Tamże przeglądy, serwis, gwarancja.

Rozdział 6: Oferta, czyli co ma wiedzieć sprzedawca.
Kilka przykładowych kompletów informacji na temat modeli z typowej oferty, ilustrujących czego szukać w fabrycznych instrukcjach.
Jak te informacje "sprzedawać", podstawy zachowania wobec klientów, sytuacje nietypowe.

Gbu.

bEEf - 2012-05-09, 15:47

Svedos napisał/a:
Czyli wracamy do sedna, zegarki zazwyczaj sprzedają przypadkowe osoby bez jakichkolwiek szkoleń

Prawdopodobnie jeśli chodzi o salony typu TT czy Swiss większość sprzedawców jest nieco z łapanki. Jeśli chodzi o Śliwińskiego, Kruka czy Apart, to mam, jak pisałem, jak na razie dobre doświadczenia. Na pewno są salony z kichowatą obsługą, ale myślę, że tu po prostu sito przy zatrudnianiu jest gęstsze. Albo po prostu mam fart :razz:

Erolek - 2012-05-09, 15:50

Jestem "za" a nawet "przeciw".

Zagadzam sie czesciowo z Blazem, ze jak wiem czego szukam to rozgladam sie po necie, ale z drugiej strony zgadzama sie tez z Segoyem - nie zawsze ide na "taniej".

Wole czasami wejsc do fizycznego sklepu i swiadomie zostawic kilka groszy wiecej w imie lokalnego importera, podtrzymania miejsc pracy itp.
Oczywiscie w granicach rozsadku.

Pozdrawiam
Eryk

Bibliotek@rz - 2012-05-09, 15:54

Beef - Ja mam nieco inne doświadczenia - na poprzedniej stronie pisałem właśnie o wrocławskim Kruku i Aparcie (w odmianie Exclusiv), w strategicznym punkcie handlowym - Galerii Dominikańskiej. W Kruku pan nie znał podstawowych modeli Omegi (300 i PO, o wersjach rozmiarowych tej drugiej nie wspominam), a pani w Aparcie (ładna, nie powiem, choć już nie najmłodsza ;) ) stwierdziła że lepiej przyjść po weekendzie, bo kolega coś potrafi powiedzieć nt. oglądanego zegarka, a ona tylko tyle że ładny jest i masywny. Aha - i pasek z motylkiem :lol: No nie wiem, może przysłali ją z biżuteryjnego... Apart muszę jednak trochę wytłumaczyć, bo kiedyś jak kupowałem Hirsha w promocji to nawet fajną pogawędkę sobie uciąłem z panem obsługującym, ale to nie był salon exclusiv, tylko piętro niżej, zwykły. Widać do Exclusiv pchają ładne buzie i styknie :P
Blaz - 2012-05-09, 15:55

SIRLUKE1 napisał/a:
Blaz napisał/a:


A jesteś w stanie zrozumieć, że przestałem (bo podaję swój przykład) mieć ochotę cokolwiek kupować w polskich sklepach po tym jak miałem ZERO satysfakcji i zadowolenia? Że na dzień dobry dostawałem żałosną papkę i zero odpowiedzi na inne pytania?


Łukaszu jestem w stanie, i rozumiem to, bo w kwestii wysokiej jakości obsługi należnej klientowi jestem w 100% zgodny z Twoimi opiniami.


I idąc tym tropem zjawisko "przymierzania w salonach zegarkowych" jest po prostu zjawiskiem wtórnym i zjawiskiem, które w znakomitej większości wypracowali sami sprzedawcy.

Po stokroć wolę sam wybrać w internecie i poczekać na listonosza lub awizo niż iść do sklepu i poczuć się znów jak upierdliwy klient, który zadaje jakieś dziwne pytania. "Zegarek jak zegarek. A bierz go pan!". :cool:

Prawda jest taka, że ci sprzedawcy takich pytań się zwyczajnie boją. Ale z drugiej strony jeszcze nie spotkałem takiego, który by sam z siebie informacji jakichś poszukał.

To się zresztą wiąże z tym, co mówię od początku i co znów powtórzę: my - bardziej świadomi - nie jesteśmy dla nich targetem. Od sprzedawcy właściciel salonu nie oczekuje niczego poza tym, żeby opowiadał okrągłe bajki, a sprzedawca też boi się wyjść poza rolę.

Reasumując: dla mnie więc pytanie główne jest postawione na opak. W Polsce większa wiedza zegarkowa sprzedawcy jest po prostu niepotrzebna. Jej się od sprzedawcy nie oczekuje. Póki nie zmieni się nastawienie WŁASCICIELI do sprzedawcy, ten drugi nie będzie widział żadnego celu do pogłębienia swojej wiedzy.

Cezar - 2012-05-09, 16:03

Uzop napisał/a:
Stworzyć w miarę możliwości kompetentną publikację w której sprzedawca będzie miał możliwość znaleźć większość informacji która potrzebna jest klientowi, lub przynajmniej wskazać mu kierunek poszukiwań potrzebnych informacji.

No i to wszystko co piszecie Łukasze, to pomoże :roll:

bEEf - 2012-05-09, 16:03

Bibliotek@rz napisał/a:
W Kruku pan nie znał podstawowych modeli Omegi (300 i PO, o wersjach rozmiarowych tej drugiej nie wspominam)

No to kompromitacja i sądzę, że właściciel salonu też nie był by zadowolony, nieistotne, czy nastawia się na "jeleni", czy na "znawców". Jakikolwiek jest target, sprzedawany "asortyment" sprzedawca musi znać, inaczej to jest jakaś kpina.
Bibliotek@rz napisał/a:
pani w Aparcie (ładna, nie powiem, choć już nie najmłodsza ) stwierdziła że lepiej przyjść po weekendzie, bo kolega coś potrafi powiedzieć nt. oglądanego zegarka, a ona tylko tyle że ładny jest i masywny

Tu bym bronił, przynajmniej była uczciwa i nie wciskała kitu "no, mechanizm ten.. no - Szwajcarski!". Mogę zrozumieć, że nie było akurat faceta od zegarków - zdarza się, może musiał zostać z chorym dzieckiem, albo co ;) Oczywiście Ciebie, jako klienta to żadne wytłumaczenie, ale patrząc obiektywnie nie ma aż takiej wtopy.

prezesso - 2012-05-09, 16:13

w Aparcie w Łodzi w g. łódzkiej jest dwóch gości, którzy znają się naprawdę znakomicie. niestety pozostałe panie ni w ząb. Tak samo jest w innych placówkach.
I jeżdżą na szkolenia a co! Pewnie, że nie da się wszystkich przeszkolić ale imo w każdym salonie powinna być przynajmniej jedna osoba znająca temat.

Co do OCDC - bo to też napisałeś Blaz... a gdzie pracuje Filip? bo myślałem, że tam - a on to raczej ma kompetencje...

Uzop - 2012-05-09, 16:16

Jacek., Dziękuję będę się na Twoim planie kompendium opierał
Jacek. - 2012-05-09, 16:20

Uzop napisał/a:
Jacek., Dziękuję będę się na Twoim planie kompendium opierał


W razie potrzeby służę pomocą.

Gboo.

bEEf - 2012-05-09, 16:27

prezesso79 napisał/a:
Co do OCDC - bo to też napisałeś Blaz... a gdzie pracuje Filip? bo myślałem, że tam - a on to raczej ma kompetencje...

Tak, Filip pracuje w OCDC. Tak jak pisałem - ja trafiłem na jakąś panią i znała co najmniej dostępne modele, o to pytałem i się dowiedziałem, więc nie narzekam :)

Blaz - 2012-05-09, 16:28

prezesso79 napisał/a:


Co do OCDC - bo to też napisałeś Blaz... a gdzie pracuje Filip? bo myślałem, że tam - a on to raczej ma kompetencje...


Pani była. :wink:

Naklejki też. :lol:

Rudolf - 2012-05-09, 16:53

Wizyta w salonie jest stresująca* bo sprzedawca patrzy się jakby bał się że mu zaraz sklep okradną
- W czym mogę pomóc - przynieś 10 kg ziemniaków ;) mam mieszkanie do pomalowania ;)
Mi się podoba jak ktoś mnie pyta czy interesuje mnie jakiś zegarek - jasne w końcu jestem uzależniony od nich :)

* strasznie Was kumotrowie ten temat zestresował .

prezesso - 2012-05-09, 16:53

no ale Filip też.
Blaz - 2012-05-09, 17:05

Prezes, coś ty się tak na niego uparł? :shock:

Znam Eye lipa jako admina gmt. Bardzo słabego admina - mówiąc baaardzo łagodnie. Na temat jego pracy nie wypowiadam się, bo nic o tym nie wiem. I na trójkąt z nim mnie nie namówisz. Naprawdę. :cool: :lol:


Cytat:
Kiedyś myślałem, że wraz z nadejściem w Polsce wolności gospodarczej nadejdzie radykalna zmiana w zachowaniu sprzedawców i sprzedawczyń. Radykalna, bo miały minąć czasy, w których sprzedawca to pan i władca, a klient to ten, który marzy o chwili, w której będzie mógł sprzedawcy zadać pytanie bez obawy, że dostanie mokrą ścierą w twarz. I w rzeczy samej radykalna zmiana nastąpiła, ale wnet poznałem, że są miejsca, w których nie zmieni się w tej sprawie nic. Takie skanseny PRL-owskiej uprzejmości.

Modę lub - jak kto woli - przymus uprzejmości wprowadziły hipermarkety. Pamiętam ten początkowy szok, gdy sprzedawca zaczął mówić "proszę, przepraszam". Teraz to norma, ale miła norma. Malutkie sklepiki też nie stronią od uprzejmości, bo się opierają głównie na klientach znanych z imienia. "Pani Jadziu, mam dla pani świeży koperek! Panie Józefie - kalarepka taka jaką pan lubi!". Bez tych więzów taki mały sklepik przestałby istnieć.

Mam wrażenie, że najgorszy jest środek. Takie sklepy większe od tych osiedlowych, gdzie wkrada się już anonimowość klienta, ale mniejsze od hipermarketów, które odgórnie każą dbać o klientów. Takie sklepy jak Biedronka, społemowskie samy. Obsługa tego typu sklepów jest chyba wybierana na zasadzie selekcji negatywnej.

Już nie raz opisywałem jak wchodząc do sklepów warszawskiej sieci MarcPol od razu jestem traktowany jak potencjalny złodziej. Gdy idę pomiędzy półkami trochę dalej przemyka sprzedawczyni uważnie patrząca na moje ręce. Odburkiwania jako odpowiedź na moje pytanie to już norma. Tak samo jak rozkładanie rąk na widok banknotu o większym nominale i kazanie "iść gdzieś rozmienić, bo ja go nie przyjmę". Ale mimo wszystko nie spotkałem się jeszcze z bezpośrednią agresją słowną...

Byłem wczoraj z Inią w sklepie. Taki właśnie średni market. Carrefour Express to się teraz nazywa, wcześniej Albert. Stoisko mięsno-serowe. Jedna ekspedientka, która już na pierwszy rzut oka ma ochotę kogoś zamordować. Kolejka duża. Poproszę o 30 deko tego sera! Morderczyni łypie spod oka, bierze ser na krajalnicę, kroi, rzuca na papier, waży i rzuca zawiniątko. Kobieta, która poprosiła o ser, patrzy na metkę i mówi: Ale ja prosiłam o 30 deko, a pani mi zważyła 15. Proszę dokroić. Morderczyni, gdyby mogła to pewnie już by ją zamordowała, ale bez słowa bierze ponownie ser, kroi i znów rzuca zawiniątko o wadze 15 deko. Może być? - syczy. Może.

Następny był staruszek. 20 deko kiełbasy. Zważyła 30 deko. Musiała odjąć. To wszystko powtórzyło się i trzeci raz. Czwarty stał jakiś robotnik z pobliskiej budowy. Poplamione ubranie robocze - fakt. Ale grzeczny był, nie klął, nie wadził nikomu. Poprosił o 40 deko sera. Zważyła mu 20. Poprosił o dokładkę. W tym momencie morderczyni wybuchła: "Nie zważę! Bierze czy nie???". Powiedział, że nie, bo chciał 40, a nie 20 deko. Wyszarpnęła mu ten ser z krzykiem: "Nie, to nie!".

Tuż obok stała jakaś inna, starsza, sprzedawczyni. Robotnik zwrócił się do niej: "Słyszy pani jak pani koleżanka odnosi się do klientów?". Na to ona: "Rzeczywiście przesadziłaś.". Morderczyni z krzykiem: "Bo nie będzie mi jakiś brudny robol rozkazywał!".

Zapadła niezręczna cisza. Robotnik odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku punktu obsługi klienta. Kolejka czekających przy owym stoisku przerzedziła się. A mi było zwyczajnie głupio i wstyd, że takie słowa w ogóle padły.

Dobrze, mogę zrozumieć, że ktoś ma zły dzień, popsuty od rana humor i w ogóle najchętniej by wszystkich dookoła zadźgał i poćwiartował. Ale chamstwa to nie usprawiedliwia z pewnością.

xylog - 2012-05-09, 17:17

Naprawdę nie macie dobrych wrażeń po żadnej wizycie w salonie?
Mi zdarzyło się parę razy wyjść z salonu zadowolonym poziomem obsługi, mimo, że nic nie kupiłem
Ale nie starałem się na siłę wykazać braku wiedzy sprzedawcy, po prostu podchodziłem do nich życzliwie, o ile spotykałem się z uprzejmą obsługą.
Pamiętam bardzo fajną pogawędkę o ATMOSie, którego oczywiście nie kupiłem :lol:
Ale faktem jest, że niestety takie sytuacje zdarzają się rzadko, zazwyczaj ładna Pani niewiele umie powiedzieć o sprzedawanych zegarkach. Jednak nie skłania mnie to do pokazania jej tego, jakoś nie sprawia mi to przyjemności.

Cezar - 2012-05-09, 17:20

Ja mam dobre wrażenia z wizyty w salonie...
Znalazłem na all gw9100, do kupienia w W-wie.
Pojechałem do salonu TT w BlueCity.
Wszedłem do salonu, powiedziałem w jakiej sprawie jestem.
Pan poszedł na zaplecze, przyniósł pudełko, pokazał co w środku.
Zapłaciłem, podziękowałem i wyszedłem...
Miło, sympatycznie, szybko :grin:

prezesso - 2012-05-09, 17:22

mnie też się zdarzyło wyjść zadowolonym z Apartu w Łodzi. Nawet raz wpadłem na zwykłą pogawędkę o zegarkach, kiedy żona robiła zakupy.

A na Filipa się uparłem, bo się zdziwiłem - ma dużą wiedzę zegarkową a wymieniłeś, Blaz, salon, w którym pracuje, jako jeden z tych niekompetentnych. :?:
Chyba, że akurat był na urlopie...

a jego poziom administrowania gmt nie ma tu nic do rzeczy.

Blaz - 2012-05-09, 17:25

Ja się zraziłem do sklepów po serii takiej w sumie z początków mojej pasji. Najpierw w TT zegarmistrz tak mi założył wskazówki w Monsterze, że wypadły po kilkunastu krokach. Reklamacji nie chciał uznać, bo "wyszedłem już ze sklepu". Potem tego samego Monstera kobitka w Pieśkiewiczu porysowała, gdy nożem zakładała teleskopy. Co ciekawe - ta sama kobitka potrafiła ze mną wtedy porozmawiać dość dobrze o diverach Seiko. Wiedza więc nie poszła u niej w parze z umiejętnościami.

Z racji wykonywanego zawodu zwiedzam za to sklepy kłaliterne z innej dziedziny. Zresztą tu była poruszana i kiedyś pisałem o Bentleyu. :mrgreen: I zauważam niestety kolosalną różnicę w poziomie wiedzy między takimi salonami, a sklepami zegarkowymi. I tłumaczę to sobie właśnie tak, że oni są nastawieni generalnie na niewyrobionych klientów i wiedza, która wystarcza na obsługę pana, który chce kupić zegarek do krawata czy na imieniny, już nie wystarcza na kogoś, kto chce wiedzieć więcej.

prezesso79 napisał/a:


A na Filipa się uparłem, bo się zdziwiłem - ma dużą wiedzę zegarkową a wymieniłeś, Blaz, salon, w którym pracuje, jako jeden z tych niekompetentnych. :?:
Chyba, że akurat był na urlopie...

a jego poziom administrowania gmt nie ma tu nic do rzeczy.


No to ci odpowiedziałem, że pani była, a jego znam tylko z tego administrowania. Wystarczy? :lol:

Blaz - 2012-05-09, 17:47

Chcę dodać, że podobny temat mamy tutaj:

http://www.chinawatches.p...?t=5884&start=0

I tam znalazłem taki oto mój post:

Ehm... To może ja zacznę.

Po raz pierwszy chcę kupić zegarek w polskim sklepie stacjonarnym. Przepraszam. Wiem, wielu przez to zawiodłem. :oops: To mi się chyba zrobiło od momentu, gdy dostałem drogą wymiany DW-5000 kupiony w polskim Zibi Bońku. Straciłem wtedy dziewictwo. :oops:

Model, który chcę kupić, podobnież można było zobaczyć w jakimś sklepie w Złotych Tarasach. Pojechałem tam więc.

Wszedłem do salonu nazwanego nie wiedzieć czemu Swiss. Plakaty na zewnątrz walą po oczach rzeczoną marką. W środku zegarki tej marki, owszem są, ale tego konkretnego modelu nie ma. Jest inny na Ecie 2824-2.

Zwracam się do sprzedawcy: "Przepraszam czy nie ma pan modelu nie na Ecie 2824-2, ale na Ecie 2836-2?"

Sprzedawca: "Proszę?"

Ja: "Czy innych automatów tej firmy pan nie ma?"

S: "Chwileczkę, popatrzę w katalog. Czy o ten panu chodzi?".

Ja: "Nie. To jest kwarc. I do tego chrono."

S: "Na jakim automacie?"

Ja: "Na Ecie 2836-2"

S (Po dłuższym przeglądaniu katalogu): "A gdzie ten model Pan widział?"

Ja: "W Internecie".

S (Po dłuższym zastanowieniu się): "Proszę pana. Moim zdaniem jednak ten model, który pana interesuje, wychodzi tylko w kwarcu."

Ja: "Aha. Dziękuję za fachową poradę. Na drugi raz przyjdę z wydrukowanym zdjęciem".

Udałem się do innego sklepu. Time Trend, chociaż trendów w zegarkach to on raczej nie wyznacza. Wielkie plakaty informujące, że są oficjalnymi dealerami tej firmy. W środku... trzy sztuki zegarków tej firmy.

Udałem się wreszcie do innego sklepu, w którym niektórzy Od Czasu Do Czasu. :mrgreen: Zegarek był. Bardzo miła pani pomogła mi przymierzyć. Cena? O 1/4 droższa niż w innych polskich sklepach, ale internetowych.

Jak widzicie ja naprawdę chciałem kupić zegarek w polskim sklepie. Tylko że nie kupię zegarka, którego nie ma - to po pierwsze. A po drugie - nie jestem jeszcze aż takim altruistą, żeby dawać pińcet złotych więcej tylko dlatego, że to sklep i polski, i stacjonarny. :mrgreen:

adventure - 2012-05-09, 19:49

No bo, panowie, tu wszystko rozbija się o pasję...
Pojadę trochę "off-road", ale od tego się wszystko zaczyna. Ze swojego podwórka przytoczę, że mamy programistów. Jedni robią dobrze, doczytują, szukają rozwiązań, ba! Nawet szukają, czy ktoś już tego nie napisał lepiej niż oni i czy nie można byłoby się powzorować. A jak tester błąd znajdzie, to czerwienią się jak burak, bo nie zauważyli. Mimo że tester jest dobry i krytykuje produkt, a nie człowieka. A drudzy - w pracy o dziewiątej, potem śniadanko, potem kawka, potem trzeba siąść do roboty. Ale zaraz zaraz... Przecież już jedenasta, toż to za godzinę przerwa obiadowa. Po obiedzie - wiadomo: kawka, bo spać się chce. I to kijowa ta kawka. Nie mogliby kupować lepszej? W zasadzie robotę się zaczyna o czternastej, no i szybciutko szybciutko, bo o siedemnastej dziecko z przedszkola trzeba odebrać. Kod pisany szybko i byle jak, bo przecież jest tester, który znajdzie i się wtedy poprawi. A jak nie znajdzie, to klient znajdzie, no ale przecież jest maintenance, no nie ;) A wypłata na koncie co miesiąc i można się pochwalić, że stać cię na postawienie ochnastu piw w klubie i ładne cabrio. Poniemieckie. Ot i jedna strona medalu.

Teraz druga. Przykład zachodni, ale w Polsce to też się zdarza, i to wcale nie tak rzadko. Przejmowaliśmy część softwaru z USA. Ci z USA (też panienki do wynajęcia, jak my) zostali, że tak brzydko powiem, wychuchani na maxa, bo dowiedzieli się od firmy wynajmującej, że oni już nie, bo nie. Co zrobiłby człowiek zdrowy psychicznie w potocznym rozumieniu? A pieprznąłby zabawki w kąt i poszedł na ryby. A ci co? Potrafili lepsze wykłady robić niż kiedykolwiek słyszałem na uniwersytecie. Potrafili zostawać po godzinach i roztrząsać z nami problemy, o których my nigdy w życiu nie słyszeliśmy. Potrafili nie przespać nocy, żeby przyjść na rano z gotowym rozwiązaniem. Pasjonaci... I teraz najważniejsze: jako pasjonaci zostali zatrudnieni od początku. Dla nich to, że za chwilę będą musieli szukać nowej pracy schodziło na drugi plan. I szczerze mówiąc nie sądzę, żeby ze znalezieniem pracy mieli jakikolwiek problem.
W większości przypadków, które opisujecie, żadne szkolenia nie pomogą. Z całym szacunkiem - jakby mi zależało na pracy, to sam bym się doszkolił, chociażby zarywając niejedną noc, choć nie sądzę, żeby to było konieczne.

Odpowiadając na pytanie zadane przez autora wątku: zacznij zatrudniać ludzi z pasją. Reszta dopowie się sama.

Ufff..... :cool:

Blaz - 2012-05-09, 19:52

adventure napisał/a:

W większości przypadków, które opisujecie, żadne szkolenia nie pomogą. Z całym szacunkiem - jakby mi zależało na pracy, to sam bym się doszkolił, chociażby zarywając niejedną noc, choć nie sądzę, żeby to było konieczne.

Odpowiadając na pytanie zadane przez autora wątku: zacznij zatrudniać ludzi z pasją. Reszta dopowie się sama.

Ufff..... :cool:


+10000

Dla znakomitej większości sprzedawców w Polsce nie ma znaczenia fakt, że sprzedają zegarki. Dziś zegarki, jutro kapusta, pojutrze AB Gymnic.

patafian - 2012-05-09, 20:33

Blaz napisał/a:
Dziś zegarki, jutro kapusta, pojutrze AB Gymnic.


święte słowa...dlatego jak zegarmistrz to tylko 60+...

prezesso - 2012-05-09, 21:50

Blaz napisał/a:
właśnie tak, że oni są nastawieni generalnie na niewyrobionych klientów i wiedza, która wystarcza na obsługę pana, który chce kupić zegarek do krawata czy na imieniny, już nie wystarcza na kogoś, kto chce wiedzieć więcej.

Niestety tych pierwszych jest 99% więc po co sie wysilać...
Plus to co powiedział adventure właściwie wyczerpuje temat: +1000 :wink:

Uzop - 2012-05-10, 12:47

adventure napisał/a:
Odpowiadając na pytanie zadane przez autora wątku: zacznij zatrudniać ludzi z pasją. Reszta dopowie się sama.

Ufff..... :cool:


adventure Problem jest taki, że nie mam wpływu kto zostanie zatrudniony w firmie...

Mogę jednak dać lub spróbować dać człowiekowi materiał podany w taki sposób aby tematem się zainteresował, lub przynajmniej zapamiętał z niego tyle i takich informacji, żeby nie przynosił wstydu np. nie odróżniając automata od kwarca.

Daleko szukać - gdy zatrudniałem się do pracy o zegarkach wiedziałem tyle, że są takie na ścianę, na wieży, słoneczne i klepsydry a na rękę to takie ze wskazówkami i z "ekranikiem" (sam się teraz dziwię, czemu mnie zatrudnili - ja bym takiego gościa pogonił).
Byłem sprzedawcą, handlowcem i było mi wsio rawno czy sprzedaję samochody, pietruszkę czy zegarki, na szczęście trafiłem na dobrego nauczyciela, mentora - który opowiadając "ot tak od niechcenia" zaciekawił mnie tematem zegarkowym, więc zacząłem czytać, szukać informacji, szkolić się, trafiłem najpierw na Kizi, później tutaj, w międzyczasie zacząłem zbierać i tak dochodzimy do chwili obecnej.

Pasjonatem nikt przecież się nie rodzi - tym trzeba się "zarazić" - a jeżeli jest szansa na to by choć zaciekawić odbiorcę, dać mu szansę, ułatwić, wskazać drogę uważam, że warto z tego skorzystać!

beceen - 2012-05-10, 12:50

Uzop, to moze obowiazkowa rejestracja na cw.pl i minimum 100 postow dla kazdego nowego pracownika? :mrgreen:
Uzop - 2012-05-10, 12:57

beceen, myśl warta wyrycia jej w marmurze! Może warto dodać 100 postów merytorycznie wnoszących coś do tematu!
turbiss - 2012-05-10, 13:02

Uzop napisał/a:
beceen, myśl warta wyrycia jej w marmurze! Może warto dodać 100 postów merytorycznie wnoszących coś do tematu!


a na tym forum przeciez innych nie ma :twisted:

Uzop - 2012-05-10, 13:05

no a gdzie indziej?? przeca oczywista oczywistość!
Svedos - 2012-05-10, 13:06

beceen napisał/a:
Uzop, to moze obowiazkowa rejestracja na cw.pl i minimum 100 postow dla kazdego nowego pracownika? :mrgreen:


To było by świetne rozwiązanie.

patafian - 2012-05-10, 13:28

hmm...jakaś gwarancja kompetencji napewno
Jacek. - 2012-05-10, 14:12

beceen napisał/a:
Uzop, to moze obowiazkowa rejestracja na cw.pl i minimum 100 postow dla kazdego nowego pracownika? :mrgreen:


Nooo. I za tydzień wchodzi klient do salunu, luka z mądra miną Oposy różne, Edoxy - i nagle z liścia przez łeb: witamy się przy kontuarze, kumoterku. Zostaw te ety, kolo ma androida nóweksa, a może ci coś od majfrendów się podoba? Kawkę? Majeraneczku?
:wink:

Gboo.

beceen - 2012-05-10, 14:14

Jacek., klient by w ogole nie wszedl, bo trzeba miec 69 postow, zeby w ogole myslec o wchodzeniu do sklepu :lol:
ALAMO - 2012-05-10, 14:14

"...chyba cie pogło całkiem że to truchło oglądasz,dlugasie :!: Kup se mewke jakąś i poruty nie rób na mieście :!: ... "
Blaz - 2012-05-10, 14:17

A tak w ogóle stanął pan w niewłaściwym dziale, zaraz pana wytnę i szukaj się pan w koszu. :cool:
ALAMO - 2012-05-10, 14:26

beceen - kanclerski łeb :twisted: Klientak by Panu Sprzedawcy nie przeszkadzał wogóle :cool: "dzie lezie, no dzie ?? Postów ile ma :?: Ile :!: :?: 20 :?: Pfff ... :P to buja mnie, buja tam za drzwie :!: " ...
Majkel - 2012-05-10, 14:42

beceen napisał/a:
Uzop, to moze obowiazkowa rejestracja na cw.pl i minimum 100 postow dla kazdego nowego pracownika? :mrgreen:


W takim układzie gość z allegro od pisania na forach, miałby multum zleceń. :smile: Ciekawe jak szybko by wykryto multikonta.

Ratler Wściekły I - 2012-05-10, 14:56

ALAMO napisał/a:
"dzie lezie, no dzie ?? Postów ile ma :?: Ile :!: :?: 20 :?: Pfff ... :P to buja mnie, buja tam za drzwie :!: " ...

ale zaraz pojawiłaby się korupcja
"panie kierowniku ja mam taki mały interes"

Jacek. - 2012-05-10, 14:57

Spokojne, za posty na CW śpiewał taksometr x2. W praktyce szybko wymięknie.

Gb.

adventure - 2012-05-10, 15:24

Ze tak dodam cos od siebie:

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Rudolf - 2012-05-10, 16:35

rozwaliliście mnie hehehe :mrgreen:
Blaz - 2012-05-10, 16:49

Cytat:
No co ty... No co ty uczysz... No coo tyy... Wiesz kim ty jesteś? Klientem! Rozumiesz? Próbuj. No gdzie, prz... Jesteś klientem, patrz. Patrz jak klient wygląda! Masz, ja cię – oj, co za... Masz, patrz, uważaj! Tu, wchodzę do sklepu, jestem na ulicy, już na ulicy jestem już myślę co będę robił, rozumiesz? Miękko w kolanach, ręce po sobie, niziutko, skromniutko... Wchodzisz, lekko, rozglądasz się, bracie. Jesteś – nie ma cię, taki jesteś (pokazuje mu wielkość na palcach) Taki, rozumiesz? Taa, taki szczurek jesteś. Jesteś, wiesz? Tak nie ma cię taki, taa, no dawaj!

turbiss - 2012-05-10, 17:01

Blaz,

no i monitor do mycia mam :mrgreen: :mrgreen:

Jacek. - 2012-05-10, 17:07

Cytat:
No, klejent, nie bądź taki. Jak to nic nie kupisz? To nieładnie i niepo koleżeńsku. Pewien jesteś? To czekaj chwilkę, kolega cię przynajmniej ubezpieczy...
Syyylwuś !

ALAMO - 2012-05-10, 18:54

Sylwuś, ubezpiecz Pana, żeby mu się przyjemniej ze schodów spadało ...

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group