|
Czwarty Wymiar ...world wide watches... |
|
Północna Granica - Ceny zegarków okresie PRL.
Weiss - 2014-11-04, 13:36 Temat postu: Ceny zegarków okresie PRL. Taki sentymentalny nastrój mnie jakoś naszedł. Zastanawiam się, ile trzeba było wydać na radziecki zegarek w latach 80-tych, jeszcze przed przemianami ustrojowymi? Czy było one śmiesznie tanie, czy może tak jak dzisiaj, bez wydania połowy pensji ani rusz? Może uda się przeliczyć tą cenę na kilogramy ziemniaków, bochenki chleba, butelki piwa, litry benzyny? Interesują mnie zwłaszcza ceny zegarków obecnie najbardziej poszukiwanych, czyli Wołny, Poljotów i Łuczy Deluxe, Amfibii, Szturmaniskich chrono- a może jakieś inne przychodzą Wam do głowy?. Ile "zwykłych" zegarków można było za nie kupić? Czy ewentualne złocenie koperty podnosiło cenę? Czy może jeszcze niektóre modele były dostępne tylko dla określonych ludzi- pracowników wojska, MSW, lekarzy, członków PZPR? Piszcie proszę, co pamiętacie.
Ciech - 2014-11-04, 13:55
Taki Wostok w 1982r. kosztował 1200 zł.
Już nie noszę, ale działa do tej pory
Weiss - 2014-11-04, 14:29
Z wyszperanych informacji wynika, że obecnie srednia krajowa to około 3900 pln link, w 1982 wynosiła ona około 140 000 link. Czyli za srednią pensję w 1982 roku można było kupić 116 takich Wostoków, więc teraz powinien on kosztować 33 złote. W sumie zgadza się, na Allegro chodzą po tyle Jednak na poważnie, raczej nie ma szansy, żeby obecnie kupić nowy zegarek podobnej jakości, nawet za 50 pln. (oczywiście mechaniczny, kwarca sie znajdzie). A może się pomyliłem? Dawajcie więcej przykładów.
Ciech - 2014-11-04, 16:20
Aż mną zatrzęsło , że już uwiąd starczy mam i kłopoty z pamięcią, jak przeczytałem post powyżej
Nie wiem z jakiego sufitu te dane są spisane, ja co innego pamiętam.
.... zarobki były ponad 10X niższe niż kolega podaje
I mój link
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w latach 1950-2008
mw75 - 2014-11-04, 16:27
Weiss, chyba porównałeś średnią miesięczną aktualną ze średnią roczną z 1982. Miesięczne zarobki w 1982 wg danych z Twojego linku to 11 600. Czyli niecałe 10 Wostoków. To znaczy, że dziś ten zegarek kosztowałby niecałe 400 PLN.
Jacek. - 2014-11-04, 17:57
Cytat: | w 1982 wynosiła ona około 140 000 |
Bzdety. W 1984, gdy ukończyłem "zaszczytną służbę wojskową" 20 kpapiaków ( tj. tysięcy złotych) było bardzo wysokimi dochodami. Nikt ze znajomych tyle nie zarabiał.
Właściwie mógłbym poszukać kwitków o wysokości regularnych "podwyżek" z tych czasów, będąctych de facto waloryzacjami. Powinny jeszcze gdzieśsię szwendać.
A że ceny radzieckich zegarków były uaktualniane rzadko, okazje się zdarzały: zarabiając koło 10 kpapiaków nabyłem w 'Jubilerze" na Grójeckiej kwarcowe Wostoka i Czajkę (oba w stylu nuras) po około 500 papiaków. Jakość tych wyrobów była raczej kiepska.
Gboo.
Woj_Woj - 2014-11-04, 19:05
Niestety ... nie wiem kiedy była kupiona ... do nas mogła trafić z poślizgiem.
kwater - 2014-11-04, 19:09
W 85 dostawałem stypendium cyrografowe w wysokości 1/2 średniej krajowej i było to 2700 zł. Za jedno z pierwszych kupiłem sobie poljota budzika
Jacek. - 2014-11-04, 20:02
Woj_Woj napisał/a: | Niestety ... nie wiem kiedy była kupiona ... do nas mogła trafić z poślizgiem.
Obrazek |
A bo ja wiem? 1978? 1981?
To nabyto koło 1992:
Weiss - 2014-11-04, 20:04
mw75 napisał/a: | Weiss, chyba porównałeś średnią miesięczną aktualną ze średnią roczną z 1982. Miesięczne zarobki w 1982 wg danych z Twojego linku to 11 600. Czyli niecałe 10 Wostoków. To znaczy, że dziś ten zegarek kosztowałby niecałe 400 PLN. |
Racja. Za bardzo się rozgorączkowałem . Czyli 11 tysięcy.
Jacek. - 2014-11-04, 20:08
Inna sprawa, że w 1982 Cymę lub Roamera można było dostać raczej tylko w "sklepie z paprotką".
Gboo.
Woj_Woj - 2014-11-04, 20:13
... tak sobie tylko nadmienię, że to nie jest rodzinna pamiątka ... osobista tym bardziej NIE
sierżant - 2014-11-04, 20:16
Zegarek Poljot w wykonaniu garniturowym, w złoconej kopercie, z mechanizmem na 16 kamieniach, w 1968 roku został zakupiony przez moją skromną osobę za 720 złotych.
Zakupu dokonałem, oczywiście z mamą jako osobą towarzyszącą, w sklepie jubilerskim w Rynku Głównym w Krakowie. Był to prezent komunijny.
Trudno mi oczywiście określić przelicznik na inne towary, wiem jednak, że było to sporo kasy, zdaje się około połowy pensji rodzicielki.
Bardziej podobał mi się Atlantic, ale cena jego oscylowała w granicach aż trzech miesięcznych uposażeń, raczej nie najniższych.
Poljot zawieruszył się gdzieś przez burzliwe lata, ku swojej radości jednak nabyłem identyczny model w dobrym stanie jakoś dwa miesiące temu.
Jacek. - 2014-11-04, 20:29
Woj_Woj napisał/a: | :) ... tak sobie tylko nadmienię, że to nie jest rodzinna pamiątka ... osobista tym bardziej NIE |
Och, nie posądzałbym. Może, co najwyżej, o górnictwo
Gboo.
[ Dodano: 2014-11-04, 19:40 ]
sierżant napisał/a: | Zegarek Poljot w wykonaniu garniturowym, w złoconej kopercie, z mechanizmem na 16 kamieniach, w 1968 roku został zakupiony przez moją skromną osobę za 720 złotych.
Zakupu dokonałem, oczywiście z mamą jako osobą towarzyszącą, w sklepie jubilerskim w Rynku Głównym w Krakowie. Był to prezent komunijny.
Trudno mi oczywiście określić przelicznik na inne towary, wiem jednak, że było to sporo kasy, zdaje się około połowy pensji rodzicielki.
Bardziej podobał mi się Atlantic, ale cena jego oscylowała w granicach aż trzech miesięcznych uposażeń, raczej nie najniższych.
Poljot zawieruszył się gdzieś przez burzliwe lata, ku swojej radości jednak nabyłem identyczny model w dobrym stanie jakoś dwa miesiące temu. |
Ciekawe, bo mniej więcej wtedy (może z rok wcześniej) też dostałem Poljota. Najtańszego, za jakieś 500 zet.
Tyle, że nikt nie pytał o zdanie: ojciec oświadczył, że powinienem mieć zegarek, po czym wręczył Poljota na brązowym pasku. W ramach uzasadnienia dodał. że już pora bym przestał żyć jak krowięcie: rano zauważające porę wzięcia za chabety i wyrzucenia w stronę szkoły, a potem zmierzchu. Chyba się trochę zawiódł...
Tego Pojota jeszcze niedawno nosił wujo.
Gboo
rafau - 2014-11-04, 20:47
Jakiś czas temu oglądałem recenzję zegarka Montana z melodyjkami autorstwa Rybaka, można znaleźć na YT. Autor wspomina tam, iż zegarek kosztował (chyba w II połowie lat 80-tych) połowę ówczesnej wypłaty i był bardzo pożądanym prezentem komunijnym, głównie ze względu na melodyjki i wygląd (bo nie jakość wykonania przecież ). Z powodu swojej ceny takim znowu częstym prezentem nie bywał
Jacek. - 2014-11-04, 20:52
Pamiętam jak dziś wspaniały tekst pana handlowca, pakującego pod pałacem Kultury swego wspólnika w wycieczkowy autobus do Syrii itp.: "A najlepiej kup ze dwie sciany Montan. Wranglerów nie bierz."
Ciekawe, może są na kizi?
Gboo
Weiss - 2014-11-04, 22:04
Na przełomie 1984/85 moja Matka kupiła sobie sprowadzony z "zagranicy" zegarek elektroniczny- nie pamiętam marki, nic wyszukanego, popsuł się zresztą dość szybko i wróciła do noszenia pozłacanego Łucza. W każdym razie ten "elektronik" kosztował dokładnie 2 klocki.
BTW kumpel mi się żalił ostatnio, że na komunie nie dostał "Montany" tylko taką Sławę:
No i oczywiście wstydził się kolegów.
Montana (a raczej Kessel, bo miałem taki brand ) doprowadzała mnie do szału, bo przestawała działać pod wpływem potu z ręki.
infectedcontrol - 2014-11-04, 22:12
Ja na komunie dostalem dokladnie ten sam model co ponizej ... moj chrzestny byl oficerem w Marynarce Wojennej w Gdyni, to mi skubnal go i paczke Matchbox-ow w Baltonie tez jestem ciekaw ile takie cos moglo kosztowac
mw75 - 2014-11-04, 23:34
infectedcontrol, poprawiaj Marynarkę Wojenną natychmiast, zanim Fazi przyjdzie .
infectedcontrol - 2014-11-05, 04:07
mw75 napisał/a: | infectedcontrol, poprawiaj Marynarkę Wojenną natychmiast, zanim Fazi przyjdzie . |
Poprawione ... moj ojciec (tez byly oficer MW) by mi dal
A tak na marginesie, paczka Machbox-ow byla pelna samochodzikow, ktore zmienialy kolory
mw75 - 2014-11-05, 08:21
Weiss - 2014-11-05, 08:38
Około roku 1990 dostałem od Ojca takiego Wostoka:
Kupił go na rynku od obywatela ZSRR i o ile pamiętam zapłacił "sorok", czyli 40 000. Zawsze na bezelu ustawiałem czas do końca lekcji. Wszelakie rynki były wtedy okupowane przez Rosjan i Litwinów, sprzedawali wszystko, co wywozili ze Związku.
rafau - 2014-11-05, 20:53
Tak, to były czasy bazarów (u mnie w mieście w piątki). Chyba każdy znał wtedy słowo 'skolko'
Toyota - 2014-11-05, 21:16
Chyba w '87 miałem komunię, musiałbym zerknąć w wypalaną pamiątkę, wtedy motorynka kosztowała 42 000, rok później dostałem kolarzówę rometa za ~20 000 jak rzucili na składnice, zegarek dostałem od babci jakąś damkę na 17 kamieniach (yewelsy były na tarczy) ni cholery nie wiem co to było ale zamiast paska miało mesh, spiłowany na szlifierce, wtedy zazdrościłem elektroników z melodyjkami
mw75 - 2014-11-05, 21:20
Popatrzcie jak wielka była inflacja, jeżeli tanie wino w ok. 1992-94 kosztowało 24 000. Do dziś pamiętam "szerry za dwadzieścia cztery" .
Jacek. - 2014-11-05, 21:29
Za czasów świetności "Stawki większej niż życie" zwało się J-23 i tyleż papiaków kosztowało
G.
sierżant - 2014-11-05, 22:00
A jakie słodziutkie było...No, podstawową zaletę stanowiła niewygórowana cena.
Pamiętam, jak z kumplem raczyliśmy się takim frykasem, będąc na tzw. kacu.
Kolega po przeczytaniu na etykiecie, że rzeczone winko jest bardzo słodkie, najpierw się, przepraszam bardzo, no, niech będzie, zwymiotował, a dopiero później korzystał z napitku.
Po zdegustowaniu flaszki ta nadmierna słodycz przestawała przeszkadzać, a wręcz przeciwnie.
Podczas takiej wyrafinowanej konsumpcji na Poljota się nie łypało. Smakosze czasu nie mierzą.
Toyota - 2014-11-05, 22:19
mw75 napisał/a: | Popatrzcie jak wielka była inflacja, jeżeli tanie wino w ok. 1992-94 kosztowało 24 000. Do dziś pamiętam "szerry za dwadzieścia cztery" . |
95 rok, wino Mistral, 16500pln , 2 dni chory byłem jak świnia po tym jabolu nie zapomnę tego do końca życia
Zinajda - 2014-11-05, 22:31
Około roku 1960 "Ruhla" kosztowała 180 złotych, a kilka lat później "Sportiwnyje" - 570.
W tym samym mniej więcej okresie, jakiś "Rolex" był na wystawie "Jubilera" na pl. Konstytucji (popularnie, a nie bez powodu zwanym placem Prostytucji) miał cenę 15.000. Moja pierwsza po studiach pensja (w 1971) wynosiła 900 złotych. Nie pamiętam dokładnie za ile "pani Joasia" kupiła (a raczej załatwiła) dla syna (gdzieś około 1965) "Lanco", ale było to ponad tysiąc. O ile dobrze pamiętam "Rodina" mojej Babci kosztowała we wczesnych latach sześćdziesiątych 750 zł.
PS. a wino marki "Wino" w 1966 - 17 zł.
Ciech - 2014-11-05, 23:41
Jacek. napisał/a: | Za czasów świetności "Stawki większej niż życie" zwało się J-23 i tyleż papiaków kosztowało
G. |
i za 14 zł były czasy dawało się kupić zanim nie zdrożało w połowie lat 70-tych
"Patykiem pisane" - popularnie nazywane
Oryginały z 1969r znalezione w pewnym urzędzie za szafą
Ratler Wściekły I - 2014-11-06, 00:24
Ciech - 2014-11-06, 00:48
bo wymowa: IPA: [ˈpuci ˈʦ̑ɔ], AS: [puḱi co], zjawiska fonetyczne: zmięk.
Weiss - 2014-11-06, 00:52
Zinajda napisał/a: | Około roku 1960 "Ruhla" kosztowała 180 złotych, a kilka lat później "Sportiwnyje" - 570.
W tym samym mniej więcej okresie, jakiś "Rolex" był na wystawie "Jubilera" na pl. Konstytucji (popularnie, a nie bez powodu zwanym placem Prostytucji) miał cenę 15.000. Moja pierwsza po studiach pensja (w 1971) wynosiła 900 złotych. Nie pamiętam dokładnie za ile "pani Joasia" kupiła (a raczej załatwiła) dla syna (gdzieś około 1965) "Lanco", ale było to ponad tysiąc. O ile dobrze pamiętam "Rodina" mojej Babci kosztowała we wczesnych latach sześćdziesiątych 750 zł.
PS. a wino marki "Wino" w 1966 - 17 zł. |
Ale przypadek. Ja też w pierwszej pracy po studiach zarabiałem 900 zł . Tylko 30 lat później.
Czyli teraz "Ruchla" kosztowałaby ponad 400 zł. Sporo jak na buksiaka
A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola.
Ratler napisał/a: |
|
Nie wywołuj Fazjego z lasu.
mw75 - 2014-11-06, 01:09
Weiss napisał/a: | A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola. |
Akurat to łatwo naprawić, cały czas są w sprzedaży
Weiss - 2014-11-06, 01:53
mw75 napisał/a: | Weiss napisał/a: | A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola. |
Akurat to łatwo naprawić, cały czas są w sprzedaży |
Nie mówię, żebym jakoś specjalnie tej sytuacji żałował
Zapewne któryś z Kumotrów był w latach 80-tych w sklepie z zegarkami. Nurtuje mnie dość mocno, czy Amfibie i Komandirskie były normalnie dostępne w sprzedaży w Polsce, czy dopiero Przyjaciele zza Buga zaczęli je przywozić w latach 90-tych? Większość z tych zegarków jest opisana cyrylicą, więc wydaje mi się, ze to jest prywatny import.
kwater - 2014-11-06, 07:22
O ile mogę zaufać swojej pamięci, to w "Jubiler" na Jedności Robotniczej (obecnie Jedności) w Zielonej Górze widywałem wyłącznie "zwykłe" ruski. Ale zegarka za to nie oddam...
Jacek. - 2014-11-06, 08:16
Zinajda napisał/a: | Około roku 1960 "Ruhla" kosztowała 180 złotych, (...) |
W 1960 Ruhle chyba nie były sprowadzane. W NRD zegarki z UMF 24 to jakiś 1963 - 64. Tak coś mi świta, że wielki szum w Polsce o "zegarkach za 18 zeta" to była coś pierwsza połowa lat 70.
BTW między kwitami od mojej WFMki z 1959 był rachunek na 3500 zł.
Weiss napisał/a: | A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola. |
Tego nie możesz wiedzieć
No, chiba, że byłes abstynentem. Wiele razy zdarzyło się zidentyfikować znany smaczek w winach z namaszczeniem nalewanych w knajpach, na uroczystościach itp.
Weiss napisał/a: | Zapewne któryś z Kumotrów był w latach 80-tych w sklepie z zegarkami. Nurtuje mnie dość mocno, czy Amfibie i Komandirskie były normalnie dostępne w sprzedaży w Polsce, czy dopiero Przyjaciele zza Buga zaczęli je przywozić w latach 90-tych? Większość z tych zegarków jest opisana cyrylicą, więc wydaje mi się, ze to jest prywatny import. |
W latach 80 Komandirskie były rzadkie nawet w Sojuzie. Nie zdziwiłbym się, gdyby były sprzedawane tylko w zamkniętych sklepach dla wojskowych. Swojego pierwszego Komandira dostałem od ruskich pilotów koło 1985 - znajomi oczy wytrzeszczali.
Gboo.
Weiss - 2014-11-06, 10:50
Jacek. napisał/a: |
Weiss napisał/a: | A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola. |
Tego nie możesz wiedzieć
|
Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal. Na szczęście nie lubię wina, wiec jestem mniej narażony na niespodzianki
ALAMO - 2014-11-06, 10:56
infectedcontrol napisał/a: | Ja na komunie dostalem dokladnie ten sam model co ponizej ... moj chrzestny byl oficerem w Marynarce Wojennej w Gdyni, to mi skubnal go i paczke Matchbox-ow w Baltonie tez jestem ciekaw ile takie cos moglo kosztowac
Obrazek |
W 1986, około 20 000 zł. Tyle samo co Zenit 12XP i trochę więcej niż czeska kolarka Wiem bo dokładnie takie zakupy dokonałem po komunii
Ty miałeś komunię 4 lata po mnie, to myślę że kosztowało 3x więcej ale nadal było to 20 dolarów
Weiss - 2014-11-06, 11:04
ALAMO napisał/a: | infectedcontrol napisał/a: | Ja na komunie dostalem dokladnie ten sam model co ponizej ... moj chrzestny byl oficerem w Marynarce Wojennej w Gdyni, to mi skubnal go i paczke Matchbox-ow w Baltonie tez jestem ciekaw ile takie cos moglo kosztowac
Obrazek |
W 1986, około 20 000 zł. Tyle samo co Zenit 12XP i trochę więcej niż czeska kolarka Wiem bo dokładnie takie zakupy dokonałem po komunii
Ty miałeś komunię 4 lata po mnie, to myślę że kosztowało 3x więcej ale nadal było to 20 dolarów |
No to dorzucę jeszcze do porównania ceny prezentów komunijnych- Kamera Zenit Quartz 16 000 i radiomagnetofon "Emilia" 13 000. Zakładam, że komunie miałem w tym samym roku, co Alamo, czyli jakoś w 1987.
infectedcontrol - 2014-11-06, 19:49
ALAMO napisał/a: | W 1986, około 20 000 zł. Tyle samo co Zenit 12XP i trochę więcej niż czeska kolarka Wiem bo dokładnie takie zakupy dokonałem po komunii
Ty miałeś komunię 4 lata po mnie, to myślę że kosztowało 3x więcej ale nadal było to 20 dolarów |
20000zl? Wiem ze to nie bylo malo, bo kalkuratory zegarki sie dopiero w szkole pojawily w wiekszej ilosci po 1-2 latach. Heh, pamietam ze ja chcialem dostac wtedy wieze Grundiga ponad wszystko. No ale wujo nie mial wyjazdu do NRD w roku komunii, wiec nie bylo jak kupic . Dostalem ten zegarek, matchboxy, troche kasy, od chrzestnej Ruskiego Walkmana w ktorym trzeba bylo kablem pokombinowac zeby sluchawki dzialaly i jakies ciuchy ... nie bylo zle w tym 1988, wszyscy sie cieszylismy ze dostalismy super rzeczy i bylismy wdzieczni ze dostalismy tak naprawde cokolwiek
Wtedy jeszcze mialem zegarek Lucza, ale diabli wiedza gdzie on sie podzial ... chyba na koloniach zgubilem Szkoda tylko troche ze wtedy juz mialem skladaka Wigry 3, bo jak sie kolarki zrobily popularne to musialem sie bujac tym dziadostwem az mi go ktos skubnal z piwnicy
Spam - 2014-11-06, 20:02
...OT...kanapo-tapczan politura... 1975 rok... 4100 złotych...
Jacek. - 2014-11-06, 21:17
infectedcontrol napisał/a: | (...) Szkoda tylko troche ze wtedy juz mialem skladaka Wigry 3, bo jak sie kolarki zrobily popularne to musialem sie bujac tym dziadostwem az mi go ktos skubnal z piwnicy |
Rok 1972 lub 73: pierwszy polski składak "Grandezza" - tylko na eksport. Oczywiście co znaczniejsi przyjaciele i krewni królika mieli takie. Cena we wskazanym magazynie 1700 zeta.
Parę lat później te rowerki (uproszczone nieco, bez lakieru metalic, ręcznych hamulców i przerzutki w piaście) były sprzedawane pod nazwą Flaming po 1750 zet.
Mniej więcej w 1973 w znaczniejszych salonach Jubilera "rzucili" kolorowe Zodiaki, te z wskazówkami na krążkach przezroczystego plastyku. Za sekundnik robiła czerwona kropka.
Cena dziwna: koło trzech składaków. Zeszły bez śladu w ciągu kilku tygodni.
A pamiętam, bo wpadałem codziennie popatrzyć. Któregoś dnia świadoma kierowniczka patriotka wezwała gliny
I chyba wtedy zegarmistrze w sklepach Jubilera dostali szwajcarskie chronolomparatory Vibrograf.
Gb.
feleksc - 2014-12-10, 19:47
W 1988 piękna wiosna była.Trochę gwizdało i padało.
Pijany,niedopity ale na pewno nie zarzygany.
Po nocnej zmianie,i dziwnym trafem po wypłacie .
Znalazłem się na rogu kościuszki z świdnicką ,a tam państwo drodzy przepiękny prawdziwy
saloon z napisem ,,jubiler'' .
Sklep stał (z resztą jeszcze b.długo)z oczywiście najpiękniejszymi i najdroższymi rosyjskimi zegarkami.Co po linii partyjnej wcale nie było tak oczywiste
Wlajzłem i nic nie pamiętam.Po przeżyciu tej no znaczy się pomroczności jasnej,
odzyskawszy na tyle tomność żeby policzyć moniaki...
W kielni mniej o jakieś 20000,ale w drugiej plasticzne pudełko z piknym sikorem.
No nie licząc wcześniej chyba wódki ,a na pewno paru win nic innego w sklepach
nie było,no tak ale na drodze stanął mi wspomniany już wyżej jubiler.
Takim to sposobem za nabyłem piękną dużą no i oczywiście
z białym cyferblatem Rakete z kalendarzem*
Zarabiałem wtedy we Wrocławiu za naprawdę ciężką orkę około 36000 zł.
*potem jeszcze ze dwa razy powtórzyłem tę metode to na komandira
i na poljota alarma...
Woytec - 2014-12-11, 11:59
Jacek. napisał/a: |
BTW między kwitami od mojej WFMki z 1959 był rachunek na 3500 zł.
Gboo. |
Zgadza się, ojciec też za tyle kupił i chyba nawet ze dwa, trzy lata wcześniej.
Już go nie spytam...
Uczyłem się na niej jeździć, oczywiście gdy nie było go w domu, byłem wtedy jeszcze w podstawówce
A tak a propos ostatniej nowinki to dość popularne wtedy było powiedzenie:
Sprzedaj krowę, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie
Szkiełko z Kielc, reszta z Łodzi a zegarek...
Oczywiście zupełnie nieprawdziwe i krzywdzące (w tej niedopowiedzianej części), nie mam pojęcia skąd się wzięło.
ALAMO - 2014-12-11, 13:13
Woytec napisał/a: | nie mam pojęcia skąd się wzięło. |
Stąd, że Błonie miał wtedy bardzo marną reputacje. I był ostatnim co się kupowało, jak nie było pieniędzy na "doskonałej jakości Delbanę", a już zbrakło Poljotów i Wostoków. Zresztą typowy przykład polskiej mentalności.
Jacek. - 2014-12-11, 13:39
Woytec napisał/a: |
Sprzedaj krowę, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie (...)
Oczywiście zupełnie nieprawdziwe i krzywdzące (w tej niedopowiedzianej części), nie mam pojęcia skąd się wzięło. |
Powiedzonko przypisywane Wiechowi. A okazało się nośne, bo trafiało do ludzi, niechętnych napływowi ludności wiejskiej do miast. A o różnych właściwościach i wyczynach ludności owej krążyły legendy.
O ile pamiętam lata 60, były to raczej legendy, nie bajki
No i marka "Błonie" się ładnie w to wpisywała.
Gboo.
kwater - 2014-12-11, 14:10
feleksc napisał/a: | W 1988 piękna wiosna była. |
A dwa lata później, po odebraniu wypłaty udałem się do Miasta Poznań w celu zakupu rzutnika do slajdów Krokus AF. Śliniłem się na niego ze 2 m-ce więc prawie biegłem do sklepu na Szkolnej. Oczywiście powiększalnika już nie było, więc wsciekły i sfrustrowany wszedłem do sklepu fimowego Casio w hotelu Poznań gdzie nabyłem za bodaj 700000 zł zegarek casio AB-100
Woytec - 2014-12-11, 14:29
Jacek. napisał/a: | Woytec napisał/a: |
Sprzedaj krowę, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie (...)
Oczywiście zupełnie nieprawdziwe i krzywdzące (w tej niedopowiedzianej części), nie mam pojęcia skąd się wzięło. |
Powiedzonko przypisywane Wiechowi. A okazało się nośne, bo trafiało do ludzi, niechętnych napływowi ludności wiejskiej do miast. A o różnych właściwościach i wyczynach ludności owej krążyły legendy.
O ile pamiętam lata 60, były to raczej legendy, nie bajki
No i marka "Błonie" się ładnie w to wpisywała.
Gboo. |
Tego o Wiechu nie wiedziałem.
Jacek. - 2014-12-11, 15:54
kwater napisał/a: | feleksc napisał/a: | W 1988 piękna wiosna była. |
A dwa lata później, po odebraniu wypłaty udałem się do Miasta Poznań w celu zakupu rzutnika do slajdów Krokus AF. Śliniłem się na niego ze 2 m-ce więc prawie biegłem do sklepu na Szkolnej. Oczywiście powiększalnika już nie było, więc wsciekły i sfrustrowany wszedłem do sklepu fimowego Casio w hotelu Poznań gdzie nabyłem za bodaj 700000 zł zegarek casio AB-100 |
Że przypomnę dwa lata późniejsze dyskietki
Często wówczas przypominała mi się opowieść dziadka, jak to w 1923 w jakiejś łódzkiej fabryce, gdzie pracował, płacono dniówkę rano i dawano przerwę o 11, aby pracownicy zdążyli ją wydać. Nowy kurs dolara ogłaszano w południe, po czym ta dniówka była warta co najwyżej połowę.
Gbz.
kwater - 2014-12-11, 18:00
Ceny szalały, fakt. Mnie bardziej o chodziło o wzrost-spadek (?) stopy życiowej. Feleksc wydał prawie całą pensję na zegarek (tam zegarek, ruskie barachło ). Ja dwa lata później prawie całą pensję wydałem na superduperhiper plasticzany szczyt ( ) japońskiej myśli zegarkowej z pamięcią na 20 nr. telefonów. Się polepszyło, nie?
ALAMO - 2014-12-11, 18:04
Weźcie obczajcie, że wtedy kupując np. Amfibie to kupowałeś high-end zegarkowy de facto. Z werkiem 2209, w stali, z masą świecącą i WR200 - to był absolutny top. I kosztował mniej niż pół pensji.
kwater - 2014-12-11, 18:17
Kolega opowiadał zdarzenie ze swoich czasów studenckich: współlokator z akademika zakupił sobie amfibię na targowisku. Oczywiście zaufał 200 metrom na deklu i poszedł pod prysznic. Wrócił z rosą i mgiełką pod szkłem. Więc położył zegarek na kalafiorze do wyschnięcia. Niestety, wtedy nikt nie dbał o bilans energetyczny, więc kaloryfer był GORĄCY. I szkiełko (plexi) zgrabnie okleiło wskazówki i tarczę
I wcale nie mówię że technicznie były to złe zegarki. Po prostu te dostępne ogólnie (na targowiskach) były fatalnie montowane, bez jakiejkolwiek kontroli technicznej. I dotyczyło to właściwie wszystkich produktów z zza wschodniej granicy. Najgorsze, że przez to "ruskie" to przykład tandety.
Jacek. - 2014-12-11, 18:47
kwater napisał/a: | Ceny szalały, fakt. Mnie bardziej o chodziło o wzrost-spadek (?) stopy życiowej. Feleksc wydał prawie całą pensję na zegarek (tam zegarek, ruskie barachło ). Ja dwa lata później prawie całą pensję wydałem na superduperhiper plasticzany szczyt ( ) japońskiej myśli zegarkowej z pamięcią na 20 nr. telefonów. Się polepszyło, nie? |
Tyle, że ja nie mam pojęcia co to takiego ta ówczesna "stopa życiowa". Ze niby jak potaniały lokomotywy a podrożało mięso to się podniosła, jak to twierdził telewizor o 19.30? Czy się spadła, bo podrożały telewizory kolorowe w pewexie? Czy też wzrosła, bo umysłowemu do 2,5 kilo mięsa na kartki dorzucono poza kartkami wołowinę z kością IV gatunku (tzn. krowa ubita wraz z oborą) i drób?
Faktem jest, że w państwowym systemie dystrybucji tzw. artykuły pierwszej potrzeby były tanie, bo dotowane. Nawet u niezamożnych jak wyjeżdżał na stół obiadek, to był OBIADEK. A po świętach koty w śmietnikach chorowały z przeżarcia bok w bok ze szczurami.
Faktem też jest, że rynek towarów przemysłowych, dostępnych w ramach przydziałowego dobrobytu był hermetyczny i składał się z produktów beznadziejnie przestarzałych, nędznej jakości i w żenująco skromnej ilości. Naród był szczęśliwy, bo w większości nie znał innego. Wiedziano, że istniewją lepsze rzeczy, ale pracowano za równowartość dżinsów Wranglera miesięcznie.
Ludzie w potocznej paplaninie mówili jednym tchem ze żyją dobrze w socjaliźmie, że jest nędza, że trzeba kapitalizmu i że socjalizm potrzebuje reform i "ludzkiej twarzy". Niektórzy, startsi, jeszcze dodawali, że gdyby żył Piłsudski, to ho ho by było.
Potem, jak układ się zawalił, ci sami mówili, że nędza, ale że dobrze i wolność, ze w sklepach jest ładnie opakowane barachło z importu, że mleko za drogie, że jak może być dobrze, gdy litr mleka kosztuje mniej niż litr wody mazowszanki, że hurra byznes i kapitalizm, że za socjalizmu było dobrze i że gdyby żył Piłsudski to...
Tak więc, mimo że gołym okiem widziałem to samo, co ty, z popularnej ideologii na temat stopy życiowej ówczesnych Polaków pamiętam tylko koszmarny bełkot.
Gboo.
kwater - 2014-12-11, 19:18
Powinienem napisać "stopy życiowej". Mam Jacek dokładnie te same odczucia. Pamiętam, że poliot budzik na moim ręku budził mniejsze emocje niż montana z 7 melodyjakami, a zegarek casio z grą w golfa kumpla z klasy zapewniał mu poczesne miejsce w hierarchii. Dlatego napisałęm o tym kaziu za prawie całą pensję. Był wszak elektroniczny i do dego japoński (a swoją drogą chodzi do dzisiaj)
Weiss - 2014-12-12, 08:17
feleksc napisał/a: | W 1988 piękna wiosna była.Trochę gwizdało i padało.
Pijany,niedopity ale na pewno nie zarzygany.
Po nocnej zmianie,i dziwnym trafem po wypłacie .
Znalazłem się na rogu kościuszki z świdnicką ,a tam państwo drodzy przepiękny prawdziwy
saloon z napisem ,,jubiler'' .
Sklep stał (z resztą jeszcze b.długo)z oczywiście najpiękniejszymi i najdroższymi rosyjskimi zegarkami.Co po linii partyjnej wcale nie było tak oczywiste
Wlajzłem i nic nie pamiętam.Po przeżyciu tej no znaczy się pomroczności jasnej,
odzyskawszy na tyle tomność żeby policzyć moniaki...
W kielni mniej o jakieś 20000,ale w drugiej plasticzne pudełko z piknym sikorem.
No nie licząc wcześniej chyba wódki ,a na pewno paru win nic innego w sklepach
nie było,no tak ale na drodze stanął mi wspomniany już wyżej jubiler.
Takim to sposobem za nabyłem piękną dużą no i oczywiście
z białym cyferblatem Rakete z kalendarzem*
Zarabiałem wtedy we Wrocławiu za naprawdę ciężką orkę około 36000 zł.
*potem jeszcze ze dwa razy powtórzyłem tę metode to na komandira
i na poljota alarma...
|
No kiedyś wydało się pół pengi na high-endowego sikora i można było błyszczeć w towarzystwie. Teraz na zegarek za połowę pensji to nawet nikt nie spojrzy I "jak żyć" potem? Co do garnka włożyć? (no chyba, że ktoś dostaje ponad 10K, ale ilu takich jest?)
kwater napisał/a: | Kolega opowiadał zdarzenie ze swoich czasów studenckich: współlokator z akademika zakupił sobie amfibię na targowisku. Oczywiście zaufał 200 metrom na deklu i poszedł pod prysznic. Wrócił z rosą i mgiełką pod szkłem. Więc położył zegarek na kalafiorze do wyschnięcia. Niestety, wtedy nikt nie dbał o bilans energetyczny, więc kaloryfer był GORĄCY. I szkiełko (plexi) zgrabnie okleiło wskazówki i tarczę
I wcale nie mówię że technicznie były to złe zegarki. Po prostu te dostępne ogólnie (na targowiskach) były fatalnie montowane, bez jakiejkolwiek kontroli technicznej. I dotyczyło to właściwie wszystkich produktów z zza wschodniej granicy. Najgorsze, że przez to "ruskie" to przykład tandety. |
Ta Amfibia zachowała się tak, jak powinna. Po prostu resztki wilgoci z zegarka skropliły sie pod wpływem różnicy temperatur. Wcale nie musiała być nieszczelna. Nie jest to zegarek stworzony do kąpieli przy 40 stopniach tylko do nurkowania w w zimnej wodzie. No może nawet w ciepłej, bo w Armii Czerwonej woda była ciepła, dopóki się nie zestaliła
feleksc - 2014-12-12, 09:05
Na podstawie G-shocków od lat 90-ych je obserwuje.
Ceny ich wzrastały proporcjonalnie do naszych zarobków.
We wczesnych 90'ych jak zarabiałem 1700 to najtanszy kosztował 3500.
Jak pare lat póżniej zarobki mi wzrosły na 3500 to G kosztuje 7500.
To wszystko na podstawie jednego sklepiku z Casio w kerfie we Wrocławiu.
Weiss - 2014-12-12, 10:02
feleksc napisał/a: | Na podstawie G-shocków od lat 90-ych je obserwuje.
Ceny ich wzrastały proporcjonalnie do naszych zarobków.
We wczesnych 90'ych jak zarabiałem 1700 to najtanszy kosztował 3500.
Jak pare lat póżniej zarobki mi wzrosły na 3500 to G kosztuje 7500.
To wszystko na podstawie jednego sklepiku z Casio w kerfie we Wrocławiu. |
No to G staniały baaardzo. Wtedy dwie pensje, teraz wypasiony model kupi się za połowę apanaży.
ALAMO - 2014-12-12, 10:16
Większość urządzeń elektronicznych tanieje.
Dlatego nie ma się specjalnie co podniecać informacjami w stylu "a w PRL na telewizor musiałem pół roku odkładać!". Niemiec nie miał lepiej, jak w 1987 kupowaliśmy 29" Sony za 2200 dojczmarek, to zarabiało się tam 800 dojczmarek. Oczywiście jest róznica między Neptunem 505D a 29" Sony, ale ona wynika z dostępnej bazy gospodarczej, nic więcej.
Weiss - 2014-12-12, 10:23
ALAMO napisał/a: | Większość urządzeń elektronicznych tanieje.
|
Dlatego nigdy nie kupię telefonu za cenę sklepową. Bardzo boli, kiedy wydało sie na komórkę półtora klocka, a za rok kosztuje 500 pln i znajomi mają lepsze za złotówkę . No ale pewnych rzeczy to jeszcze za złotówkę nie dają.
Ten spadek wartosci najbardziej jest widoczny przy kartach pamięci. Kiedyś MMC 32 mega do siemensa sl45 podwajała cene telefonu, teraz 32GB to wydatek w okolicy stówy. Tylko tutaj technologia produkcji się zmieniła, dlatego karty staniały o rząd wielkości niemalże z dnia na dzień.
ALAMO - 2014-12-12, 10:26
Niczego za złotówke nie dają.
Kiedyś dokładnie policzyłem relację abonamentu do ceny telefonu oferowanej, dla kilku modeli które mnie interesowały w Play. Efekt? Wszystkie te telefony w efekcie i tak kupowałeś, tylko że na raty.
Weiss - 2014-12-12, 10:39
ALAMO napisał/a: | Niczego za złotówke nie dają.
Kiedyś dokładnie policzyłem relację abonamentu do ceny telefonu oferowanej, dla kilku modeli które mnie interesowały w Play. Efekt? Wszystkie te telefony w efekcie i tak kupowałeś, tylko że na raty. |
No wiadomo, ale wydawanie stówy co miesiąc mniej boli, niż wydanie 2 kafli od razu. Mało kto wtedy kupowałby nowe telefony, rozpoczęły by się bankructwa, bezrobocie, zamieszki, gaz na ulicach, gwałty, morderstwa, rozboje, krzyczący ludzie, upadłyby rządy, nastałby kryzys światowy, do władzy doszedłby nowy Hitler i ogólnie słabo by było.
ALAMO - 2014-12-12, 11:01
Ogólna sodomia i gomoria. Zadłużajcie się, zadłużajcie ...!!
rysqut - 2015-01-20, 22:33
Mój tato za dziecka zakupił Wostoka precyzyjnego za 900 zł w tzw "sklepie żelaznym"... mówił że chyba 2 miesiące zbierał jarzębinę aby zgromadzić potrzebne środki.
Weiss - 2015-01-21, 01:48
rysqut napisał/a: | Mój tato za dziecka zakupił Wostoka precyzyjnego za 900 zł w tzw "sklepie żelaznym"... mówił że chyba 2 miesiące zbierał jarzębinę aby zgromadzić potrzebne środki. |
Pamiętasz rok mniej więcej?
Emre - 2015-01-21, 09:47
Weiss napisał/a: | No wiadomo, ale wydawanie stówy co miesiąc mniej boli, niż wydanie 2 kafli od razu. |
dlatego ktoś mądry wymyślił raty...
telefonik bierzesz na raty w jakimś mediamarkt, a u operatora umowę bez tel na 12 mies.
EOT
Ja jak się urodziłem to PRL się skończył, więc nic mądrego nie dodam...
Jacek. - 2015-01-21, 14:10
Weiss napisał/a: | rysqut napisał/a: | Mój tato za dziecka zakupił Wostoka precyzyjnego za 900 zł w tzw "sklepie żelaznym"... mówił że chyba 2 miesiące zbierał jarzębinę aby zgromadzić potrzebne środki. |
Pamiętasz rok mniej więcej? |
Ceny były raczej stałe, więc typowałbym lata 70...
Emre napisał/a: |
Ja jak się urodziłem to PRL się skończył, (...) |
Mesjasz jaki czy co...
Gboo.
kwater - 2015-01-21, 14:27
Jacek. napisał/a: | Mesjasz jaki czy co... |
Są tacy co by powiedzieli "antychryst"
Weiss - 2015-01-21, 14:30
Emre napisał/a: |
Ja jak się urodziłem to PRL się skończył, więc nic mądrego nie dodam... |
To Ty nie wiesz, co to było zajmowanie kolejki. Biedny...
Offtop:
Czy któryś z Was kojarzy ZIELONE KUBAŃSKIE POMARAŃCZE? Znaczy skórka była zielona, w środku już normalnie. Bo znajomi sie ze mnie śmieją, że zmyślam.
Jacek. - 2015-01-21, 14:40
Weiss napisał/a: |
Offtop:
Czy któryś z Was kojarzy ZIELONE KUBAŃSKIE POMARAŃCZE? Znaczy skórka była zielona, w środku już normalnie. Bo znajomi sie ze mnie śmieją, że zmyślam. |
Istnieją takowe, tzw. kwaśne. Kiedy robią się żółte, już do niczego się nie nadają.
Gbq.
Weiss - 2015-01-21, 14:44
Jacek. napisał/a: | Weiss napisał/a: |
Offtop:
Czy któryś z Was kojarzy ZIELONE KUBAŃSKIE POMARAŃCZE? Znaczy skórka była zielona, w środku już normalnie. Bo znajomi sie ze mnie śmieją, że zmyślam. |
Istnieją takowe, tzw. kwaśne. Kiedy robią się żółte, już do niczego się nie nadają.
Gbq. |
Tylko te nie były kwaśne ale bardzo słodkie. Chyba Aomikan to sie nazywa
I zdecydowanie jest to smak PRL, którego mi brakuje. Tak, jak kiełbasy serdelowej.
Jacek. - 2015-01-21, 14:55
http://kyotofoodie.com/japanese-fruit-aomikan/
Tzn. jak z tym filmem: nie szwedzki, tylko radziecki, nie pornograficzny, tylko panoramiczny itd.
G.
Weiss - 2015-01-21, 15:07
Jacek. napisał/a: | http://kyotofoodie.com/japanese-fruit-aomikan/
Tzn. jak z tym filmem: nie szwedzki, tylko radziecki, nie pornograficzny, tylko panoramiczny itd.
G. |
Tia. Mąz, który dostał po ryju od żony, bo sie przejęzyczył. Chciał powiedzieć "Kochanie, przepyszna zupa", a wyszło mu " Ty stara ruro, zmarnowałas mi pół zycia"
Emre - 2015-01-21, 17:06
Weiss, a dokładnie...
https://www.youtube.com/watch?v=32ScE9iIdTE
Ratler Wściekły I - 2015-01-21, 19:33
zielone z "pancerną" skórą zajmującą tak circa 30% owocu to były grapefruity które przywożono statkami z Kuby o czym informowały główne wiadomości wieczorne
kwater - 2015-01-21, 19:52
I pomarańcze i grejpfruty były zielone i generalnie paskudne - kwaśne, gorzkie, kiepsko się obierały. Czasem mimo wyglądu (zależnie od roku a może prezentera dtv który je zapowiadał) były całkiem dobre... Czasem można było trafić mandarynki wielkości orzechów laskowych i też kwaśne
Weiss - 2015-01-21, 21:19
Miałem wtedy z 5 lat, więc pewnie idealizuję sobie w głowie smak.
Jacek. - 2015-01-21, 21:25
A potem, coś tak pod koniec lat 70, telewizor paokazywał poana prof, który dowodził, że pietruszka zawiera ileś tam razy więcej witaminy C od pomarańczy.
A szkiełka do zegarków były po 3 zeta, niezależnie od rozmiaru.
Gboo.
Weiss - 2015-01-21, 21:34
Jacek. napisał/a: | A potem, coś tak pod koniec lat 70, telewizor paokazywał poana prof, który dowodził, że pietruszka zawiera ileś tam razy więcej witaminy C od pomarańczy.
A szkiełka do zegarków były po 3 zeta, niezależnie od rozmiaru.
Gboo. |
No to łatwy przelicznik. Teraz szkiełka są po 30. Przynajmniej w Łodzi.
Jacek. - 2015-01-21, 21:39
Miałem na myśli plexi, bo innych nie było w gotowcach.
Gb.
Weiss - 2015-01-21, 21:54
Jacek. napisał/a: | Miałem na myśli plexi, bo innych nie było w gotowcach.
Gb. |
No ja własnie o plexi jakby piszę. To znaczy z założeniem. Na zegarek (albo do zegarka). Fazi poprawi jak by coś
Sebastian - 2015-01-21, 22:47
Weiss napisał/a: | Na zegarek (albo do zegarka). Fazi poprawi jak by coś |
zegarku
Weiss - 2015-01-21, 23:22
Sebastian napisał/a: | Weiss napisał/a: | Na zegarek (albo do zegarka). Fazi poprawi jak by coś |
zegarku |
Szkiełko mu pękło. Temu zegarku.
Jacek. - 2015-01-22, 08:31
Weiss napisał/a: | Jacek. napisał/a: | Miałem na myśli plexi, bo innych nie było w gotowcach.
Gb. |
No ja własnie o plexi jakby piszę. To znaczy z założeniem. Na zegarek (albo do zegarka). Fazi poprawi jak by coś |
Uściślając: trzy papiaki kosztowało wówczas same szkiełko.
Teleskopy po papiaku. Takoż i warszawski komplet wskazówek do Pobiedy i sekundniki do Delbany (z okrągłą przeciwwagą) i do Atlantica (przeciwwaga w klin). Ceny w hurtowni na Białobrzeskiej (późniejszy Timepol).
Regenerację (czyli dorabianie) złamanych czopów i inne prace tokarskie robił zakładzik na Pięknej - koszt przeciętnie 10 papiaków.
Cen narzędzi nie pamiętam. Były głównie polskie, ale na tle chińszczyzny jakości świetnej - pincety (Mnisiek, siedź cicho) i parę wkrętaków mam do tej pory.
Gbourek.
Zinajda - 2015-01-24, 20:56
Gdzieś w okolicy I Komunii (ale nie z jej okazji) czyli ok. 1956-57 dostałem t.zw. buksiak UMF Ruhla. Kosztował, o ile pamiętam, 180 złotych. Następny był "Sportiwnyje", który kosztował 570 zł około 1960r.
Nie jestem pewny ile kosztował w Polsce Poljot "deluksiak" na 2109, co go dostałem "z Sojuza", coś mi się majaczy że 1200 zł (w 1965). Dla porównania, rower Eska Sport w roku 1959 kosztował 1580 złotych.
|
|